czwartek, 18 kwietnia 2013

Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan - Hey, czyli zaskakują i nie stoją w miejscu


Są takie płyty, które od pierwszego przesłuchania od razu trafiają do głowy i potem długo mamy chęć słuchać ich na okrągło, a są i takie, które za pierwszym razem powodują raczej zdziwienie niż zachwyt, które odkładamy "na jakiś czas", by potem je na nowo odkryć. Ta płyta dla mnie na pewno należy raczej do tych drugich. Już po pierwszych przeciekach, że muzycznie będzie bliżej solowych projektów Kasi Nosowskiej, trochę kręciłem nosem - jednak wolę Hey z pazurem rockowym. A tu - niby melodyjnie, ale rytmy połamane, dużo elektroniki, która przy pierwszym słuchaniu strasznie drażni, spokojniejsze, troszkę nostalgiczne klimaty i pazur został tylko w tekstach - nadal chyba najbardziej oryginalnych i ciekawych rzeczy jakie śpiewają nasi rodzimi artyści.


To jeszcze jest Hey? Eksperymentują już od dłuższego czasu, ale ten kierunek w jakim zmierzają zaskakuje. Może to wpływ Zabrockiego (m.in. Pogodno), który dołączył do zespołu, może to chwilowe poszukiwania, ale ja wciąż mam nadzieję, że wrócą w większej ilości gitary i te beaty z komputera nie będą dominować w całości. Chwilami gdyby nie głos Kasi to bym myślał, że to nowa płyta Smolika (początek "Lilia, kula i cyrkiel"). 
No dobra, ale po całym tym moim marudzeniu (to zaskoczenie podobne jak przy płycie Siekiery) trzeba zadać pytanie czy w takim razie to kiepska płyta. No i trzeba powiedzieć zdecydowanie: nie! Im dłużej się wsłuchuję tym bardziej wciąga, odkrywa się wciąż jej nowe smaczki, teksty mogą lepiej wybrzmieć, a ja wsłuchuję się w całość i stwierdzam, że coraz bardziej mi się podoba. Wiadomo, że ostrzejsze fragmenty (np. "Podobno", albo świetny "Z przyczyn technicznych" z Gabą Kulką) z góry mają u mnie plusa - wtedy głos i charyzma Nosowskiej może lepiej wybrzmieć, ale i te spokojniejsze, akustyczne dźwięki mają swój urok. Kaśka najwyraźniej świetnie poczuła się z tym materiałem i brzmi jakoś niesamowicie żywo, powiedziałbym energetycznie (nawet jak śpiewa spokojniej). 
Jest w tym jakiś niesamowita radość, optymizm. Na szczęście nie jest to jeszcze taneczna sieczka, ale dość inteligentne połączenie dawnego Hey z elektroniką. Teraz najciekawsze jest pytanie w jakim kierunku podążą dalej... Ostatnio mamy modę na taki kierunek poszukiwań (Brodka), ale na szczęście dzięki temu powstało całkiem sporo cholernie dobrych płyt. 
Ja się wciąż oswajam z tym albumem, ale wciąga... Bawi mnie promowany "Co tam", wolę bardziej szalony "Wilk vs. kot", czy pulsujący "Bez chorągwi". Płyta inna, nie stoją w miejscu. Może więc warto poeksperymentować razem z nimi?     



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz