wtorek, 15 kwietnia 2014

Banshee, czyli western i kotlety siekane

show-banshee_posterCo się dziś sprzedaje? Co ogląda? Seks i przemoc. Chyba z takiego założenie wychodzą twórcy różnych seriali prześcigając się w epatowaniu jednym i drugim. Żal, że coraz mnie oryginalnych pomysłów i tak naprawdę szkoda, że jedyną nowością i wyróżnikiem ma być to ile trupów padnie i ile gołych ciał się pojawi.
Na "Banshee" zerkam (to już drugi sezon) trochę z ciekawości, jak też wybrną twórcy ze wszystkich pogmatwanych konfliktów jakie zarysowali. Ale szczerze mówić do takiego "Deadwood" to on się nie umywa. Choć pewien rys westernowy jest również i w tej produkcji - mamy "sprawiedliwego", który przybywa do miasta jako samotny jeździec, to jednak potem wszystko idzie zbyt prosto i komiksowo.
 

A zaczyna się tak:
Po spędzeniu 15 lat w więzieniu złodziej, Lucas Hood, wychodzi na wolność. Poszukuje swojej dawnej wspólniczki i ukochanej, która rozpoczęła w tym czasie nowe życie. Przypadkiem staje się świadkiem zamordowania nowego szeryfa, który jest w drodze do miasteczka. Dla wygody przyjmuje jego tożsamość i zaprowadza własne porządki.  Możecie się domyślać, że jego metody nie są raczej zgodne z procedurami policji. W Banshee rozpoczynają się nowe porządki. 
Ale że nowe wcale nie musi być przyjmowane z radością, Hood będzie miała niewielu wspólników - nawet odnaleziona ukochana będzie miała opory by odnowić tę znajomość. Za facetem ewidentnie ciągną się kłopoty. I trupy. I kobiety. 
O tak i trupy i kobiety zdecydowanie często będą się pokładać w tym filmie. 
banshee-anthony-starrWszystko mocno zarysowano już od pierwszych odcinków - miasteczkiem rządzi twardą ręką lokalny bandzior, mamy jego konflikt o kasę z plemieniem Indian, które prowadzi kasyno, wspólnotę Amiszów, z której kiedyś uciekł, policję, którą dotąd miał w kieszeni... No i w to wszystko wchodzi Hood, który najpierw wali albo strzela, a potem zastanawia się co najlepszego zrobił. Z odcinka na odcinek spirala przemocy już tylko narasta, niespecjalnie nas zaskakując. Kule świszczą nie imając się głównych postaci, bójki są tak widowiskowe, że przeżycie ich wydaje się niemożliwe, kobiety są piękne, a faceci przystojni.
I tyle. Czysta i mało skomplikowana rozrywka :) Myślenie lepiej wyłączyć. 

To jutro dla odmiany propozycja serialowa dla tych co bardziej lubią myślenie przy oglądaniu.

5 komentarzy:

  1. Zacząłem oglądać - zrezygnowałem po drugim czy trzecim odcinku. Miałki serial. Zerknąłem, bo szukałem czegoś utrzymanego w atmosferze 'Justified'. Gdzieś wyczytałem, że właśnie 'Banshee' może zaspokoić moje oczekiwania. No i skusił mnie plakat, który też zamieściłeś, a który jest najlepszym, co się wiąże z serialem. Cała historia jest taka jakaś plastikowa i na siłę widowiskowa, czyli ma to, od czego uciekam ostatnio z kina w seriale. Z 'Justified' nie ma w każdym razie porównania (z tą szorstkością, czymś, co nadaje historii i bohaterom wiarygodności). A z 'Deadwood' w ogóle bym nie porównywał, bo to zupełnie inna bajka i zupełnie inna liga.
    Podsumowując - trafnie napisałeś, że to czysta rozrywka. Dla mnie za czysta. za dużo rozrywki w rozrywce ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o proszę, dzięki za wskazanie Justified - muszę sprawdzić :) Deadwood też z czasem zrobiło się trochę już schematyczne, a skojarzenia narzucały mi się same - miasteczko bezprawia, wprowadzanie sprawiedliwości własnymi metodami. Tu nawet nie chodzi o sam poziom seriali, ale raczej o pewne pomysły. Twórcy Banshee czerpali mnóstwo z rzeczy, które były już wcześniej. Niewiele w tym nowego

      Usuń
  2. Nie słyszałam o serialu, ale trailer mnie nie zachęcił. Wygląda jak kolejna historia o gościu z niekoniecznie czystą przeszłością, która o sobie będzie regularnie przypominać.
    Za to zachęciłby mnie plakat w takim stylu. I nazwa, choć z tego co piszesz, raczej nie ma wiele wspólnego ze zjawą, która zapowiada śmierć...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Obejrzałam 3 odcinki i nie przemówił do mnie.

    OdpowiedzUsuń