czwartek, 4 czerwca 2015

Pijane banany - Petr Sabach, czyli uwaga: nie czytać w miejscach publicznych


To już moje czwarte spotkanie z tym autorem i przy każdym musiałem uważać gdzie książkę czytam, bo przecież ludzie dziwnie reagują na widok rechoczących gości w komunikacji miejskiej. A przy lekturze "Pijanych bananów" i zapluć się można. Kto ma ochotę zerknąć na inne przeczytane przez mnie powieści Sabacha - zapraszam.
Gówno się pali
Masłem do dołu
Podróże konika morskiego

Wszystkie wydało Wydawnictwo Afera, które w tym miejscu serdecznie pozdrawiam, życząc jeszcze wielu świetnych pozycji i równie wielu autorów z Czech, których uda się przedstawić polskim czytelnikom. Przeczytałem już prawie wszystko co wydali i nie ma wśród tych pozycji rzeczy, które nie są warte uwagi.

Książki Sabacha w Czechach mają status kultowych, więc nie dziwcie się, że niektóre sceny z tego co przeczytacie wydadzą się Wam znajome. To wynik ekranizacji - w przypadku Pijanych bananów chodzi o znany także u nas Pupendo w reżyserii Jana Hřebejka.



Zwykle Sabach pisywał o dojrzalszych bohaterach, teraz wziął na warsztat młodych, nastoletnich chłopaków, dorastających w latach 80. Socjalizm ma się jeszcze całkiem nieźle, rzeczywistość wydaje się szara i nudna, a największym marzeniem (oprócz tego by mieszkać w Stanach, to wtedy nawet było o czym opowiadać, a tak...) jest rąbnięcie starym samochodu i wypad nad morze. No, poza tym każdy ma pewnie jakieś indywidualne marzenia, których wolałby nie dzielić z kumplami, na przykład noc z jakąś piękną dziewczyną. Szkoła? Najlepiej omijać ją szerokim łukiem, to już lepiej posiedzieć gdzieś na ławce, spotkać się z przyjaciółmi i pokombinować jakąś zgrywę. A potem może uda się znaleźć jakąś knajpę, gdzie sprzedadzą im alkohol.

Osiedle, kolekcjonowanie ceczek (nie zdradzę co to, ale też takie mam!), trzepak, kłótnie rodziców, szczeniackie wygłupy, wszechobecny alkohol i nieustanne uwieranie rzeczywistości. Co dzieje się w umyśle 16 latka, który dorasta i nie ma pomysłu co dalej?

Troszkę nostalgicznie, ale z masą soczystych anegdot (jak to u Sabacha).
Po prostu polecam.

Zajrzyjcie na stronę autora

a tu ciekawy wywiad

Zostawiam Was z czymś muzycznym, co choć trochę przybliży Wam klimat jakim żyją bohaterowie.

I jeszcze raz ukłony dla p. Julii Różewicz - za tłumaczenie i wydawanie takich perełek, no i za spotkanie na Targach Książki, skąd przytargałem "Pijane banany" i jeszcze jedną pozycję, o której też wkrótce :)


4 komentarze:

  1. Gratulacje za samą nazwę i okładkę. A ja patrzałam na przyjaciółkę jak na idiotkę, gdy po Targach Książki z nową lekturą zanosiła się śmiechem z moją matką, twierdząc, że ''ja i tak nie lubię prymitywów'', pffff.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę specyficzny rodzaj humoru, ale ja akurat taki uwielbiam :) Generalnie czeskie klimaty mi pasują!

      Usuń
  2. Brzmi nieźle, też chętnie bym się pośmiała :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zastanawiałem się czy dać to na konkurs, ale są już chętni na to na naszej lokalnej wymiance książek

      Usuń