środa, 29 lutego 2012

Spektakl Skarpetki, opus 124 czyli teatr telewizji i trema

fot. Teatr Współczesny
O rozdawajce na dole!
Kolejne spotkanie z teatrem telewizji na żywo :) i podobnie jak przy Boskiej - ogromna przyjemność obcowania ze wspanialymi aktorami, dobrym i technicznie dopracowanym programem (8 kamer, fajne przejścia między kolejnymi scenami, w przerwie wywiady z aktorami Teatru Współczesnego). Ogromna przyjemność. Nawet jeżeli człowiek wyłapuje drobne wpadki, zawieszenie głosu... Jak widać nawet najlepsi moga mieć tremę gdy grają na żywo przed milionową publicznością. Na pewno żal, że nie widzi się tego samemu w teatrze, ale w telewizji jaka to frajfa gdy widzisz twarz aktora z bliska, z jego mimiką, zmarszczkami - ileż w tych dialogach i scenkach życia...
Reżyserowany przez Macieja Englerta spektakl to raczej dość gorzka (choć z elementami komedii) sztuka Daniela Colas’a o dwóch starszych aktorach, którzy pracują nad spektaklem, który ma być szansą na ich powrót na scenę. Wzajemne animozje, różnice charakteru, przepychanki, dyskusje na tematy przeróżne, począwszy od scenariusza aż po preferencje seksualne. Trudna przyjaźń i konflikt różnych temperamentów, światopoglądów. I zabawnie i miejscami poważniej - obaj bowiem mają już swoje lata, są w niewesołej kondycji finansowej, a i ich sytuacja rodzinna jest dość skomplikowana.
Samotność, gorycz, że ich kariera dobiega końca, że chcieliby aby życie potoczyło się trochę inaczej.
Wojciech Pszoniak w roli Brémonta i Piotr Fronczewski jako Verdier po prostu świetni. Brak słów i aż by się chciało zerwać po zakończeniu do braw.
PS zdjęcie zapożyczone z materiałów promocyjnych na stronach tvp.
Już są zapowiedzi kolejnych premier teatru telewizji i w całej tej radości tylko trochę żal, że nastawiono się chyba z góry na komedie i teksty lżejsze, tak jakby ludzie nie byli gotowi na rzeczy poważniejsze... Może kiedyś...
A teraz ciąg dalszy rozdawajki - kto jeszcze nie zna szczegółów i dopiero wkracza do zabawy - zapraszam najpierw tutaj, bo szansę na wygraną na pewno będzie miał wtedy większe. A Ci którzy wystartowali wczoraj już wiedzą na czym rzecz polega. Musicie odnaleźć notatkę na moim blogu - tym razem jednocześnie jest to jedna z nagród w pakiecie. Podpowiedź: Jest to książka, na jej okładce są elementy wskazujące, że akcja dzieje się w Wenecji. Chyba proste, prawda? Po odnalezieniu notki zostawiacie tam swój ślad - wystarczy chcę, ale możecie napisać też jakieś swoje uwagi - na temat tej pozycji, bloga itd. Za wszystkie bardzo dziękuję i uśmiecham się o kolejne, nie tylko konkursowe.

9 komentarzy:

  1. Wolę teatr na żywo, kiedy można bezpośrednio chłonąć to co mówią aktorzy, ale w tv też nieźle to wychodzi choć nie ma to jak bezpośrednio kontakt aktor-widz. Zagadka dość łatwa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie rozczarowanie. Sztuka po prostu błaha i przewidywalna, wykorzystuje ograny schemat (docieranie się dwóch całkowicie różnych partnerów). Gra aktorów w normie czyli na dobrym, ale nie jakoś szczególnie wybitnym poziomie.
    Niestety T. Współczesny coraz częściej uderza w lekkie tony. Naturalnie nie ma w tym nic złego, ale biorąc pod uwagę repertuar sprzed lat (Mrożek, Wilde, Czechow), żal mi tej szacownej sceny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało mi się niezmiernie. Czekam na kolejne. Zresztą, takie nazwiska, jak Polony, Gajos już zapowiadają coś dobrego:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już się wpisałam,tam, gdzie trzeba ;-) Teraz słówko o spektaklu.
    Dla mnie to nie była sztuka "błaha i przewidywalna". Odebrałam ja jako słodko- gorzką opowieść o samotności, o potrzebie bycia jeszcze potrzebnym, jaka dotyka osoby w starszym wieku (obaj bohaterowie to już emeryci), o tym, jak często różnice bardziej łączą niż dzielą; panowie ciągle się sprzeczali i dąsali na siebie, ale byli sobie nawzajem potrzebni, pomagali sobie nawzajem i nie chodzi tylko o pożyczenie pieniędzy czy poradę na temat zmywania naczyń, ale o uświadomienie sobie czegoś, otwarcie się.
    Też się cieszę na kolejne spektakle na żywo. Nie mam możliwości bywać w teatrze. Co do repertuaru - może i dobrze, że komediowo i lekko, już się i tak dramatów naoglądamy. A "i śmiech niekiedy może być nauką" - pod płaszczykiem zabawy - ważne problemy i palące pytania.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ Agnesto

      Tak, panowie się sprzeczali i dąsali, zupełnie jak "Dwaj zgryźliwi tetrycy" i paru innych bohaterów w podobnych filmach. Starość nie jest błaha, ale potraktowanie jej w tej sztuce - tak (przynajmniej dla mnie). Nie dowiedziałam się z niej niczego nowego, niestety.
      Zdecydowanie wolałabym dramat na ten sam temat.

      Usuń
  5. Tak bardzo żałuję, że przegapiłam ten poniedziałek, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  6. może będzie na stronach tvp potem... a moim zdaniem aż tak bardzo błaho nie było. Lekko i owszem, zgadzam się, że niewiele zostaje w głowie, ale sam dialog miejscami fajny i nieźle zagrany. Ale też dla odmiany chętnie bym zobaczył dobrze zrobiony dramat - ostatnio teatr telewizji szedł w stronę filmu(?) z obaszrów historyczno-politycznych, a pomysł by grać na scenie i wytyczonym obszarze ma swój urok i klimat gdy to się ogląda. Tak więc teatr tv tak na żywo tak, ale na Boga nie tylko komedie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naturalnie rzecz gustu, ja lubię w teatrze być zmuszana do myślenia. Podczas tego spektaklu pomyślałam, że chętnie obejrzałabym "Emigrantów" Mrożka - to jest dopiero duet. A nawet (piszę nawet, bo lekko komediowa) "Kolacja na cztery ręce" była świetna.
      Zgadza się, teatr tv poszedł ostatnimi laty w stronę historii, to się nazywało Scena Faktu. Zdecydowanie wolę sztuki typu Pilecki, Golgota Wrocławska, Afera mięsna (?) niż Skarpetki, przynajmniej dowiedziałam się czegoś więcej o swoim kraju. Ostatnio niezła była też sztuka o Światle z Fryczem i Klynstrą oraz o szermierzu-zdrajcy.

      Usuń
  7. Oglądanie teatru tv było dla mnie czystą przyjemnością. Uwielbiam Fronczewskiego, Pszoniaka lubię. Mogłabym tak na nich patrzeć godzinami (w ogóle nie czułam tych dwóch godzin). Zdarzało się czasem, że dialogi ocierały się o banał, były naiwne, ale ostatecznie to był bardzo dobry teatr.
    Mi się bardziej podobał od Boskiej. Może to kogoś zdziwi. Janda była świetna, ale mnie po jakimś czasie zaczęła męczyć. A może to dlatego, że jakoś ostatnio za nią nie przepadam.

    Także cieszę się na następne poniedziałki. Nie przeszkadza mi lekka formuła spektakli, choć z przyjemnością obejrzałabym dobrze uszyty i zagrany dramat (byle nie nazbyt udziwniony). Scena Faktu miała w swoim zestawie sztuki bardzo dobre np: Kontrym i takie, które w ogóle mnie mnie pociągnęły za sobą. Widać nie ma reguły.
    A pamiętacie Studio Teatralne Dwójki? ehhh

    OdpowiedzUsuń