czwartek, 16 maja 2024

w.a.s.o.w.s.k.i. FOTOPLASTYKON, czyli koncert na sześć głosów, ciał i dusz

Maga: Zaskakujący spektakl. Niby muzyczny a początkowo, przez całkiem długą chwilę trwa w zupełnej ciszy. Widzowie czekają na pierwszy akord, dźwięk, głos… a cisza trwa dalej. Napięcie rośnie, a żaden głos, dźwięk się nie pojawia. Jest tylko ruch wykonawców na scenie.


Robert: Kto oglądał przedstawienia reżyserowane przez Anne Srokę-Hryń ze studentami, pewnie nie będzie zaskoczony, bo tam było podobnie, ale tu jeszcze więcej jest elementów choreografii, pokazania umiejętności grania ciałem, no i brak muzyki na żywo, co trochę zmienia klimat. Chociaż nie, muzyka jest ale robiona a capella, czasem w bardzo zaskakujący sposób (ach te buty).


MaGa: A potem było coraz lepiej. Każda piosenka to nowa aranżacja, taki mini-teatrzyk, stop-klatka, teatralny fotoplastykon. Nie tworzyły jednej historii, były odrębnymi bytami, każda była opowieścią o czymś innym, a każda miała coś do powiedzenia.

środa, 15 maja 2024

Pielgrzym - Terry Hayes, czyli jeden na jednego

Co prawda dziś na kryminalną środę planowałem zupełnie inny tytuł, ale ten przebija wszystko co czytałem w ostatnich tygodniach z tego gatunku, a że właśnie ukazała się u nas kolejna książka tego autora, a on sam przyjeżdża na Targi Książki, uznałem że to najlepsza okazja by o Pielgrzymie napisać. 


Jeżeli ktoś tak jak ja dorastał w latach 80 pewnie załapał się na fascynację thrillerami sensacyjnymi i autorami takimi choćby jak Clancy, Forsyth, Follett i jeszcze kilkoma innymi. Wtedy częstym motywem było zderzenie wschodu i zachodu, dziś szuka się innych zagrożeń, częściej niż o szpiegach pisze się o terrorystach, schemat jednak pozostaje podobny - trzeba uprzedzić wroga, odgadnąć jego zamiary, wyśledzić go i wyeliminować, bo inaczej nasz kraj czeka katastrofa. Upraszczam, ale gdy spróbować uchwycić w skrócie fabułę, można by powiedzieć, że Terry Hayes korzysta właśnie z utartych schematów, w ciekawy sposób je jednak modyfikuje i rozwija. 

 

Po pierwsze bohater. Rzeczywiście był jednym z najlepszych tajnych agentów, mordował i robił paskudne rzeczy, ale dziś wydaje się bardziej typem analityka, speca od zagadek kryminalnych, który z miejsca zbrodni czyta jak z kartki. Porzucił dawną pracę, zmienił styl życia i jedynie przypadek sprawił, że go odnaleziono i poproszono by przyjął kolejną sprawę od rządu. To się czyta bardziej jak kryminał, próbę pracy dedukcyjnej, niż działań w terenie jak w książkach sprzed lat.

wtorek, 14 maja 2024

Jutro będzie nasze, czyli nie musisz w tym tkwić

Film zdaje się premierę ma już w przyszłym tygodniu, ale można go zobaczyć wcześniej na różnych pokazach, więc jakby co polujcie - na Dzień Matki idealny! 

 
We Włoszech zrobił furorę, a myślę że i u nas będzie się podobać. Choć opowiada o latach powojennych, uchwycone tu mechanizmy niestety nie do końca i nie wszędzie uległy zmianie.
Oto jedno z wielu doświadczonych wojną, ubogich, zniszczonych włoskich miasteczek, w którym nie ma specjalnie wiele szans na pracę, a już szczególnie dla kobiet. No dobra, praca jest, ale nisko płatna, mimo tego jak ciężko by się starały, mężczyzna zawsze dostanie za to samo dużo więcej. W mieście wszechobecne są wojska aliantów, ale Włosi powoli odzyskują nadzieję, że będą mogli stanąć na nogi samodzielnie i zapomnieć o wojnie. Zbliżają się wybory, w których spór o to czy to ma być monarchia i powrót konserwatystów, czy też demokracja, której wielu się boi jako źródła chaosu, jest dość żywy. Dyskutują jednak jedynie mężczyźni, bo przecież kobiety ich zdaniem na niczym się nie znają i lepiej żeby się nie wtrącały.

poniedziałek, 13 maja 2024

It is what it is - Sonic Universe, czyli ktoś potrzebuje porcji energii?

Poniedziałki miały być muzyczne, no to łapcie świeży i energetyczny krążek. Niby ostatnio rzadziej siedzę w ostrych klimatach, ale ci łoją nie tylko ostro, ale i z klasą. Zresztą co się dziwić - za nowym projektem stoi m.in. Corey Glover z Living Colour. Trochę tamtego ducha tu się przemyciło.

Panowie zafundowali nam 10 numerów i może niby bez zaskoczeń w porównaniu do tego czym się zajmują na co dzień, ale jest w tym też jakaś świeżość, jakby w nowym składzie potrafili złapać trochę oddechu i zacząć się bawić muzyką jak za dawnych lat. A przecież grają już długo.

Jest moc - ich debiutancki krążek to mieszanka metalu, rocka, ale i funku. Jak się okazuje nie trzeba jedynie ryczeć do mikrofonu przy cięższych riffach. Oni bujają, potrafią prawie tanecznie rozkołysać, a potem wbić w ziemię potężną perkusją i ścianą dźwięków.

niedziela, 12 maja 2024

Matka, czyli wyssałeś ze mnie już wszystko

Witkacy. I wszystko powinno być jasne. Jedni będą zdegustowani, inni zachwyceni, a im dziwniej tym dla nich lepiej, bo przecież tu cała zabawa tkwi w grotesce, w prowokowaniu. Dramat "Matka" sam autor nazwał w podtytule "niesmaczną sztuką w dwóch aktach z epilogiem". Czemu niesmaczną? Bo uderza w świętość, czyli relację matki i dziecka, w jej poświęcenie, a tu proszę: wykorzystywanie, kompletny brak wdzięczności, ciągłe pretensje i żale. W dodatku odrzucenie wszystkiego co można powiedzieć, że napawało ją dumą - tytułu, dziedzictwa, wartości. Pieniądze oczywiście nie śmierdzą, ale syn też tłumaczy, że bierze je jedynie po to by zniszczyć ten stary świat, by dokonać czegoś ważnego.

Z okazji setnej rocznicy powstania dramatu Teatr Ateneum przypomniał "Matkę", a reżyserii podjęła się Anna Augustynowicz, która nie unika w teatrze wyzwań i rzeczy awangardowych.

Kto Witkiewicza nie lubi, ten po tym spektaklu chyba zdania niestety nie zmieni. Minimalistycznie, odpowiednio jak na tego autora dziwnie i ciut chaotycznie. Postacie pojawiają się, znikają, czasem mówią coś ważnego, innym razem nie, a widz ma sobie to pospinać w jakąś sensowną całość.

Mr. Breakfast - Jonathan Carroll, czyli a gdyby tak inaczej

Gdy ma się kilkadziesiąt szkiców do wykorzystania, wcale nie jest łatwo podjąć decyzję o czym pisać. Czasem wybieram rzeczy, które czekają już długo, a czasem to jakaś myśl, która łączy notkę z poprzednim tytułem. I tak jest dziś. Na swój pokręcony sposób Carroll też wykorzystał motyw przeżycia swojego życia po raz kolejny, tym razem jednak nie ma wcale tak prosto, bo te podróże mają swoje ograniczenia i wcale nie jest tak oczywiste czy będziemy zadowoleni z tego w jakie realia zostaniemy przeniesieni. No i co ważne - wcale nie umieramy.


Graham Patterson gdy myśli o swoim życiu, nie potrafi pozbyć się rozgoryczenia - marzył o rozśmieszaniu ludzi jako standuper, a nikt nie śmieje się z jego żartów, życie uczuciowe leży w gruzach, a na jakąś solidną gotówkę w przyszłości nie ma co liczyć. Czy wykonany trochę pod wpływem impulsu, w oczekiwaniu na naprawę auta tatuaż może to wszystko zmienić? Jak się okazuje tak, ale wcale nie jest pewne czy bohater będzie z tego zadowolony. 

sobota, 11 maja 2024

Powtórka - Ken Grimwood, czyli czemu ta kolejna szansa

Seria Wehikuł czasu od Rebisu, choć nie powala okładkami, rozrasta się całkiem pokaźnie na półkach i pewnie jeszcze przez parę tygodni będę wrzucał w soboty właśnie posty o książkach z tego cyklu wydawniczego. Nagradzani, chwaleni, ale kilka dekad temu - czy ich proza się zestarzała? W przypadku Grimwooda mam wrażenie że nie, ale to generalnie jest książka, którą by można zaproponować komuś kto twierdzi że fantastyki nie trawi. Jedynym motywem, który by można podciągnąć pod S-F jest motyw... No właśnie, jak to nazwać: podróży w czasie? Modyfikacji rzeczywistości? Powtórki z życia? Główny bohater umiera w wieku 43 lat na zawał serca. Budzi się jednak ponownie jako student i przeżywa wszystko od nowa. Któż by jednak nie skorzystał z pokusy, by nie spróbować poprawić tej swojej historii, choćby nie zadbać o to, by nigdy nie zabrakło ci kasy. Masz wiedzę o tym co się wydarzy, więc od hazardu, przez inwestycje, wszystkie możliwości stoją przed tobą szeroko otwarte.

czwartek, 9 maja 2024

Księga luster, czyli jak mam pomóc, skoro nic nie pamiętam

I jeszcze jeden bonusik po środzie kryminalnej. Film, ale ponieważ to ekranizacja, warto zwrócić uwagę również na książkę, która zdaje się doczekała się właśnie premiery audiobooka. Czyta Andrzej Chyra, a na ekranie możemy zobaczyć Russella Crowe'a. I to są dobre wieści. Bo jeżeli możemy smakować tej klasy lektora/aktora to już danie wydaje nam się bardziej wyrafinowane.

A sama historia? Poznajemy byłego policjanta z wydziału zabójstw, zmagającego się z chorobą Alzheimera, będącego cieniem dawnego człowieka. Poddał się jakiejś operacji, która podobno ma przynieść poprawę, ale mimo leków proces odbywa się bardzo powoli - nie dość że nie pamięta przeszłości, to nawet codzienne czynności sprawiają mu kłopot. Gdy jednak dociera do niego prośba od przebywającego w celi śmierci skazanego, by jeszcze raz przyjrzeć się jego sprawie, którą bohater prowadził, Roy Freeman krok po kroku próbuje odtworzyć całe śledztwo i sprawdzić czy rzeczywiście zamknięto niewinnego człowieka. Dociera do swojego dawnego partnera, który raczej zniechęca go do prowadzenia sprawy, dociera do byłej żony ofiary i powoli buduje sobie obraz tego co się wtedy wydarzyło. 

Kim jesteś Hamlecie, czyli odnajdź w sobie to uczucie

MaGa: Sztuka w sztuce. Spektakl Jacka Thorne’a o tym jak w 1964r. znany i ceniony aktor John Gielgud postanowił wyreżyserować na Broadway’u „Hamleta”, ale w bardziej innowacyjnej formie, jako próbę generalną, bez tradycyjnych scenografii i kostiumów z epoki, w roli głównej obsadzając Richarda Burtona. Myślisz, że chodziło mu o skupienie całej uwagi widzów na Burtonie, który w tamtej chwili był kimś na kształt dzisiejszych celebrytów?
 

Robert: Pewnie tak. Przeczuwał przez skórę, że nie może spodziewać się z cudów z jego strony, ale wiedział że jego obecność zapewni mu publikę i pieniądze. Ten dylemat: zrobić coś po swojemu, stawiać na jakość, czy po prostu odpuścić i dać nazwisko dla spektaklu co najwyżej przeciętnego, trochę tu pobrzmiewa. Może stąd pomysł, by poprzez eksperyment zachęcić do większej otwartości, wydobyć z aktorów jakieś ukryte w nich zasoby?

środa, 8 maja 2024

Polana - Marcel Moss, czyli tak bardzo nie chciał tu wracać

Kryminalna środa i moje drugie spotkanie z Marcelem Mossem. Tym razem mniej sensacyjnie niż w Porwanych, więcej w tej historii mroku i tajemnic. Ciekawe czy będzie szansa na otworzenie nowego cyklu z tym bohaterem. Choć tym razem historia mocno osobista, można by rzec powrót do korzeni, więc nie wiadomo czy inne sprawy byłyby równie wciągające i angażujące, ale potencjał w facecie dostrzegam. Choć rzucił pracę w policji, po tym jak stracił żonę i dziecko, ma w sobie jakąś dziwną niemoc i niechęć do tego by się w coś angażować, to przecież zawsze można znaleźć mu coś jako motywację. Tym razem była to śmierć siostry. Przez lata się nie widzieli i nie kontaktowali, Sambor Malczewski miał ochotę zapomnieć przeszłość i nigdy do niej wracać, tajemnicze okoliczności zgonu siostry, skłaniają go jednak do powrotu do Runowa. 
Czy ten przyjazd zmieni jego spojrzenie na siostrę i na to jak myśli o ich relacji? Czy będąc nastolatkiem był w stanie ocenić obiektywnie to co wokół nich się działo? Wyjeżdżał pełen bólu i nie potrafiąc wybaczyć. A teraz okazuje się, że to wciąż nie zaleczone rany. 

wtorek, 7 maja 2024

Onirycznie czy farsowo, czyli La Chimera i Spadająca gwiazda

Wtorkowy kącik filmowy dla wytrawnych kinomaniaków i tym razem naprawdę rzeczy na swój sposób urokliwe, ale i bardzo dziwne.

La Chimera w reżyserii Alice Rohrwacher ma w sobie sceny absolutnie świetne, wciąż jednak balansuje na krawędzi pomiędzy powagą, a groteską. Zachowanie różnych postaci jest tak przerysowane i zaskakująco mało logiczne, jakby grali w przedstawieniu, gdzie mają coś uwypuklić, pokazać bardzo dosadnie. No więc to robią. Zarówno główny bohater, jak i różne osoby w tle.
To raczej nie sama fabuła jest tu najbardziej istotna i nawet nie motywacja jaka napędza Arthura i jego przyjaciół. Ich perypetie to na poły awanturnicza przygoda, ale i wędrówka samego "Anglika" przez życie w poszukiwaniu swojego miejsca. Nie ma w sobie krzty zła i chciwości, ale trzyma się blisko z bandą złodziei starożytnych grobów, pomagając im znajdywać takie przybytki i oceniając wartość artefaktów. Siedział nawet za to w więzieniu i zdaje się obiecał sobie, że będzie już trzymał się od tego procederu i od nich z daleka, długo jednak nie wytrzymał. Po prostu lubi towarzystwo innych, a że sam nie ma nic, ciągnie go do innych, do niego podobnych. 

niedziela, 5 maja 2024

Koniec dnia - Bill Clegg, czyli rodzina, przyjaźń i coś jeszcze

Wydawnictwo Pauza miało u mnie dotychczas raczej dobre notowania, ale muszę chyba ostrożniej podchodzić do nich jako do pewniaków. Powieść Billa Clegga okazała się mieć potencjał, ale wszystko się dziwnie rozjechało w detalach i w efekcie w głowie niewiele refleksji, poza rozczarowaniem zostało. Ktoś na DKK rzucił takie stwierdzenie, że tak się kończy gdy facet próbuje pisać o kobietach, sugerując że zna się na ich emocjach i psychice jak mało kto. I może coś w tym jest. A może zawiodła też przyjęta forma, czyli prowadzenie równolegle trzech bohaterek i jednocześnie nieustanne przeskoki w czasie, powracanie do przeszłości, jakby to tam leżały odpowiedzi na wszystkie pytania.

Dana, Jackie, Lupita - gdy dorastały miały ze sobą kontakt, choć sporo je różniło. Potem drogi się rozeszły, ale znowu się przetną, w dość zaskakujący dla nich sposób. Jak patrzą na przeszłość, na to co ich łączyło, jak wspominają tamte emocje?
Pierwsze dwie przyjaźniły się mocno, choć jeden incydent zniszczył między nimi wszystko. Trzecia, córka meksykańskich emigrantów, doświadczała wielu upokorzeń, nie otrzymując specjalnego wsparcie od bliskich. Przecież to było takie normalne - ci którzy mieli pieniądze, mieli też służbę, a podstawowym przykazaniem dla kogoś kto pragnął zapewnić lepszą przyszłość swoich dzieci, jest pokornie spuszczać głowę i zgadzać się na wszystko. Gdy jesteś bogaty możesz wszystko, a jak czegoś zapragniesz, wydaje ci się że to możesz kupić, zapłacić za milczenie, zatuszować. Masz wszystko i możesz wszystko... A potem, po latach okazuje się ile to było warte i jakim człowiekiem cię uczyniło.

Wypiór, czyli żyjąc z trupem w szafie

"Wypiór" Grzegorza Uzdańskiego zdaje się zachwycił na tyle, że w krótkim odstępie czasu mamy możliwość zobaczenia tego tekstu na deskach teatralnych przynajmniej w kilku miejscach. Na małej scenie Teatru Syreny jeszcze nie byłem, ale miałem okazję obejrzeć adaptację wystawianą w Teatrze IMKA w reżyserii Pawła Świątka. W rolach głównych m.in. Magdalena Boczarska, Mateusz Banasiuk i Oskar Hamerski, więc jest szansa że widzowie skuszeni zostaną samymi nazwiskami. A czy będą usatysfakcjonowani? Cóż... Zależy czego będą się spodziewać. 

Wypiór nie jest bowiem komedią, z tych które są w tej chwili tak popularne, prostych, może pikantnych i zahaczających o farsę. Powieść była zaskoczeniem, bo oto o współczesnej Polsce, życiu młodych ludzi ktoś opowiada w style naszego wieszcza, w dodatku czyniąc go jednym z bohaterów. Mickiewicz pojawia się tu jako wampir, jako upiór, nieprzystosowany za bardzo do życia, ale i ciekawy tego jak ono wygląda. Choć całe dnie spędza ukryty w szafie, gdy przychodzi wieczór, chętnie wychodzi na miasto.

sobota, 4 maja 2024

Czarna chmura - Fred Hoyle, czyli my się na tym znamy, więc nam zaufaj

Sobotnia dawka fantastyki to powrót do cyklu Wehikuł czasu od wydawnictwa Rebis. Najsławniejsi autorzy, nagradzane książki, tytuły, które były gorąco dyskutowane i teraz przypominane polskiemu czytelnikowi. Boicie się, że trącą myszką? Nawet jeżeli tak, to uwierzcie że można tu znaleźć sporo materiału do refleksji. I nie dotyczy on jedynie tego, że rozpoznajemy kto po danej książce potem sięgnął po ten sam pomysł, jak go wykorzystał. Mimo tego że świat się zmienił, pytania dotyczące kontaktu z obcą cywilizacją, o kondycję ludzkiej natury, o to jak byśmy się zachowali w obliczu kryzysu, okazuje się że wciąż pozostają aktualne.
Czyta się to więc czasem z uśmiechem, ale i niejednokrotnie ze smutną refleksją, że niestety ludzkość mimo takich ostrzeżeń, nie wyciąga wniosków, wciąż popełnia te same błędy. 

Powieść Freda Hoyle'a to prowokacja, chwilami nie pozbawiona czarnego humoru, ale i całkiem serio zadane pytanie: komu byśmy bardziej mieli ufać: naukowcom, czy politykom? Ci drudzy oczywiście choć mówią o wspaniałych intencjach, często myślą jedynie o własnej władzy. A ci pierwsi? Czy mogą się w swoich hipotezach mylić? Czy mogą zapomnieć o moralności, dążąc jedynie do udowodnienia jakichś swoich tez lub spragnieni sprawdzenia kolejnego wyniku?

Perichola, czyli uważaj królu na „Kundelkę”

Operetka to nie jest to co lubię najbardziej, jednak muszę przyznać, że po bardzo długiej przerwie zapragnęłam skonfrontować swoje wspomnienia z czasów istnienia Operetki Warszawskiej ze współczesnymi spektaklami. To utwór sceniczny, który ogląda się z uśmiechem na ustach, bo ma komediową akcję i melodyjną muzykę. W czasach mojej młodości mówiono o operetce, że to „podkasana muza”, co wskazywało na jej lekki charakter, choć libretta bywały mocno zagmatwane, ale zawsze finał był dobry dla jej bohaterów.

Jacques Offenbach napisał ogromną ilość operetek. Wiele z nich cieszy się nieprzemijającą sympatią odbiorców, bo mają w sobie wdzięk, muzycznie są pięknie skomponowane, a dowcipny charakter libretta pozwala na uśmiech. A „Perichola” słynie przecież z arii ze śmiechem, choć sama nie należy do tych najbardziej znanych. Trzeba przyznać, że libreciści i kompozytor nie zachowali się jak dżentelmeni nazywając tytułową bohaterkę Kundelką, bo tak należy tłumaczyć jej imię. No cóż, wówczas nie dbano tak o poprawność polityczną.

czwartek, 2 maja 2024

Złamane paznokcie, czyli rzecz o Marlenie Dietrich

Od roku 2022 w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie zadomowił się cykl przedstawień teatralnych pod wspólnym tytułem: „Mono w Instytucie”. Chodzi oczywiście o monodramy. Tym razem kurator cyklu, Mateusz Nowak, zaprosił do siebie Annę Skubik-Sigelę, aktorkę i lalkarkę, by przedstawiła publiczności warszawskiej monodram o Marlenie Dietrich, obsypany wieloma nagrodami zarówno w kraju jak i na świecie.

Wprawdzie treść monodramu nawiązuje do ostatnich lat życia słynnej aktorki urodzonej w 1901 r. Marleny Dietrich, jednak to raczej fantazja autora niż udokumentowane fakty. To raczej wizja twórców spektaklu, wyobrażenie o słynnej gwieździe, która uciekła z Niemiec z powodów politycznych, ale – nie oszukujmy się – również dla sławy. I osiągnęła ją. W spektaklu obserwujemy ją u schyłku życia, kiedy wymaga już pomocy innych osób. Na potrzeby spektaklu rolę opiekunki, pielęgniarki pełni wyimaginowana Gloria, która marzy by pójść śladami sławnej Marleny. Na scenie Anna Skubik-Sigela kreuje dwie role. Sama jest opiekunką Glorią a jednocześnie uczennicą słynnej aktorki, natomiast lalka jest Marleną Dietrich, znaną na całym świecie aktorką, ikoną seksu, symbolem pożądania. Spektakl opowiada o relacjach jakie mogłyby zaistnieć między tymi kobietami, kiedy jedna schodzi już ze sceny i życia, natomiast druga usiłuje wejść na szczyty sławy. Dwa spojrzenia na bycie gwiazdą, jedno kiedy gwiazda odchodzi w zapomnienie i drugie – marzenie o staniu się rozpoznawalną, znaną i sławną.

Tymek, czarny kot i tajemnica krzywej wieży - Sylwia Winnik, czyli przygody mogą czaić się tuż za rogiem

Gdy co roku w majówkę tylu rodaków szuka jakichś atrakcji do zwiedzania lub miejsc do wypoczynku w dalszej lub bliższej okolicy, postanowiłem napisać o książce która niedawno wpadła mi w ręce. To trzeci tom cyklu, o pierwszym pisałem, drugi muszę kiedyś nadrobić, ale trzeci na nowo przypomniał o samym pomyśle, o którym myślę że warto wspomnieć. Sylwia Winnik pisze bowiem dość wartką historię, pełną magicznych stworzeń, dziwnych sytuacji, przygód, potyczek sił dobra i zła, co ważne zawsze jednak mocno umiejscawia akcję kolejnych książek w jakimś ciekawym miejscu, pisze o zabytkach, o historii, o ludziach... 

Niby każdy tak może, ale co cieszy bardzo, lokalnie dostrzeżono potencjał w takiej reklamie - przecież to fajna okazja do pokazywania walorów miejsc, które choć popularne, na pewno mogą przyciągać więcej ludzi, a tym samym jeszcze bardziej się rozwijać. Akcja pierwszego tomu działa się wokół pałacu Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim, zdaje się że drugi tom to pałac w Mosznej, a trzeci to Ząbkowice Śląskie, znane też pod dawną nazwą, czyli... Frankenstein. Wszystkie te miejsca znam dość dobrze i lubię, może dlatego tak cieszy mnie to, że mogę wraz z bohaterami podreptać tymi ścieżkami, a może odkryć coś nowego lub powspominać. Jak choćby urokliwą kawiarnię zaraz przy Krzywej Wieży i smakowite lody.

środa, 1 maja 2024

My way, czyli jestem z siebie dumna

Kiedy siadamy w fotelu w oczekiwaniu na spektakl w ciemności sceny błyszczy delikatnie dekoracyjna kotara. Taka, która zazwyczaj towarzyszy ważnym wydarzeniom czy galom. Nie ma się co dziwić, ten monolog został napisany na siedemdziesiąte urodziny Krystyny Jandy: Wielkiej Aktorki, Wspaniałej Reżyserki i Dzielnej Kobiety. Kiedy snop światła pada na scenę w jego kręgu staje ONA, ubrana w elegancją suknię i swoim charakterystycznym głosem zaczyna opowiadać swoje życie.

Opowiada o swoich rodzicach i skąd pochodzi. Opowiada o swojej młodości i szkole teatralnej. Wspomina profesorów, koleżanki i kolegów, swoje początki w filmie i na scenie. Opowiada o swoich mężczyznach i swoich dzieciach. Wspomina niezastąpioną gosposię i reżyserów. Snuje opowieść o stanie wojennym i o tym jak była wówczas traktowana. Z nostalgią wspomina tych co odeszli, z czułością mówi o tych co przy niej trwają. Mówi o tym jak i dlaczego powstawała Fundacja Krystyny Jandy na Rzecz Kultury. Mówi dlaczego ma na imię „Krystyna” i skąd się wzięła nazwa „Teatr Polonia”. Opowiada anegdotki zza kulis i śmieszne przygody przy budowie teatru. Opowiada o aktorach, reżyserach, ale i o zwykłych ludziach, którzy coś wnosili do jej życia.

Po moim trupie i W następnej kolejności - Jeffrey Archer, czyli wszyscy wróżą mu szybką karierę

Maj zacznijmy lekką lekturą kryminalną, czyli kącik z dreszczykiem na środę. Dziś mistrz, który utrzymuje nadal niezłą formę, czyli Jeffrey Archer. Łapcie notkę podwójną, bo przy okazji premiery piątego tomy cyklu, nadrobiłem zaległość z czwartym i wciąż nie mogę powiedzieć, który podoba mi się najbardziej. Im bardziej się ten cykl rozwija, tym bardziej lubi się nie tylko te postacie, ale i sam pomysł, humor i intrygę, które fajnie się przeplatają. 

Seria pomyślana jest tak, że detektyw William Warwick przechodzi przez wszystkie szczeble policyjnej kariery, dostając co i rusz nowe zadania (np. w tomie 5 mają rozpracować nieprawidłowości jakie mogą się dziać w ochronie królewskiej). Mamy więc jakieś problemy do rozwiązania, wymagające dobrego planu, czasem działań pod przykrywką, zbierania dowodów, ale jest też sprawa, która powraca w prawie każdym tomie, czyli konflikt z kolekcjonerem sztuki Milesem Faulknerem. Ten dzięki staraniom Warwicka trafił za oszustwa do więzienia, ale potrafi tak zakombinować że z niego ucieka, sfingował własną śmierć, a William, choć podejrzewa że to nieprawda nie wie jak to udowodnić. W tle olbrzymie pieniądze i pragnienie zemsty, bo przez kilka tomów te ich spięcia stały się pasjonujące niczym najlepszy pojedynek.