wtorek, 4 lutego 2014

Matterhorn, czyli męska przyjaźń

W nawale różnych ciekawych filmów w kinach (m.in. te nominowane do Oscarów) dominują te zza Oceanu. Ale jeżeli tylko ktoś lubi trochę inne kino, szuka czegoś innego to mam dla Was ciekawą propozycję.
To holenderski film niby reklamowany jako komedia, ale ja bym go nazwał raczej komediodramatem, bo to raczej humor z tych bardziej gorzkich i skłaniających do refleksji. Ale to może nawet i lepiej, bo tych rzeczy lżejszych, z których tak lubią rechotać masy widzów z popcornem na kolanach przecież nie brakuje.
Nagrodzony przez publiczność na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Rotterdamie "Matterhorn" już od najbliższego piątku w kinach.
Zabawny, ale i wyciszony zarazem.

Małe miasteczko i społeczność gdzieś na prowincji. Wszystko takie porządne, zadbane, społeczność zjednoczona wokół pastora i przestrzegająca dość surowych zasad moralnych. A w tym miasteczku, jak pączek w maśle Fred - 50-letni wdowiec, który przez uporządkowane życie stworzył sobie parasol ochronny przed powracającymi wspomnieniami i przeszłością. Jest sztywny, chłodny, zasadniczy, a jego rutynowe czynności sprawiają, że w jego życiu nie ma miejsca na jakieś zmiany.
A jednak ta zmiana się dokonuje. Szukającego wsparcia bezdomnego Theo najpierw Fred zagoni do pracy i będzie pouczał o tym, że nie ma nic za darmo, ale potem postanowi przygarnąć do domu niczym dobry samarytanin. Czy to dlatego, że niepełnosprawny intelektualnie mężczyzna poddaje się bez żadnego sprzeciwu, czy po prostu dlatego by trochę zmniejszyć swoje poczucie samotności, grunt, że wbrew głosom swoich sąsiadów coraz mocniej przywiązuje się do swojego podopiecznego.
Kim dla niego jest Theo? Dzieckiem? Udomowionym zwierzątkiem? Pomocą domową? Trudno oprzeć się takim myślom, ale co będzie gry Fred będzie znowu musiał zostać sam?
Ta przyjaźń okaże się ważna dla obu. I choć mogą drażnić pewne sugerowane wątki homoseksualne, to rozumiem, że były one potrzebne do uwypuklenia pewnej hipokryzji niektórych postaci i do zaleczenia pewnych ran. Może trochę przerysowane to i zbyt oczywiste, ale nie umniejsza dziwnego uroku jaki jest w tym obrazie. Głównie za sprawą aktorów grających obu bohaterów, ale też troszkę melancholijnemu klimatowi.
Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję firmie Meteora Films.


1 komentarz:

  1. Mam tę produkcję w planach, a to już druga pozytywna recenzja, więc jestem tym bardziej ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń