wtorek, 28 października 2014

Curly Heads - Ruby Dress Skinny Dog, czyli wyszli z garażu i pięknie łoją


Dziś miało być o książce, ale odkładam to na jutro, bo płytka, na którą trafiłem tak mnie nakręciła, że nie mogę się powstrzymać, by natychmiast nie podzielić się tym materiałem. Przypominam tylko o konkursie gdzie możecie wybierać między 12 książkami i spieszę donieść cóż  to za odkrycie.

Ano właśnie: podzielić. Ponieważ coraz więcej artystów zamiast wciskać nam w ciemno płytę CD, najpierw daje ją do przesłuchania - sami możemy ocenić czy chcemy ten materiał mieć na własność. Spotify, Deezer i jeszcze kilka innych miejsc służy nie tylko fragmentami jak dotąd, ale całością do odsłuchania. Cudo. Korzystam z tej możliwości już od dłuższego czasu i nawet miałem w ostatnim tygodniu chyba 3 nowe krążki "na widelcu" z zamiarem by o nich napisać. Nie zdradzę jakie to tytuły, może niedługo o nich wspomnę, ale jakoś żaden nie rzucił mnie na kolana od razu. A dokonał tego właśnie (już przy pierwszym numerze) Curly Heads. Cóż za energia! Jakie brzmienie! 


Ja po prostu mam słabość do gitarowego grania, a im ostrzej tym bardziej mi się gęba cieszy. I tu właśnie dostałem muzę jaką uwielbiam - nie przekombinowaną, prostą, ale jednocześnie świetnie brzmiącą. Gdyby ta płytka była wydana gdzieś na Zachodzie i trafiła do tamtejszych stacji radiowych, mogłaby nieźle narozrabiać. Nie jeden, czy kilka numerów, ale właśnie całość materiału, co naprawdę rzadko się zdarza. 
Curly Heads. Nazwa może niewiele Wam jeszcze mówić, ale mam nadzieję, że nie raz jeszcze o nich usłyszymy. To zespół, który zaczynał już ładnych parę lat temu, ale jakoś nie zwrócił szczególnej uwagi. Zauważono natomiast jego wokalistę Dawida Podsiadło i to on dostał szansę na sukces. Wydał niezłą płytę, zrobiło się wokół niego głośno, ale jak widać nie zapomniał o swoich kolegach. Przemyśleli to i owo, zamknęli się w studiu i oto otrzymujemy efekt. Zupełnie w innym stylu niż jego dokonania solowe, ale prawdę mówiąc nie interesuje mnie to jak odbiorą to jego fani. Cholera! Chłopak ma taki wokal i charyzmę, która tam ewidentnie nie była wykorzystywana, marnowała się. Tu miał szansę nie tylko się wyszaleć, wykrzyczeć, ale i pokazać pełnię swoich możliwości, tego rockowego pazura. 
Brawa jednak nie tylko dla niego jako wokalisty - bez pracy całego zespołu, bez tego brzmienia, nie robiłby przecież takiego wrażenia. Tu każdy jest na swoim miejscu i tworzą świetną, energetyczną muzę, bawiąc się nią, nie siląc się na odkrywanie czegoś nowego. Nie oszukujmy się - jest pewnie wiele mniej lub bardziej znanych kapel, które grają podobnie, jak nie w wielkich salach koncertowych, to w garażach. Oni akurat mieli szczęście. I cieszmy się z tego razem z nimi. Cieszmy się z pierwszej płyty, trzymając kciuki za to co dalej. Z drugą pewnie będzie trudniej. Iść przetartą ścieżką, czy jednak poeksperymentować? 
Niby pop-rockowe melodyjne kawałki, ale z bardzo fajnym brudnym, lekko grunge'owym sznytem. Wszystko mi tu pasuje - nawet chórki, za którymi zwykle nie przepadam. Gitarki po prosu tak mnie nakręcają, że aż całe ciało chodzi. Nawet w spokojniejszych numerach jest tyle emocji, że trudno potraktować je jako nijakie balladki.
Rewolucji nie robią, ale nawet tego nie udają (jak kiedyś CKOD). To po prostu kawał dobrego grania. I to na światowym poziomie (brawa za produkcję!).
Skojarzenia? Franz Ferdinand. The Strokes. Jaka to radość, że młodzi wciąż kochają takie gitarowe łojenie. Cholera, nie potrzebna elektronika, by stworzyć coś fajnego.
Klucze

4 komentarze:

  1. Mają u mnie wielkie brawa za to, jak się rozwinęli - a pamiętam ich jeszcze z czasów, gdy grali na licealnych akademiach :)
    Pozdrawiam
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekaw jestem bardzo kierunku w jakim się rozwiną, drugiego krążka...

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę, że Curly przypadli Ci do gustu - jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co chłopcy stworzyli, materiał jest naprawdę dobry. I chociaż Dawid już x razy słyszał ode mnie, że ja go wolę w wersji solowej, to jednak ta płyta udowodniła, że trochę jednak się myliłam :).

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja chyba muszę wrócić do jego solowej płyty, tym bardziej że o niej nie pisałem... W takim ostrzejszym wydanie jest świetny, a tam miałem wrażenie, że taki trochę mało wyrazisty, dla nastolatek

      Usuń