środa, 24 września 2014

Serce lwa, czyli mieć zasady


Głowa ogolona, tatuaże, mięśnie i strój, który przypomina mundur. Nie musi nawet się odzywać, ale już na sam jego widok skojarzenia ze swastyką i teorią o wyższości białej rasy, narzucają się same. Strach, omijanie szerokim łukiem, w duchu nazywanie go kretynem lub dosadniej. A jak Wy reagujecie na taki widok?
Reżyser "Serca lwa" trochę bawi się tymi naszymi stereotypami. W jego filmie neonaziści rzeczywiście biją Cyganów, ale też potrafią nosić na rękach niepełnosprawnych. Teppo bowiem rzeczywiście w grupie zachowuje się jak kretyn, ale tak naprawdę to jest bardzo wrażliwym, inteligentnym, zdolnym młodzieńcem. Tyle, że zagubionym w świecie. Nie ma pracy, nie ma domu, miał jakieś kłopoty z prawem. No ale przecież wystarczy odrobina ciepła, a taki wilk będzie chodził niczym piesek pokojowy ze śniadaniem do łóżka, przestanie kląć, bić, pić itd. Jakoś trudno w to trochę uwierzyć. 

Piękna blondynka, która ma ciemnoskórego synka z poprzedniego związku, miałaby wiązać się na stałe z neonazistą? Jakoś to wszystko wydaje się zbyt proste. Dlatego w tym filmie ciekawsza wydała mi się nawet nie sama relacja kobiety i głównego bohatera, ani dziwne uniki, by jego koledzy nie dowiedzieli się z kim mieszka w domu, ale totalne odrzucenie i bunt małego chłopca, przeciw takiemu "ojczymowi". Gdyby to pociągnąć dłużej byłoby jeszcze ciekawiej, bez niby komediowych "masz banana". 
Środowisko Teppo ma honor na ustach, slogany o zagrożeniu kraju i kultury ich ojców i dziadów, ale sami nawet nie próbują poukładać swojego życia, robić czegoś konstruktywnego. To raczej oni wychodzą na "element" żerujący na państwie. Ale przecież to wszystko wiemy od dawna i obrazki z Finlandii, nie różnią się od tego co znamy z innych miejsc. Nic nowego się nie dowiemy, ani nie zobaczymy. Może jedynie nas zaskoczyć bezkarność z jaką używają przemocy. Nawet "prawi" obywatele okazuje się wolą wziąć sprawy w swoje ręce niż zgłosić coś na policję. Dziwne. Finlandia wydawała mi się krajem poszanowania prawa.
Film odbieram więc trochę jako bajkową opowiastkę o tym iż nawet zatwardziałego z nienawiści olbrzyma, można zmienić w ciepłego i sympatycznego partnera i tatusia. Och żeby takie bajki zdarzały się częściej w rzeczywistości i żeby to było tak proste.
Ogląda się sympatycznie, ale przez pomieszanie dramatyzmu i ciągłego ocieplania tej historii, wychodzi trochę sztucznie.        

1 komentarz:

  1. Scena z bananem, była świetna. Idealnie podsumowała obecną językową "polityczną poprawność", nadmierną ochronę społeczności "obcych".
    Natomiast film mógł być lepszy, to fakt ale i tak jest powyżej oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń