poniedziałek, 30 września 2019

W 100-lecie niepodległości, czyli Legiony i Piłsudski

Kasą sypnęło państwo i zamiast jednego mamy aż dwa filmy w rocznicę 100 lecia niepodległości, szkoda jedynie że poza korzyścią dla szkół, które będą mogły zabrać uczniów do kina, korzyść z nich niewielka.
Na pewno trzeba przyznać: potrafimy już robić zwiastuny. Ta muzyka, ten montaż, to tempo... A potem w  kinie siedzisz i nie możesz się nadziwić, że po raz kolejny dałeś się nabrać. I na tym właściwie mógłbym notkę skończyć, ale niech tam, napiszę choć parę zdań.

niedziela, 29 września 2019

Deprawator, czyli artyści piją i dyskutują


R.: Jakie wrażenia po „Deprawatorze”?

MaGa : Sama się sobie dziwię, bo Gombrowicz do tej pory mnie w żaden sposób nie pociągał, a po spektaklu go polubiłam. Przeczytałam nawet „Gombrowicz.Ja geniusz” K. Suchanow - jego biografię, żeby go bardziej zrozumieć, ale dalej nie było mi z nim po drodze. Dopiero teraz…


R.:Może dlatego, że w tym spektaklu dostajesz taki dość uproszczony wizerunek, takie the best of, czyli najbardziej znane cechy i teksty pisarza, w dodatku zagrane po mistrzowsku przez Andrzeja Seeweryna. Ale to przedstawienie nie tylko o nim, bo przecież mamy też żonę Gombrowicza i goszczących w jego domu Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta.


MaGa: Ten spektakl w moim odczuciu to taka swoista debata o Polsce, polskości, patriotyzmie, historii i wizji przyszłości Polski, katolicyzmie, ateizmie. Debata w pigułce prowadzona przez trzech wielkich literatów: Witolda Gombrowicza (Andrzej Seweryn), Czesława Miłosza (Wojciech Malajkat) i Zbigniewa Herberta (Paweł Krucz). I, o dziwo, nie było to wcale nudne. Raczej intrygujące, momentami śmieszne. A przecież to ich własne słowa, ich stanowiska.

(nie)znajomi, czyli jak kłamać w towarzystwie

Pamiętacie "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie"? Włoska komedia podbiła serca na całym świecie i stąd też pomysł na wciąż nowe (już chyba 11 a powstają kolejne), krajowe kopie z obsadą, która może przyciągnąć ludzi do kina. Zrobić remake, często odtwarzając nie tylko pomysł, ale również charakterystykę postaci i poszczególne dialogi to nie sztuka, nadać jednak tej historii nową barwę to już wyczyn nie lada. A coraz więcej głosów, że polska wersja ogląda się równie dobrze, a może nawet i lepiej.
Ogromna w tym zasługa scenariusza (Tadeusz Śliwa i Katarzyna Sarnowska) oraz reżyserii (Tadeusz Śliwa, znany dotąd jedynie z tworzenia Ucha Prezesa). Gdy do tego dodamy dobrze dobraną i świetnie czującą klimat ekipę aktorską, mamy prawdziwy sukces. I (nie)znajomi moim zdaniem właśnie nim są. Przesuwają minimalnie akcenty w kierunku dramatu, a nie tylko komedii, jest dużo bardziej gorzko, ale to może nawet lepiej. W końcu to o nas samych. Nie tylko w sensie relacji, sekretów, kombinowania lecz również pragnień (nawet skrywanych), kompleksów, niechęci, aspiracji, masek. Jacy jesteśmy - przedstawiciele klasy średniej, obciążeni kredytami, otaczającymi się rzeczami, popisującymi się przed otoczeniem, zaganiani, narzekający na przepracowanie i brak czasu. Gdzie tu miejsce na prawdziwe życie. Choćby spotkanie z przyjaciółmi przy kolacji.

sobota, 28 września 2019

I sprawisz, że wrócę do prochu - Ambrose Parry, czyli medycyna, ambicje, zbrodnie i grzech

Ta powieść to przemiłe zaskoczenie. Spodziewałem się kryminału retro, bez większych niespodzianek, a tu mogłem się przenieść w klimaty jak z serialu The Nick, który  uwielbiam.
Edynburg, koniec XIX wieku, rozwój medycyny, eksperymenty, bo przecież nauka wciąż się rozwija, ogromna przepaść między bogatymi i nędzarzami, przestępczość, wobec której prawo często jest kompletnie bezradne. To jakby dostać trzy w jednym: coś w rodzaju Stulecia chirurgów, kryminał i jeszcze powieść historyczną. I nie dość, że wszystko zgrabnie połączone, to jeszcze każda z tych warstw bardzo smakowita.
Najmniej tu paradoksalnie miasta i ludzi, bo choć zaglądamy o do domów bogatych i w ciemne zaułki, klitki gdzie przyjmują kobiety, które upadły na samo dno, to bohater niewiele się włóczy po ulicach. Niby wiemy dlaczego - pożyczył pieniądze od ludzi, którzy są dość bezwzględni w ich odzyskiwaniu, a on nie jest w stanie ich zwrócić. Nie poznamy jednak przez to zbyt wielu zakamarków miasta. Chciałoby się po prostu więcej. Tej historii nie jest wcale aż tak mało - widzimy jak bardzo mężczyźni ograniczają świat kobiet, szanse ich rozwoju, widzimy rozwarstwienie społeczne i możliwości jakie są przekazywane niestety z pokolenia na pokolenie, jedni dziedziczą choroby i biedę, inni majątek i przywileje. Niewielu potrafi przełamać te bariery, a nawet jeśli się tak dzieje, są to mężczyźni. Czy da się dzięki wsparciu jakiegoś wujka skończyć studia? I potem jeszcze tylko marzenie: dostać się na praktyki do kogoś szanowanego, by dzięki niemu zdobyć nie tylko wiedzę, ale i kontakty...

czwartek, 26 września 2019

Czasy Secondhand. Koniec czerwonego człowieka - Swietłana Aleksijewicz, czyli… podróż po ludzkich duszach

Moja pierwsza książka Swietłany Aleksijewicz. Również pierwszy audiobook czytany przez Krystynę Czubównę. I jak dla mnie ten zestaw jest jedyny w swoim rodzaju i zasługuje na najwyższe podium. Jako Polacy zgodnie twierdzimy, że jeśli ktoś ma nam przekazać wieści o końcu świata… to lżej na duszy będzie jeśli zrobi to głos Krystyny Czubówny. Nie wiemy co mówimy…

„Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka” to książka relacja, stricte opowieść snuta przez człowieka radzieckiego (jak wielokrotnie można usłyszeć z ust narratorów), o ich życiu przed, w czasie i po pieriestrojce. To opowieść o ich młodości, marzeniach i zderzeniu z kapitalizmem, który spadł na nich niespodziewanie. O tym dlaczego ciepło wspominają Stalina, przeklinają Gorbaczowa, plują na Jelcyna. Również o tym dlaczego ich kochają.

środa, 25 września 2019

Ad Astra, czyli czy jesteśmy tu sami

Coraz częściej obok produkcji S-F gdzie akcja i efekty są na pierwszym miejscu, pojawiają się filmy, w których reżyser zdaje się mieć ambicje przekazać coś więcej. No bo w końcu Odyseja kosmiczna, ta samotność pośród gwiazd, pytania o obce cywilizacje. No i powstają filmy typu "Interstellar", gdzie filozoficzne dywagacje są tym co zapamiętujemy nawet bardziej niż obrazy. Mam wrażenie, że jednak tam pewna intymność sprawiała, że to miało ręce i nogi. Przy Ad Astra coś jednak się pomieszało w scenariuszu - może ktoś na siłę coś dopisywał? Mamy więc próby spektakularnej akcji (piraci na Marsie), z której nic nie wynika, sceny od czapy, sporo niejasności, samotność i początki szaleństwa. I finał z morałem jak z przedszkola. Ech... Jak można tak zmarnować budżet, z którego byłoby fajne widowisko, jak można ludzi zniechęcać do fantastyki.

wtorek, 24 września 2019

Downton Abbey czyli urocza bajka

Powolutku zaczynają mi się jakieś wypady teatralne po przerwie wakacyjnej, ale gdy się wraca o północy do domu czasem już nie ma sił do pisania notek. Dziś więc krótko. Ci którzy znają serial wiedzą mniej więcej czego się spodziewać, dla tych którym tytuł nic nie mówi spróbuję przybliżyć choć kilka kwestii. Czego się możecie spodziewać? Urokliwych zdjęć (najlepiej z drona) posiadłości o pałaców oraz dość uproszczonej historii jak to kiedyś pięknie bywało. Szlachta i ziemiaństwo żyło z tego co im przekazali przodkowie, a cała reszta społeczeństwa miała to zaakceptować i się nie wychylać... A i cieszyć się, że może pracować podcierając im tyłki, gotując dla nich lub służyć na sto innych sposobów.To było naturalne, to było dobre, każdy znał swoje miejsce, na szczycie był król i królowa i po co było to zmieniać. W serialu jakoś mam wrażenie, że poważniej widać że ten świat pęka w posadach, że nie da się go utrzymać, ale i w relacjach międzyludzkich jest on z gruntu niesprawiedliwy. W filmie dwugodzinnym mam wrażenie, że niestety mocniej wybrzmiewa służalczość (i nawet satysfakcja że się komuś służy) i nostalgia za tymi obrazami. Nie ważne uczucia, poglądy, pomysł na życie, trzeba przyjąć prezent od dawnych pokoleń i żyć dalej w wygodzie i luksusach. Ach jaki to ciężar, gdy masz wszystko na swojej głowie, a tak naprawdę po prostu rozkazujesz kilku osobom, które rozkazują kolejnym dziesiątkom osób.

poniedziałek, 23 września 2019

Like a diva, czyli… ruda wymiata





Jeśli coś jest frustrujące można usiąść i płakać albo można zrobić spektakl rozrywkowy. Teatr Druga Strefa postawił na śmiech i zrobił to tak, że było: łatwo, lekko i przyjemnie. Oglądało się to cudnie, zachwycało wykonanie i brawurowa gra rudej diwy.

Oto Ona (diwa) – młoda śpiewaczka operowa, Małgorzata Pawłowska; skończyła Szkołę Muzyczną w Kutnie, następnie Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie, Wydział Wokalno-Aktorski. W marzeniach absolwentki miała być La Scala a jest… to co jest.

niedziela, 22 września 2019

Na cały głos, czyli jaki ten świat prosty

Sporo słyszałem o tym serialu dobrego, że niby odważny, demaskatorski... Cóż, subtelnością nie grzeszy, ale co do prawdy jaką ma opowiadać, pozwolicie że pozostanę ciut sceptyczny. Nie, to nie jest tak, że podejrzewam jakiś spisek lewicy, by przyłożyć konserwatystom, ale naprawdę ogląda się to dziwnie. Zwłaszcza gdy przypominasz sobie inne obrazy dotyczące stacji telewizyjnych i roboty dziennikarskiej - zestaw sobie "Na cały głos" np. z "Newsroom" i masz obraz świata, w którym lewicowi i liberalni dziennikarze to ideowcy, sympatyczni, walczący o prawdę, a prawicowcy to bez wyjątku kłamliwe świnie, szowiniści i najgorsze skór....ny.

Morderstwo w Hotelu Kattowitz - Marta Matyszczak, czyli może i przerysowane, ale wciąż zabawne

Gucio powraca! Piąty kryminał z psem, który ma nosa nie tylko do żarełka, ale i do spraw kryminalnych to powrót do macierzy, czyli na Śląsk. Autorka jest stąd i to się czuje w tym tomie, który jest pełen mniej lub bardziej złośliwych komentarzy na temat uroków życia w aglomeracji, miejsc, wspomnień, gwary, tekstów pewnego śląskiego rapera i różnych smaczków. Jednym to się może podobać, innym pewnie ciut mniej, bo jednak można mieć takie wrażenie, że to dzieje się kosztem fabuły, która schodzi na drugi plan. Ważniejsze są dla autorki porozrzucane w tekście jej osobiste przycinki lub też pochwały (np. dla konkretnych blogerów książkowych), niż pilnowanie tego, żeby akcja trzymała się ładu i składu.
Przyznajmy jednak, że w tych kryminałach zawsze zbrodnia i śledztwo były traktowane nie jako coś najważniejszego - więcej uwagi skupiali na sobie bohaterowie i nasze pytanie: zejdą się czy jednak się nie zejdą...

sobota, 21 września 2019

Utoya, 22 lipca, czyli dlaczego?

Dziś tylko krótki wpis. Bo i film nie wymaga długich analiz. I pewnie spodoba się nielicznym. Próba odtworzenia minuta po minucie tego się zadziało na wyspie Utoyi, a wcześniej w Oslo pod budynkami rządowymi, wygląda trochę jak dokument. Świetne uzupełnienie wstrząsającej książki o Breiviku (notka tu).

czwartek, 19 września 2019

Efekt Susan - Peter Høeg, czyli wcale nie modelowa rodzina

Napisać niezły thriller to wydawałoby się nie taka trudna sztuka, przecież nie są one tak wielką rzadkością. Peter Høeg dokonał jednak czegoś więcej: stworzył coś oryginalnego, zaskakującego, nadał niby sensacyjnej fabule pewnego rysu, który się zapamiętuje. Przede wszystkim udało się to dzięki niepospolitym bohaterom, a szczególnie dzięki Susan - jej dar, czy też aura, która skłania wszystkich przebywających przy niej do szczerości i wyznań, ale jeszcze bardziej jej osobowość, podejście do ludzi są fascynujące. Jej życiem jest nauka, a konkretnie fizyka i według jej zasad próbuje sobie interpretować świat. Tam gdzie ktoś widzi piękny zachód słońca, ona jedynie załamywanie się promieni w powietrzu. Nie czujemy w niej empatii, normalnych wydawałoby się emocji. To nie znaczy że ich nie ma, ale jest wyjątkowo racjonalna, zimna, nie przejmująca się konwenansami. Jej mąż to prawie przeciwieństwo - artysta, który wszędzie dostrzega muzykę i piękno świata. Również każde z dzieci ma swój niepowtarzalny dar, ale i i skazę, która sprawia że nie jest jak jego rówieśnicy. A teraz cała rodzina stanie w obliczu ogromnego niebezpieczeństwa.

środa, 18 września 2019

Queen Symfonicznie, czyli… nie warto było

Kochać Queen to nie znaczy łykać wszystko jak pelikan rybkę tylko dlatego, że ktoś gra ich utwory i na wabika w tytule spektaklu umieszcza jego nazwę. No cóż, dałam się na to złapać i ja. I mocno żałuję.
Wydarzenie Queen Symfonicznie grany jest już od kilku lat w kraju i za granicą. Podobno wypowiadają się o nim dobrze. Podobno…

wtorek, 17 września 2019

Modlitwa, czyli nie oczekuj cudu

Skromny film, ale wart moim zdaniem obejrzenia. Mimo pewnej przewidywalności nie jest słodką bajką o tym, że wszystko pięknie i wspaniale, nie obiecuje łatwej drogi. Jest surowy, ale w tym jego urok i jakaś szczerość. Oto młody chłopak trafia do ośrodka dla narkomanów u podnóża francuskich Alp. Chyba nawet nie wie co go czeka, może podjął zbyt pochopną decyzję, może musiał uciekać i nie miał innego wyjścia. Od początku jednak nastawiony jest negatywnie: do pracy, do innych, do zasad, do modlitw. Ośrodek jest bowiem oparty nie tylko na programie zbliżonym do Monaru, ale i na wierze. A dla chłopaka to jakaś czarna magia.

poniedziałek, 16 września 2019

Parasite, czyli nawet pachną inaczej

W kinach w Polsce zdaje się, że już Piłsudski, zaraz pewnie Legiony i generalnie zaganianie wycieczek szkolnych na seanse. A ja namawiam Was póki co do polowania na coś innego. Bong Joon-ho zachwycił w Cannes i to jedna z produkcji, która może zachwycić zarówno krytyków jak i przeciętnego zjadacza chleba. Bo poza analizami i rozbieraniem filmu na części pierwsze, zachwyt jak pomieszane są tu zgrabnie gatunki, można się tym filmem po prostu bawić. Dać się poprowadzić tej dość szalonej historii i zobaczyć jaki będzie jej koniec... A będzie się działo. To mogę Wam zagwarantować.

sobota, 14 września 2019

Poetka i książę - Manuela Gretkowska, czyli szukała szczęścia


Wśród tylu notek nie zawsze udaje się zachować porządek. I tak wyszła potrzeba, by usunąć jeden z wpisów, bo tytuł się dublował. O wywiadzie Remigiusza Grzeli z Barbarą Krafftówną na Notatniku jest więc już trzygłos! To rekord. Sami zobaczcie.  
A zamiast jednej z notek na temat tej książki pojawiło się coś filmowego. Wyspa jest średniakiem, więc nie musi mieć notki, która ukazuje się na świeżo. Tyle innych rzeczy czeka na opisanie. Ze szkicami zszedłem na razie poniżej liczby 100, więc pewnie jeszcze nie raz będę fundował Wam notki łączące kilka tytułów, żeby o czymś nie zapomnieć.
Książka Gretkowskiej też długo czekała na swoją kolej. Przeczytana dość szybko, ale napisać o niej coś wychodzącego poza kilka ogólników wcale nie jest łatwo. Nie jest to na pewno biografia, choć przecież pisze o postaciach autentycznych. Choć znalazła jakieś przesłanki do zbudowania takiej, a nie innej narracji, całość jest przecież jej własną fantazją, domysłem jak mogły wyglądać rozmowy, spotkania, myśli i uczucia między tą dwójką. Poetka i książę...

piątek, 13 września 2019

Hotel Varsovie. Bunt Chimery - Sylwia Zientek, czyli skandale, romanse i sekrety

Wykorzystuję ostatnie godziny przed wyjazdem, by zrobić sobie trochę gotowych notek i potem je tylko udostępniać. Nie wiedząc jak będzie z siecią, wolę się zabezpieczyć. A pisać jest o czym. W kilka dni udało się przeczytać parę tytułów, które od dawna zalegały na stosie. Z powieścią Sylwii Zientek to podwójny wyrzut sumienia, bo po pierwsze tom pierwszy cyklu mi się podobał (znajdziecie go w spisie przeczytanych), a po drugie ukazał się już tom trzeci, co dopiero zmusiło mnie do szybszego sięgnięcia po "Bunt Chimery". Ale trzeci nie będzie długo czekał na stosie!
Rzadko sięgam po literaturę obyczajową, ten cykl nie jest jednak typowym romansidłem, opowiada o konkretnych ludziach w takim samym stopniu jak i o mieście. Historia Warszawy, zmiany jakie w niej zachodzą, sprawy jakimi żyją jej mieszkańcy - to przede wszystkim stanowi o uroku książek z cyklu "Hotel Varsovie". Przeskakujemy między epokami, tytułowy hotel przechodzi z rąk do rąk, a my równą uwagę relacjom między postaciami poświęcamy wzlotom i upadkom stolicy.

Jett, czyli potrafi działać, potrafi wyglądać

Co tam w serialach. Czekam na październikowe nowości, zaczynam drugi sezon Pułapki, ale bez większych nadziei, powracam do Luthera, a z rzeczy, które ostatnio mi się spodobały polecam Wam Jett.
Niby może się wydawać, że to raczej klasa B, z mordobiciem i nie zawsze idealnym scenariuszem, ale nawet wśród takich produkcji znajdzie się czasem perełka. Podobało mi się kiedyś Banshee, a Jett jest równie interesująca - nawet nie wiem czy nie bardziej. Carla Gugino tworzy magnetyczną kreację, zimną, ale jednocześnie cholernie ciekawą. Wykorzystuje swój seksapil równie często jak i inne umiejętności, gra na różne strony i robi wszystko by nigdy nie trafić ponownie do pudła. Córeczka jest dla niej wszystkim i dla niej gotowa jest bardzo wiele. Zadania dają bowiem kasę, ale ona nie musi brać wszystkich, wybiera te które nie stanowią zbyt wielkiego ryzyka. Jest złodziejką, nie morderczynią. No chyba że ją ktoś do tego zmusi.

czwartek, 12 września 2019

To! Rozdział 2, czyli frajerzy wracają do Derry

King powraca! Nie tylko książkowo, ale i filmowo. Niedługo Doktor Sen, a na ekranach już druga odsłona zabawy z klaunem. Albo zabawa Klauna z ludźmi. To. Notkę o jedynce znajdziecie w spisie obejrzanych (tak tym zabałaganionym). I nie oglądajcie dwójki zanim nie zobaczycie tego co wydarzyło się przed 27 laty. Co prawda niejednokrotnie w rozdziale drugim powracamy do tamtych scen, ale uwierzcie: to nie to samo.
Tamten film miał świetny klimat lat 80, ten nie ma takiego uroku, twórcy chcąc nie chcąc postawili więc na pokazanie ich wspomnień i lęków, w których jest klucz do pokonania potwora.

środa, 11 września 2019

Perfekcyjne kłamstwo - Minka Kent, czyli podejrzany jest każdy

Schemat, który niby pojawiał się w ciągu ostatnich lat sporo razy, rozsławiła go "Zaginiona dziewczyna", ale jak widać wciąż może być sprzedawany w różnych wariantach. Znika młoda piękna i młoda dziewczyna, nie ma ciała, nie ma śladu, pozostał otwarty samochód na parkingu. Uruchamiana jest cała machina poszukiwań, śledztwo i media... Kto mógł maczać w tym palce? Jaki był motyw?
Rozdziały przeplatają teraźniejszość i determinację siostry zaginionej oraz przeszłość, dzięki której poznajemy ostatnie miesiące przed zniknięciem. Meredith zaskoczyła swoich bliskich, wychodząc za mąż za faceta prawie dwa razy starszego od siebie. Jej siostra Greer od początku uważała, że to kiepski pomysł - pal licho pieniądze, ale w tym związku nie ma prawdziwej miłości.

wtorek, 10 września 2019

Pozwól mi wejść, czyli będziesz ze mną chodzić?

