czwartek, 24 marca 2011

Stary kocham cię, czyli kilka refleksji na temat poziomu dowcipów

Tym razem kilka słów o lekkiej komedii polecanej przez Basię (która również zadeklarowała współtworzenie tego bloga). To produkt amerykański i pewnie można by znaleźć sporo tego typu, ale ponieważ przy okazji uruchomiło mi się parę refleksji to czemu by o tym nie napisać? Oto prawie idealna para - Zooey i Peter - kochają się, mają kasę, wspólne plany i postanawiają sie pobrać. Ale jest jeden szkopuł - Peter w odróżnieniu od swej wybranki nie ma bliskich przyjaciół, zawsze świetnie dogadywał się z kobietami, ale nie nawiązał przyjaźni z żadnym facetem - nie ma więc drużby. Rozpoczyna się więc na różne sposoby poszukiwanie kogoś kto by się nadawał na "przyjaciela" - takiego do pogadania, do wspólnych wypadów, wolnych wieczorów, do męskich rozrywek i rozmów...
Komedia jak to komedia - dostajemy więc sporo zabawnych scenek z "męskich randek", na których w kilka godzin nasz bohater sonduje czy jest to ktoś podobny do niego, a jeżeli nie może nikogo takiego znaleźć sam próbuje się dostosować do sposobu zachowania się innych facetów. Wreszcie przypadkowo poznaje bardzo oryginalnego, niepokornego Sydneya - krańcowo odmiennego od siebie - walącego prosto z mostu, opowiadajacego i wypytującego o rzeczy intymne bez żadnych oporów, momentami prostackiego (niesprzątanie po własnym psie na deptaku to jeden z obleśnych przykładów wyluzowania), ale jednocześnie fascynującego dla naszego troszkę zakompleksionego agenta nieruchomości. Peter zaczyna spędzać coraz więcej czasu z Sydneyem, odkrywać dawno zapomniane pasje (np. gra na basie), zaczyna też trochę inaczej patrzeć na swoje szare dotąd życie - biuro, praca, zakupy jako jedna z niewielu przyjemności.
To przeciwstawienie "dojrzałości" i wydawałoby się bardzo dorosłej odpowiedzialności za przyszłość temu co dla wielu jest dziecinadą - ryzyka, szaleństwa, myślenie tylko o sobie i swoich przyjemnościach, czerpania z życia pełnymi garściami. Co z tego wyjdzie nie będę opowiadał, kto chce sam zobaczy. To przede wszystkim opowieść o przyjaźni (w rozumieniu amerykańskim to oczywiście pewne stadne rytuały w gronie męskim lub damskim), potrzebie oparcia i zrozumienia, życia towarzyskiego.
Ale przy okazji jak wspominałem uruchomiło mi się trochę refleksji na temat tego co amerykanie od dłuższego czasu fundują nam jako "inteligentny" humor (w odróżnieniu od równie częstych w kinie amerykańskim żartów "odbytniczych", dosłownych i choć żenujących to pokazanych wprost). "Inteligentnie" to znaczy mówimy o wszystkim w sposób dosłowny, czasem wulgarny, ale tylko mówimy, a nie pokazujemy - na tym polega nasze wyzwolenie, wyluzowanie, że żadnych temtów tabu ani prywatności nie ma. Kto by tam sobie zawracał głowę tym, że (ponieważ nic się nie pokazuje) filmy takie zwykle nie mają ograniczeń wiekowych (albo co najwyżej od 12 lat) - przecież seks oralny, masturbacja, zabawianie się z innymi w dowolnych układach to tematy tak codzienne, naturalne i oczywiste, że każdy musi je podejmować. Kto tego nie robi nawet w nowo poznanym gronie zdaje się być pełnym niepotrzebnych konwenansów sztywniakiem i nudziarzem. Wiwat wolność, życie bez pruderii, bawmy się i uczmy nasze dzieci jak to fajnie jest być wyluzowanym... Niedługo pewnie dzieci w 1 klasie szkoły będą sobie żartować na takie tematy i dopytywać się kto kogo gdzie już lizał.   
Przesadzam? No nie wiem, mam wrażenie, że ten humor kiedyś był mniej chamski, bardziej finezyjny, a jeżeli już było trochę ostrzej to zwykle były to filmy wyjątkowe, które oglądało się w gronie najbliższych znajomych troszkę wcześniej zbadawszy czy mamy podobne poczucie humoru. Nie było tego tyle co teraz - czy przyszło Wam do głowy by napotykać się na takie dialogi w komediach "romantycznych" czy lekkich filmach reklamowanych jako familijne? Ten film bynajmniej nie jest jakimś wyjątkiem. Niektóre rzeczy mogą śmieszyć, ale gdy otrzymujemy tego tyle i w prawie każdym filmie ja czuję przesyt. Jak będę miał ochotę na ten typ humoru to sięgnę po któryś sezon "Californication" - przynajmniej z góry jestem ostrzeżony co mnie czeka. A co Wy myślicie?

inne filmy polecane lub opisywane przez Basię: Jeszcze dalej niż północ lub Jak zostać królem

3 komentarze:

  1. ja w swych odczuciach nie byłam,aż tak drobiazgowa w sensie brania pod przysłowiowy nóż rodzaju żartów jakie zostały tu pokazane. Mnie ten film zachwycił w jednym aspekcie pokazania prawdziwej męskiej przyjaźni, problemów z tym związanych, radości i potrzeby takich relacji, wówczas gdy oglądałam ten film to uderzyło mnie to pozytywnie oczywiście, że to jest pierwszy film w którym męska przyjaźń nie jest oparta o homoseksualizm i pomyślałam sobie – ten świat jeszcze nie zwariował – ludzie jeszcze potrafią się przyjaźnić. Za to dziękuję reżyserowi. Odnosząc się do wątku dowcipów poruszonego przez kolegę, mnie to nie raziło uznałam, że tacy są faceci w kontaktach przyjacielskich między sobą,[z moich obserwacji osobistych przynajmniej tak wychodzi ;)] Tak Popradzie to przyznaj się Drogi Przynadziei czy gdybyś miał swoją przestrzeń bez przybieranych różnych ról życiowych, i kumpla czy byś właśnie tak się nie zachowywał ?.
    Podsumowując jest to film o prawdziwej Przyjazni szczerości którą się rozumie po męsku i z przymrużeniem oka ;)
    Bacha

    OdpowiedzUsuń
  2. ha! ale przyjaciel to ktoś z kim możesz pogadać zawsze i o wszystkim, pożartować też. Ale nawet gdyby jak mówisz bez przybierania ról i masek pomyśleć o wspólnym spędzaniu czasu to też poziom niektórych scen i dowcipów daleki jest od mojej rzeczywistości i mnie prawde mówiąc osłabia. Stacja do onanizowania się? norma że to robisz przy fotkach innych kobitek albo gadanie o Twoich problemach (które w tajemnicy wyjawiłeś) przed teściami przy rodzinnym stole? jakoś przyznasz że to nie brzmi zbyt górnolotnie. W męskim gronie nie zawsze krąży się tylko wokół tego tematu - tyle jest innych równie męskich - sport, polityka, samochody, gadżety, wspólne wyprawy i przygody no i oczywiście kobitki oczywiście jako najprzyjemniejszy z tematów. Ale to nie znaczy że poziom tych rozmów o kobitkach musi być taki jakby rozmawiały jakieś rozpłodowce o tym ile i gdzie. Basiu! Faceci lubia spędzać czas w swoim gronie ale uwierz nie są troglodytami którzy myślą tylko o tym kto ma większego, jak to udowodnić itd.
    Film sam w sobie jest średni, parę scen było fajnych i obejrzałem go nawet z przyjemnością a że przy okazji uświadomiłem sobie że przy tym poziomie dowcipów film nie ma żadnych ostrzeżeń to postanowiłem o tym napisać bo uruchomiły się różne refleksje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. powiem tak przyjaciele są różni i czasem nietaktowni:D a o tej stacji to ja nie pamiętalam :D albo i nie przyuważyłam - znana jestem ze swej pierdołowatości, fakt jak mi się odświerzyło nie polecam tego filmu do oglądania z małymi dziećmi może być rażące.
    nie mniej jednak lubie ten film jest w moim odczuciu wyzwolony może za bardzo, i lubię w nim to.Jak sie zasanawiam nad tym co napisałeś to może aktorzy byli troche zastarzy na grane role jezyk ale byc może zeby przyciagnac i pokazac ze to film o facetach tak musialo byc, innazej podniusłby sie rumor o to że to kolejny film o niemęskich facetach.

    OdpowiedzUsuń