Kolejne nowości filmowe za mną, muszę więc chyba na nowo zrobić sobie przetasowania w szkicach z notkami. No po prostu miejsca mi mało tyle się dzieje (dziś np. ciekawe spotkanie z Zosią Posmysz na UW i już cieszę się na lekturę jej książki).Zanim o dwóch serialach, najpierw mała przypominajka - może nie przegapicie dzięki temu notki o innym filmie pełnym muzyki: Across the univers.
Najpierw Treme. Jejku jak ja kocham tego typu seriale. Pełne niebanalnych postaci, świetnie napisanych wątków, niby bez fajerwerków, ale kapitalnie oddających atmosferę pewnych miejsc, czasów, wydarzeń. Tak było z The Wire, który na pewno jest dla mnie w pierwszej dziesiątce najlepszych seriali ever, a tu okazuje się, że ci sami gości maczali paluchy przy Treme. Rzuciłem okiem na pierwsze odcinki, które reżyserowała gościnnie Agnieszka Holland i wsiąkłem na dobre. To film z rodzaju tych, które nawet z miejsca mało ciekawego mogą zrobić legendę. Nie wiem bowiem jaka naprawdę jest atmosfera w Nowym Orleanie, jacy są tam ludzie, ale po obejrzeniu Treme, w głowie mam tyle muzyki, jakiejś ich (czasem naiwnej) dumy, uporu, że myślę sobie: to takie miejsce gdzie żyje się naprawdę.
Ten serial to jak pięknie napisana, wielowątkowa saga. Tyle, że rozłożona nie na pokolenia, lata, ale po prostu na kolejne tygodnie życia miasta i jego mieszkańców.
Normalne życie jest nudne? Nie w Treme...
Drugi serial to zupełnie inna muza i inne czasy. Lata 70. Do dziś kojarzą się w muzyce z kiczem, ale z drugiej strony ogromną eksplozją energii jaką niósł punk rock. Miałem trochę nadzieję, że więcej będzie w tej historii tego drugiego, ale twórcy postanowili pokazać całą różnorodność tego okresu. Balansujemy więc między spodniami w kancik i disco, a klubami, w których tynk leci ze ścian i sufitu, tak kapela ostro łoi. Pomysłodawcą całości podobno był Mick Jagger, który namówił Martina Scorsese (tak, tak) na nakręcenie historii w stylu jego gangsterskich filmów, ale pokazując środowisko producentów płytowych i artystów.
O ile gangsterze chlali alkohol, to tu się nikt nie pierniczy i wszyscy eksperymentują ze wszystkim. Podobno otwiera to "nowe obszary w mózgu", pozwalające na tworzenie lub też rozpoznawanie (nosem) kapel, które mogą osiągnąć sukces. HBO raczej nie robi słabych seriali (zdjęcia, scenografia), ale im więcej ich oglądamy, tym apetyty rosną. Tym razem muszę więc powiedzieć: mój nie został zaspokojony.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz