A potem jeszcze w niedzielę nasza akcja wymiany książek gra razem z WOŚP. Oj dzieje się.
Co dziś? Kolejna polska produkcja, którą już zdążono zjechać i zakwalifikować do szufladki z najbardziej żenującymi komediami romantycznymi. Tymczasem "Słaba płeć", choć nie jest wolna od wad, ma też kilka plusów. Przede wszystkim podobała mi się postać wykreowana przez Olgę Bołądź - kobiety, która wciąż się mobilizuje by być silną, niezależną, przebojową, bo nigdy nie ma specjalnie okazji, by pokazać co naprawdę czuje... Tu na słabość nie ma miejsca, bo by cię zjedli.
Ile w filmie zostało z materiału wyjściowego, czyli powieści Katarzyny Grygi "Suka"? Książka na pewno nie szła w stronę komedii romantycznej.
Aktorka wypada dobrze w scenach gdy jest na pierwszym planie, natomiast gdy pojawia się na ekranie wraz z Marcinem Korczem, robi się jakoś sztywno i nienaturalnie. Może ja po prostu mam uraz do takich pomysłów i sztampy jaką trącą?
Mało zabawny wydaje mi się też cały wątek "zawodowy" i zmagania z wrednym szefem. Generalnie scenariusz jest tu mierny i czuć, że chyba na nakręcenie albo było za mało czasu albo kasy (patrz scena stania "w korku" na 3 samochody). A wtedy i aktorzy mogą się starać, ale niewiele zmienią.
No więc warto czy nie warto? Dla tych, którzy alergicznie reagują na wszelkie wady polskich produkcji odradzam, ale dla tych, którzy choćby dla aktorów lubią czasem się na coś krajowego wybrać, jak najbardziej może być. Tragedii nie ma, choć niewiele tu komedii i "Słaba płeć?" sprawdza się raczej jako obyczaj, dopiero w finale zmierza ku romansowi.
Należę raczej do tej drugiej grupy widzów, więc zapewne obejrzę ten film, prędzej czy później.
OdpowiedzUsuńPo zwiastunie już widzę, że to kolejna słaba polska produkcja...naciągana komedyjka :/ Takie filmy już od dawna omijam szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńMłodzi dzisiaj mają zero odpowiedzialności. To się źle skończy..
OdpowiedzUsuń