Koniec czerwca i mimo ostatnich kłopotów technicznych z blogiem obiecalem sobie, że "wyrobię normę" notatek. Kurcze - pół roku to niezły maraton, ale ja nie mam dość, trochę może wprowadzę porządków do archiwum, może za jakis czas konkurs, ale jestem pełen motywacji, że wakacje nie przeszkodzą mi i w kosztowaniu rzeczy ciekawych i w tym aby sie nimi dzielić. Odwiedzin sporo więc mimo niewielu komentarzy mam nadzieję, że można znaleźć tu coś ciekawego dla siebie :)
A notka na dziś to nadrabianie zaległości z tegorocznych Oscarów. Sam nie wiem czemu tyle odkładałem obejrzenie tego filmu. Może dlatego, że nie przepadam za westernami? A tym razem bracia Coen postanowili nakręcić właśnie coś w tym gatunku. Ale zrobili to trochę po swojemu - nie spodziewajmy się więc przygody, pościgów, strzelanin, super uczciwych szeryfów i tym podobnych schematów, które przychodza nam do głowy. Prawdziwe męstwo najbliżej chyba będzie dramatowi. I podobnie jak w ostatnich filmach tych reżyserów treścią jest nie tylko sama historia ale pokazanie pewnej konfrontacji - jak w świecie bez wartości i zasad zachować swoje morale, jak nie zginąć zbyt szybko, jak sobie radzić w trudnym świecie bez honoru, uczciwości i krztyny miłosierdzia.