niedziela, 21 grudnia 2014

Buszujący w zbożu - J.D. Salinger, czyli gdy ma się naście lat...

Lektura wybrana na DKK i dzięki temu mogłem nadrobić zaległości sprzed lat :) Nawet nie wiem czemu nigdy mnie nie kusiła ta powieść, widać wtedy miałem inne gusta (dzięki starszemu bratu mocno siedziałem w fantastyce) i przegapiłem chyba ten moment gdy tę powieść trzeba czytać. Bo chyba większość znających "Buszującego..." zgodzi się ze mną, że gdy jest się w wieku licealnym, tę powieść odbiera się zupełnie inaczej. 
Gdy lat ma się trochę więcej to człowiek zaczyna się drapać w głowę i zadawać pytanie co też takiego sprawiło, że stała się takim fenomenem. Czy dlatego, że powstała w latach 50-tych, gdy niewielu pisarzy podejmowało temat buntowniczych nastrojów w głowach młodych ludzi? Ale przecież dziś młodzież buntuje się zupełnie inaczej...

Nie wiem czego się spodziewałem. Chyba czegoś bardziej w  stylu powieści drogi. Tymczasem ucieczka ze szkoły 16-letniego Holdena Caulfielda nie ma w sobie nic z pasjonującej przygody, jakiejś lekcji życia.
Trzy dni włóczenia się po mieście, wydawania ostatnich pieniędzy i marudzenia jacy to ludzie są głupi, puści i zajmujący się nieistotnymi sprawami. I odkładania zbliżającej się nieuchronnie konfrontacji z rodzicami. Holden właśnie dowiedział się, że kolejna szkoła postanowiła się z nim rozstać - jego wyniki w nauce i zachowanie w żaden sposób nie dawały nadziei, że swoją edukację skończy. Teraz jest mu wszystko jedno, skoro i tak ma odejść ze szkoły, może urwać się z niej wcześniej, prawda? Nie wiemy co dokładnie roi mu się w głowie, czy ma jakiś wyraźny cel, bo przecież marzenia o "prostym życiu" gdzieś na peryferiach, pracy i podróżowaniu, trudno traktować poważnie gdy ktoś ma lat 16. I tak jak na swój młodzieńczy wiek, dzięki  arogancji godnej dorosłego, udaje mu się zakosztować trochę życia (np. nocleg w hotelu, wizyta w klubie). 

Mimo tego iż we własnym mniemaniu jest już dorosły i sam może decydować o sobie, Holden tak naprawdę jest jeszcze dzieckiem - trochę zagubionym, niepewnym - i ten jego bunt przeciw światowi dorosłych, obłudzie, życiu nudnymi konwenansami, jest właśnie obroną przed tym by się do tego przyznać. Do własnej słabości, tego, że chciałby pomocy i opieki kogoś starszego...    

Kiedyś to budziło emocje (czy też kontrowersje), ale dziś? Ta wędrówka ma być obrazem poszukiwania sensu życia? Naprawdę trochę dziwię się temu iż właśnie ta powieść do dziś jest w kanonie światowym literatury i w naszych lekturach szkolnych. Przecież nie dość, że to jest naiwne, dziecinne, to w dodatku to szarpanie się donikąd nie prowadzi. Utknięcie na mieliźnie ma być wzorem dla młodych ludzi? Ma ich zniechęcić do buntu i pokazać jego pustkę? Przecież z buntowania się, mogą być całkiem pozytywne owoce...
Ja już chyba wolę swoich własnych licealnych buntowników, którzy nie zatrzymywali się w pół kroku. Hłasko, Stachura, Bursa, Wojaczek.

4 komentarze:

  1. Takie powieści czyta się w wieku nastoletnim w okresie buntu ^^ No i zwróć uwagę że to powieść z początku lat 50-tych. Osobiście mogę zrozumieć nadanie jej statutu "kultowej". Ja czytałem ją właśnie w czasie gdy częściej mnie nie było niż byłem i pochłonąłem ją kilkakrotnie. Teraz? Obawiam się że historię Holdena odebrałbym inaczej... Więc lepiej nie będę do niej wracał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie każdy z nas się buntuje, ale trudno mi zrozumieć co w tej książce jest takiego z czym można by się wtedy utożsamić, co mogłoby pomóc. Ktoś złośliwie nawet stwierdził, że książka o chłopaku, który ma trudności z socjalizacją, była najczęściej w kolejnych dekadach podsuwaną lekturą przez rodziców, którzy chcieli wybić w ten sposób z głowy bunt swoim dzieciom...
      Warstwa obyczajowa rzeczywiście dla nas już nie robi takiego wrażenia jak wtedy (chyba nawet ksiażka była zakazywana), ale sama jej treść trochę mnie rozczarowała - nie pasuje mi po prostu do miana czegoś kultowego

      Usuń
  2. Zdziwiłam się, że ta książka w ogóle jest w kanonie lektur. Jako klasyk owszem, ale lektura szkolna? Nie miałam jej w swoim spisie, w podręcznikach też nie było ani słowa... Ale może dlatego, że już ją wycofali z obiegu tych obowiązkowych? Wprawdzie liceum skończyłam 2 lata temu, ale... Pozycję mam u siebie z racji tego, że klasyków chcę poznać. Poza tym sama fabuła jakoś mnie nie pociąga. W końcu bunt u każdego przebiega inaczej, a ten tutaj... jakoś tak nijako. Zobaczymy jak odbiorę tę pozycję za jakiś czas, bo na razie nie zamierzam jej czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie nie byłem pewny czy to lektura obowiązkowa, czy tylko uzupełniająca, ale podobno w LO nadal przerabiana. Celne według mnie stwierdzenie: nijako :)

      Usuń