czwartek, 21 listopada 2024

Sues Dei - Jakub Ćwiek, czyli przecież nie miałem złych intencji

Jakub Ćwiek Drelichem udowodnił że potrafi napisać powieść sensacyjną, która zapiera dech niczym najlepsze kino. Jego najnowsza powieść, którą można było zdobyć w ramach kolejnej z akcji Pulp Books "Płać ile chcesz" nie jest jednak kolejnym schematycznym akcyjniakiem z jakimś twardzielem w roli głównej. Zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia jest dość zaskakująca i może przypominać trochę swoim klimatem kultowe Fargo. Tu również bowiem pewne decyzje, wydawałoby się nikogo nie mogące skrzywdzić, z czasem niestety przynoszą pewne konsekwencje. Niczym kula śniegowa wszystko zaczyna się toczyć, zagarniając po drodze wszystko...


Dla tych, którzy po raz pierwszy zetkną się z wydawnictwem Pulp Books, wszystko może wydawać się ciut podejrzane - jak może opłacać się sprzedawanie ludziom książek za tyle ile chcą zapłacić, przecież to może być coś mało wartościowego, może jakieś krótkie opowiadanie? Ano zachęcam byście poczytali trochę na ich profilu i przekonacie się, że swoimi nietuzinkowymi pomysłami robią dobrą robotę, dbają o dobry poziom tego co robią i wbrew pozorom wcale jeszcze nie bankrutują :) A Sues Dei zapewniam że jest pełnowymiarową książką, która spodoba się fanom dobrej literatury sensacyjno-kryminalnej.

środa, 20 listopada 2024

Ocalone, czyli już nic nie jest takie samo

MaGa: Są takie spektakle, których się boję. Panicznie boję się wojny, jestem pokoleniem tuż-powojennym i w dziecięcej pamięci zapisane są jeszcze ruiny, jest strach wyczuwany od rodziców, ciężkie milczenie na niektóre tematy, łzy w ich oczach takie nieoczywiste. Odchorowałam ten spektakl, a mimo wszystko nie żałuję, bo dostałam wiedzę o warszawskim Zieleniaku na Ochocie, której nie miałam, ale jednocześnie mocne przypomnienie, że zło się odradza, wystarczy zdjąć „różowe okulary” i wczytać się w wieści ze świata.


Robert: Dla mnie to rzeczywiście kawałek historii, ale przede wszystkim mocne zwrócenie uwagi na tragedię pojedynczych ludzi. Zwykle wspominając jakieś wydarzenia mamy przed oczami liczby, jakieś obrazy, pomniki ofiar, kalendarza zdarzeń, a tu o pamięć dopominają się zapomniani. Dlaczego? Bo niewygodnie jest mówić o gwałtach, o tym że dokonało się to w konkretnym miejscu i czasie, a dziś to miejsce mija się często, nie znajdując na ten temat żadnej informacji. Tu nie będzie wielkich słów o odwadze, o rzucaniu się na Niemców w pierwszych dniach powstania, o nadziei. Będzie rozpacz. Ból. Podwójny dla tych, które przeżyły gdy otoczenie kazało im zapomnieć i żyć dalej.

poniedziałek, 18 listopada 2024

Minghun, czyli chciałbym ją jeszcze zobaczyć

Jak to powiedział na spotkaniu reżyser tej produkcji Jan P. Matuszyński, ma nadzieję że ten film będzie pracował w widzu jeszcze po seansie. Nie wiem jak będę o nim myślał za kilka tygodni, ale mocno go na razie przeżywam, a to znak że zamierzenie twórcy udało się osiągnąć.

Filmy o żałobie, o rozstaniu, trudnych emocjach, nie przyciągają jakoś tłumów do kin, może ludzie trochę się ich boją, ale ci którzy pójdą na seans Minghun nie będą żałować. Warto podkreślić że to nie jest produkcja dołująca, po której wychodzisz jeszcze bardziej przygnębiony. Przyglądanie się temu jak można się pożegnać, zachowując jakąś cząstkę bliskiej nam osoby, wciąż o niej myśląc, może być raczej uwalniające od pewnego ciężaru z jakim kojarzymy ostatnie chwile. Rytuały mogą być pomocne, ale ważne żeby wciąż była w nich obecna pamięć o tym kto odszedł, żeby to nie było bezosobowe, tak bardzo ostateczne... Jak mówi bohater: gdy jest się u kresu, trudno nie wierzyć w nic. Ale może jednak spróbować zrobić to dla siebie i dla zmarłej osoby, a nie po to by jedynie spełnić oczekiwania innych, bo tak wypada.

niedziela, 17 listopada 2024

Matki Pingwinów, czyli wszystko dla dziecka...

