piątek, 25 września 2015

Egipt: Haram Halal - Ibrahim Kalwas Piotr, czyli zakazane i dozwolone

Następne spotkanie DKK na temat Islamu, więc już wiem co będę czytał. Dałem pierwszeństwo Włodkowi, ale po kilku miesiącach na szczęście i ja zdołałem coś dopisać.
A w najbliższych dniach dwie premiery filmowe świeże ("Król życia" i "Noc Walpurgii") i jedna spóźniona ("Miłość").
A potem kolejny kryminał chyba. I dwa konkursy w przygotowaniu. Zaglądajcie do odpowiedniej zakładki, bo już teraz tam 3 książki do zdobycia.

Seria reporterska nie zawodzi. Znowu sukces! Piotr Ibrahim Kalwas napisał książkę (która to już jego udana pozycja!?), obok której nie da się przejść obojętnie. Książkę, która szokuje, przygniata, zmusza, żeby przystanąć na chwilę i zastanowić się, jak bardzo różnią się między sobą ludzie...
„Egipt: haram halal” ma szokująco sprawną narrację, mkniemy przez te dwieście stron z prędkością światła, lawirując między tematami, które w zasadzie wymagałyby bardziej dogłębnego rozpoznania. Może jednak dobrze, że autor nie staje się encyklopedycznym specjalistą od wiwisekcji, a jedynie sygnalizuje rozmaite aspekty życia w Egipcie, zwyczajów jego mieszkańców oraz różnic między światopoglądem i życiem religijnym ludzi Wschodu  i Zachodu.
Z całą pewnością wkraczając w świat opisywany w książce, wyrażamy zgodę na poznanie tak trudnych treści, jak drastyczne opisy tego, co ludzie potrafią w Egipcie zrobić innym ludziom w imię na przykład norm religijnych czy dobrych obyczajów. Bolesne rytuały obrzezania kobiet są nam już znane choćby z książek i filmów Waris Dirie, ale czy ktoś wiedział, że za publiczne okazywanie sobie uczuć w Egipcie grożą surowe kary? Czy słyszeliście o tym, że za bycie homoseksualistą można zostać zabitym przez członka własnej rodziny, który nie poniesie kary, bo jedynie bronił honoru rodziny! Żyjemy w cywilizowanej Europie i w głowie nie mieści nam się, jakie ograniczenie obyczajowe dominuje w Egipcie. I jak bardzo mylą się Ci, którzy jadą do popularnych wakacyjnych kurortów, a twierdzą potem, że poznali Egipt. Otóż – nie poznali go wcale. Wystarczy bowiem wykroczyć odrobinę poza sztucznie stworzoną strefę hotelową, by znaleźć się w świecie, z którego w zasadzie chciałoby się jak najszybciej uciekać...
Bywa, że autor dowcipnie komentuje też mniej drastyczne zachowania Egipcjan. Ciekawy jest chociażby ich stosunek do przepisów ruchu drogowego, czy też czystości w miejscach publicznych. Na ten temat w ogóle można byłoby napisać książkę, jeśli chodzi o kraje Wschodu...
Wciągający bieg przez meandry egipskiego życia ukazuje nam dalej świat zapachów Egiptu. Tych najpiękniejszych i najbardziej kloacznych. Doznajemy szoku czytając o rytuałach śmierci, brutalnej polityce, absurdach społecznych nakazów i zakazów. Egipt jest w istocie światem sprzeczności, tego co halal – dozwolone i haram – zakazane.
Jedno tylko w książce szokuje mnie najbardziej. Dlaczego autor, człowiek, który wiele lat temu sam przeszedł na islam, robi wszystko, by obrzydzić nam świat swojej religii? Trudno zauważyć, by chwalił coś, zaś ukazuje świat brudny, pełen przemocy, zabójstw, zacofania, ukrytej pornografii i otwarcie wyznawanych zabobonów. A gdzie to, co w Egipcie najpiękniejsze? Tę książkę musi napisać ktoś inny?
S

Rzeczywiście to, co uderza w trakcie czytania to mocno krytyczny ton autora, jakim ogarnia różne zjawiska i sytuacje. Przecież mieszka tam tyle lat, a mimo to niewiele można w książce odnaleźć fragmentów, które by pokazywały świat arabski w pozytywnym świetle. Pokazuje nam Egipt, który mimo iż ma dość bliskie stosunki z Europą (choćby przez turystów), nadal tkwi w wielu obszarach w średniowieczu - mentalnie, w różnych zwyczajach. Szokuje iż po okresie trochę zachłyśnięcia się cywilizacją zachodu, młode pokolenie jakby powoli odwraca się od tego i radykalizuje, nawet bardziej niż pokolenie ich rodziców. Po protestach w trakcie tzw. arabskiej wiosny, społeczeństwo samo wybrało fundamentalistów jako tych, którzy mieli prowadzić kraj w nowym kierunku, ale to ciekawe, że przy ostrej polityce zakazów i barier, szybko zostali oni od władzy odsunięci. Jaki jest więc ten Egipt? Nie ten widziany od strony kurortów i miejsc odwiedzanych przez turystów, ale taki prawdziwy, obserwowany na co dzień z własnego balkonu, na własnej klatce schodowej i kawałku ulicy.
Świetny, mocny reportaż, w którym co chwila napotykałem na bardzo dobre sceny i obrazy, dające do myślenia i pokazujące różnice w myśleniu, wierze, podejściu do życia, do rodziny, do zasad społeczności.
Kalwas, jak sam mówi codziennie Egipt chwali i przeklina. Wspomina bogatą kuchnię, bezpieczeństwo, ale nie jest ślepy na różne wady i wytyka je bez miłosierdzia. Czy tradycje, które nas szokują, można w jakiś sposób w ogóle wykorzenić? Jak to zderzenie różnych kultur i cywilizacji można przeprowadzić w formie dialogu, bez wywyższania się kto jest lepszy, mądrzejszy, bardziej humanitarny, ludzki...
Tu można znaleźć bardzo ciekawą rozmowę z autorem
R

5 komentarzy:

  1. No wlasnie. Mialam podobne refleksje po lekturze. A ksiązka po prostu swietna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytanie o innym kraju to dla mnie czytanie o innym świecie. Chętnie sięgam po takie książki. Co do refleksji nad tym, kto powinien, a kto nie - mogę odpowiedzieć po przeczytaniu. Jednak to dziwne, że ktoś obrzydza swoje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzeczywiście to dziwne, jeżeli skupia się tylko na kontrowersjach

      Usuń
  3. Miałabym ochotę przeczytać coś o Islamie, teraz to gorący temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. warto reportaż, a potem np. jakąś powieść autora z tego kręgu kulturowego

      Usuń