środa, 19 czerwca 2013

Cristiada, czyli gdy niszczy się to co dla ciebie ważne

O ten film toczyły się całkiem niedawno niezłe boje w sieci - pojawiały się pytania o blokowanie dystrybucji, organizowano wielkie akcje namawiania się na seanse, bo oto "wreszcie" mamy film prawdziwy, wielki, wspaniały... I wiecie co? Daleki zwykle jestem od tego by dzielić filmy na dobre lub złe, tylko dlatego, że akurat poruszają temat wartości zgodnie z moim światopoglądem. Można spokojnie wskazać przykłady, które by taką postawę utwierdzały, jak i takie obrazy od których raczej bolą zęby. A tu mam dylemat. Historia na pewno jest ciekawa, więcej pewnie wiemy o wojnie domowej w Hiszpanii, niż o tym co działo się na drugiej półkuli. Jest to więc na pewno pewna wartość filmu - jest "na czasie", bo zaledwie kilka lat temu duża cześć bohaterów tych wydarzeń została beatyfikowana, możemy więc zastanowić się nad ich postawą, wyborami. Możemy choć trochę dowiedzieć się o tym co działo się w latach 1927-1929 w Meksyku i o prześladowaniu Kościoła. To na plus. Ale sam obraz niestety nie jest wolny od wad...
Ale najpierw jeszcze słów kilka o samej dystrybucji. Mamy czasy kapitalizmu i logiczne wydawałoby się, że kina będą chciały na swoich salach zarabiać i skoro jest zainteresowanie to film puszczają. Stąd też może budzić zdziwienie, że pewne tytuły (i to wcale nie jest kino ambitne dla koneserów) do dużych sieci nie trafiają. Czy rzeczywiście stoi za tym błąd w polityce firmy czy jakaś świadoma polityka selekcji pewnych treści? Cóż... Jeżeli prośby i apele nie pomagają pozostaje wynajmowanie sal i organizowanie własnych pokazów - dystrybutor powinien się ucieszyć. Choć warto dać też prztyczka w nos firmie, która wprowadzała ten film na rynek Polski - białe niewyraźne napisy na jasnym tle to jakaś porażka - jeszcze na żadnym seansie tak się nie namęczyłem próbując odcyfrować co mówią bohaterowie.

A teraz kilka słów o samym filmie i pewnie przy okazji wyjaśnienie mojego dylematu. Widzieliście Braveheart? Wspaniały, prawda? A np. Patriotę? Już dużo moim zdaniem słabiej. Chodzi o pewien styl opowiadania historii gdzie wyraźny jest podział na dobrych i złych, emocje od początku przechylać się muszą ku jednej stronie, bo tak zarysowane są postacie, że mamy współczuć, cieszyć się z wygranych, kibicować i złorzeczyć wrogom. Na dodatek schemat opowiadania takich historii zwykle jest podobny - od cierpienia, nieszczęść, do buntu, walki i serii zwycięstw. Czasem kończy się to spektakularnym sukcesem, ale dużo częściej jakąś symboliczną śmiercią głównego bohatera, który staje się męczennikiem sprawy. Wie, że idzie na śmierć, ale walczy z honorem do końca, bo sprawa jest najważniejsza. W takich obrazach często by podkreślić wyjątkowość naszego bohatera, pokazuje się jego czyny tak by były wyjątkowe - spryt, siła, odwaga, celność itd. są po prostu wyjątkowe. I teraz jeden z moich dylematów. Bardzo trudno jest wskazać gdzie jest granica między kiczem, śmiesznością, nienaturalnością, a takim pokazaniem bohatera, żeby widz to zaakceptował bez skrzywienia. Moim zdaniem w Braveheart się udało. W Patriocie i w Cristiadzie moim zdaniem nie. Może wrażliwość na patos i idealizowanie bohatera, podkreślanie pewnych cech u umiłowania wartości jest u każdego inna? Dla mnie to jedna ze słabości tego filmu.
Kolejna rzecz - nie chodzi nawet o grę aktorów, ale o pewne nadmierne wyeksponowanie w tym obrazie scen, które miały poruszać emocjonalnie, ale niespecjalnie tworzyły spójną historię. Czemu niektóre wątki się pojawiają i potem nie są kontynuowane (np. arcy ciekawy i prawdziwy wątek polityki Stanów Zjednoczonych, których w całej sprawie obchodziła tylko ropa), a scenarzyści skupiają się tylko na eksponowaniu bohaterstwa, wiary w obliczu śmierci i prześladowania oraz na cierpieniu. Tak jakby wiarygodność psychologiczna pewnych postaci i ich zmian w postawach nie była już wcale konieczna...
Ale na pewno pewne przechylenie ku patosowi, dramatyzmowi nie jest przecież jak niektórzy twierdzą równoznaczne z kłamstwem. To, że obecnemu pokoleniu coś wydaje się dziwne, że nie mają autorytetów, nie uznają wartości, nie znaczy, że poprzednie pokolenia nie były do tego zdolne by walczyć za to w co wierzą... I umierać godnie z okrzykiem VIVA CRISTO REY!       
Oj rozpisałem się, a jeszcze nic nie napisałem o samej fabule. Ale to pewnie by wymagało kolejnych stron tekstu - może lepiej odeślę Was do pogrzebania w sieci. Sami poszukajcie co skłoniło rząd Meksyku do ostrych restrykcji przeciw duchownym (np. zakaz odprawiania mszy), jakie stały za tym argumenty i do jakiej eskalacji zbrodni posunęły się potem władze, chcąc stłumić protesty. Przeciw rządowi i jego decyzjom o wolność wyznania najpierw walkę podjęły niewielkie grupki bojowników, potem podjęto próbę zorganizowania tych protestów w zorganizowany ruch - armię obrońców wiary - Cristeros.
Film niektórzy nazywają "katolicką propagandą", ale w takim razie do ilu innych produkcji trzeba by przyczepić łatki typu "homoseksualna propaganda" albo szafować oskarżeniami o antykatolickość. Rzadko kiedy obraz opowiadający o wydarzeniach historycznych, szczególnie gdy jest to kreślone bardzo szeroko, jako obraz pewnych zjawisk czy ruchów (a nie portret psychologiczny jednostki) udaje się zrobić obiektywnie i pokazać wszystkie racje. Tu historia rzeczywiście opowiedziana jest jednostronnie - z punktu widzenia osób wierzących, walczących o swoje prawa. Czy to wada? Moim zdaniem nie. 
Propaganda? Przecież nie ma tu przecież triumfalizmu w sensie ludzkim, nie ma radości z zabijania żołnierzy (może raczej pragnienie odwetu). Ta mieszanka patriotyzmu i religijności jest w dużej mierze uduchowiona - nie tyle pokonanie wroga jest istotne, co zwycięstwo sprawy, a ono może dokonać się nawet przez poświęcenie własnego życia. Może to i opowiedziane w zbyt uproszczony sposób, ale nikt mi nie wmówi, że bohaterowie są idealni. To nawet jest ciekawsze - bo zadajesz sobie pytanie gdzie jest granica świętości, czy usprawiedliwiona jest walka z bronią w ręku, co jest ważniejsze - śmierć za sprawę, czy też nawrócenie i żal za grzechy... Dylematy jak w "Misji", tyle, że pokazane moim zdaniem dużo słabiej.       

Jako ciekawostkę do filmu można dorzucić całkiem niezłą obsadę m.in. Peter O’Toole,  Andy Garcia;  Eva Longoria, a muzykę zrobił spec od patosu, czyli James Horner.

Film ciekawy, warto obejrzenia, szkoda tylko, że trudno mi go uznać za dzieło wybitne. Historia tak, sam film już mocno przeciętny - jego wartością jest to o czym opowiada, a nie w jaki sposób go zrobiono. 
Zerknijcie na stronę filmu. Na FB jest nawet lista kin, które wciąż urządzają pokazy
A tu ciekawe refleksje albo też na tej stronie na temat zgodności filmu z historią. Dla krytyków można by rzec: było dużo gorzej...

4 komentarze:

  1. W pełni zgadzam się z opinią na temat napisów. Byłam na tym filmie w kinie - z klasą, ze szkoły. Koleżanka nie zabrała ze soba okularów, w zasadzie nawet ich nie używa, bo może sobie poradzic bez nich, ale tym razem czytanie takich właśnie napisów było ponad jej siły - nawet ja się namęczyłam, a i tak niektórych rzeczy nie bylam pewna;p
    A propo patosu - ta częśc filmu akurat mi się podobała;)n Do dziś pamiętam niektóre myśli, które wypowiadał generał:)
    A o pominięciu ciekawych wątków do tej pory nie myślałam, bo zreczywiście skupiłam się na tej części, na której skupił się sam film - aby ukazac bohaterstwo ludzi i ich wakę o wolnośc. Rzeczywiście motyw USA był ciekawy, chętnie posłuchałabym o nim więcej, ale wydaje mi się, że gdyby reżyser bardziej rozwinął ten watek, nie udałoby mu się w pełny sposób uchwycic tego na czym chciał się skupic:) Ale to jest tylko moje osobiste zdanie;)
    Oglądałam Braveheart i Patriote - naprawdę udane filmy moim zdaniem;) Ale jakoś... Nie potrafię porównac ich z Cristiadą? Dlaczego? Chyba mimowolnie zaliczam ich do innej kategorii filmów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale przecież tyle jest w nich podobieństw - walka o wolność, wartości, obrona rodziny, zemsta, porywanie się na silniejszego i wreszcie śmierć "za sprawę"

      Usuń
    2. ..ale nie mają tej duchowości. Po prostu inna bajka.

      Usuń
    3. Ale ja pisałem o podobieństwach w stylu opowiadania a nie o treści

      Usuń