niedziela, 25 stycznia 2015

Czarny węgiel, kruchy lód, czyli chińska historia z femme fatale


Kolejna świeżutka produkcja z naszych ekranów kinowych jest ciut egzotyczna. Nagrodzony nagrodą Złotego Niedźwiedzia w Berlinie "Czarny węgiel, kruchy lód" może być niezłym zaskoczeniem dla ludzi, którzy chińskie filmy kojarzą głównie z wielkimi widowiskami komercyjnymi albo z walkami kung-fu. 
Dostajemy bowiem produkt, który jest dość pogmatwanym kryminałem w stylu kina noir. Historia w miarę współczesna, ale nie znajdziecie tu raczej nawet śladu rosnącej potęgi gospodarczej i nowoczesności Chin. Wszystko odmalowane zostało w tak surowych barwach, na dodatek w zimowej aurze, że ktoś mógłby się pomylić i powiedzieć, że to Skandynawia. Chyba tylko kuchnia i potrawy spożywane przez bohaterów, sprawiają, że pomyłkę szybko korygujemy. Takich potraw poza Azją raczej się nie jada.


Ciemno, ponuro, a jeżeli akcja dzieje się w dzień, to znowu pełno śniegu, pustawo i tylko pojedyncze postacie przemykają gdzieś po zaułkach. Tu nie ma miejsca na na ludzi uśmiechniętych, szczęśliwych, wszyscy jakby poddają się posępnej atmosferze tej historii. Dobro i zło, role policjantów i morderców, wszystko jest jakieś rozmyte, choć przecież od początku wiemy czego dotyczy śledztwo. W różnych zakładach używających węgla, odnaleziono szczątki ciała, a mimo iż odkryto jego tożsamość, sprawa od kilku lat pozostaje niewyjaśniona, co niektórym nie daje spokoju. Zginęło wtedy w trakcie dochodzenia aż dwóch policjantów, co dla Zhanga, który sprawę prowadził, wciąż jest zadrą w sercu. Odszedł z policji, rozpił się, ale nadal nie zapomniał o tamtej zagadce. Gdy trafia się okazja, by ponownie złapać trop, na nowo budzi się w nim instynkt śledczego. 

Intryga jest ciekawa, choć nie ma w tym żadnego tempa, nagłych zwrotów akcji, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Bardziej jednak uwagę zwraca przedziwny, jakby trochę zamglony (zamrożony?), melancholijny nastrój tego filmu, szarzy i zmęczeni ludzie funkcjonujący w panujących dookoła biedzie, brudzie, nijakości. I dziwne erotyczne napięcie, które pojawia się między byłym policjantem, a śledzoną przez niego kobietą, która ma doprowadzić go do seryjnego zabójcy. 

Kryminał może zatem i mało ciekawy, ale  to zrobiony bardzo oryginalnie. I jednocześnie to dość gorzki, niewesoły obraz stosunków społecznych i obrazu współczesnych Chin. To mniej więcej jak nasz "Dom zły".

Dla smakoszy!

2 komentarze: