
Czy warto zobaczyć "Hotel"? Myślę, że tak. Po warunkiem, że lubicie trochę zakręcone kino i stawiacie raczej psychologię ponad akcję. Reklamowany jako czarna komedia, choć jest raczej komediodramatem film Lisy Langseth to opowieść o grupie ludzi, którzy nie potrafią odnaleźć się w rzeczywistości jaka ich otacza. Każdy z nich nosi w sobie jakąś traumę, wrażliwość, słabość, z powodu której nie jest akceptowany przez innych, lub która nie pozwala im na normalne funkcjonowanie. Choćby główna bohaterka - Erika. Młoda, w szczęśliwym związku, spodziewająca się dziecka. Tyle, że po przedwczesnym porodzie, dziecko rodzi się chore. Kobieta nie potrafi się z tym pogodzić, nie potrafi wziąć go nawet na ręce. Depresja coraz bardziej oddala ją również od ukochanego, który nie rozumie co się z nią dzieje. Nawet terapia niewiele jej daje.
I oto na zakończenie jednego ze spotkań, kilkoro z uczestników grupy terapeutycznej zatrzymuje się na chwilę rozmowy - jak by to było na chwilę poczuć się kimś innym, móc udawać kogoś kto ma zupełnie inne życie, zrealizować swoje najskrytsze pragnienia. Od słowa do słowa, pomysł wcielony zostaje w życie. Cała piątka wyjedzie w trasę od hotelu do hotelu, by tam przeprowadzić własną terapię, tak jak sobie to wyobrażają. Przepracować własne lęki, traumy i przełamać bariery jakie tkwią w nich samych - oto cel jaki sobie postawili. Na ile taka ucieczka od rzeczywistości, by "pogrzebać we wnętrzu" może pomóc w powrocie do realnego życia, stawieniu jemu czoła, a na ile ten teatr może pogłębić różne zranienia, gdy zaczynamy wierzyć, że te kilka dni to właśnie sposób na życie? Do czego można się posunąć, co zaakceptować, ile w tym jest prawdy, a ile kłamstw i udawania... Przekonajcie się sami.
Mamy grupę dziwaków, których na pewno jest nam szkoda i za których mocno trzymamy kciuki. Stąd też nasza akceptacja dla przeróżnych rzeczy, które wyczyniają na ekranie, choćby były bardzo dziwne. Pytanie najważniejsze brzmi: co dalej? Do czego ma to doprowadzić?
Twórcy i aktorzy umiejętnie lawirują między komedią, groteską i tragedią., w efekcie otrzymujemy film, który może i nie zaskakuje, ale to nie głupie kino o samotności, której doświadczamy mimo świata, który wydawałoby się na samotność nie zostawia zbyt wiele miejsca. Gdy dusza krzyczy z rozpaczy, wyłazi na wierzch cała nasza bezradność i szukanie ratunku czasem w najbardziej dziwnych miejscach i w sposobach.
Raczej się nie skuszę, obawiam się traumy, zawiało mi melancholią jakoś.
OdpowiedzUsuńmelancholii raczej nie ma, ale to takie poruszanie się po cienkiej linii między poważnym tematem i humorystycznym do niego podejściem...
Usuń