2,5 roku blogowania można by podsumować jakaś wyjątkową notką, ale jakoś nie mam na to specjalnie ani czasu ani ochoty. Może jutro będzie więcej czasu - pojawi się rozstrzygnięcie rozdawajki (jeszcze do północy macie szansę!), na dniach może skrobnę też jakieś małe zestawienie tego co najciekawsze w pierwszym półroczu. Szkiców notek porobionych mam całkiem sporo, więc materiału póki co nie zabraknie... Niektórzy się dziwią jak znajduję czas na książki, filmy i jeszcze codziennie wrzucam notkę, ale gdy już wejdzie się w pewien rytm, to czas znaleźć można. A samo pisanie? Cóż może nie są to profesjonalne recenzje, ale dla mnie są ważne - tak wiele wrażeń i myśli szybko ulatuje, więc ich notowanie jest najlepszym sposobem na to by je uchwycić. Tu jeszcze mam okazję się nimi dzielić z innymi :)
Dziś o książce, która mnie mocno zaskoczyła. Z początku głównie używanym tu językiem, specyficznym stylem narracji. Pourywane myśli, zdania, dziwna ich budowa, interpunkcja, surowy, bardzo oszczędny sposób opisywania wydarzeń czy otoczenia. Trochę tak jakbyśmy weszli do czyjejś świadomości i musieli dostosować się do czyichś skojarzeń, wspomnień, bo dla niego są oczywiste, więc opowiada o nich hasłowo. Gdy już się człowiek przyzwyczai, to powieść zaskakuje też samą historią, rozłożeniem w niej punktów nacisku.
książka do kupienia m.in. tu
książka do kupienia m.in. tu
Amerykanie zrobili już sporo filmów o mafii włoskiej, pojawiło się też trochę obrazów o nie mniej "familijnych" Irlandczykach. Tym razem sięgnięto do autentycznej historii Danny'ego Greena - gangstera z lat 70-tych. Życiorys ciekawy i pewnie trudno w ciągu niecałych 120 minut zmieścić wszystko to co ciekawe, aby postać była realistyczna, prawdziwa. Twórcy musieli więc trochę wybierać i upraszczać - z jednej strony widzimy porywczego cwaniaczka, który ma ciężką rękę, jest uparty niczym osioł, a potem nagle mamy uwierzyć w woltę o 180 stopni i przemianę duchową faceta (po założeniu krzyżyka).