poniedziałek, 28 lutego 2022

Being the Ricardos, czyli może i przegadane, ale sympatyczne

Luty zamierzałem kończyć filmowo i oto kolejny z nominowanych do Oscarów obejrzany niedawno (jeszcze dwa do opisania i kilka do obejrzenia). Aaron Sorkin już parę razy udowodnił, że potrafi pisać ciekawe scenariusze, ale od razu warto zauważyć, iż nie każdemu jego styl pasuje. Tu dialog jest w centrum, a bohaterowie rozmawiają o wszystkim, nawet o tym co dla widza kompletnie nie interesujące albo nawet niezrozumiałe :) W zamyśle reżysera to wszystko tworzyło spójną i pewnie wciągającą historię, ale oglądający czasem jest trochę zagubiony lub znudzony. Nie ma akcji, trzeba cały czas uważać na zmieniające się płaszczyzny czasowe, na to co jest odgrywane, a co jest komentarzem do gry, na to co jest wypowiadane i na to czego się domyślamy między słowami :) A w dodatku polski widz nie bardzo kuma co to za fenomen, o którym opowiada ten film - serial, który oglądały miliony widzów, nagrywany na żywo z udziałem widzów w studiu? Sitcom "Kocham Lucy" może znają starsi widzowie, ale ci młodsi obawiam się, że nie. Za to sprawa oskarżenia aktorki grającej główną rolę o sprzyjanie komunistom (lata 50 i słynna komisja) i jej perypetie małżeńskie okazują się na tyle interesujące, że oglądamy to ze sporą ciekawością. Niby fabularyzowana historia, ale wstawki niby dokumentalne dodają ciekawego klimatu całości. No i role Nicole Kidman i Javiera Bardema na tyle dobre, że warto to zobaczyć!

Projekt Riese - Remigiusz Mróz, czyli porzućcie wszelką nadzieję wy którzy to kupiliście

Remigiusz Mróz. Facet, o którym chodzą już plotki, że tylko firmuje swoje książki, a ktoś inny je za niego pisze, z taką prędkością je wydaje. Autor bestsellerów. W dodatku nie ograniczający się do jednego gatunku. Ale wiecie co? Gdyby każda jego książka była dobra (bo nie ukrywam, że Parabellum, pierwsze Chyłki i sprawy Forsta mi się podobały), pewnie bym naprawdę podejrzewał, że za tym stoi cały sztab ludzi. Zbyt wiele ma jednak na swoim koncie zwyczajnych gniotów, czuć zmęczenie materiału i ciągnięcie serii na siłę, chyba jednak nie jest więc żadnym geniuszem, ani produktem PR-owym, tylko rzemieślnikiem jak choćby Pilipiuk, który gromadzi cały czas jakieś pomysły, a potem kleci z nich fabuły. Czasem mu wyjdzie, czasem nie. Jak jest dobry redaktor to pewnie jeszcze to wychwyci, ale chyba wydawcy tak ufają marce Mróz, że nawet redakcję odpuszczają i potem jest zawód straszny.
Lepiej by było, gdyby trzymał się chociaż tego co już się sprawdziło, bo wchodzenie na poletko mniej znane kończy się klapą. Taką okazał się moim zdaniem thriller metafizyczny, taką jest też i przygoda z fantastyką jak w tym przypadku.

niedziela, 27 lutego 2022

Znikająca Polska - Piotr Witwicki, czyli może i pesymistycznie, warto jednak sięgnąć!

Jutro może o kolejnych dwóch filmach z nominowanych do Oscara, a dziś, mimo że padam na nos, choć kilka zdań, żeby liczba notek w lutym się zgadzała :) Tyle miesięcy się udawało, to jeszcze jeden by wypadało dołożyć do kolekcji.
Znikająca Polska jest dość niepozorna, cieniutka, czyta się też dość szybko, chwilami ma się wrażenie, że to wszystko już było, gdzieś się o tym czytało... A jednak. Wcale nie żałuję lektury. Nie chodzi jedynie o możliwość przyjrzenia się trochę jakby przez lupę jednego, średniej wielkości miasta, procesom transformacji ustrojowej i przemianom gospodarczym lat 90. Wszyscy pamiętamy różne przejmujące sceny sprzed upadających zakładów pracy, fabryk, PGR-ów, galopujące bezrobocie i zupę kuroniówkę. Czy Włocławek na tym tle się wyróżnia? Być może nie. Zabrakło mu jednak szczęścia i potem - przy podziale administracyjnym, przy inwestycjach, miasto więc dziś wygląda tak, że stanowiłoby niezły materiał do filmu o jakiejś katastrofie. ruiny zakładów, rozwalające się kamienice, zamknięte sklepy i ludzie, w których twarzach nie widać wiele radości. 

sobota, 26 lutego 2022

Pokuta - Max Czornyj, czyli niby akcja i drastyczność, a emocji jednak poczułem niewiele

Miałem już wcześniej jakąś książkę Czornyja za sobą, trochę więc wiedziałem czego się spodziewać, do tego doszedł na pewno fakt, że zaczynam cykl jakby od środka, a nie od początku... Czemu o tym wspominam? Bo moim zdaniem szału nie ma. Nie trafia do mnie jakoś epatowanie krwawymi detalami i kolejnymi psychopatycznymi pomysłami seryjnego mordercy. Zabrakło mi tu jakiegoś pomysłu na to, by naprawdę budowane napięcie przeszło na czytelnika, a mi zamiast pytań o to, czy siedzący w psychiatryku sprawca ma ewentualnych wspólników, którzy dalej mordują, ciekawsze wydawały się prywatne losy prowadzącego śledztwo i członków jego ekipy.
Komisarz Eryk Deryło sporo przy ściganiu Cztery Iksa, jak nazwano tego psychopatę, sporo ryzykował próbując go dopaść, został ranny, ale nie zamierza leżeć w łóżku. Gdy tamten siedzi pod obserwacją, ważne by zebrać jak najwięcej dowodów przeciw niemu, a może jeszcze odnaleźć jakieś jego ofiary, które cudem wciąż żyją w jakiejś jego kryjówce.

czwartek, 24 lutego 2022

Sukienka, czyli cholera, jak rzadko kiedy...

Będę trzymał kciuki za ten obraz przy rozdaniu Oscarów. Co tu dużo gadać - mocna rzecz. Wołanie o empatię, o to by nie oceniać ludzi po tym jak wyglądają, wołanie o szansę na normalne traktowanie. Wołanie o miłość. Anna Dzieduszycka zagrała genialnie, ale to rozumiem, że również zasługa również reżysera Tadeusza Łysiaka, bo to on tą historię zechciał opowiedzieć i tak właśnie ją pokazać.

Matki równoległe, czyli siła w kobietach

Gdy pojawia się nowy film Pedro Almodóvara zarówno widzowie, jak i krytycy wypatrują go z uwagą. Czy jednak za każdym razem mamy spodziewać się czegoś ważnego, przełomowego? Byłoby to chyba nadmiarowe. Na pewno ma on swój styl, język opowiadania historii, nawet więc w poważnych historiach czasem pozwala sobie na lżejsze akcenty. Czasem właśnie dzięki nim zapamiętujemy jego bohaterów, tak mocno nam się oni utrwalają. Są barwni, kochają wolność, nie są tuzinkowi. Bywa jednak, że coś może zgrzytać w takim połączeniu - to wciąż serio, czy jednak mruganie okiem? Dramat, czy jednak próba opowiedzenia czegoś zupełnie innego, a więc ważniejsza jest fabuła czy konstrukcja postaci albo detale, które mogą umknąć? Tym przydługim wstępem chciałem powiedzieć jedynie to, że mam trochę problem z najnowszym filmem tego reżysera. Podobał się, szczególnie rola Penelope Cruz ciekawa, ale dla mnie połączenie dwóch ważnych wątków w tym obrazie jest kompletnie sztuczne i na siłę. No nie klei się i co na to poradzę. Dla mnie to jakby materiał na dwa różne filmy przy takiej konstrukcji fabuły. Uwaga - niestety chyba nie uniknę spoilerów w dalszej części notki.

wtorek, 22 lutego 2022

Autoportret z samowarem - Krzysztof Beśka, czyli żywot maturzysty naiwnego

Krzysztof Beśka kojarzył mi się jakoś z kryminałami, ale jakoś nie trafiałem na jego książki. Ale zaraz - jedna i to nawet z autografem przyjechała kiedyś z targów z Krakowa, więc stanowiła wyrzut sumienia i oto wreszcie się za nią zabrałem.
Szkoda, że tak późno, bo gdybym przeczytał ją przed choćby Parabellum Mroza i kilkoma innymi tytułami retro, które łączyły przygodę, kryminał, sensację i wojnę, pewnie byłbym bardziej pod wrażeniem. Spora cegła rozciągnięta została na kilka historii, które chwilami ma się wrażenie, że nie zostały zbyt dobrze połączone. Bohater musi skądś uciekać, ma problemy, ale potem okazuje się, że one same na jakiś czas znikają i spokojnie można egzystować bez poczucia zagrożenia. To jak podróż po mapie, gdzie w każdym miejscu trzeba opisać coś ekscytującego, ale potem przerzucamy postać w inne miejsce i żyje ona już czymś zupełnie innym. To nie jest jakiś wielki zarzut, bardziej wrażenie, że można by było ciut lepiej coś rozwiązać. Czyta się to z przyjemnością, jest sporo fajnych scen i motywów, bohatera też można polubić, jednak te przeskoki, poczucie że młody chłopak za łatwo zapomina o tym co ważne, reaguje zbyt chłodno, choć tyle mówi o emocjach, mogą ciut przeszkadzać.

poniedziałek, 21 lutego 2022

Rumunia. Albastru, ciorba i wino - Agnieszka Krawczyk, czyli zakosztuj tej gościnności

Seria reportażowa od Wydawnictwa Poznańskiego się rozwija i fakt, iż nie korzystają z autorów już znanych, podróżników, którzy wpadają gdzieś na jakiś czas, a z ludzi mocno osadzonych w danym kraju, nawet jeżeli to ich debiuty literackie, ma swoje mocne i słabsze strony. Na pewno to dotykanie kultury danego regionu bardziej namacalnie, np. od strony kulinarnej domowe spotkania w gronie rodzinnym, przyjacielskim, a nie tylko knajpy. Można opowiadać też nie tylko o tym co się samemu widziało, ale i historie zasłyszane lub też pisać o odczuciach ludzi na temat stereotypów o nich samych, ich regionie, o ich bolączkach i radościach. 

I tak też się właśnie dzieje w książce "Rumunia. Albastru, ciorba i wino". Agnieszka Krawczyk studiowała filologie rumuńską, wielokrotnie tam bywała, a przez ostatnie lata mieszkała i pracowała z mężem w branży turystycznej. Mogłaby więc napisać przewodnik, oprowadzając nas po mapie kraju, ale to byłoby chyba mało ciekawe - przewodników mamy już trochę na rynku.

niedziela, 20 lutego 2022

Recital Zbigniewa Zamachowskiego, czyli i śpiewającą i dowcipnie

Po "spacerze", czyli blisko 20 km w ramach drugiego etapu Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej na razie nic się nie chce. Kilka szkiców notek co prawda jest, ale w głowie jest jedna do napisania na szybko, choć może będzie krótka. A powiem tak:
Zbigniew Zamachowski może nie jest wybitnym wokalistą, ale gospodarzem wieczoru jest bardzo dobrym i dlatego wszelkie obawy (lubię, nie lubię, warto, nie warto), w dniu dzisiejszym pragnę rozwiać. Warto. Bardzo przyjemny wieczór, choć śpiewanie w maskach na twarzy na pewno nie sprzyja atmosferze.

sobota, 19 lutego 2022

Tick, tick... Boom!, czyli pisz o tym co znasz

Nadrabiam zaległości z filmami nominowanymi do Oscara i chyba w tym roku naprawdę niewiele jest rzeczy, które bym mnie zachwyciły (poza Diuną). Ot historie niezłe, nieźle pokazane na ekranie, ale żeby tak od razu Oscar? Nawet od strony aktorskiej nie ma jakiejś rewelacji, brakuje jakiegoś dreszczyku ekscytacji jak się odczuwało choćby przy Wiplash, czy obrazów sprzed kilku lat.

Choćby musicalowy "Tick, tick... boom", trochę podkręcona opowieść o początkach kariery Jonathana Larsona (tak to ten kompozytor od Rent). No ogląda się miło, ale mam wrażenie, że niepotrzebnie rozciągnięto to tak bardzo i początkowa energia, która może się podobać (przyjęcie), potem mocno siada. 

piątek, 18 lutego 2022

Furioza, czyli Juliusz Cezar w wersji dla kiboli

Co prawda nie przepadam za tym, by film kinowy potem szatkować na odcinki i robić z tego mini serial, ale Furiozę obejrzałem z ciekawością. Można się trochę smucić, że oto próbuje się dorabiać do zwykłego huligaństwa środowisk kibicowskich jakąś aurę niesamowitego braterstwa, wartości, których siły zwykli frajerzy nie są w stanie zrozumieć, honoru, ale trudno odmówić temu obrazowi tego, że testosteron aż się z niego wylewa. I ogląda się to naprawdę dobrze.
Dla samej roli Damięckiego warto to zobaczyć. Cholera, jak on tu zagrał.

czwartek, 17 lutego 2022

Kot w Tokio - Nick Bradley, czyli niebieski cień szczęścia, za którym się tęksni

Podobno dziś dzień kota, więc i książka musi się pojawić w temacie, prawda? Właśnie skończyłem wczoraj "Kota w Tokio", urokliwą opowieść człowieka, który zafascynowany jest kulturą Japonii, więc materiał mam idealny. Kot jest tu przewodnikiem, motywem, który łączy różne postacie. Kot i miasto, po którym się porusza. Na pierwszy rzut oka może wydawać się to bowiem zbiorem opowiadań, z innymi bohaterami, dopiero potem widzimy jak wszystko się łączy i uzupełnia. Każde z nich żyje bowiem trochę niczym w bańce, izolując się z różnych powodów, cierpiąc, ale i nie dostrzegając możliwości zmiany, nie widząc innych. Czy kot, który przetnie im drogę będzie w stanie to zmienić?

środa, 16 lutego 2022

Nikt - Maciej Kaźmierczak, czyli zastraszone

Co prawda miała być dziś notka M. O Kto się boi Virginii Woolf, a ja spokojnie po pracy miałem iść do teatru i nic już dziś nie pisać, ale uświadomiłem sobie, że przecież ten spektakl jest już w zasobach notatnika. Mamy więc aż 3 głosy na jego temat! Doklejone slowa M. znajdziecie tu: Kto się boi Virginii Woolf, czyli cztery serca, jedna pustka
A dziś w takim razie o książce. I kolejny kryminał - ile razy kończę, od razu mam pokusę by zacząć kolejny. Tym razem jednak trafiłem słabo, a może po prostu nie miałem nastroju aż na taką dawkę brutalności o obrzydliwości. Niby mroczne historie dotąd mi nie przeszkadzały, ale tu jednak coś odrzucało mocno od fabuły. Może chodziło o uprzedmiotowienie ofiar, traktowanie ich z taka pogardą, że poruszało to bardziej niż samo zadawanie bólu.

wtorek, 15 lutego 2022

Morderstwa w Suffolk - Anthony Horowitz, czyli książka w książce

Jakoś przegapiłem pierwszą część cyklu, ale nadrobię i to już wkrótce, bo lektura książki Horovitza to miła odmiana po wszystkich kryminałach współczesnych, pełnych mroku, obrzydliwości i śledczych z problemami. Podobał mi się nie tylko pomysł na to, by w fabule umieścić inną książkę w całości (łącznie z okładką, numeracją stron itd.), ale i atmosfera całości. Niespieszna akcja, może nawet ciut rozciągnięta na boki, spora ilość postaci, wcale nie męczą, cały czas zdajemy sobie sprawę jak skomplikowana jest sprawa jakiej podjęła się bohaterka i że właśnie przyjęta przez nią metoda może przynieść rozwiązanie. Skoro wiadomo, że nie dojdziemy w którym miejscu gruzowiska może znaleźć się to czego szukamy, można mieć jedynie nadzieję, że trącając pojedyncze małe kamyczki, coś się w pewnym momencie dojrzy i wtedy będzie można kopać głębiej. Śledztwo bez szerszego planu, trochę na oślep, bo przecież Susan Rveland nie jest policjantką ani detektywem. Jest... redaktorką książek. No owszem, redagowała również kryminały i to właśnie dlatego, że w jednym z tych, które wyszły spod jej ręki jest klucz do sprawy, została poproszona o pomoc. 

poniedziałek, 14 lutego 2022

Szaleństwa - Rewia, czyli nie zawsze należy wracać do przeszłości

Po raz pierwszy spotkałam się z czymś takim, że w musicalu poza muzyką podobało mi się wszystko inne. I zapewne miłośnicy jazz-bandów będą ze mną polemizować, jednak ja nie lubię takiej muzyki i nic mnie do niej nie przekona. W zamian dostałam świetny pomysł, barwną opowieść i podsumowanie życia dwóch par, które 30 lat wcześniej stanowili paczkę przyjaciół. Dziewczyny były tancerkami w rewii, a ich obecni mężowie ich adoratorami.

niedziela, 13 lutego 2022

Judasz, czyli błogosławieni, którzy...

MaGa: „Judasz” w reżyserii Adama Sajnuka, wg prozy Amosa Oza wystawiony przez Teatr WARSawy gościnnie w Sali Teatru Studio, jest jednym z tych spektakli, które powodują, że nie wiadomo od czego zacząć. Wielopłaszczyznowy i wielowątkowy. I podejrzewam, że każdy widz odbierze go inaczej.

R.: Niełatwy do pokazania tekst, ale udało się to kapitalnie. Prawie cztery godziny spektaklu ogląda się w dużym skupieniu, ale nie chodzi przecież tylko o akcję, a o słowa, o emocje. Wszystko rozgrywa się jedynie w jednym pomieszczeniu, pomiędzy trójką postaci, w surowej scenografii. Bez jakichś niespodzianek wcale nie jest łatwo zachować uwagę widza, tymczasem jest w tym spektaklu sporo napięcia, jakaś tajemnica, którą powoli odsłaniamy.

sobota, 12 lutego 2022

Obudź się, czyli świat jest piękny i wcale nie ten nowoczesny

Na dziś tylko krótka notka, kilka fajnych lektur bardziej kusi niż komputer, dodatkowo też zacząłem nadrabiać zaległości oscarowe.
Gdy przeczytacie zapowiedzi filmu "Obudź się", określenia typu unikalny i aktualny, inspirujący, fascynujący to z zapałem pewnie po niego sięgniecie. I ciekaw jestem czy dacie radę obejrzeć do końca.
Kilka lat kręcenia, 30 krajów z lokalizacjami, a efekt...

piątek, 11 lutego 2022

Heima - W domu, czyli nie tylko dla smutasów

Debiut łódzkiego zespołu Heima wart jest uwagi, bo to fajna muzyka środka i słucha się tego z przyjemnością większą niż większości tego co leci w stacjach radiowych grających pop. Bardzo ciekawy głos Olgi Stolarek, która jest też autorką tekstów i liderką formacji, to na pewno plus, ale mam wrażenie, że tu całość jest dobrze przemyślana, nie przypadkowa (wystarczy zobaczyć też ich profil na FB albo teledyski). Większość numerów to bardzo spokojne granie, taki domowe, klimatyczne, z fajna przestrzenią tworzoną m.in. przez sekcję rockową, pianino, syntezator, ale i trąbkę. Ładne to po prostu. Lekko może i pościelowo, ale gdy wsłuchasz się w teksty jest wcale nie banalnie, na pewno nie tylko o miłości.

czwartek, 10 lutego 2022

Dla rozluźnienia, czyli Puk Puk, Wiedźmy i Żegnaj ZSRR


Gdy już się cieszyłem, że będę miał trochę luzu i ponadrabiam sobie zaległości filmowe z nominacji do Oscarów, znowu na horyzoncie zapieprz się szykuje... Aż chyba dla odreagowania muszę poszukać sobie na marzec jakiejś wyprawy w góry...
Póki co jednak w głośnikach debiut muzyczny zespołu Heima, a ja zabieram się za kolejną notkę. To będzie numer 4059. Tyle dni. Tyle fajnych rzeczy przeczytanych, obejrzanych, przesłuchanych. 
A jak coś nie zagrało i uważam, że nie warto, nie mam zamiaru ściemniać. Przecież nikt mi nie płaci, nie naciska. Robię to dla siebie i dla tych, którzy zechcą zajrzeć. Szukam dla siebie i dla was. Czasem polegam na rekomendacjach innych osób, jak w przypadku Puk Puk :)
I sorry W. Ale tym razem nie trafiłeś w moje gusta. No owszem, sympatyczna komedyjka, ale znając fabułę (spektakl Nerwica Natręctw), nie było zaskoczenia, a gdy sobie porównywałem naszych aktorów i tych z hiszpańskiej wersji filmowej, to chyba więcej frajdy miałem w krajowym wydaniu.

środa, 9 lutego 2022

Przemytniczki złotych kości – Cezary Borowy, czyli ambiwalencja

Wczoraj Robert pisał bez entuzjazmu o książce „Przemytnik” A. Górskiego, a ja w tym czasie kończyłam odsłuchiwanie książki „Przemytniczki złotych kości” Cezarego Borowego i bardzo dobrze mi się ją „czytało”. To książka na poły przygodowa, trochę jakby reportaż z dużą porcją wiadomości z historii Indii. I trudno byłoby mi odpowiedzieć na pytanie czy to sposób opisywania historii polskich przewodniczek złota w Azji przez autora czy jej interpretacja w wykonaniu Macieja Więckowskiego, w każdym razie książka jest naprawdę warta uwagi.

wtorek, 8 lutego 2022

Przemytnik - Artur Górski, czyli to nie jest film

Tą lekturą potwierdziłem swoje przekonanie, że do wspomnień różnych gangusów, podobnie jak i do książek Greyopodobnych nie ma ma co sięgać, bo to strata czasu. Niby filmy i czasem powieści fabularyzowane z gangsterami w tle pochłania się z wypiekami na twarzy, ale gdy ograniczysz się do samego snucia opowieści, okazuje się że mimo całej sensacyjności materiału, wieje tam trochę nudą. Niestety Przemytnik, choć jest jedynie oparty na relacji człowieka, który odsiedział wyrok za przemyt narkotyków, a nie jest wywiadem rzeką, trochę wpisuje się w ten sam styl. Zrobiłem, pomyślałem, czułem... I choć emocji w prawdziwych wydarzeniach nie brakowało, gdy się o tym czyta, niewiele z nich się czuje, brakuje tła, tej iskry, żeby to się dobrze czytało.
Nie chodzi więc o samo potępienie ludzi, którzy łamali prawo, czasem krzywdzili innych, myśląc jedynie o kasie, swojej wygodzie. Raczej wychodzi na to, że poza popisywaniem się jakimi to byli twardzielami (nie zdradziłem, nie dałem się złamać), niewiele mają do powiedzenia. Styl w jakim relacjonują swoje kariery po prostu nie ma polotu.

poniedziałek, 7 lutego 2022

Kłamstwa, wszędzie kłamstwa - Adele Parks, czyli czy możemy być tak szczęśliwi jak kiedyś

Spodziewałem się thrillera psychologicznego, ale tym razem chyba bliżej jest dramatowi i powieści obyczajowej. Brakuje trochę zaskoczeń, jakiejś zagadki, bo tych kilka niespodzianek przygotowanych przez autorkę to ciut mało i nawet one są dość przewidywalne. Czy to znaczy, że to zła książka? W sumie, to że mi średnio leżała, nie znaczy, że ktoś inny się nią nie zachwyci. Szczególnie jeżeli uzna za odkrywcze pokazanie sposobu myślenia osoby uzależnionej oraz mechanizmów współuzależnienia. Jeżeli dla kogoś to nowa wiedza, poruszanie się pomiędzy rozdziałami pisanymi z perspektywy żony, tolerującej różne wybryki męża i tymi, w których widzimy jego emocje i myśli, sposoby obrony i atakowania, może zapewnić niezłą huśtawkę uczuciową. Jak to możliwe? To przecież pytanie, które niejeden raz zadaje sobie otoczenie osoby pijącej. Tyle razy mu się mówiło, tyle razy obiecywał... A z drugiej strony tak trudno podjąć radykalne decyzje i odejść.
Czy on zawsze taki był? Czy to znaczy, że nigdy nie będzie w stanie porzucić picia?

niedziela, 6 lutego 2022

Me and that man - New Man, new songs, same shit vol. 2, czyli cięższy odcień bluesa

Weekend z książkami, ale siedząc przy kompie postanowiłem wrzucić też w głośniki trochę muzy. Padło na nowy album Nergala i jego ekipy, w tej łagodniejszej odsłonie. Bez Portera, więc nie wiem czemu wciąż ta sama nazwa projektu, ale liczy się pomysł, a ten jak widać chwycił. Chodzi o zaproszenie znanych wokalistów z kapel grających muzę bardzo ostrą do zaśpiewania numerów, które pokazują trochę inne ich oblicze. Nie ukrywajmy bowiem - to co jest zawarte na krążkach firmowanych tą nazwą, to raczej hard rock, a nie metal, czasem nawet blues, czy country, tyle że chwilami bardziej podrasowany, może z ostrzejszą solówką.
Całkiem fajnie się tego słucha, nawet jak ktoś obawiał się bardzo ostrej muzy - może nie są to same ballady, ale też nie jest to na pewno to co pokazują ci państwo na co dzień. Pandemia pozwala na takie eksperymenty, choć szkoda, że nie jest to nagrane na żywo, tylko dogrywane, dzięki temu jednak wszystko można pięknie doszlifować.

sobota, 5 lutego 2022

Benedetta, czyli skandal ważniejszy niż historia

Na plakacie słowa: podnieca, prowokuje, obraża. I one wiele mówią o najnowszym dziele Paula Verhoevena (przypomnijmy - twórca choćby "Nagiego instynktu"), który moim zdaniem na siłę kreowany jest na wywołanie skandalu. Do tego fragmenty opisów, jakie producenci i dystrybutorzy dodają do tego, gdzie próbują uderzyć w tony feminizmu, odważnej walki o wpływy, kreatywności w manipulowaniu ludźmi... Nawet obrazy historyczne mają stać się próbą opowiadania o współczesnej walce kobiet o ich prawa. Nie mówię, że to źle - powstaje wiele dzieł ważnych i przekonujących, z "Benedettą" jednak wydaje mi się, że to grubymi nićmi szyte. Są w tym filmie sceny ciekawe, ale od strony psychologicznej konstrukcja tych postaci jest dość infantylna, kompletnie nieprzekonująca.

piątek, 4 lutego 2022

Czarni - Paweł Reszka, czyli powołanie czy zawód?

Nie jest tak sensacyjna, jak się tego obawiałem, ale też trudno zachwycić się tą książką, bo mam wrażenie, że kręcimy się wokół pewnych oczywistości, a przyjęta forma pozostawia niedosyt. Paweł Reszka starał się dotrzeć do dużej ilości rozmówców, by poznać środowisko i jego problemy "od środka", nawet sam zakłada sutannę, w ramach dziwnego eksperymentu, ale wypowiedzi te poszatkował tak, że niewiele z nich wynika. To albo potwierdzenie tezy jaką postawił autor w danym rozdziale albo jakieś krótkie wspominki, które się z tezą łączą. Jakie są grzechy duchownych i jak na nie patrzą sami księża? Przy tak pociętych rozmowach można by odnieść wrażenie, że ta świadomość jest powszechna, ale i bezradność duża, niewielu bowiem z nich ma pomysł jak zmienić to w jakiejś długofalowej perspektywie. Zmienia się więc nie tylko postrzeganie kleru, liczba powołań, ale i nastawienie młodych, którzy bardzo często zderzając się z trybami tej machiny pożerającej idealistów, szybko się poddają. Albo będziesz mierny i posłuszny albo odchodzisz. Głosów tych, którzy odeszli jest tu na pewno mniej niż czynnych przedstawicieli stanu duchownego, ale ton w jakim się wypowiadają jest podobny. Problemy były, są i być może będą, bo ksiądz jest nie spada przecież z nieba, jest częścią społeczeństwa, posiada takie same zalety i wady jak każdy, przeżywa zwątpienie, pokusy, emocje. Święcenia mają go wzmocnić, ale przecież nie czynią go chodzącym świętym.
I tak jak wśród innych grup społecznych są ludzie dobrzy i źli, tak niestety wśród księży są tacy, którzy mogą budzić zgorszenie i psują reputację. Dla kogoś to po prostu "zawód" który wykonuje i sposób na wygodne życie, inni serio próbują robić coś dla innych, chcą być świadkami niosącymi ziarno wiary.

czwartek, 3 lutego 2022

Skrywając sekret, czyli Córki Rzeszy, Obraz pożądania, Układ idealny

Znowu filmowo, choć muszę przyznać, że znowu nic takiego, co by mogło zostać zapamiętane na dłużej. Albo zawodzi fabuła, albo reżyseria i nawet znane twarze nie ratują całości. Zacznijmy od czegoś co można by chyba nazwać thrillerem sensacyjnym osadzonym w czasach wojny. Follett kiedyś po mistrzowsku dał sporo inspiracji dla scenariuszy i tu zabrakło zdecydowanie takiego mistrza, który by powiedział: ta historia nie może być tak przewidywalna.
Samo istnienie elitarnej szkoły w Wielkie Brytanii, w której uczyły by się córki najważniejszych urzędników III Rzeszy, może i jest ciekawe, ale przecież tu zdaje się miało być coś więcej. Jakaś intryga szpiegowska, tajny plan, któremu trzeba przeciwdziałać, zagrożenie życia...

środa, 2 lutego 2022

Urzędnik - Sławek Michorzewski, czyli mam świetny plan!

Nie tak dawno pisałem o książce Michorzewskiego "Wspulnicy", wspominając o farsowości i dość piętrowej komediowej intrydze, to teraz musiałbym chyba do pomnożyć jeszcze razy cztery. O ile tam jest w miarę wyraźny jeden wątek, to w przypadku "Urzędnika" postaci i wątków, przecinających się nieustanie, jest dużo więcej. Wyraźniejsza jest też rola policjantów, znajomej już pary, czyli komisarza Bzichota oraz jego pomagiera, zapatrzonego w szefa niczym w obrazek. Ich śledztwo powinno splatać wszystkie nitki, oczywiście w ich wykonaniu raczej jednak kumuluje problemy i sprawia, że determinacja poszczególnych postaci jedynie rośnie. Oczywiście masę tu sytuacji absurdalnych, ale nie chodzi tu przecież o logikę, a o zabawę. W tej komedii zbiegów okoliczności jest cała masa i w sumie to nawet nie są one zabawne same w sobie, lecz to jakiej interpretacji one podlegają i jak je widzi np. policja. Gdy raz bowiem staniesz się w jej oczach przestępcą, kimś podejrzanym, to i nie masz już wiele do stracenia. Skoro okazja sama nasuwa się w ręce, to...

wtorek, 1 lutego 2022

Fatalista. Singerowska historia w V aktach, czyli życiowy dogmat?


Tytułowy fatalista, Beniamin, to człowiek, który za ulubionym filozofem Spinozą wyznaje pogląd, że naszym życiem nie rządzi przypadek a to co nam się przytrafia jest tym co powinno się zdarzyć. Wszystko wokół nas jest połączone związkiem przyczynowo-skutkowym, wobec tego każde obecne zdarzenie jest nieodwołalne z powodu wcześniejszych przyczyn. Jego postrzeganie świata i swada z jaką to przedstawiał zawróciło w głowie nie tylko jego żonie Lei, ale i części ówczesnej bohemy warszawskiej, w której obracała się Lea.

Poznajemy ich przy szabasowej kolacji, która tym razem nie przebiegnie tak jak zwykle, bo choć Beniamin spóźnił się (jak to ma w zwyczaju) to tym razem na kołnierzyku koszuli i na policzku ma ślady szminki. Wobec tego dzieci – wbrew wcześniejszym regułom – mogą wyjść na podwórko, a dorośli muszą ze sobą poważnie porozmawiać. Jednak atak Lei zostaje odparty stwierdzeniem, że i ona nie siedziała w domu i nie gotowała potraw na szabasową kolację, bo była widziana w kawiarni z jakimś ułanem. Podczas ich sporu poznajemy bliżej ich sposób myślenie, przyczyny, które skłaniały ich do takich czy innych poczynań i jednocześnie uśmiechamy się oglądając starcie fatalisty, który jest może i tolerancyjny, ale nie wobec romansów żony i Lei - osoby, która wierzy, że wolna wola jest oczywistością i ona z niej nie zrezygnuje. Tym bardziej, że jest ona motorem rozwoju kultury i sztuki. Ich starcie staje się zalążkiem wspomnień z młodości, ale także traum ich rodzin po I wojnie światowej, różnic postaw wobec jej wyniku. A tu już na horyzoncie czai się kolejna wielka wojna, już dochodzą głosy o możliwych konsekwencjach jakich może się spodziewać kolejne pokolenie Żydów.