czwartek, 31 marca 2022

Kwiecień plecień, czyli parę fotek i wspomnień

Blog daje możliwość notek bardziej prywatnych, rzadko jednak z tego korzystam. W końcu powstał głównie po to by pisać o kulturze. Od czasu do czasu pojawiały się jednak wpisy podróżnicze, czy raczej krótkie relacje z wypadów, z nadzieją że kogoś zainspiruję. Najczęściej chodziło o wyjazdy z dziećmi, nastawione na zwiedzanie, a nie na siedzenie na tyłku. Dzieci porosły i choć czasem jeszcze jeździmy razem (ostatnio głównie Dolny Śląsk), to coraz częściej zdarzają się wyprawy rowerowe (coraz dłuższe) i kilkudniowe wypady samotne lub z przyjaciółmi. 

Większość fotek idzie wtedy na FB i to na ten prywatny, a nie na Notatnikowy. Kto chce ten znajdzie. Ileż skarbów i urokliwych miejsc skrywa nasz kraj i ile życzliwych ludzi można czasem spotkać właśnie poza głównymi, udeptanymi szlakami.
 

 

Uznałem, że choć trochę podzielę się tym co mnie ostatnio mocno kręci, czyli wypadami w góry, by zdobywać Koronę Gór Polski (28 szczytów z różnych pasm). Zacząłem na wiosnę w ub roku, na razie nie jest jakoś tego dużo, bo i kasy brak, ale 9 szczytów już jest. I ponieważ nie miałem z kim jeździć, jeden zrealizowałem samotnie, a ostatnio zacząłem korzystać z ofert mini biur podroży, specjalizujących się w weekendowych wyprawach. Dla mnie człowieka raczej mało towarzyskiego i o średniej kondycji trochę wymaga to przełamania się, ale atmosfera jest fajna i lada dzień jadę na kolejny wypad. Trochę z obawami o pogodę, bo zapowiadają śnieg, a miał być wyjazd w poszukiwaniu krokusów, ale jak by nie było, przygoda będzie ciekawa!

środa, 30 marca 2022

Lubomski - Sęk You, czyli nadal kieszenie jak ocean, wrażliwość też

Plan na ostatnią notkę w tym miesiącu jest, ale na razie jeszcze coś muzycznego. I specyficznego. Raczej chyba dla tych, którzy nie boją się trochę improwizacji jazzowych, złamania melodyjności. Niektóre numery Mariusza Lubomskiego zyskały status przebojów (kto pamięta Spacerologię?), można je nucić, ale to przede wszystkich kawałki do wsłuchania się, do spotkania z wrażliwością i głosem dość wyjątkowym. Kto raz usłyszy jego charakterystyczną manierę, rozpozna go potem już raczej bez trudu. Chyba tylko jeden jedyny raz miałem okazję widzieć go na scenie i to na koncercie pośród rockowych kapel, ale charyzmę się zapamiętuje.

wtorek, 29 marca 2022

Skłodowska, czyli niezbyt wiernie i bez większych emocji

Filmów o Marii Curie-Skłodowskiej, podobnie jak książek mamy już całkiem sporo, ale ciężar tematyczny jest rozkładany bardzo różnie - czasem bardziej liczy się kariera, czasem życie prywatne. Siłą filmu irańskiej reżyserki Marjane Satrapi jest pokazanie sporego odcinka czasowego, więc różne oblicza bohaterki - młodej naukowczyni, uznanej badaczki, żony, matki, kochanki, kobiety, która nawet pod koniec życia była aktywna, szukała aktywności. Czy to obraz porywający? Szczerze mówiąc średnio. Czy ciekawy? Niby znamy cały życiorys, więc Polaków ten film nie zaskoczy, nie pokaże innego oblicza Marii. Reżyserka starała się pokazać trudności na jakie napotykała nasza słynna rodaczka, tylko dlatego, że była kobietą. Nie przeszkodziło jej to jednak w tym, by udowadniać, że te bariery można pokonać.

Sushi Go Party! czyli lepimy i liczymy

 Kolejna karcianka, która okazała się bardzo przyjemną inwestycją i zabawą. Sushi Go widziałem już w kilku odmianach - m.in. z kośćmi, kolekcjonowaniem kart, a tu mamy niby karciankę, ale z fajnym patentem na regrywalność. Zestawów, które można brać pod uwagę jest na tyle dużo, że nie powinno być znudzenia. Nawet jeżeli czujesz, że masz strategię na jeden z nich, losowość i zmiana kart może nieźle namieszać.

poniedziałek, 28 marca 2022

Hits to the head - Franz Ferdinand, czyli a może by tak the best of?

No to jeszcze jedna notka, tym razem energetyczna porcja muzyki, która może nie jest nowa, ale będzie niezłym pomysłem jeżeli ktoś nie przepada za kolekcjonowaniem wszystkich płyt, skoro z każdej uwielbia jedynie pojedyncze numery. Tak, to nowy krążek, ale kompilacja największych hitów, a w bonusie dwa nowe kawałki. Niezła porcja muzyki gitarowej, bo to aż 20 nagrań.
O Franz Ferdinand nie ma co się rozpisywać, pewnie większość ludzi, którzy słuchają trochę rocka kapelę kojarzy. Ba, niedługo w Polsce będzie można ją zobaczyć na żywo. Czy zagrają właśnie takie the best of? Pewnie za to fani kochają ich najbardziej.

Deadpool, czyli jakby co to ostrzegałem


Notka trochę zapchajdziura, bo i filmy nie nowe, i szczerze mówiąc nie bardzo mam ochotę o tym pisać. Bo jak tu pisać o filmie, który poziomem żenady powala, kasuje większość tego co widzieliśmy na dużym ekranie, powinien mieć kategorię tylko dla dorosłych, ale bawi głównie młodszych?
Nie ma ostrych scen erotycznych, za to jest masa wulgarności, niewybrednych żartów i przemocy. Niby superbohaterowie (w końcu to też Marvel) , ale widziani trochę pod innym kątem - trochę niedojdy, olewacze, narwańcy. To obraz herosa, co to więcej drapie się po tyłku i jajkach, niż naprawdę walczy. Ale jak walczy, to nie przejmuje się tym, że robi jatkę, bo uważa że walczy w słusznej sprawie.

Buła, Pizza, Czapka, Prezent, Tort, czyli szybkie i emocjonujące

 Weekend absolutnie intensywny, drugi też się taki zapowiada, ale na szczęście mam jeden dzień na złapanie oddechu. Może pojawi się nie jedna, a dwie lub trzy notki? Nadrobię zaległości.

Dziś coś z ostatnich odkryć towarzysko-integracyjnych. Karcianka niedroga a zabawna, do wykorzystania w grupie ludzi w różnym wieku. Jest trochę rzucania się z rękoma na stół (refleks), ale jakby co zasady przecież można ciut zmodyfikować, prawda?

Na czym to polega? Te słowa, które są tytułem gry narzucają nam tempo, są refrenem, który powtarza każdy i w którymś momencie utrwala się w głowie.

czwartek, 24 marca 2022

Peter Doherty & Frédéric LoThe Fantasy Life of Poetry and Crime, czyli gdy rock'n'roll szuka inspiracji

Trochę się dzieje, więc Notatnik też schodzi trochę jakby na drugi plan, co zrobić. Ale będę próbował nadrabiać po niedzieli, może się uda. 
Dziś muzycznie, ale trochę nietypowo, bo trafiłem na ten krążek przypadkiem, uczucia mam mieszane, nikt chyba jeszcze w Polsce go nie sprzedaje ani o nim nie pisał. Ot efekt mojego buszowania po Deezerze. Jak ja to lubię :) Czasem czymś się zachwycę, ale bywa tak i tu, że drapię się po brodzie i mówię sobie: nie wiem kogo miałoby to zachwycić? Czyżby nazwisko Petera Doherty'ego miałoby taką moc?

środa, 23 marca 2022

Pajęczyna, czyli miała być bomba a wyszło...

 Oglądam tą Pajęczynę i zastanawiam się kto tam się z kim na głowy pozamieniał, że uważają to za serial wciągający, trzymający w napięciu. Przecież od tego wieje nudą, a kręcone to jest tak, jakby to był teatr telewizji, a nie produkcja z większym budżetem. Słabo połączone ze sobą wątki, kiepsko zagrane role drugoplanowe (lub zbyt mało wykorzystane) - długo by można ciągnąć podobne zarzuty. Raczej staram się nie porzucać produkcji w trakcie, ale tu chwilami mam ochotę. Wytrzymam może do końca, żeby zobaczyć co jeszcze wymyślą scenarzyści i czy choć na koniec podkręcą tempo.
Póki co - po trzech odcinkach - ani nie wciąga, ani nie widzę w nim żadnego godnego zaczepienia wzroku elementu. To jak najnowsza książka Mroza - wciąż temat, który sam w sobie jest ciekawy, nośny, a potem zamienić go w jakiego koszmarka.

wtorek, 22 marca 2022

Od jednego Lucypera - Anna Dziewit-Meller, czyli jŏ sie kejś do tego jeszcze wrōcã

W głośniczkach Franz Ferdinand, pisać się nie chce, a tu blog dziś pusty i ryzyko, że potem wyjazd i będzie wtopa, bo pierwszy od lat miesiąc gdy nie będę miał tylu notek co dni w miesiącu. Trzeba sięgnąć do archiwum, czyli do rzeczy, które czekają na swoją kolej, bo przeczytane albo obejrzane dawno, ale jakoś nie mogłem się zebrać do pisania, wciąż wybierając rzeczy łatwiejsze.
Czy to znaczy, że książka Anny Dziewit-Meller mi się nie podobała? Wręcz odwrotnie. Ale ciężko mi o niej napisać coś mądrego, bo najlepiej wejść w nią trochę z zaskoczenia, nie będąc bardzo uprzedzonym co nas czeka. Skoro jednak tradycją uczyniłem to, że piszę o tym co przeczytane, to choć kilka zdań musi być. To powieść o kobietach. O trudach jakie niosą na swoich barkach. I choć tu specyficznie o kobietach ze Śląska, być może mających w sobie jakąś szczególną siłę, to równie dobrze mogłaby w warstwie współczesnej być opowieść o kobietach z innych miejsc. O wspomnieniach, odkrywaniu sekretów rodzinnych, ale i o tym jak bardzo by się czasem chciało uciec od tego wszystkiego, odciąć i żyć innym, może lepszym życiem. Ale potem i tak się tęskni i myśli. Przyjeżdża się na pogrzeby i żałuje, że nie zaglądało się częściej, że coś już przepadło, nie będzie takie samo.

poniedziałek, 21 marca 2022

King Richard: Zwycięska rodzina, czyli praca, nauka i posłuszeństwo

Powiem tak: nie dziwię się, że takie filmy z przyjemnością się ogląda, mimo całej ich przewidywalności i schematyczności. Dziwię się natomiast obecności tego typu produkcji w gronie nominowanych dla najlepszych produkcji roku. Serio? Mimo całej sympatii dla Willa Smitha, nie napracował się tu aż tak bardzo od strony aktorskiej.

Venus i Sereny Williams raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Sławy w historii światowego tenisa przez wiele lat podbijały serca widzów, rozstawiając po kątach swoje przeciwniczki. Mało chyba rzeczywiście myśleliśmy o tym skąd się w tym sporcie wzięły - jeszcze kilkadziesiąt lat temu to był raczej sport dla bogaczy. Skąd więc sukces czarnoskórych dziewczyn z ubogiej dzielnicy? I to jest właśnie historia opowiedziana w filmie - ich ojciec postanowił, że zrobią karierę i od maleńkości próbował szukać dla nich okazji do nauki. Opracował plan i docierał z nim do kogo się tylko da, by przekonać go do darmowego wsparcia, trenowania, a oni za to podzielą się potem zyskami ze zwycięstw. Będą najlepsze! Przekonywał wszystkich dookoła, ale przede wszystkim swoje córki.

sobota, 19 marca 2022

Apostata - Łukasz Czarnecki, czyli polowanie na tych co wzywają demony

Przemiła niespodzianka, bo po debiucie nie spodziewałem się aż takiej fajnej zabawy. To trochę tak jakby Guy Ritchie pojawił się na rynku książek i trochę narozrabiał, pokazując, że łącząc elementy już znane, mieszając gatunki, zaskakuje się czytelnika. 

Czy jest to kryminał? Tak, trochę retro, ale jak najbardziej policyjna robota, poszukiwanie sprawców morderstw, tyle że jest też mały bonus.

Czy to fantastyka? A i owszem - uniwersum wymyślone przez autora dość ciekawie, z pewną historią, konfliktem wojennym w tle, religiami, polityką. Realia jakby przełomu wieków XIX-XX, trochę wynalazków, wiedzy nam współczesnej, ale do tego również magia i elementy paranormalne. Steampunk może to nie jest, ale jakieś ślady tego gatunku są.

Czy to literatura grozy? Powiedzmy tak: w opisach jest chwilami dość makabrycznie, choć nie ma raczej przerażenia. Demony, siły ciemności, mroczne rytuały odgrywają tu bardzo ważne znaczenie, stanowią oś całej fabuły, ale nie jest tak, że się tego boimy. To raczej ciekawie rozpisany pomysł na inne spojrzenie na pracę policji - co gdyby ścigali nie tylko morderców, ale również tych, którzy poprzez swoje fascynacje i spaczone pragnienia, mieli dopiero ściągnąć na ziemię potworne zło z otchłani. Poznajcie Państwo pracowników Wydziału ds. Okultyzmu.

Leepeck - Na mnie już czas, czyli powiem Ci tylko jedno: bądź sobą

Ależ to jest przyjemne, lekkie, pozytywne. Niegłupie teksty o miłości, przemijaniu, po prostu o życiu. I do tego muzyka, w której słychać trochę bluesa, rocka, ale tak naprawdę to dość łagodne pop-rockowe granie, zgrabne melodie, które wpadają w ucho. Klimat tworzy przede wszystkim ciekawy wokal, ładne chórki w tle, to taka muza, która się podoba od początkowego przesłuchania, ale żeby stała się przebojem, potrzebowałaby trochę promocji. Czemu się udaje choćby z podobnymi numerami Domagale, a o Pawle Lipce wciąż jakoś tak głośno nie jest. Zasługuje moim zdaniem na to. Może jedynie mogłaby się pojawić obawa, że zniknie w sławie jaka by na niego spadła, wrażliwość, która jest cechą, która mogłaby go odróżniać od innych.

piątek, 18 marca 2022

Oni - Kay Dick, czyli niepokojące i intrygujące

Mam trochę kłopot z tą książką. Jej trochę senny klimat, niedopowiedzenie jakie zawiera, zagadkowość, równocześnie intrygowały, ale i przeszkadzały w odbiorze. Może po prostu powinienem sięgnąć po nią totalnie wypoczęty, skupiony i wtedy bym bardziej docenił koncept i styl. Gdy czytasz określenia dystopijny majstersztyk oczekujesz wielkiego wow! a gdy go nie dostajesz, czujesz trochę zawód. To nie jest zła książka, jej tajemniczość pozwala na pewną dowolność w interpretacji (nawet w kierunku odrealnienia zagrożenia i doszukiwania się w tym lęków związanych z procesem twórczym), na pewno myśli się o niej, nawet po skończeniu lektury. Może więc to potraktujmy jako pewien wyznacznik oceny, nawet jeżeli nie postawię jej na podium wśród tego co poruszyło, co się podobało. Tym razem lektura bardziej dla intelektu, niż emocji :)
Czy to źle? Oceńcie sami. Na pewno jej krótka forma zaskakuje, tym bardziej w zderzeniu z bardzo starannym wydaniem (brawo ArtRage).

czwartek, 17 marca 2022

Zagraj to jeszcze raz, Sam, czyli aż żal, że Allen już tak nie gra

Co tam w telewizorku? Ostatnio mniej oglądam, ale zróbmy małe podsumowanie. Piąty sezon Gomorry, chyba z sentymentu, bo przewidywalne i już nie trzyma tak w napięciu. Pajęczyna po pierwszym odcinku rozczarowała strasznie. Zerkam też na różne programy "rozrywkowe" i słabiutko, naprawdę słabiutko... Mask singer żenujący i chyba nawet bardziej w wykonaniu jurorów niż artystów, 99-Gra o wszystko kręcone tak, by było jak najwięcej sensacji, choćby jej nie było za grosz, a Rejs przez Atlantyk mam nadzieję jeszcze się rozkręci, choć już miałbym ochotę co niektórych wyrzucić za burtę - jak oni z nimi wytrzymali?

Żeby nie było tak, że tylko marudzę - przypomniałem sobie "Zagraj to jeszcze raz, Sam" i jeżeli ktoś by pytał czemu wciąż lubię Woody'ego Allena, to tu ma odpowiedź. Wiem, że już do pewnego poziomu nie wróci, bo też dziś trudno by sobie było wyobrazić film oparty na tak abstrakcyjnych dialogach, w którym tak niewiele się dzieje. Ale sentyment pozostał i wciąż szukam w jego produkcjach śladów tamtego inteligentnego poczucia humoru, autoironii.

środa, 16 marca 2022

Wyspa kobiet - Lauren Groff, czyli miłość, władza, troskliwość

No to chyba mam dość pewny typ w tym miesiącu na najlepszą przeczytaną książkę. Wyspa kobiet intryguje i smakuje wybornie.

Jest współczesna, a jednocześnie opowiada historię osadzoną przed setkami lat. Miejscem akcji jest klasztor, ale treść nie ma jednak wiele wspólnego z klasycznie rozumianą religią. Bohaterką jest silna kobieta, wręcz zaprzeczenie kobiecości, znajdziemy tu jednak masę wrażliwości i czułości, do jakiej faceci są mało zdolni. Rozmach i delikatność. Władza i troskliwość. Wiara i zmysłowość. Witalność i przemijanie. Sporo tu sprzeczności, a mimo to w tej historii ciekawie się one uzupełniają i wcale to wszystko nie zgrzyta.

wtorek, 15 marca 2022

Kirszenbaum - Się, czyli jak Wyspiański na mefedronie

Właśnie wystartowała XIX edycja internetowego plebiscytu WIRTU@LNE GĘŚLE na folkową płytę roku, więc uznałem, że może to dobra okazja, by nadrobić zaległości i pogrzebać w tym co ciekawego w folku w ubiegłym roku
Głosowanie potrwa do 30 kwietnia br. i
odbywa się na stronie http://www.gesle.folk.pl
Do wyboru aż 68 albumów z szeroko rozumianą muzyką folkową, tradycyjną, etniczną, muzyką świata i muzyką źródeł. Dodatkowo każdy głosujący ma możliwość wybrania najładniejszej jego zdaniem okładki płyty. A ja na chybił trafił wybieram na początek coś z intrygującym tytułem, czyli "Się" duetu Kirszenbaum.

poniedziałek, 14 marca 2022

Kołysanka dla czarownicy - Magdalena Kubasiewicz, czyli dobra klątwa rzucana jest z nienawiści lub... z miłości

Sympatyczne fantasy raz na jakiś czas może dać sporo frajdy, zwłaszcza jeżeli nie zawiera w sobie tyle schematów co "bestsellery" tego gatunku z zachodu. Harda Horda, czyli grupa polskich autorek piszących w tym gatunku (ale i w SF), u mnie zawsze witana jest z przyjemnością, a oto po jednym opowiadaniu, mam okazję poznać dłuższą formę od kolejnej z nich. W tym co pisze Magdalena Kubasiewicz można by się doszukać pewnych podobieństw do tego co wcześniej publikowała choćby Marta Kisiel, czy Martyna Raduchowska, (i Jadowska, ale tą wciąż za mało znam żeby porównywać), ale nie czuje się wtórności. Przecież wiedźmami, rzucaniem uroków, świtem magii, który istnieje równolegle do naszego, zajmowało się wielu przed nią i pewnie jeszcze sporo po niej znajdzie w tych klimatach swoją przestrzeń. Najważniejsze, żeby historia była wciągająca, żeby się chciało więcej i więcej. A tu tak właśnie jest. Zdecydowanie za szybko się kończy.
W odróżnieniu od Marty Kisiel na pewno mniej tu humoru, u Raduchowskiej znowu więcej grozy, Kubasiewicz więc jest gdzieś po środku, stawiając na akcję, przygodę, na to żeby cały czas coś się działo. Taki to już charakter bohaterki, że nie bardzo może usiedzieć na miejscu. Gdy ktoś podniósł rękę na jej rodzinę, nie będzie czekać aż i po nią przyjdzie, tylko zamierza stawić temu komuś czoła.

niedziela, 13 marca 2022

Mexican Gothic - Silvia Moreno-Garcia, czyli coś czai się w ścianach tego domu

Czy gotyckie? No na pewno trochę klimatu jest? Czy straszy? Tak średnio. Co ma wspólnego z Meksykiem (podania, wierzenia)? Niewiele. Czy tymi trzema pytaniami można by zamknąć notkę na temat tej książki? Chyba jednak warto napisać coś więcej. Choćby o bohaterce. Mamy wysyp postaci kobiecych, które potrafi stawić czoła różnym wyzwaniom, które sprzeciwiają się normom społecznym czy nakazom starszych, które walczą o swoje. I tu mamy do czynienia z jedną z nich. Warto jednak podkreślić, że to nie jest bajka i Noemi kilkukrotnie doświadczy też konsekwencji różnych swoich decyzji i błędów, nie jest idealna. Ale to jedynie czyni ją ciekawszą.
Młoda dziewczyna, pochodząca z zamożnej rodziny, choć poświęca czas głównie na życie towarzyskie wcale nie jest pusta lalką. Ma marzenia o studiach, chce robić coś więcej niż opiekować się domem, dlatego traktuje mężczyzn jak przygodę, choć jej staruszek pewnie wolałby żeby się ustatkowała. Jest przebojowa i mimo ciemniejszej skóry nie ma kompleksów wobec białych. Nie boi się wyzwań, dlatego gdy ojciec prosi ją o pomoc, zaniepokojony listami od kuzynki, godzi się na wyjazd i sprawdzenie czy przypadkiem kobiecie nic nie grozi.

sobota, 12 marca 2022

Wirus - Robin Cook, czyli pan tu podpisze, a my się wszystkim zajmiemy

Robin Cook to autor znany ze swoich thrillerów medycznych, ale ja jakoś dotąd nie miałem z nimi przyjemności. I po lekturze Wirusa, nie wiem czy chcę mieć. Nie chodzi o to, że to straszne, że wywołuje emocje. Niby tak jest, ale to jest tak schematyczne, tak amerykańskie i dość płaskie, że jakoś wolę szukać emocji u pisarzy, którzy przynajmniej próbują mnie zaskoczyć.
Za dużo tu rzeczy, które są do przewidzenia, autor operuje wielokrotnie podobnymi stanami emocjonalnymi i zachowaniami bohatera, a sporo z sytuacji, choć można by pewnie zwalić na poddenerwowanie, jest dość idiotycznych. Skoro wiesz, że masz problemy z jakąś placówką medyczną, wybierasz inną - Nowy Jork chyba nie ma jedynie jednego szpitala? Brian Murphy niczym masochista postanawia wciąż tłuc się do tego, wobec którego sam już ma wątpliwości co do jakości jego pomocy.
Zacznijmy jednak od początku. Wirus - pewnie sobie myślicie: kolejna pandemia, straszenie itp. Nic z tych rzeczy. Covid 19 tu występuję, ale raczej w tle, wpływa na bohaterów, podobnie jak na ludzie na całym świecie. Tytułowy wirus to jednak jedynie pewien element, który uruchamia tu całą lawinę zdarzeń, które mają zupełnie nie epidemiologiczne podłoże.

piątek, 11 marca 2022

Psie pazury, czyli to co ukryte i to co na wierzchu

Jane Campion powraca po kilkunastu latach z nowym filmem. Już sam ten fakt może wywołać zaciekawienie, a gdy dodasz do tego ciekawą obsadę (Kirsten Dunst, Benedict Cumberbatch, Jesse Plemons), nominację do nagrody Oscara, jeszcze bardziej ono rośnie.
To jednak seans dla smakoszy, którzy czasem nawet masochistycznie próbują doszukać się w zbyt długim seansie więcej wartości niż ma on w rzeczywistości. Nie chodzi o to, że niewiele się tu dzieje, bo przecież emocje cały czas są wyczuwalne, choć powieszona w pierwszym akcie strzelba, rzeczywiście nie wypala. Bardziej przeszkadzało mi chyba to, że to napięcie i emocje, nie prowadzą do żadnego rozładowania. Czy coś się zmieni w życiu bohaterów, gdy jedno z nich zniknie, czy będą szczęśliwsi? Śmiem wątpić. Może co najwyżej u jednego z nich pojawi się poczucie mocy, że mógł coś zaplanować i przeprowadzić do końca, że nie jest bezbronny.
Zarysujmy jednak najpierw ten dziwny czworokąt, którego będziemy świadkami.

czwartek, 10 marca 2022

Reder'44 - Piotr Czarnecki, czyli cóż za szalony plan

Mając wiedzę o konsekwencjach pewnych wydarzeń łatwo być mądrym i snuć rozważania o innych drogach politycznych wyborów. Częściej w zabawę takimi alternatywnymi wersjami losów świata zajmują się pisarze fantastyczno naukowi niż ludzie pasjonujący się historią, ale z takiego połączenia mogą wyjść całkiem ciekawe rzeczy. Pamiętam z dawnych lat ile emocji dostarczył Ciszewski swoim cyklem o żołnierzach, którzy ze współczesnym uzbrojeniem przenieśli się do września 1939 roku. Piotr Czarnecki wyszedł z dużo mniej fantastycznych realiów. Wiernie stara się odtworzyć scenę polityczną, militarną i geopolityczną sytuację w roku 1944, u schyłku wojny, ale pokazuje jak pewien splot okoliczności i decyzji, mógł wpłynąć na zupełnie inne losy naszego kraju, a kto wie czy nie całej Europy Środkowej.  

środa, 9 marca 2022

Cholitas, czyli skoro mężczyźni mogą...

Wpis by pasował bardziej na wczoraj, czyli na Dzień Kobiet, ale że seans był dziś, to i potraktujmy to jako głos, który przedłuża to święto na kolejne dni, tygodnie, miesiące. Czemu to takie istotne? Bo to opowieść nie tylko o przygodzie w górach, zdobyciu szczytu, ale raczej o marzeniach, o przełamywaniu pewnych stereotypów. W Boliwii miejsce kobiet jest w domu, w kuchni, nikt raczej nie myśli o nich jako o kimś, kto może wędrować po górach, a już na pewno nie będą to przedstawicielki rdzennych plemion indiańskich, żyjące raczej biednie. 

Kolejny pokaz zorganizowany w ramach cyklu JACK WOLFSKIN LĄDEK FILM TOUR jest więc nie tylko gratką dla miłośników gór, ale również mocnym głosem kobiet w walce o równe prawa, o możliwość realizowania siebie w taki sposób, jaki sobie wymarzą.

wtorek, 8 marca 2022

Szelest - Małgorzata Oliwia Sobczak, czyli klikasz place to rest i trafiasz na...

Szybka notka i niestety kolejne godziny przed kompem, tym razem już nie związane z blogiem ani hobby. Na szczęście wciąż wokół książek, więc nie muszę przy tym cierpieć :)
A dziś audiobook. Po trylogii z kolorami, spodziewałem się kolejnego, niezłego kryminału, z akcją, z klimatem, intrygą. Tym razem to jednak trochę coś innego. Dość powikłana fabuła wiedzie nas w przeszłość, w której musimy odnaleźć rozwiązanie zagadki, wiedzie w zakamarki pamięci, które dawno zostały pozamykane. Dodajmy jednak nie dla wszystkich. Zdaje się, że dla kogoś wydarzenia sprzed lat odgrywają ogromną rolę. To powieść o obsesji, ale i o próbach zagłuszania bólu, spychania tego co trudne w niepamięć, kolejnymi imprezami, związkami, przygodami. Intensywnie, samotnie, wciąż szukając adrenaliny - tak żyje główna bohaterka książki. Alicja Grabska to dziennikarka, która chętnie zajmowałaby się poważnymi tematami, jakimiś śledztwami, ale zwykle szef zleca jej same nudy. Chociaż nie, najnowsza fucha wcale taka nie jest...

poniedziałek, 7 marca 2022

My, ludzie pandemiczni, czyli warto zobaczyć, przeżyć, poczuć

Choć myśli i uczucia od ponad tygodnia głównie przy Ukrainie, trzeba szukać sobie jednak jakichś okruchów normalności wokół. Dlatego z przyjemnością i ciekawością skorzystałem z zaproszenia od Teatru Młyn, by zobaczyć owoc pracy grupy nauczycieli w ramach warsztatów w Warszawskim Centrum Innowacji Społecznych i Szkoleń.
Spektakl "My, ludzie pandemiczni" to miniatura, zbliżona do tego co zwykle robił Teatr Młyn, tyle że zespół jest na scenie dużo większy. Natalia Fijewska-Zdanowska zadbała o to, by całość miała jednak wciąż ten kameralny charakter, dotykała osobistych spraw, jak większość historii opowiadanych na ich scenie.

Sam tytuł wiele zdradza - ostatnie dwa lata wiele zmieniły wokół nas, ale i w nas. Lockdown sprowadził nas do parteru fizycznie i psychicznie, uwidocznił wszystkie słabości i wady, które być może wcześniej potrafiliśmy skrywać. Zamknięcie w niewielkich metrażach, byliśmy zmęczeni samotnością, pragnęliśmy wyjścia, ale jednocześnie kontakt 24 godziny na dobę z bliskimi też potrafił doprowadzić do szału. I o tym wszystkim jest to przedstawienie, chwilami zabawne, ale i pełne goryczy.

Morderstwa w Somerset - Anthony Horowitz, czyli jestem bardzo na tak!

Przygodę z tym autorem rozpocząłem jakby od końca, bo od jego najnowszej powieści, będącej zresztą drugą częścią cyklu z Susan Ryeland jako bohaterką. Ale już pisząc o niej (zerknijcie tu), obiecywałem, że długo nie będę odkładał nadrabiania zaległości. I oto jest część pierwsza cyklu, a kolejna książka, jeszcze wcześniejsza już na stosie.

O ile przy pierwszym spotkaniu z pomysłem, by w fabule powieści, umieścić drugą, począwszy od okładki, aż po inną numerację stron, byłem zdumiony, tak przy drugim nie było tego zaskoczenia, ale to wciąż smakuje podobnie. Po pierwsze - same przygody Atticusa Pünda, czyli detektywa, który rozwiązuje różne zagadki, to bardzo fajny kąsek dla fanów klasycznych kryminałów w stylu Agaty Christie. Aż chciałoby się, żeby taki cykl siedmiu powieści ukazał się niezależnie od współczesnej fabuły. Po drugie - powiązanie lektury tej historii z próbą wyjaśnienia śmierci jej autora, wypada bardzo dobrze. No i po trzecie - dość oczywiste - próbujemy rozwiązać nie jedną, a dwie sprawy. I tym razem mówię to bez przesady, bo z powodu zaginięcia ostatnich rozdziałów, do końca trzymani jesteśmy w niepewności. 

sobota, 5 marca 2022

Quo Vadis, Aida, czyli lekcja, której wciąż nie odrobiliśmy

Niby człowiek chciałby jakoś przestać myśleć o koszmarze wojny, skupić się na tym, by pomagać innym, na jakimś kawałku dobra, ale nie ucieknie się od informacji. I od świadomości, że wciąż nie wyciągamy jako społeczność międzynarodowa wniosków. Seans Aidy jest trudny, ale to ważna lekcja, którą powinni odrabiać nie tylko politycy. To przecież jest nie tylko o strachu, machinie urzędniczej, odwracaniu oczu. To również opowieść o tym co się dzieje po latach. Jak się mieszka w mieszkaniu, które ktoś musiał opuścić, gdy jedynie się domyślamy jego losów, ale jest nam obojętny. Jak mijać sąsiada, wiedząc ile wycierpiał, a może my sobie żyliśmy bezpiecznie.
Masakra w Srebrenicy jest lekcją, którą powinniśmy odrabiać wszyscy. Nie tylko po to, by takich tragedii nie było, byśmy się przeciwstawiali złu i wojnie ze wszystkich sił, ale również po to byśmy uczyli się empatii i nie byli obojętni na czyjś ból. I uczyli tego kolejne pokolenia. Wojny biorą się czasem z małych rzeczy: z kłamstwa, z niechęci, z zazdrości, z uprzedzeń, z niewielkich różnic, które jakiś s....syn potem podsyca, by rozpalić nienawiść i zbić na tym interes.

piątek, 4 marca 2022

Demonomachia - Marek Krajewski, czyli śledztwo w sprawie opętania

Marek Krajewski trochę na nowym terytorium i ciekaw jestem jak odbiorą to też jego fani. Pewne elementy "metafizyczne" były już w jego retro kryminałach obecne, nigdy jednak nie odgrywały tak wielkiego znaczenia. Można by powiedzieć, że to taki thriller kryminalny, gdzie rozwiązanie zagadki ukryte jest głęboko pomiędzy wierzeniami, czymś na pograniczu wiary i zabobonu. O ile w większości religii motyw złych mocy jest jakoś obecny, czasem nawet jest jakaś specjalna ścieżka na walkę z nimi, to zawsze są one skazywane na porażkę, są raczej postrachem, by nie schodzić ze ścieżki Stwórcy i jego nauk, bo złe czyha. A z każdym wiekiem element ten był coraz bardzie spychany w sferę podświadomych lęków, zabobonów, a religie nie skupiały się na tym aż tak mocno. Po co taki wstęp? Ano by zarysować obszar w jakim porusza się autor - od zabaw studenckich w wywoływanie duchów, przez analizy wiary w demony, opętania od strony racjonalizmu i nauki, aż po dotknięcie własnych strachów i obłędu, gdzie zaciera się już granica między tym czego jesteśmy pewni i co jest urojeniem.

czwartek, 3 marca 2022

Alpinista, czyli podziw i lęk

W ramach przeglądu filmów górskich czeka mnie jeszcze kilka seansów, a już pierwszy z nich dostarczył emocji więcej niż niejedna fabuła. Po seansie Alpinisty można mieć koszmary w nocy i to te najbardziej niepokojące, bo z nami w roli głównej, gdy rozmarzeni spróbujemy sobie zwizualizować: a gdybym tak... Chyba jednak nie dla każdego ta przygoda. Trzeba mieć to we krwi, a może w mózgu, bo nawet najlepsi patrzyli na wyczyny bohatera tego filmu z podziwem i przerażeniem. Podobnie mają i widzowie.

Bass Astral - Waiting for love, czyli połowa duetu bez tej samej magii

Pokochałem Bass Astral zauroczony tym co wyprawiają na koncertach, to nigdy jednak nie była do końca moja bajka. Bujałem się, nie ukrywam jednak, że to głos Igo stanowił o magii i klimacie tej muzy. Gdy słucham solowego krążka Kuby Tracza, czyli drugiej połowy duetu, raczej się w tym utwierdzam. Są tu miejsca, które mi się podobają, zbliżone do tego co robili razem muzycznie, powoli rozpędzające się numery, podkręcane w finale ostrym bitem, nie brakuje jednak pomysłów, które wypadają co najwyżej średnio.

środa, 2 marca 2022

Małe rzeczy, czyli gdy śledztwo zamieni się w obsesję

Spodziewałem się po tym tyle trochę więcej. Może nie tyle akcji, napięcia, ale tego trzymania za gardło jak choćby w "Siedem" - w końcu to bardziej thriller kryminalny z psychologicznym wątkiem, a nie sensacja. Niestety mimo niezłych ról Denzela Washingtona i Ramiego Maleka, całość jest zbyt rozwleczona i skupia się nie tyle na ściganiu seryjnego mordercy, co na ich determinacji jako gliniarzy, by go schwytać. Różne są ich motywacje - jeden sprawia wrażenie cynicznego, wypalonego, samotnie realizującego jakąś własną misję, by zamknąć sprawy z przeszłości, drugi jest ambitny, poukładany, potrafi jednak docenić każdą pomoc, dlatego nie odrzuca oferty starszego kolegi. W tle narastające parcie na efekt, bo giną kolejne młode kobiety, najpierw głównie prostytutki, ale potem również te "porządne". Liczy się każdy drobiazg, każdy trop - morderstwa dokonywane są w różnych miastach i stanach, policja więc domyśla się, że to ktoś podróżujący, sprawca jednak sprytnie zaciera tropy.