Znowu trochę odbiegnę od swoich planów na kolejne notki (w kolejce dwa reportaże, Zadie Smith i grubo ponad 40 filmów), przestawiając trochę ich kolejność. Przyznam się, że trochę z lenistwa - mam nadzieję, że notka o Labiryncie napisze się sama, bo ja niewiele mogę zdradzać by nie psuć zabawy.
Wygodne nie?
Gdyby nie oglądana w końcówce ubiegłego roku Zaginiona i świetny serial Detektyw, to chyba właśnie ten film bym wskazał jako najlepiej podnoszący mi ciśnienie w ostatnich miesiącach. W porównaniu z tamtymi trochę traci, bo jednak ma dużo wolniejsze tempo i jest mniej dramatyczny, ale co tu ukrywać: to świetny thriller! Z wydawałoby się banalnej historii o porwaniu dzieci (to zawsze porusza), otrzymujemy coś wcale takie oklepane nie jest. W dodatku to taki film, gdzie można też trochę pogłówkować, nie wszystko podane jest na tacy.
Dwóch mężczyzn, czyli policjant i ojciec jednej z zaginionych dziewczynek, każdy na własną rękę będzie prowadził poszukiwania, jednocześnie obwiniając drugiego o to, że wszystko utrudnia, że nie robi (albo nie mówi) wszystkiego co mogłoby pomóc w rozwiązaniu sprawy.
Dwie i pół godziny naprawdę niezłych emocji. Nie tyle samej akcji, bo tej jest nie tak dużo, ale umiejętnie budowanego napięcia i mrocznego klimatu całości.
Zgadzam się! Genialne kino! W końcu korzystając z przerwy świątecznej obejrzałem.
OdpowiedzUsuń