środa, 1 lutego 2012

W ciemności, czyli co to jest to współ-czucie

Jak dobrać słowa by napisać o filmie, który ma taki ciężar i treści i emocji? O filmie, który dzieli i budzi kontrowersje - od najbardziej durnych (postawa: "nie będę oglądał filmów robionych przez Żydów, dość dawania im kasy"), przez dyskusje o winie i odpowiedzialności różnych nacji (no tak kto zaczął świństwa, albo gdzie był największy procent szuj jest akurat najbardziej istotnym tematem), aż po rozpatrywanie filmu jedynie pod względem widowiskowo-artystycznym (taaaak, plenery, albo szaro bure kolory, ciemności mogą powalić nawet największego estetę). Pal licho rozważanie czy Holland ma szansę na Oscara (moim zdaniem nie ma) i cały ten szał patriotyczny - to nie jest akurat powód by iść do kina. Na wszelkie pytania czy się film "podobał" nie wiem co odpowiedzieć. Zbierałem się do notki jak do jeża dwa tygodnie. Co tu się może "podobać"? Historia? Gra aktorska?
Film przede wszystkim porusza opowiadaną historią i tym jak świetnie Więckiewicz zagrał tę postać - tak złożoną i prawdziwą, bez idealizowania. Bo dla mnie ten film nawet nie tyle opowiada o koszmarze jaki żydzi przeżywali w trakcie drugiej wojny światowej, w tej konkretnej historii uciekając przed likwidacją getta do kanałów gdzie ukrywali się miesiącami. Wiem - film został zainspirowany relacjami osób, które to przeżyły. Ale ten konkretny obraz dla mnie przede wszystkim jest jednak o tym jak można się zachować wobec takiej tragedii będąc niejako "obok" czy na zewnątrz. Główny bohater czyli cwaniak lwowski Leopold Socha pracujący w kanałach ani jakoś specjalnie żydów nie lubi, ani też dotąd jakoś chyba nie przejmował się ich losem. Dla niego na początku to przede wszystkim okazja by na ich ukrywaniu zarobić - płacą mu za każdy dzień więc stara się dbać o nich jak o "dobrą inwestycję".
Na pewno widząc koszmar tego co wyprawiają Niemcy przy pomocy oddziałów ochotników ukraińskich (trudny kawałek historii, który pewnie znowu będzie długo dyskutowany) przeżywa szok - dla niego to niepojęte okrucieństwo, ale przecież zdaje sobie sprawę, że pomagając w ukrywaniu tak naprawdę ryzykuje życiem swoim i rodziny, że sam może stać się ofiarą tego okrucieństwa. A mimo to nie przestaje do nich nosić żywności, pomagać im, myśleć o nich i ryzykować coraz więcej.
Ta przemiana i pokazanie jego motywów w perspektywie różnych czynników, które przecież go ciągną w drugą stronę (nawet w którymś momencie jego żona) jest dla mnie tu najciekawsza. Oto "interes"i cwaniactwo jest zastępowane pewnego rodzaju empatią, współczuciem i pragnieniem pomocy za wszelką cenę.
Sama historia jest zrobiona według pewnego hollywoodzkiego schematu, jest napięcie, niepewność, ale wszystko zmierza do happy endu. Ale Agnieszka Holland zagrała na nosie bowiem przez napisy końcowe funduje nam takie zakończenie tego filmu, które zmienia zupełnie naszą perspektywę myślenia i to z czym z kina wychodzimy. Już nie tylko o samej postawie bohatera, ale również o tym jak było to odbierane przez innych, o zazdrości, nienawiści, obojętności wobec zła, o tym, że wygodniej zajmować się sobą (szczególnie w trudnych czasach). 
Ten film nie jest ani oskarżeniem, ani idealizowaniem kogokolwiek. Pokazuje, że to bohaterstwo czasem było takie bardzo proste, intuicyjne, ludzkie, wypływające z serca, a nie z głębokich zasad moralnych. Współczucie. Współ-czucie. Czucie...
Pewnie dużo można by napisać o tym filmie. O poszczególnych scenach (np. erotycznych, których moim zdaniem było za dużo), ich odbiorze (apatia jakiej ulegali w kanałach, różne zachowania, które stawały się ucieczką przed rzeczywistością), aktorstwie (tu w większości w dobrych słowach i zachwycie po raz kolejny nad Więckiewiczem) świetnych zdjęciach... Ale zastanawiam się po co tyle pisać. To nie jest film do analizowania, a raczej do przeżycia. Jest w nim tyle prawdziwych emocji zagranych przez bohaterów - od nadziei, radości przez zwątpienie, aż do załamania, że trudno oglądać to "na chłodno". Czy "dobry" nie jestem w stanie powiedzieć - mnie poruszył, choć przecież temat tyle razy już widziałem w różnych innych obrazach (lepszych niż ten). Chyba najbardziej poruszył tym co zobaczyłem w napisach - tak prosty zabieg, a jakże wymowny.
Warto zobaczyć. Od niedawana film do zobaczenia na platformie iplex.pl

10 komentarzy:

  1. Idziemy właśnie dzisiaj. Musieliśmy przeczekać największy szał, bo u nas tylko w jednym kinie grali i ciężko było dorwać bilety. Ale dziś idziemy. Nie wiem czy odważę się na temat takiego filmu coś napisać.
    Wczoraj widziałam dokument na dwójce "Kobiety z Auschwitz" brrr
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ano pisać ciężko, oceniać tym bardziej. Ale na szczęście swoich notek nie traktuję jako recenzje sesnu stricto a raczej zapis wrażeń i emocji. Dlatego nie mogłem o tym filmie nie napisać. Teraz najbliższy cel w kinie: Róża. Podobno doświadczenie równie mocne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Film bardzo mi się podobał, Więckiewicz pokazał, co potrafi. O dziwo, Pianista wzruszył mnie bardziej, ale to nie o to chodzi. Klimat filmu był niezwykły - 3/4 to ciemność (no bo w końcu rzecz dzieje się w kanałach), więc dla mnie to była zupełna nowość. No i napisy końcowe zmiażdżyły mnie kompletnie, chociaż już wcześniej znałam skróconą historię Sochy - po prostu liczyłam na to, że może będzie inaczej, że ktoś się pomylił - wiem, głupie uczucie.

    A co do scen erotycznych się zgadzam, uważam że JEDNA scena z Klarą i Mundkiem by wystarczyła, bo ona jako jedyna była tam potrzebna i coś wnosiła. Wystarczyło zaznaczyć RAZ, że pomimo warunków i przejmującego strachu, który towarzyszył Żydom w kanałach, cały czas zachowali oni swoje zwykłe, ludzkie odruchy i uczucia. Ze nawet wojna nie była w stanie im tego odebrać.

    OdpowiedzUsuń
  4. widzę, że podobne odczucia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że warto jeszcze słówkiem wspomnieć o roli Kingi Preis, która jako Wanda Socha - małżonka Poldka - od chwili, gdy dowiaduje się o jego poczynaniach przeżywa wielkie rozterki - od chęci pomocy przebywającym w kanałach Żydom (a nawet gotowości przygarnięcia narodzonego tam dziecka), do żalu a nawet wrogości za narażanie siebie i rodziny przez męża.
    A ponadto? Film pokazuje, jak człowiek się zmienia pod wpływem ekstremalnych warunków. A do takich należało przebywanie w kanale. I chęć ucieczki, poszukania wyjścia z tej sytuacji sprawiła, że niektórzy z nich nie mieli oporów przed ograbieniem swych rodaków z posiadanych kosztowności i szukania oswobodzenia na własną rękę.
    O napisach przed zakończeniem filmu napisano już wiele, więc nie będę się powtarzał...

    OdpowiedzUsuń
  6. Widziałem film wczoraj. I ciągle mam mieszane uczucia. Owszem, Więckiewicz. Owszem, zdjęcia, atmosfera, rewelacyjnie wyglądający Lwów. Owszem, prawdziwa historia, która kończy się, jak się kończy - dobrze, nie dobrze, trudno powiedzieć (na pewno - biorąc pod uwagę wspomniane napisy - pokazuje 'złośliwość losu').

    Problem mam taki, że ten film niewiele wnosi. Jest schematyczny. Dobry (w gruncie rzeczy) bohater, który staje się jeszcze lepszy. Dylematy zrodzone przez ekstremalną sytuację. Źli Niemcy i ich sprzedajni pomagierzy. Zaszczuci Żydzi. To wszystko już było. I wszyscy mamy świadomość, że takie historie miały miejsce, gdy o nich myślimy, czujemy szacunek dla odwagi ryzykujących, współczucie dla prześladowanych. Kolejny film na ten temat, jest niestety TYLKO kolejnym filmem na ten temat, można go oceniać jedynie pod względem artystycznym, bo niczego nowego, poza formą, nie wnosi.

    Bardziej jestem ciekaw, jak Pasikowski opowie o Jedwabnem - to przynajmniej będzie świeża historia, dotąd przemilczana. Nie widziałem jeszcze niestety 'Róży', ale czuję (po lekturze recenzji, opisów, wywiadów), że ona o tym, co wojna robi z człowiekiem opowie pełniej i też z większą 'świeżością', niż kolejny pomnik ku czci bohaterów.

    P.S. Co do scen erotycznych - przez ile, 14 miesięcy? w ciasnym lochu przebywali ze sobą młodzi, sprawni mężczyźni i takież kobiety. Z potrzebami. Serio uważacie, że 'sceny erotyczne' były przesadą? Dla mnie one nadawały realizmu temu, co widziałem na ekranie. Pożądanie, chęć bliskości - ludzka rzecz, pewnie nawet w nieludzkich warunkach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Też jestem bardzo ciekaw Róży. I w większości uwag się z Toba zgadzam...
    A co do scen erotycznych nie przekonuje mnie to tłumaczenie - przez tyle miesięcy mieli też inne potrzeby, a jednak nie zostały one tak mocno zaakcentowane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam nie wiem. Ale mam wrażenie, że w takich - nieludzkich - warunkach, ma się głównie potrzeby najprostsze. Fizjologiczne. Chce się przeżyć. Może czasem oderwać od tej całej 'ciemności' - wtedy robi się dzieciom teatrzyk. Ale głównie dba się o fizjologię. Nie zaakcentowano problemów z, za przeproszeniem, robieniem kupy. Z tym pewnie też był problem. Stłoczeni, ciągle razem, strach było odejść na stronę... Pokazanie stosunków intymnych tak, jak zostały pokazane, dla mnie ma swoją symbolikę. Dzięki temu nie trzeba było pokazywać 'robienia kupy' - odarcie z intymności rzucało się w oczy - tak, jak powinno.
      Mam nadzieję, że jasno wyrażam to, o co mi chodzi. Środek wyrazu, narzędzie służące oddaniu klimatu, atmosfery zamknięcia - tym były dla mnie 'sceny erotyczne'. wstawiam cudzysłów, bo przecież były one cholernie mało erotyczne. I o to właśnie chodziło.

      Usuń
  8. Wbiłam tu niedawno,ale wracam do starych postów. Jak wspomniałam gdzieś na górze, mam alergię na ekranizacje wiec gdy tylko kolega kinoman polecił mi ten film, pobiegłam do biblioteki i wypożyczyłam "Dziewczynkę w zielonym sweterku". I jestem zauroczona jeśli można powiedzieć tak o takiej historii. Książka opisywana z punktu widzenia Krysi, dziewczynki z kanałów,gdzie akcent pada głównie na życie jej i jej bliskich, a w drugim dopiero wymiarze na postać Sochy. Jest opowiedziana jego historia, działania, nieoceniona pomoc, ale zaczynając recenzję książki nie zaczęłabym od postaci Leopolda jak w przeczytanym przed chwilą poście.Polecam wszystkim, jak wiadomo słowo mocniej rozbudza wyobraźnię niż narzucony mózgowi z góry obraz warunkujący odnalezienie się w opisanej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba nawet są dwie książki opisujące tę hitorię bo jest jeszcze relacja ojca tej dziewczynki, sam nie czytałem, ale trochę słyszałem pochelbnych słów od koleżanki. Film niezły, ale czy można go porównać do lektury? Pewnie nie. To, że ja zwróciłem uwagę na postać Sochy nie znaczy, że nie są tu dobrze pokazani Ci których uratował - po prostu każdy pewnie będzie trochę na co innego zwracał tu uwagę. Nie ma tu jednej postaci, która by prowadziła opowieść

      Usuń