sobota, 6 czerwca 2015

Sejf - Tomasz Sekielski, czyli zamach w Iraku, trup w Koterce, a premier w strachu

Kilka dni temu marudziłem coś na temat uzależnienia i stosów rzeczy do czytania (w tym do recenzji), to co mam powiedzieć gdy wystarczył jeden dzień, a z różnych wydawnictw pojawiło się kolejne 4 pozycje? Nawet na urlop chyba tego nie dam radę upchać w walizki...
Żeby tak jeszcze wszystko było w e-booku lub audio jak dzisiejsza pozycja, to może coś można kombinować, ale papier?  
A tu co człowiek łapie się za jakiegoś autora i mu podpasuje, to od razu chciałby przeczytać ciąg dalszy z przygodami tych samych bohaterów albo przynajmniej w tym samym stylu. Z Sekielskim też tak mam. No może, nie powala w 100%, są pewne rzeczy, do których można by się przyczepić, ale to kawał niezłej, współczesnej sensacji. Trochę o działaniu naszych służb specjalnych, trochę zakulisowych przepychanek politycznych, kawałek pracy dziennikarskiej - no jest po prostu co czytać. Debiut Sekielskiego jako pisarza (a są już kolejne dwa tomy) całkiem udany.
Szkoda tylko, że do audiobooka nie wzięto jakiegoś lepszego lektora, bo niektóre pomysły autora na czytanie swojej powieści (np. udawanie falsetu) wychodzą miernie. Brak trochę w tym serca i życia - czytanie dziennikarskich tekstów do kamery, a nagranie audiobooka to jednak nie to samo.  


A jeżeli chodzi o treść? Czuje się, że autor nakreślił sobie plan powieści bardzo szeroko i potem zamierzał powoli odsłaniać różne powiązania między wątkami, tak żeby nam się ułożyło to w ładną całość. W efekcie trochę się gubimy (przynajmniej w wersji audio), bo postaci jest na tyle dużo, że zaciemniają nam fabułę i początkowo nie pozwalają na szybkie wciągnięcie się w akcję. Im "dalej w las" i już wiemy, że głównych bohaterów jest przynajmniej dwóch, że obaj będą próbowali prowadzić swoje śledztwo równolegle i że obu cały czas obserwują służby, tym robi się ciekawiej.
Od wydawało by się niepozornego zdarzenia - odnalezienia zmasakrowanych zwłok w stawie na Polesiu, tropy zaprowadzą dziennikarza i współpracującego z nim policjanta, na sam szczyt władzy. 
Czy to możliwe, że polskie służby wiedziały o planowanym zamachu na ambasadora w Iraku? Jak to się stało, że przed wyborami tak szybko odnaleziono i zlikwidowano jego sprawców? Co takiego mógł wynieść z siedziby agencji wywiadu jeden z pracowników, że wydano na niego wyrok śmierci?

Sporo zbiegów okoliczności i nie wszystko gra w tej układance, jednak to przecież pewien dopuszczalny urok thrillerów sensacyjno-politycznych. Dobrze wiemy, że autor bawi się z nami w "co by było gdyby", trochę nas straszy wszechmocnymi służbami i ich powiązaniami z polityką (jutro kolejna notka na ten temat). Można wierzyć lub nie. Dla mnie to przede wszystkim rozrywka i wolę żeby tak pozostało - im mniej się nami służby interesują, tym lepiej dla nas. Ale wydaje mi się, że przy pewnych operacjach, takie procedury likwidowania lub ośmieszania świadków są pewnie dopuszczalne. W końcu na tym polega praca służb, żeby nie ujawniać tego czym się zajmują.
Oczywiście pojawia się pytanie na ile zarządzający tymi strukturami są pilnowani przez polityków, czy nie są zbyt samodzielni, bo zawsze wtedy pojawia się takie ryzyko jak tu opisywane - interes państwa zostaje zastąpiony jakimś swoim prywatnym interesem pod przykrywką długofalowych korzyści dla kraju.

Sporo się dzieje, po początkowych rozdziałach, gdy trochę się gubimy, potem już trudno się od lektury oderwać. To chyba największy plus. Do tego można dorzucić ciekawie zarysowane postacie (przynajmniej dwie główne) i niezły finał, gdy okazuje się, że nawet gdy wydaje ci się, że masz wszystkie karty w ręku, możesz i tak poczuć się jakbyś nie miał kompletnie nic. Aha, jeszcze rozważania na temat współczesnego dziennikarstwa, które coraz mniej interesuje prawda, a coraz bardziej sensacja, sprzedaż i interesy wydawcy. Celnie, panie Sekielski, celnie. I nawet nie zapytam co dalej robi Pan w TVN, bo prawdę mówiąc obecnie nie ma mediów, które by były wolne od tych wad. A pracować gdzieś trzeba... Byle nie robić z siebie szmaty.

Czy są minusy? No cóż. Literacko to nie jest na najwyższym poziomie. Język może ktoś nazwie lekkim, potocznym, ale dla mnie był dość drętwy, dialogi mało zgrabne i jakieś sztuczne, opisów prawie wcale nie ma albo znowu w innym miejscu pojawiają się "ni z gruchy ni pietruchy" i dotyczą wyglądu mieszkania, spożywanych dań czy ubioru. To poziom średnio rozgarniętego studenta, któremu się wydaje, że już umie pisać. Jak pokazuje przykład Sekielskiego, wcale nie jest jednak tak prosto.
Jako niezobowiązującą rozrywkę można polecić :) Więcej nie oczekujcie.  

2 komentarze:

  1. A mnie się podobało i zbieram się od jakiegoś czasu, by wreszcie przeczytać kolejny tom. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja pewnie też kiedyś sięgnę, ale chyba jednak większe na mnie wrażenie robiły debiuty Zielkego i Głuchowskiego

      Usuń