Netflix przyzwyczaił nas do dobrej rozrywki, ale raz na jakiś czas zdarza się tam również perełka artystyczna, mądry dokument, czy wartościowy serial obyczajowy. Doczekaliśmy także i polskiej produkcji, o której można powiedzieć to samo.
Serial Matki Pingwinów, choć ma w sobie nutki komediowe, nie jest ciężki, to opowiada o ważnych problemach, ma więc spory walor społeczno-edukacyjny. Rodzice dzieci z różnymi niepełnosprawnościami, neuroróżnorodnych, na co dzień zmagają się z masą problemów, warto więc by mieć tego świadomość. Nie po to by współczuć, litować się nad ich losem, ale po prostu rozumieć ich potrzeby, wspierać ich gdy głośno o tym mówią, nie zmuszać do tego by się ze swoimi dzieciakami musieli izolować w domach.

Poczta literacka - Wisława Szymborska, czyli jak zostać (lub nie zostać) pisarzem

 Wisławę Szymborską znamy przede wszystkim jako poetkę, mało kto wie, że przez pewien czas w ramach współpracy z "Życiem Literackim" prowadziła też kącik z odpowiedziami dla przysyłających tam swoje próbki poetyckie lub prozatorskie. I oto Znak zebrał najciekawsze w jednym tomie, a my możemy przyjrzeć się trochę innemu obliczu pisarki.

A może nie innemu? Co prawda może się nam wydawać bezwzględna w swoich ocenach, szczera do bólu, to przecież trudno nie dostrzec tu tego poczucia humoru, specyficznego patrzenia na świat. Dla tych, którzy szukają inspiracji w innych książkach, często je kopiując, wprost doradza: rozglądaj się wokół siebie, notuj swoje spostrzeżenia, buduj wrażliwość na to co cię otacza. A to przecież wypisz wymaluj właśnie jej własna twórczość, zawierająca tak wiele codziennych spraw, tyle że widzianych jakby na nowo.

sobota, 16 listopada 2024

Jeleni sztylet - Marta Mrozińska, czyli pod maską wojowniczki, jest trochę wrażliwości

Słowiańska mitologia zmieszana z klimatami rodem ze Szklanego Tronu, czy może z Achai. I to w dodatku debiut. Ależ to było fajne! I choć miałem wrzucić notkę po drugim tomie, który mam w trakcie czytania, ale ten cykl zasługuje na dwie odrębne notatki.

Czy jest w tym trochę świeżości? Ano właśnie jest. Bo dotąd wokół dawnych wierzeń fundowano nam głównie wiedźmy, kapłanki, a tu proszę - prosta dziewczyna, która od dziecka czuje, że jej drogą jest walka. Mając za ojca legendarnego najemnika, ale pijaka, który raczej nie troszczy się o dzieci, człowieka który zamordował ich matkę, ma się już od małego pod górkę. Wszebora wychowywana przez ciotkę, nauczyła się więc że może polegać głównie na sobie, że musi mieć twardą skórę, bo nikt nie będzie jej rozpieszczał. Żeby jej brat mógł się edukować, wymyśliła sobie, że sama też zostanie najemniczką.

Szkoła, która wygląda jak obóz marines to jednak nie wszystko co opisuje nam Marta Mrozińska. Czeka nas prawdziwa wojna, flaki, krew... Skończy się trening, zacznie się rzeź, której wielu nie przeżyje. Te wszystkie więzi, przyjaźnie, które wydawały się wypełniać życie Bory, potem będą dla niej kolejnymi powodami do cierpienia. Ale nie mam zamiaru zdradzać zbyt wiele.

Susza - Graham Masterton, czyli zasady przestają się liczyć

 W sumie całkiem realne zagrożenie jakim jest brak wody, której mnóstwo marnujemy i nie szanujemy, u Mastertona jak zwykle to jedynie pretekst do tego, by stworzyć sensacyjną historię o walce o bliskich. Czytadełko, które być może kogoś nawet wciągnie, niestety nie oferuje zbyt wiele - słabe dialogi, brak prawdopodobieństwa, a wszelkie fajerwerki bez żadnych konsekwencji mają wyjaśniać wyjątkowe okoliczności.

Skoro z powodu braku wody, gubernator postanawia zakręcać dopływ wody, nic dziwnego że ludzie zaczynają protestować. Zwłaszcza że te wyłączenia wcale nie są przypadkowe - woda przestaje płynąć do dzielnic zamieszkanych przez biedniejszych, odcinane są od niej placówki socjalne, szpitale a nawet areszty w tym obszarach. Ale tam gdzie mieszkają bogaci i potencjalni wyborcy - woda wciąż płynie i nawet trawniki podlewa się tak jak dawniej.

Atmosfera sprzyja radykalizacji więc nic dziwnego, że szybko na miasto wychodzą nie tylko protestujący, ale zwykłe bandy, które korzystają z tego, że policja jest zajęta, więc można robić co się chce.

czwartek, 14 listopada 2024

Wesele Figara, czyli miłość nagrodzona

Ta opera Mozarta była pierwszą, którą zobaczyłam na scenie i od niej datuję moją fascynację tym gatunkiem muzycznym. Bardzo melodyjna, momentami zabawna a wręcz komiczna przez dziesięciolecia cieszyła się ogromną popularnością wśród widzów. I chociaż z latami utraciła na aktualności i „trąci myszką” (jak usłyszałam po seansie) to bardzo się cieszę, że dzięki programowi nazywowkinach.pl mogłam ją ponownie na scenie (choć w kinie) i przypomnieć wzruszenia z nią związane. Pierwszą miałam przyjemność oglądać w warszawskim Teatrze Wielkim niemal pół wieku temu, a tę w Multikinie jako retransmisję z Royal Opera House z Londynu. Nią bowiem otworzono nowy sezon 2024/2025.

środa, 13 listopada 2024

W życiu jak w ringu, czyli Bokser i Kulej

Co prawda wciąż siedzę w kryminałach, serialowo też, ale choćby dla równowagi trzeba wrzucić coś innego od czasu do czasu. Filmy o sportowcach mają spory potencjał - jest krew, pot i łzy, mam jednak wrażenie że dużo tu schematów i przewidywalności. Dlatego niestety mimo iż doceniam trud w przygotowanie takich ról, oglądałem bez jakiegoś wstrętu, to i od zachwytu mi dość daleko. A może dlatego, że nie przepadam za boksem, obie w miarę świeże polskie produkcje odkładam na półkę obejrzanych i do zapomnienia.

Bokser nie jest oparty na jednej biografii, ale odwołuje się do losów wielu sportowców polskich, którzy próbowali w czasach PRL uciec stąd za granicę, na zachód, uważając że tam się ich doceni, a ich talent rozkwitnie. Nawet jeżeli im się udawało, dla wielu oznaczało to rozstanie na wiele lat z rodzinami, z bliskimi, a jeżeli jakimś cudem udało się uciec przynajmniej z ukochaną/ukochanym, to rzeczywistość szybko ściągała na ziemię ich marzenia. 

Tak jak przekonał się o tym bohater Boksera.

wtorek, 12 listopada 2024

Zdecydowana mniejszość - BAiKA, czyli to (nie) tylko zabawa

BAiKA okazała się nie do końca moją bajką muzyczną, ale skoro tak dawno nie było na Notatniku muzyki, pora napisać o tym czego próbuję. Tym razem okazją jest koncert, który w ramach Sąsiedzkiego grania odbędzie się za parę dni. Postanowiłem spróbować tej BAiKi.
Nie przeczę, że jest ciekawie. Wokalnie Kafi Ficaj momentami zbliża się do Kasi Nosowskiej z jej projektów solowych, może do Renaty Przemyk (ale to gdy się rozpędzi) - słychać że się tym bawi, chwilami śpiewa jakby od niechcenia. Cały projekt brzmi momentami jakby to było chałupnicze granie trochę dla zabawy. Gdy jednak stoi za tym Piotr Banach (Hey, Indios Bravos), nawet takie domowe wydawałoby się granie, to całkiem profesjonalna robota.

poniedziałek, 11 listopada 2024

Sekretne życie pobożnych kobiet - Deesha Philyaw, czyli nie chcę czuć wstydu

Lektura na kolejne spotkanie DKK. Całkiem ciekawy wybór, choć nie wiem czy będzie wokół niej dużo dyskusji. Nie jesteśmy gronem, które by jakoś mocno bulwersowało się na rzeczy bardziej odważne obyczajowo, czy wobec religii były sceptyczne. A to chyba wokół tych dwóch obszarów najbardziej mogą koncentrować się refleksje.

Młode pokolenie, wychowywane często przez dość konserwatywnych rodziców, w domach gdzie wiara była czymś normalnym, nagle zaczyna przeżywać wątpliwości, dostrzegać pytania na które religia nie daje im satysfakcjonujących odpowiedzi, może dostrzegają hipokryzję starszych, chcą innego życia, mniej skrępowanego podejrzeniami, zakazami i wyrzutami sumienia. 

O to przede wszystkim tu chodzi. Konfrontacja tego co się próbowało im wpajać oraz własnego doświadczenia. Skoro serce rwie się do osoby tej samej płci, a sumienie mówi że to nie może być nic złego, to człowiek idzie za tym co czuje, a nie za tym co mówią inni, nawet jeżeli to najbliżsi.

Winni jesteśmy wszyscy - Bartosz Szczygielski, czyli nie potrafię tego tak zostawić

Z powieściami Bartosza Szczygielskiego mam tak, że chyba jeszcze żadna mnie nie zawiodła. To mroczne, ale wcale nie tak bardzo brutalne i psychopatyczne kryminały, najbardziej jednak kocham je za to, że potrafią zaskoczyć. Za każdym razem jest to coś wykraczającego poza schematy - początek, rozwinięcie, finał. To jak u Lemeitre'a, u którego nie raz miałem poczucie, że niejeden pisarz zadowoliłby się tym, co u niego stanowi jedynie wstęp do historii.


Tu punktem wyjścia jest masakra w jednej z firm zajmujących się tzw. białym wywiadem. Gość wchodzi z bronią, strzela do ludzi, a potem sam się zabija. Nikt nie wie co go do tego skłoniło, niewiele wiedziało o tym cichym gościu, który jeszcze do niedawna z nimi pracował.

Jeden z tych, którzy cudem przeżyli, Konrad Łazar, wciąż nie może otrząsnąć się z tego co się wydarzyło. Trochę z poczucia winy, bo przecież to on dał swoją kartę do wejścia do budynku, traktując to jako niezobowiązujący gest wobec kogoś kto o czymś zapomniał. Trochę jednak również z powodu niepokoju i wątpliwości jakie w nim pozostały. Oto jedna z jego koleżanek, która również nie mogła się otrząsnąć z traumy, popełnia samobójstwo, ale on zaczyna sobie zadawać pytania i rozpoczyna śledztwo, bo coś nie daje mu spokoju.

niedziela, 10 listopada 2024

Prawdziwy ból, czyli jak dalej żyć

Dużo o tym filmie u nas się pisze, głównie chyba jednak z powodu podniecenia, że oto znany aktor kręci swój film w całości w Polsce i to nasz kraj odgrywa tu istotną rolę jako cel pewnej wyprawy tropem wspomnień. Jesse Eisenberg posiada polskie korzenie, często mówi o swoich żydowskich korzeniach, ale zaproponowana przez niego historia, choć może zawiera jakieś jego osobiste doświadczenia, to coś więcej niż sentymentalny powrót do kraju swoich przodków.


Postrzeganie Polski jedynie przez historię, przez odwiedzanie miejsc pamięci po Żydach, którzy kiedyś tu mieszkali, dla nas zawsze jest odbierane jako coś bolesnego. Nie ze względu na to, że sami chcemy zapomnieć, ale chcielibyśmy znaleźć jakąś platformę do porozumienia, by mówić nie tylko o przeszłości, ale i o teraźniejszości. W końcu my też jesteśmy potomkami tych, którzy przeżyli koszmar wojny i nie chodzi o licytowanie się czyj ból jest większy. Chodzi o pamięć, o szacunek, o to by trauma nie zaślepiała kolejnych pokoleń nienawiścią. 

I choć tu też podróż po naszym kraju to właśnie wycieczka śladem przeszłości, to jednak Eisenberg nie chce zatrzymać się jedynie na tym. 

sobota, 9 listopada 2024

Zaginiona księgarnia - Evie Woods, czyli życie pisze własne historie

Zarówno okładka, jak i tytuł mogą być trochę mylące, bo gdy tak modne są pełne ciepła, uczuć, pozytywnych wibracji powieści, w których księgarnia czy kawiarnia jest tłem, w dodatku wydaje to Story Light, kojarzone raczej z literaturą dla młodzieży, spodziewacie się pewnie historii otulające niczym ciepła kołderka.

Tymczasem to nie do końca tak. Może i w tej książce znajdziesz pewne elementy wspólne z tym co tak poszukiwane przez bookiniary, poprzeczka zawieszona jest ciut wyżej. Będzie więc o sile w dążeniu do zmian, determinacji, stawianiu na swoim, będzie odrobina magii, nikt jednak nie obieca ci łatwych wzruszeń i słodkich finałów.

Trzy historie na linii czasu, które dzieli wiele lat, ale łączy jedno miejsce. Księgarnia przy niewielkiej ulicy w Dublinie.

czwartek, 7 listopada 2024

Dzienniki wg. Witolda Gombrowicza, czyli gram, ale przecież wszyscy gramy


MaGa: „Poniedziałek – Ja. Wtorek – Ja. Środa – Ja. Czwartek – Ja. Piątek – Ja”, tym cytatem z „Dziennika” Gombrowicza rozpoczął swój monodram Mikołaj Grabowski. Mógł rozpocząć inaczej, jednak ten cytat chyba najlepiej charakteryzuje Gombrowicza jako autora, który całe życie szukał tego „Ja” zarówno w sobie jak i w rzeczywistości jaka go otaczała. Mistrz szyderczego patrzenia na świat przez pierwszych pięć dni tygodnia mógł mówić jedno, by w sobotę spojrzeć na to samo inaczej i wywinąć woltę w poglądach.


Robert: Gombrowicz, którego kojarzymy jako pisarza, który lubił drażnić, zakładać maski i grający go Mikołaj Grabowski, którego brawurowe role w sztukach Schaeffera tak bardzo zaskakiwały - niezłe połączenie, prawda? I choć to raczej próba możliwości aktorskich i jedynie jakiś wybór z tego co można było z Gombrowicza wyciągnąć, to satysfakcja jest.

środa, 6 listopada 2024

Czerwony parasol - Wiktor Mrok, czyli pożegnaj się z dawnym życiem

Wczoraj okres transformacji, to cofnijmy się ciutkę i zanurzmy jeszcze w klimat zimnowojennych rozgrywek wywiadów. Wiktor Mrok, którego wcześniej nic nie czytałem, zdaje się pozazdrościł trochę popularności Severskiemu i próbuje pisać podobne historie, tylko jednak zanurzone bardziej w historii. USA i jego sojusznicy, a po drugiej stronie muru ZSRR i wszystkie branie służby, walczyły nie tylko propagandą, ale i w dużo bardziej wyrafinowany sposób. Ukraść technologię, informacje, zabić kogoś kto zdradził, kto zagraża bezpieczeństwu jakiegoś projektu - co to dla nich. W tej grze planuje się kilka kroków do przodu i nawet gdy padnie ustrój, twojej ojczyźnie zmienią się władze, służby zdają się działać dalej, choć realizują inne cele. Teraz nie liczy się już wierność krajowi, ale kasa jaką można uzyskać oraz chronienie tyłka swoim. 


Choć początek fabuły Mrok umieszcza jeszcze za czasów ZSRR, muszę przyznać że te rozdziały były trochę niejasne i mało wciągające. Mają jednak swoje uzasadnienie, bo projekt o który będzie toczyła się krwawa walka, już wtedy był obiektem rozgrywki między służbami specjalnymi. Wydawało się jednak, że gra nie jest warta inwestowania. Po latach okazało się, że na terenie Rosji ktoś do eksperymentów powrócił i znalazł się kupiec zainteresowany wyłożyć na to olbrzymie fundusze. Na to jednak nie chce pozwolić konkurencja - jak to, coś co może okazać się groźną bronią będzie bez ich kontroli? Może więc to ukraść albo kupić zanim Rosjanie zgarną całą śmietankę?

wtorek, 5 listopada 2024

Napad, czyli nikt starego psa nie będzie żałował, a swoje wykona

Co prawda Napad ma w sobie więcej z dramatu bądź thrillera psychologicznego niż kryminału, uznajmy jednak że skoro jest zbrodnia i jest śledztwo, to jesteśmy blisko. I choć fabuła może nie jest odkrywcza, to rola Olafa Lubaszenki na tyle świetna, że film natychmiast dostaje u mnie przynajmniej jedną gwiazdkę więcej! 

No i ten depresyjny klimat lat 90, gdy ludzie tak często orientowali się że cały dorobek ich życia niewiele jest wart, a do tego żeby do czegoś dojść, należy mieć znajomości/bezczelność/albo brak skrupułów. Taaaak, to się udało.  
 
A co nie poszło do końca tak jak powinno?

poniedziałek, 4 listopada 2024

Źródła Wełtawy - Petra Klaubochovà, czyli winy ojców na ich dzieci

Listopad chyba będzie mocno przesiąknięty kryminałami, jako że czytam tego w tej chwili najwięcej i nagromadziło się całkiem sporo w kolejce do opisania. Jutro przerwa na film, ale przynajmniej przez dwa tygodnie dominować będą właśnie gatunki bliskie sensacji, thrillerowi bądź kryminałowi.

A zaczynamy od zaległości od Afery - Czeskie krymi, czyli ich wybór tego co najciekawsze zza południowej granicy, u mnie zawsze oceniane wysoko. I tak też jest i tym razem. Nieźle pogmatwane, mocno osadzone w przeszłości, w historii ziem na granicy Czech i Niemiec, mroczne, ale i wciągające... Tak, zdecydowanie wydawnictwo wybiera perełki. Gdy u nas kryminałów cała masa, czasem człowiek aż marzy o tym, by wybrać 10 albo 5 najlepszych, żeby nie czytać całej masy rzeczy wtórnych. Tu mam wrażenie że jest i pomysł, ale i jest i sporo serca włożone w to, żeby historia była przekonująca.

Budowanie postaci od strony psychologicznej, tło socjologiczne, zwroty akcji - to się naprawdę docenia, choć przez długi czas wchodzi w tą historię dość powoli.

niedziela, 3 listopada 2024

Uciekinier przecina swój ślad - Aksel Sandemose, czyli opowieść o dzieciństwie mordercy

Od jutra chyba maraton kryminalny bo dużo się tego nazbierało, ale mam nadzieję, że znajdę też miejsce na inne tematy, starając się przeplatać jak zwykle coś świeżo obejrzanego lub przeczytanego i rzeczy, które czasem i tygodniami czekają na notkę.

Dziś znowu zanim napiszę o książce, należy wspomnieć o inne, czytanej wcześniej. To Springer zaciekawił mnie swoim reportażem i już wtedy planowałem przeczytanie powieści, która prowadziła go po Skandynawii śladami prawa Jante. I w tym przypadku muszę powiedzieć, że chyba lepiej mi byłoby pozostać jedynie na znajomości jego reportażu. Powieść Sandemose okazała się nie tylko dość trudna w lekturze, ale przede wszystkim mało strawna - to w kółko wałkowanie tego samego, ciąg przemyśleń z których niewiele wynika i bardzo mglistych wspomnień. Całość pewnie można by zamknąć w objętości 1/10 i może wtedy byłoby interesujące. Rozciągnięte po prostu nuży i zwyczajnie gubi się jakiekolwiek zaciekawienie.

Dług honorowy - Wojciech Chmielarz, czyli nie trzeba mafii, by dotknąć zła

Prosta sprawa gościła u mnie już w wersji książkowej, filmowej, to teraz czas na jej kontynuację. Wcale się nie dziwię, że trochę żartobliwy pomysł literacki, pisany w sieci, tak spodobał się czytelnikom. Z jednej strony mamy do czynienia z dość prostą historią i bohaterem, który różne problemy rozwiązuje pięścią lub kulą, z drugiej - Chmielarz robi to na świetnym poziomie. Tu nie mam mowy o popelinie, wciskaniu bajek, epatowaniu czytelnikowi scenami seksu czy niepotrzebnej przemocy. Prosto, nie musi znaczyć topornie. Raczej chodzi o konstrukcję fabuły, zawiązanie akcji. Kryminalna zagadka? A po co? Tajemnice szybko się rozwiewają, a potem pozostaje jedynie wymierzenie sprawiedliwości, czy też próba zapobieżenia jakiejś większej katastrofie (jak w tym przypadku).


Wszystko zaczyna się od długu, który anonimowy bohater ma spłacić pewnemu Romowi. W takiej sytuacji nie odmawia się prośby o pomoc, nawet jeżeli niewiele się rozumie z powierzonego zadania. Oto w niewielkiej miejscowości w województwie lubuskim, w której mieszka niewielu ludzi, ale niedawno trochę odżyło dzięki pięknemu jezioru, zginęła młoda dziewczyna. Sprawcę policja dość szybko znalazła i twierdzi, że dowody są mocne, nie wszyscy jednak w to wierzą - to właśnie zadanie Bezimiennego, by sprawę wyjaśnić. 

Juno - Anna Dziewit-Meller, czyli to jaka jest ta nasza zdolność kredytowa

Pisząc o Juno, chyba warto by jeszcze wrócić do poprzedniej książki Anny Dziewit-Meller i towarzyszących jej emocji. Tak pisałem o Od jednego Lycypera. I choć to nie są powieści jakoś bardzo podobne, to sposób poznawania postaci, ich historii, wchodzenie w ich życie, jednak stawia je obok siebie dość blisko. Tym razem jednak to nie jest saga, w żaden sposób nie próbuje się opowiadać szerzej o mentalności, pokoleniowych doświadczeniach. W Juno autorka co prawda również pokazuje jak doszło do poczęcia się bohaterek, czyli losy ich rodziców, ale to one są najważniejsze. A gdyby szukać jakiegoś wspólnego klucza do tych historii, to pewnie można by było powiedzieć o tym jak nasze decyzje uzależnione są od oczekiwań, aspiracji, chęci zmiany, jak wiele w nich emocji (choćby zazdrości), a jak mało rozsądku.

To opowieść o kobietach, które stoją w obliczu kryzysu wieku średniego i próbują dokonać jakichś podsumowań, mniej lub bardziej gwałtownych i logicznych. 

sobota, 2 listopada 2024

Mgła - Anna Brzezińska, czyli wcale nie piękna destrukcja

Jedna z powieści, które w tym roku znajdziecie za darmo na Woblinku w ramach akcji Czytaj.pl. Skoro z Legimi na razie zonk, to trzeba szukać innych źródeł tego co ciekawe w audio.

Tym razem jednak nie do końca w moim guście. Nawet nie wiem co to miało być. Powieść historyczna, czy raczej fantasy, coś mocno nawiązującego do realnych wydarzeń, czy raczej wariacje na temat jakichś własnych koszmarów autorki.

W każdym razie - bardziej forma niż treść. W dodatku forma ciężkostrawna, rozbudowane w nieskończoność porównania, dygresje, potok myśli pełen nie tylko wulgaryzmów, ale i jakichś sennych wizji, fantazji. Gdyby jednak choć z tego coś wynikało, żeby ta opowieść prowadziła nas w jakieś sensowne miejsce...

Powiernik - Franciszek M. Piątkowski, czyli wejdź w świat rodzimowierców

Niewiele kupuję i czytam od samowydawców, ale widzę że ten rynek coraz mocniej rośnie i sporo z moich znajomych właśnie tam poszukuje czegoś nowego, czegoś ciekawego.
Dotąd przyjmowało się, że książki które nie pojawiają się "u największych" to po prostu literatura klasy B, jakieś odrzuty, nad którymi po prostu uznano że dalsza praca redakcyjna nie ma sensu. Od kilku lat mam wrażenie iż to gruba pomyłka, bo coraz więcej ciekawych rzeczy widzę bez logo znajomego wydawnictwa, a wśród tych rzeczy, które znowu ów znaczek noszą, coraz więcej chłamu.


Nie chcę dokonywać jakichś analiz, bo za słabo znam tą ofertę, mam jednak wrażenie, że bardziej zdeterminowani by wydać stworzoną przez siebie opowieść są ludzie jakoś związani z fantastyką, przyzwyczajeni do fandomowego "najlepiej zrób to sam", pełni pasji i przekonani, że znajdą swoich odbiorców. Mniejsze ciśnienie jest może na sukces, a radość raczej z każdego fana, czy czytelnika, z którym można porozmawiać, który docenia to co się zrobiło.

Ten przydługi wstęp to część refleksji jakie miałem przy lekturze Powiernika, pożyczonego od przyjaciół. I w sumie w okolicach 1 listopada to dobry czas na taką notkę. Książka to wstęp do większej historii, mocno osadzonej w świecie słowiańskich wierzeń, legend, które w ostatnich latach budzą coraz większe zainteresowanie. Historii w której jest i przygoda, i napięcie, i jakaś droga do przebycie przez głównego bohatera.