Miało być o muzyce, ale jednak los padł na notkę filmową - najwięcej ich czeka na dokończenie, a wciąż dochodzą nowe tytuły (dziś byłem na Syberiadzie Polskiej, a wczoraj skończyłem Dziewczynę Hitchcocka). Nie chciałbym aby blog się ograniczał tylko do notek filmowych, ale póki nie powstrzymam swego nałogowego wyszukiwania różnych ciekawych obrazów (niestety przez to jest mniej czasu na czytanie) pewnie będą one nadal w przewadze. Ale jutro kolejna książka - Gogol w czasach googla, potem notka muzyczna i będę starał się te notki filmowe tak przeplatać. Aha - przypominam o konkursie z filmami Cejrowskiego i akcji Podaj dalej książkę (baner z boku).
Parę razy już pisząc o filmach choćby takich jak Zbyt wielcy by upaść pisałem, że o ile polityka raczej mnie brzydzi, to pieniądze, akcje, rynek raczej mnie nudzą. No fakt, ostatnio trochę się przełamałem po Wyroku Mariusza Zielke, ale tak czy inaczej - uważam, że praca polegająca na śledzeniu cyferek w kompie i podniecaniu się z tego powodu, że się zmieniają jest po prostu cholernie dziwna. Może po prostu nie rozumiem dzisiejszego świata (patrząc na zarobki jakie pojawiają się w filmie o którym dziś to nawet bardziej niż pewne) i wciąż żyję w przekonaniu, że praca powinna polegać na stworzeniu jakiegoś produktu, dobra, lub na wykonaniu konkretnej usługi... Konsulting, doradztwo finansowe, maklerstwo to dla mnie nie praca, tylko o dziwo dozwolona prawem forma oszustwa, naciągania czy lichwy. Ale powiem Wam więcej - mimo, że żyję od dawna z takimi przekonaniami to i tak ten film mną trochę wstrząsnął.