niedziela, 5 czerwca 2011

Zaplątani, czyli musical, humor i akcja w jednym

Przy okazji świętowania w moim mieście zwykle zawsze znajdą się jakieś darmowe atrakcje dla dzieciaków - w tym roku oprócz różnych zjeżdżalni, trampolin i tym podobnych cudów udało się też trafić na seans filmowy z młodsza córką. Zaplatanych znaliśmy już z kina, ale z przyjemnością oboje odświeżyliśmy sobie jeden z nowszych filmów Disneya (podobno 50-ty film animowany tej wytwórni).
Niby bajka nawiązuje do Roszpunki braci Grimm, ale jak to u disneya w bardzo luźny sposób (może dobrze bo oryginał dość krwawy). Bohaterem obok zagubionej dawno pięknej księżniczki, która mieszka ze złą czarownicą w wysokiej wieży (myśląc, że to jej matka) jest zlodziejaszek Flynn, który trafia do wieży uciekając przed strażą pałacową po kolejnej kradzieży. Dzięki temu w księżniczce pojawia się nadzieja - oto znalazła przewodnika, który w jej 18-ste urodziny spełni jej marzenie i pokaże fruwające po niebie niczym gwiazdy płonące lampiony. Gdy opuszczają wieżę w pościg oprócz różnych osób, którym Flynn podpadł wcześniej, rusza jeszcze czarownica - bez magicznych długich włosów księżniczki nie może ona zachować swej młodości i urody. 
Tym razem wyjątkowo dużo jest piosenek (podobnie jak w "Księżniczce i żabie") więc to taki animowany musical, na którym równie dobrze bawią się dzieci jak i dorośli. Pewnie tylko inne fragmenty będą się wydawały zabawne - np. kapitalne zmienne nastroje po opuszczeniu wieży (być posłuszną czy podążać za marzeniami, skrzywdzić mamę czy siebie?) raczej dla maluchów czytelne nie będą. Ale jak zwykle twórcy zadbali o kilka postaci drugoplanowych, które mają bawić dzieciaki choćby głupimi minami i interakcją z ludźmi (bo najczęściej są to albo zwierzęta albo przedmioty - tutaj kameleon i koń), więc śmiechu jest sporo.
Poza tym ucieczki, pościgi, walki, zwroty akcji czyli to wszystko bez czego teraz trudno utrzymac widza w kinie przez póltorej godziny. Włosy okazują się dzięki swej długości nie tylko magiczne, ale i wielofunkcyjne, złodziejaszek nabiera trochę ogłady, a sama księżniczka już nie będzie samotnie marzyć, ale poprzez kontakt z ludźmi zakosztuje prawdziwego życia i wszystkich radości z nim związanych. Dubbing jak zwykle cudowny, zarówno w dialogach jak i świetnie zrobione polskie wersje piosenek (uwielbiam np. sceny z karczmy i "Marzenie mam").
Hmm... Czy pisząc o bajkach też trzeba ostrzegać o spoilerach? Gdy podział na dobro i zło jest od początku jasny wiadomo przecież jaki będzie koniec bajki, prawda? Zło musi przegrać czyli np. zostać ośmieszone (kapitan straży). Bo historia oczywiście musi się dobrze skończyć (nie dla wszystkich, bo jednak czarownica musi zginąć jak i u braci Grimm), a więc nasza bohaterka nie tylko nie wróci do wieży, ale odnajdzie prawdziwą rodzinę i prawdziwe uczucie. Można jedynie dziwić się (choć po Shreku już chyba tego nie robimy), że tak dziwnie wybierane są obiekty naszych pozytywnych uczuć - czyżby prawdziwi rycerze czy książęta już byli niedzisiejsi, że bohaterem czyni się złodziejaszka? Widać takie czasy. Niby tłumaczy się dzieciom przemianę charakteru i to, że liczy się dobro w sercu, ale to ciągłe ośmieszanie wojska czy straży (policja?), których pokonują różnego rodzaju łotrzyki zaczyna mnie kłuć w oczy.
Ale bajkę i tak polecam! 

1 komentarz: