niedziela, 30 czerwca 2024

Dzień wyzwolenia - George Saunders, czyli i śmieszno, i straszno

Czerwiec kończę opowiadaniami, choć w niedziele zwykle jest miejsce na powieści i literaturę piękną. George Saunders zasługuje jednak na to, by nie czkać zbyt długo na swoją notkę :)

Nie znałem wcześniej jego prozy, dużo za to słyszałem dobrego, więc ciekawość była spora. I przy pierwszym z opowiadań: totalny zachwyt. Potem trochę mój entuzjazm osłabł, niektóre z tekstów były moim zdaniem nijakie albo trochę przekombinowane, trudno mi jednak odmówić autorowi oryginalności, pomysłów. Czasem jest mocno surrealistycznie, innym razem to już prawie S-F, to jednak nie akcja, czy jakieś fantastyczne rozwiązania, czy nawet tło rodem z przyszłości, interesuje autora najbardziej. We wszystkich bowiem tekstach na plan wysuwają się zwykli ludzie, z ich emocjami, lękami, marzeniami. Dodajmy, że ludzie raczej mało szczęśliwi, choć szczęścia szukają lub żyją w złudzeniu, że inaczej się nie da, więc to co mają trzeba nazwać szczęściem.

sobota, 29 czerwca 2024

Piwniczne chłopaki - Jakub Ćwiek, czyli czy będąc martwym wciąż przeżywasz strach

O tej książce było dość głośno, bo filar wydawnictwa PulpBooks zastosował dość zaskakujący na naszym rynku mechanizm finansowy, czym zszokował niemal wszystkich. Hasło "Płać ile chcesz" brzmi zaskakująco - no bo jak to się może opłacić? Jak się okazuje, na szczęście wśród rodaków byli nie tylko cwaniacy płacący złotówkę, ale dużo takich, którzy docenili taką formę przedsprzedaży, dorzucając sporo kasy więcej. Przy okazji powrócił temat ile musi kosztować książka, by się opłacało jej wydanie - i bynajmniej nie musi to być 60 zł jak często teraz widzimy na okładkach.

Dobra, mechanizm finansowy to jedno, ale warto przyjrzeć się też samej treści. Jakub Ćwiek mimo, że z góry podkreśla, iż napisał historię dla młodszych czytelników, wcale nie zamierza moralizować czy uderzać w infantylne, bajkowe tony. To raczej rzecz w stylu filmów z dreszczykiem takich choćby jak Stranger Things, czy Goonies, a Ćwiek dodatkowo jeszcze okrasza ją tym co uwielbia, czyli mitologią skandynawską i motywami zombie. 

piątek, 28 czerwca 2024

Tomek i Opelele. Droga Smoka - Błażej Kronic, czyli łatwiej walczyć z potworami niż z...

Wakacje się zaczęły i mi jakoś w tym samym czasie wpadło w łapki trochę książek dziecięco-młodzieżowych. Leci więc do Was kolejna. Przygoda i magia - to połączenie które młodzi czytelnicy lubią, choć pewnie woleliby dostać zamkniętą historię, a nie jedynie jej początek. Pytanie jak długo trzeba będzie czekać na dalsze historie osadzone w świecie siedmiu królestw. To świat, który jest tuż koło naszego, ale trzeba być wybrańcem by potrafić do niego przejść. Tomek wydaje się właśnie nim być, a jeżeli dzięki temu, że wypełni w tym świecie pewną misję, uratuje życie i zdrowie taty chorującego na nowotwór, to nic nie wydaje mu się zbyt trudne. Nawet jeżeli czasem się boi. I nawet jeżeli musi zataić przed rodzicami wszystko co z misją jest związane.

Przecież gdyby wiedzieli, zaraz by mu wszystkiego zabronili, a on po prostu chwyta się tej ostatniej szansy jaką widzi. Ze względu na chorobę ojca przeprowadzili się poza miasto, musiał zostawić przyjaciół i czuje się trochę samotny, jednak od pierwszej chwili obecności w nowym domu, czuł że to nie jest miejsce zwyczajne. Właściciele, którzy sprzedali im dom, w sekrecie zdradzili mu jedynie troszkę, sugerując że wkrótce pozna opiekunkę i to ona opowie mu całą resztę.

czwartek, 27 czerwca 2024

Krew z krwi - Katarzyna Gacek, czyli czy kryminał może być lekki?

Niby nie jest dobrze zaczynać od trzeciego tomu cyklu, ale już nadrabiam poprzednie, więc jakby co będę już niedługo lepiej znał bohaterki i ich wcześniejsze losy, żeby mieć jeszcze większą frajdę. Zawsze przyjemnie się czyta, jeżeli akcja powieści dzieje się gdzieś "po sąsiedzku" a do Milanówka mam przecież rzut beretem (no może kilka rzutów). Od razu więc zrobiło mi się przyjemnie, bo ta specyfika niewielkich społeczności, gdzie ludzie się ciut lepiej znają, gdzie wydarzenia mocno integrują mieszkańców, gdzie żyje się trochę innym tempem niż w stolicy, to jest coś mi bardzo bliskiego. Tu nawet zbrodnie są jakieś takie bardziej "zwyczajne".

I tak też definiowany jest ten podgatunek - cosy crime. Tu zagadki często rozwiązują wcale nie policjanci, ale amatorzy, którym jednocześnie towarzyszymy w ich prywatnym życiu. Czy to czyni te kryminały mniej intrygującymi? Ano co kto lubi. Jeżeli skupiacie się jedynie na zbrodni i śledztwie, to tu chyba zbyt dużo będzie wątków pobocznych, ale jeżeli lubicie poznać trochę lepiej bohaterów, przeżywać ich radości i sukcesy lub smutki i dramaty, to świetnie odnajdziecie się w tym cyklu.

wtorek, 25 czerwca 2024

Terapia dla par, czyli skoro tu jesteśmy, to porozmawiajmy szczerze

Kącik filmowy dla kinomaniaków ciut bardziej wytrawnych tym razem całkiem łatwy i przyjemny. To znaczy jak lubicie filmy w stylu "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie", gdzie w zamkniętym pomieszczeniu wszystko rozgrywa się wokół kilku postaci i historii, które powoli wychodzą na wierzch. 

Hiszpańska Terapia dla par dotyka chwilami mało przyjemnych spraw, ale to nie dramat, raczej thriller psychologiczny z niezłą woltą na koniec. I w dodatku co jakiś czas, gdy napięcie już niebezpiecznie zbliża się do wybuchu, zgrabnie jest rozładowywane jakąś komediową nutą. Dużo tu zabawy różnicami pokoleniowymi, płcią i charakterami. Jak na różne sprawy patrzą ludzie po kilkunastu latach związku, a jak ci co dopiero nie tak dawno się poznali?

poniedziałek, 24 czerwca 2024

Lech Janerka, czyli może i stary ale jary

Nie tak dawno pisałem o najnowszej płycie Lecha Janerki (Zobaczcie jak się lata!), a tu proszę: trafiła się okazja by zobaczyć go na żywo i to za free. Lato to dobry czas na koncerty, zwykle to jednak festyny, gdzie więcej przypadkowych i podchmielonych widzów niż fanów, dlatego może i dobrze że Brwinów robi to trochę inaczej - jest koncert ale żadnej imprezy wokół, przychodzi się tylko na muzykę. I słuchasz jej sobie siedząc na kocyku na trawie albo wbijasz pod scenę, gdzie wcale nie jest ciasno.

Przyjechałem już po supportach, może jeszcze pokiwałem się na końcówce regałowego Bambi, a potem już sama przyjemność. Początek mocno osadzony w nowej płycie, bardziej refleksyjny i jak sam artysta powiedział: skoro ja siedzę to i wy możecie usiąść. Trochę żartował sobie ze swojego wieku i trochę było wspominek, ale przecież dla człowieka który ponad 40 lat jest na scenie muzycznej to zrozumiałe. Gdy śpiewa i gra, nie czuje się jednak tu jakiejś wielkiej różnicy - on nie musi skakać, żeby przekazać publiczności energię, a cała siła tkwi w jego kompozycjach i tekstach. Wiele z nich, mimo tego (a może właśnie dlatego) że są tak zwariowane, nieoczywiste, pełne zabaw słownych, pamięta się przez te wszystkie lata. I to było czuć.

niedziela, 23 czerwca 2024

Piękni lśniący ludzie - Michael Grothaus, czyli czy uczucia można zaprogramować

Ciekawy zlepek gatunkowy - trochę fantastyki, trochę thrillera, trochę romansu i niby młodzieżówka, ale nawet jeżeli nie wciągnie Was fabuła, to pewnie przyznacie, podobnie jak ja, że parę kwestii zostało w niej ciekawie poruszonych.

Jeżeli spodziewacie się fantastyki, to raczej się rozczarujecie. Ten świat, choć akcja dzieje się za kilkadziesiąt lat, mocno przypomina nasz. Może jest jeszcze bardziej podatny na manipulacje i ataki cyfrowe, ludzie są jeszcze mniej ufni, bo na świecie wciąż dochodzi do podziałów, konfliktów, mocarstwa wzajemnie oskarżają się o złe intencje i brudne gry. Żyje się jednak w miarę podobnymi sprawami jak dziś, a technologie nie są jakieś rewolucyjne, bardzo przypominają to co już znamy. Tu zaskoczeń nie ma.
 

A może jednak są? Dla autora to nawet nie opis tego świata wydaje się najważniejszy - nie cyfrowa zimna wojna, nie deepfejki, nie jakieś tragedie na świecie, które jak się sugeruje były dla ludzkości kubłem zimnej wody i ostrzeżeniem jak kiedyś Hiroshima. Ona zresztą się tu pojawi. To co jednak wychodzi na pierwszy plan, to pytanie o możliwości ludzkich odkryć w dziedzinie sztucznej inteligencji. Sprawa więc niby nie nowa, ale dość aktualna.

sobota, 22 czerwca 2024

Antosia w bezkresie - Marcin Szczygielski, czyli moje dzieciństwo nagle się skończyło

Polubiłem powieści Marcina Szczygielskiego, to że nie jest infantylny, że szanuje swoich czytelników, to że te historie czegoś uczą, mówią o ważnych sprawach. 

Nie ukrywam jednak że Antosia w Bezkresie mnie trochę zaskoczyła. Nie szukajcie tutaj czegoś co jest jakimś elementem fantastycznym, jakiejś sensacyjnej przemiany, zwrotów akcji, niesamowitych przygód. Chociaż nie, to ostatnie jest, w pewnym sensie. Dlaczego tylko w pewnym sensie? 

Studenci na scenę w Teatrze Druga Strefa, czyli Egzorcyzm i Drugi pokój

Egzorcyzm, czyli nie chcemy iść na wojnę

Żyjemy w czasach, kiedy pokój osiągnięty po II Wojnie Światowej trwał na tyle długo, że traumy naszych dziadków i niekiedy rodziców odchodzą w przeszłość, a jednocześnie jesteśmy świadomi zagrożenia jakie płyną zza wschodniej granicy. I nagle błogi spokój w jakim żyliśmy zostaje zachwiany, to co było jedynie okropnymi wspomnieniami naszych bliskich, opowieściami zaczerpniętymi z książek – nagle staje się dla nas realnym zagrożeniem.

Ten spektakl to odpowiedź młodych ludzi na to zagrożenie i jednocześnie sygnał, że wiedzą i rozumieją co niesie ze sobą wojna. I że jej nie chcą.

czwartek, 20 czerwca 2024

Niepokój przychodzi o zmierzchu, czyli tylko mrok i zimno



Dziś notka podwójna: najpierw przeczytałem książkę na DKK, potem wybrałem się na spektakl, ale może odwróćmy kolejność. Najpierw nasze dialogi na cztery nogi z M. po wieczorze w ramach Warszawskich Spotkań Teatralnych, potem kilka zdań o powieści.

***

MaGa: Przytłaczająca opowieść o dorastającej dziewczynce, której brat zmarł i teraz rodzina zatraca się w smutku po tej stracie. Siostra i reszta rodzeństwa nie bardzo umie sobie z tym poradzić, ale nikt z nimi o tym nie rozmawia. Matka ma zaburzenia w jedzeniu, więc na barki dzieci spada dodatkowo troska o jej zdrowie. Wszystko sprawia, że wokół zieje zimno emocjonalne, a główna bohaterka swoje bezpieczeństwo łączy z kurtką, którą nosi od wypadku brata.


Robert: Ładnie to streściłaś, mam jednak wrażenie, że nie znając powieści będącej podstawą scenariusza, ciężko by było połapać się w fabule. Pewnie pozostałoby wrażenie chłodu o którym wspominasz, dziwnych relacji rodzinnych, zaniedbywania, czy też eksperymentów charakterystycznych dla dorastania. Czy dałoby się jakoś sensownie to jednak połączyć w całość, dokonać interpretacji?

środa, 19 czerwca 2024

Pustać - Agata Zamarska, czyli gdy zależy ci za bardzo

Kolejny całkiem interesujący debiut na pograniczu thrillera psychologicznego, kryminału. Coś się wydarzyło, ale nie wiemy do końca ani co, ani też dlaczego. Trzeba więc odtworzyć wszystko od samego początku wraz z bohaterką, przyjrzeć się jej oczyma całej historii, by lepiej zrozumieć emocje jakie nią targają. Czemu to właśnie ona jest traktowana jako główna podejrzana? Kto chce wpędzić ją w jeszcze większe poczucie lęku?

Pustać to historia o budowaniu związku, o tym jak czasem człowiek dokłada starań by wypaść jak najlepiej, tak bardzo mu zależy. Ada myśli, że to właśnie ten wybrany, jedyny, partner z którym będzie mogła spędzić całe życie. Najchętniej spędzała by czas tylko z nim, ale przecież każdy ma jakąś rodzinę, przyjaciół... Trzeba więc jakoś przed nimi wypaść, poznać ich, żeby przynajmniej zrobić dobre wrażenie na początek. Potem może uda się sprawić, by już nie chciał z nimi się spotykać, by cały był dla niej.

wtorek, 18 czerwca 2024

Moje stare, czyli gdy zostaną już tylko wspomnienia

Wtorek i kącik filmowy dla wytrawnego filmomaniaka. Tym razem krótkometrażowo, ale powiem Wam, że z taką obsadą (Dorota Pomykała, Dorota Stalińska), aż żal że nie rozbudowano tego pomysłu na coś dłuższego.
 

Zofia i Anna. Dwie charakterne seniorki. Wydaje się, że wszystko mają już za sobą, choć jedna wciąż się z tym nie bardzo chce pogodzić, a drugą zmusza do tego choroba. Nie widziały się pół wieku, ich drogi się rozeszły, choć przecież były tak blisko siebie, przeżywały tak piękne chwile razem. Dziś mogą to jedynie wspominać. I to tylko wtedy gdy Alzheimer i leki na to pozwolą. Jedna w ośrodku pomocy społecznej, druga wciąż w pełni sił i balująca. Jedna przeżyła w miarę zwyczajne życie, miała rodzinę, teraz córka wciąż do niej zagląda, druga wydaje się wolnym duchem, dla niej dom i rodzina jakoś nie były chyba ważnymi wartościami. A w przyczepie, z którą podróżuje wciąż ma zdjęcia ich dwóch sprzed lat. Dlatego po telefonie jedzie do przyjaciółki bez większego namysłu.

poniedziałek, 17 czerwca 2024

Chris Rea - Stony Road, czyli spora dawka bluesa

Poniedziałkowa porcja muzyki i tym razem coś sprzed dwóch dekad. Odkryłem ten krążek poniekąd przypadkiem, trafiając na informację iż ukazuje się po raz pierwszy na winylu. Ani nie słuchałem dotąd dużo tego artysty, ani też nie kojarzył mi się jakoś szczególnie z moimi klimatami. Wiadomo: Chris Rea miał kilka przebojów i te zna każdy, rozpozna je w radiu, ale żeby tak wsłuchiwać się z namaszczeniem w jego nagrania, to jakoś siebie w tym nie widziałem. 


I oto zasłuchany od dłuższego czasu siedzę przy krążku jakże odmiennym od jego bardziej popowych nagrań. Głos niby ten sam, może trochę tym razem ta chropowatość jednak brzmi ciekawiej, bardziej nostalgicznie. A wiecie dlaczego? Bo to podróż w krainę bluesa i to w takim mniej popowym wydanie, rytmów w których brzmi smutek, ból i gorycz. To zawsze była muza, która sprawdzała się w wydaniu "naturszczyków", ludzi którzy chcieli poprzez nią wyrazić jakieś własne doświadczenia i frustracje. Czy człowiek który sprzedawał miliony płyt może w tym brzmieć autentycznie? 

Jedyna historia - Julian Barnes, czyli podobno pierwsza miłość ustawia całe życie

Długo odkładałem tą notkę, no zdecydowanie nie było mi z tą lekturą po drodze. Tyle dobrego słyszałem o autorze, a tu potężne rozczarowanie. 

W dużym uproszczeniu można by powiedzieć: odwrócona Lolita, choć tam literacko było dużo ciekawiej. Tu młody chłopak (ale uspokajam, już pełnoletni) związuje się z kobietą o trzy dekady starszą. Mamy oburzenie społeczności, ostracyzm, bo ona jest mężatką i to z dorosłymi córkami, mamy uczucie, które dla obojga coś w tym momencie znaczy. I mamy to co dla autora chyba najciekawsze: ciąg dalszy, który niestety jest mocno depresyjnym rozważaniem na temat tego jak bardzo oboje się unieszczęśliwili nawzajem i jak bardzo ich wyobrażenie o miłości rozjechało się z rzeczywistością. Dla młodego chłopaka, ten idealizm i późniejsze rozczarowanie byłby może i bardziej zrozumiały, ale dla niej pewnie był do przewidzenia finał tego związku.

niedziela, 16 czerwca 2024

Gdy twoje słowo ma moc, czyli Słowiedźma i Słowalkiria Anny Szumacher

Sobota i tym razem nie S-F tylko fantasy i to nasze krajowe i całkiem udane. Choć przy pierwszym tomie ciutkę marudziłem (dla zainteresowanych przypominam notkę - Słowodzicielka - Anna Szumacher, czyli w poszukiwaniu zgubionego wątku i celu), to przy kolejnych częściach bawiłem się coraz lepiej. Przedziwny przypadek, bo zwykle poziom się obniża, a tu nagle znikają wcześniejsze trudności - wielość postaci, przeskakiwanie od jednej do drugiej, mnożenie wątków bez ich łączenia - nagle wszystko wreszcie zaczyna się układać. I mamy z tego coraz więcej frajdy! Przy tomie drugim już było mi łatwiej, choć wciąż traciliśmy z oczu główną bohaterkę, a szukałem ciągle główniej jej. Pomogła trochę zmiana perspektywy - nie chodzi tylko o nią, ale o wyścig, w który została wciągnięta. To walka o tron, tyle że kandydatów kilkoro, nie wszyscy są nim zainteresowani, a znowu wśród tych, którzy są z boku, są tacy, którzy chętnie ich zastąpią. Im dalej w tą historię, mniej jest chaosu, trochę więcej też już wiemy o samym uniwersum, a choć opowieści poszczególnych Koronnych jeszcze bardziej wszystko rozciągają na boki, to łatwiej to wszystko nam ogarniać.

 

Rusza wyścig w poszukiwaniu Głosu, który zgodnie z przepowiednią, ma być atrybutem prawdziwego władcy. Cyan choć marzy przede wszystkim o powrocie do własnego świata, pogodziła się chyba z tym, że utknęła w opowieści, którą sama pisała i dopóki nie pomoże w wyborze króle, musi tu pozostać. Wybrała więc kandydata, który jej zdaniem jest idealny i postanowiła mu pomóc.

piątek, 14 czerwca 2024

Mała draka w fińskiej dzielnicy - Marta Kisiel, czyli uważaj czego sobie zażyczysz

Ciągły dylemat: pisać o tym co świeżo przeczytane, czy jednak o tych tytułach, które już parę tygodni czekają na swoją kolej... Może raz tak, raz tak będę próbował? O najnowszej powieści Marty Kisiel warto jednak pisać na świeżo, bo potem wrażenia uciekną, a tu raczej nawet nie sama fabuła jest istotna, co wszystkie te kwiatki powsadzane po drodze. Styl Ałtorki (nie ma błędu!) jest dość charakterystyczny i choć zdarzało jej się pisać trochę mroczniej i poważniej, to większość i tak czeka na jakieś dialogi i sceny, które wywołają uśmiech na twarzy. Czasem absurdalne, czasem po prostu trochę odklejone, ale mieszanie dwóch porządków: matematyczno-przyrodniczego i tego z lekka magicznego, prowadzi do zaskakujących konfrontacji. Jak tu pogodzić się z tym, że coś istnieje, choć cała nasza racjonalność temu przeczy... A jeżeli już zaakceptujemy, to jak to coś wygasić, pozbyć się, przegnać precz, by już nie zaburzało nam harmonii? 


Taki to między innymi dylemat ma główna bohaterka "Małej draki..". Mieczysława (nienawidząca swojego imienia), to młoda kobieta, której trochę pokićkała się kariera w mieście i życie prywatne, musi więc choć na chwilę odetchnąć i przegrupować siły u swojej babci. No bo gdzie jakby nie tam. I co z tego, że małe miasteczko, przecież nawet tam jakaś praca się znajdzie, nie? Choć na jakiś czas. Babcia zrozumie. Wybaczy. Pogłaszcze. Pomoże. I nakarmi. Bo bez tego u babci ani rusz. Taki choćby barszczyk albo rosołek to lekarstwo na wszystko.

czwartek, 13 czerwca 2024

Nie zostawaj influencerem, czyli marzenie tylu młodych

Jak by zakwalifikować taką książkę? Nie ma takiego gatunku jak ostrzeżenie, a nie jest to przecież reportaż, bo faktów i nazwisk tu niewiele (autor zastrzega że to z obawy przed procesami). Choć tak bardzo osobiste wspomnienia, nie jest to również raczej biografia. A więc co i po co? Jako forma autoterapii i jakiego ostrzeżenia? Dla kogo? Bo młodzi raczej tego nie przeczytają, zresztą oni wierzą swoim celebrytom, a Janek Strojny już do nich nie należy - nigdy nie miał największych zasięgów (choć pisze o zasięgach rzędu 80 mln odsłon, to w porównaniu z innymi to wcale nie tak dużo), a potem się wycofał. Sama książka została też mocno przez innych influencerów mocno skrytykowana jako pełna fantazji i przerysowań. Może więc to ostrzeżenie dla rodziców, by rozmawiali o tym ze swoimi pociechami, które przecież w przeważającej części upatrują w siedzeniu na TikToku czy w innych mediach społecznościowych, kręceniu filmików, sposobu na zdobycie dużej kasy, zrobienie kariery i generalnie super przyjemnego życia.

Tak, w tym przypadku lektura tej książki, może trochę dorosłym, nieświadomym różnych rzeczy, trochę otworzyć oczy. Może nie tyle na samo ryzyko wejścia w środowisko, które autor sugeruje że jest okropne i zjada człowieka z butami, potem wypluwa jako nędzne resztki (te imprezy ze stosami kokainy, oszustwa na umowach itp.). Ale jest też coś chyba ważniejszego o czym pisze autor.

Instrukcje, czyli powiedzcie nam jak żyć albo lepiej tego nie róbcie

MaGa: Lubię spektakle w TCN, bo potrafią zaskakiwać, rozbawić, pokazać że można inaczej patrzeć na to co nas otacza. A niekiedy uświadomić to co nieuświadomione, a często przypomnieć to o czym zapominamy. Tak jak w tym przypadku. Instrukcje. Wokół nas same instrukcje: jak składać, jak używać, jak postępować, jak uczyć, jak czytać. Co myśleć też?


Robert: Mam wrażenie że to nie tylko przytyk do naszych czasów, gdy poradniki, tutoriale, filmiki, zapytania w wyszukiwarce mogą dotyczyć prawie wszystkiego, od wbicia gwoździa aż po "czy mam rzucić faceta"? W schematy, ramki, instrukcje, porządek, wpycha się nas od dziecka przez edukację, religię, wychowanie, rozumiane często jako system nakazów i zakazów.


MaGa: Zaskoczenie totalne już od wyśpiewanego dekalogu. A potem zaskoczeń coraz więcej. Niby się bawimy śpiewanymi ze sceny instrukcjami obsługi prodiża czy przepisem pieczenia tortu, ale już wyłania się z tego głębszy sens, już widzimy, że to nie jest prosta zabawa z przekazami postępowania.

środa, 12 czerwca 2024

Jęk zamykanych bram - Wojciech Wójcik, czyli kto tu coś próbował ukryć

Kryminalna środa i kolejna powieść Wojciecha Wójcika na Notatniku. Jego cegły (bo objętościowo to zawsze spore knigi), nie są jakoś połączone postaciami, czasem nawet nie mają jednego wyraźnego prowadzącego śledztwo, ale i tak zawsze sięgam po nie z ciekawością, wiedząc że autor dostarczy niezłej intrygi z ciekawym tłem. Co ważne, sięga po to co blisko, po to co znajome, tu nie ma raczej wymyślnych mafiosów, psychopatów polujących na ludzi i wodzących za nos policję, czy nowobogackie towarzystwo odwalające jakieś zbrodnie po narkotykach, które wciągają wiadrami. To historie wydawałoby się zwykłych ludzi, z problemami życiowymi, często z pustym portfelem, dotykamy jakichś trudnych relacji rodzinnych, zazdrości, zemsty... 


Jeżeli więc szukacie porządnych kryminałów, wielowątkowych, gdzie wzrok skupia się nie tylko na głównym śledztwie, ale obejmuje masę spotkań, rozmów, poszukiwań, przebijania się przez półprawdy, domysły i kłamstwa, polecam Wójcika całym serduchem. Może nie ma tu spektakularnie budowanego napięcia, za to całość, złożona z wielu elementów, ładnie się spina nam pod koniec w całość. Chyba jedyne do czego bym się przyczepił to stawianie na wielu bohaterów, a nie jednego wybranego, do którego czytelnik mógłby się jakoś przywiązać i któremu by kibicował. A może to właśnie komuś się spodoba. Na pierwszym planie staje bowiem nie tyle jeden człowiek, co historie różnych osób. Jak choćby tu. 

poniedziałek, 10 czerwca 2024

Makbet, czyli bójmy się autokratów

„Makbet” – jedna z najbardziej znanych sztuk Williama Szekspira, moja ulubiona. Mroczny horror, o ludziach, którzy nie będą mieć żadnych skrupułów sięgając po władzę, którym wiecznie mało pieniędzy, zaszczytów, honorów. Gotowych iść po trupach by to utrzymać i pokonać przeciwników. Ta tragedia opowiada historię szkockiego lorda Makbeta, człowieka szlachetnego i prawego, który po spotkaniu z „dziwnymi siostrami” (wiedźmami) i po ich równie dziwnych przepowiedniach, mimo wewnętrznego początkowego oporu, decyduje się wejść na ścieżkę zbrodni, by zdobyć koronę Szkocji. Jego początkowy opór przed dokonaniem zabójstwa gaśnie pod wpływem ambitnej, żądnej władzy żony. Zdobyta zbrodniczo władza sprawia, że do jej utrzymania potrzebne są kłamstwa, oszczerstwa, a w konsekwencji – kolejne zbrodnie. Historia Macbetów jest powolnym osuwaniem się w obłęd.

sobota, 8 czerwca 2024

Bill, bohater galaktyki - Harry Harrison, czyli chłopcze, ojczyzna cię wzywa

Powrót do lektury z lat licealnych. Wtedy chyba drukowała to Fantastyka i potem można było to sobie zszyć w książeczkę, nawet lakierowana okładka była do odcięcia. I tak wiele powieści, które dziś wznawia Rebis w ramach jednej serii klasyków mniej i bardziej znanych, poznawaliśmy wtedy w takiej trochę chałupniczej wersji. Z przyjemnością wracam do Harrisona, bo jako jeden z nielicznych, podbijał wtedy moje serducho poczuciem humoru. Przecież S-F nie musi być zawsze na serio. 


W Billu, Bohaterze galaktyki, nie robi tego jednak jedynie dla zabawy, podobnie jak Hašek nie pisał Szwejka z tego powodu. To mocna satyra na militarystyczne zapędy, na imperializm, na robienie ludziom wody z mózgów poprzez podawanie im wspaniałych haseł, które są wielkimi kłamstwami. 

piątek, 7 czerwca 2024

Sekret nawiedzonego lasu - Max Czornyj, czyli lepiej tu się nie zapuszczać...

Szybciutko jeszcze jedna notka dziecięca (w zanadrzu jeszcze dwie albo trzy) - Dzień dziecka jakoś mi obrodził propozycjami. A tak marudziłem, że nie wydaje się zbyt wiele polskich rzeczy w stylu awanturniczo-przygodowym jak za czasów mojej młodości. No to proszę - seria Zagadkowi Agenci niby jest dla młodszego czytelnika, ale można odnaleźć w niej trochę ducha z młodzieńczych lektur. Dziś wszystko dzieje się trochę szybciej, musi być okraszone gadżetami, niektóre sprawy jak np. wzajemne docinki, ale i dawanie sobie wsparcia w chwilach niebezpieczeństwa, pozostają takie same.


To już piąty tom cyklu o przygodach sprytnych przyjaciół, znanych jako tytułowi Zagadkowi Agenci, rozwiązujący różne tajemnicze sprawy. I wiecie co mi to przypomina?

czwartek, 6 czerwca 2024

Liczby nie kłamią - Vaclav Smil, czyli 71 rzeczy, które podobno trzeba wiedzieć o świecie

Vaclav Smil to wybitny naukowiec i emerytowany profesor na Uniwersytecie Manitoby w Kanadzie, znany nie tylko ze swoich naukowych prac, ale i popularyzujących naukę felietonów. I to właśnie zbiór tego typu których form, zebranych w formę książkową otrzymujemy do ręki. Co prawda w tytule pojawiają się liczby, chyba nie tylko miłośnicy matematyki mogą sięgać po ten tytuł - mam nawet wrażenie, że w dużej części tekstów wcale nie tylko o matematykę chodzi. 


Początek, może trochę bardziej naukowy, pokazujący np. jak czytać dane dotyczące rozpowszechnienia wirusa Covid, jak statystyki bywają mylące albo jak nimi można manipulować w zależności od tego kto badania interpretuje, na pewno jest smakowity i dużo obiecuje. 
Potem jednak może pojawić się trochę rozczarowania, bo widać że poziom tych felietonów/esejów nie jest równy i czasem są to dywagacje średnio poparte dowodami, choć przecież to właśnie się nam obiecywało.

środa, 5 czerwca 2024

Gdy pierwszy tytuł narobi ci smaku, czyli Blizna i Rok szarańczy

W kąciku kryminalnym na środę dziś aż dwa tytuły. I nie ukrywam, że tytuł notki mógłby trochę już Wam zdradzić o tym jaki będzie ton dzisiejszego wpisu. Gdy przeczytasz jakiś tytuł autora i mocno ci podejdzie, narobi smaku, sięgasz po kolejny, a tu...

Genialna przyjaciółka, czyli o nich, o nas, o tym co ważne

MaGa: Jest w tym spektaklu swoisty urok, który opowieści o kobiecej przyjaźni dodaje ciepła i trudno mi powiedzieć na czym to polega. To taki nieuchwytny fluid, który w trakcie spektaklu unosi nam kąciki ust do góry, pozwala z sympatią patrzeć na obie bohaterki, które są tak różne, więc któraś powinna nas drażnić… a jednak – nie. Lena i Lila. Jedna spokojna, introwertyczna, ale uporczywie dążąca do celu, druga – nieokiełznana i nieprzewidywalna.


Robert: Pewnie kobiety odbierają to trochę inaczej, zwracają na co innego uwagę. Nie znając też pierwowzoru literackiego, trudno nam ocenić na ile udało się przenieść to co dla autorki było najważniejsze. Na pewno rzuca się w oczy opowieść o marzeniach i o tym jak czasem trudno potem zadowolić się tym co niesie życie, sprostać oczekiwaniom. Dla mnie wciąż wybrzmiewa tam w obu historiach nutka zazdrości, porównywania się z innymi, chęć udowodnienia że moje życie układa się lepiej. A do tego oczywiście nie jest to świat, który by chciał jakoś z uwagą słuchać o tym czego pragną młode kobiety - tu decydują faceci, nawet jeżeli pozornie to kobieta wybiera.

wtorek, 4 czerwca 2024

Monster, czyli tak łatwo oceniamy

Dziś w kąciku wytrawnego kinomaniaka rzecz absolutnie świetna. Ostrzegam jednak że również niełatwa. Gdy już ci się wydaje, że wszystko wiesz, następuje wolta i historię zaczynasz widzieć z innego punktu widzenia. To mocne przełamanie różnych schematów, zwrócenie nam uwagi na to, jak często zbyt pochopnie wydajemy sądy na temat winy. Pozornie wszystko wydaje się tak pewne - są dowody potwierdzające podejrzenia, konkretne sytuacje, które możesz wskazać na swoje potwierdzenie. Jaki rodzic by nie podejmował prób interwencji, jeżeli jego dziecku działa by się krzywda? 


Tak zaczyna się właśnie Monster. Gdy syn Saori, samotnie chłopaka wychowującej, zapracowanej, ale też uważnej na różne sygnały, zaczyna się dziwnie zachowywać, kobieta nabiera podejrzeń, że źródłem problemu są przemocowe zachowania jednego z nauczycieli. 

poniedziałek, 3 czerwca 2024

Lucky Star - Faerybabyy, czyli niby świeże a brzmi jak to czego słuchałem ponad 30 lat temu

Wczoraj miała wpaść jeszcze książka, ale przekładam to na kilka dni, jutro kącik wytrawnego filmomaniaka, potem kryminalna środa, a potem się zobaczy, bo intensywny tydzień się zapowiada.

Poniedziałki jednak miały być muzyczne, więc proszę bardzo. Dziś zupełnie przypadkowe odkrycie. Ktoś wspomniał o tej płycie, a ja zacząłem szukać więcej informacji i odsłuchu. I postanowiłem napisać choć parę zdań. Czy wpadło w ucho? Troszkę, choć chyba w liceum słuchałem więcej takiej muzy, dziś wydaje mi się ciut zbyt monotonna. Tu jak rozumiem jeszcze dochodzi tekst, trochę sarkazmu, chwilami ostrego spojrzenia na doświadczenie młodych ludzi.

A muzycznie? Podałbym dwie nazwy z mojej młodości: The Cure i The Smiths i wszystko powinno być jasne.

niedziela, 2 czerwca 2024

Diuna, czyli druga podróż na Arrakis i jest jeszcze lepiej

Kto nie obejrzał w kinie ten trąba, a ja też gapa że tyle czasu odkładałem tą notkę. Wciąż jednak kolejka około 30 pozycji do opisania, a dnia ani notatnika nie rozciągnę bo nie są z gumy.

 

Diuna. Wciąż trwają dyskusje fanów na ile nowa wersja jest wierna oryginałowi, na ile warto było wydawać tyle kasy, by ją nakręcić. Obawy czy się zwróci i będzie opowiadana dalej przecież nie są zupełnie od czapy. Villeneuve jest wizjonerem, ale czy do kina, który musi być nie tylko widowiskowe lecz i popularne, to wystarczy.
Nie znam dobrej odpowiedzi, ale jako widz, trzymam mocno kciuki, bo dwójka moim zdaniem nawet lepsza od części pierwszej.

sobota, 1 czerwca 2024

Cześć, tu Kopernik! Max Czornyj, czyli genialny, ale i trochę bliższy

Mac Czornyj jako autor książek biograficznych dla dzieci? Czemu nie. W końcu już dał się poznać młodym czytelnikom dzięki serii Zagadkowi Agenci, więc i jako popularyzator postaci historycznych się sprawdzi.
To zdaje się nawet rodzinny projekt bo p. Aleksandra odpowiada za oprawę graficzną i ilustracje (dość klasyczne, ale pewnie dzieciakom będą się podobać). I część większego cyklu o genialnych odkrywcach (wcześniej książka o Krzysztofie Kolumbie). Można powiedzieć - tego nigdy za dużo, bo książek przybliżających ciekawe postacie, podsuwających trochę informacji jakie w szkole podawane są w dużo bardziej suchej formie. Niby na rynku trochę tego pozycji już jest, ale i dla kolejnej znajdzie się miejsce. 


Co wyróżnia Cześć, tu Kopernik? Na pewno narracja w pierwszej osobie. To sam bohater opowiada o swoim życiu, dodaje jakieś wyjaśnienia jakichś sytuacji, decyzji. Na pewno przybliża nam trochę to postać, sprawia że staje się ona nam bliższa, bardziej zrozumiała. Kopernik miał tak bogaty życiorys, że chwilami aż trudno uwierzyć w to, że jeden człowiek mógł mieć tyle ról - lekarza, prawnika, dyplomaty, zarządcy, duchownego, astronoma. Najbardziej był znany ze swoich dokonań związanych z obserwacją nieba, a przecież to było dla niego jedynie hobby, pasja...

Dom, który się przebudził, czyli nie rezygnuj z życia

Z okazji Dnia dziecka aż dwie notki, a w ciągu kilku dni dorzucę chyba jeszcze jedną albo dwie. Bo czemu nie. W końcu każdy kiedyś był dzieckiem i czasem jeszcze potrafi je w sobie poczuć, mimo że przekroczył już połowę wieku.


Jak choćby tu. Po raz kolejny komiks (a może jednak nazywać to książką dla dzieci?), który mnie totalnie zachwycił, a odkryłem go zupełnie przypadkiem na organizowanych przez siebie wymiankach. I już chyba nie oddam. Co więcej, pewnie będę wypatrywał innych rzeczy autorstwa tego duetu, czyli Martina Widmarka, szwedzkiego giganta literatury dziecięcej, i Emilii Dziubak, wybitnej polskiej ilustratorki. Dom który się przebudził zajmie honorowe miejsce na półkach obok wydań graficznych Lovecrafta czy Przybysza Shauna Tana.

Gdy przeglądasz takie książki, najpierw zwykle zachwycają cię ilustracje i tu też tak jest. Trochę mroczne, jakby tajemnicze. A potem odkrywasz również historię, którą opowiadają.