Zaczynam niestety usuwać ze szkiców notek rzeczy, które zbyt długo czekają na swoją kolej - najczęściej chodzi o filmy, gdzie niby coś kojarzę, przypominam sobie fabułę, rozpoznaję sceny, wiem że widziałem... Ale żeby coś napisać, dużo trudniej. 
Dziś znowu filmowo, ale od jutra może kilka notek o książkach. I chyba pewna przerwa potem, no chyba że coś turystycznego się pojawi. 
Pozwól mi wejść. Kurcze, ja zwykle wściekam się na robienie remake'ów przez Amerykanów, to teraz chyba wyjątkowo jestem wdzięczny. Po pierwsze dlatego, że zwrócili mi uwagę na oryginał i dopisuję go do listy do obejrzenia. A po drugie, ta produkcja naprawdę ma fajny klimat i nie ma się wrażenia odtwórczości. Domyślam się, że scenariusz na warsztat wziął ktoś, kto jednak nie robi kopii jeden do jednego, ale próbuje coś własnego wyciągnąć z historii.

poniedziałek, 9 września 2019

Polityka, czyli co na języku, co w głowie, a co w sercu

Patryk Vega na pewno umie w marketing :) Bo co do jego filmów, to już bym o tych umiejętnościach tak głośno chyba nie wspominał. Ma swoją publikę, która polubiła jego styl - pełen gagów, mięsa i uproszczeń. I kręci film za filmem. Ale gdy się oczekuje od niego ciut więcej niż kolejnej wersji Kobiet Mafii, to mocno bije w oczy to, że to jest robione na kolanie, upchnięte byle jak w fabułę, bez inwestycji w muzykę, w detale.
A najśmieszniejsze w tym filmie, który przecież w zwiastunie zapowiada się jako komedia, nie ma nic śmiesznego. Nie tylko dla mnie - w kinie, gdzie było 3/4 zajętych miejsc na próżno było nasłuchiwać rechotu. Czyli zdaje się, że to zawód nawet dla jego wiernej widowni. Bo oni nie mają ochoty oglądać polityków w scenach, które i tak świetnie znają, które nas już wku...iały i bawiły przez długie tygodnie, a tu podane na ekranie wybrzmiewają jakoś szczególnie ponuro. To nie bawi, przerysowane wręcz jest żenujące i przerażające, mówimy sobie: dość i nigdy więcej. Po to by jednak nami wstrząsnąć jako widzem i wywołać jakąś zmianę, trzeba by coś więcej - może w stylu ostatniego z sześciu rozdziałów tego filmu, pokazującego mechanizmy polityki niezależnie od partii.

niedziela, 8 września 2019

Miasto duchów - Krzysztof Bochus, czyli w oczekiwaniu na nieuniknione

Drugi z pisarzy, którym towarzyszę od debiutu. Zachwyciły mnie jego retro kryminały o radcy Christianie Abellu, potem udowodnił, że całkiem sprawnie konstruuje też współczesne intrygi, teraz zgodnie z zapowiedziami otrzymujemy domknięcie historii, która rozpoczęła się na niemieckim Pomorzu. Wojna zmieni wszystko, więc i dla policjanta, nawet jeśli nie akceptował nazizmu, ale pracował przed wojną dla Niemców, nie będzie już tu miejsca. Będzie mi jakoś jednak żal tego bohatera i cyklu, po cichu więc liczę na to, że autor powróci, może do wcześniejszych spraw, jeszcze sprzed roku 39? To wyczuwalne rosnące napięcie w poprzednich trzech tomach, brunatna siła, która podnosiła głowę coraz śmielej, przekonana że to ona tworzy i narzuca prawo, a sama nie musi go przestrzegać, a której próbował przeciwstawiać się Abell nadawała tym kryminałom wyjątkowego klimatu.
W ostatnim tomie jest inaczej - mamy jesień 1944 roku i jedynie nieliczni nadal wierzą w to, że jeszcze mają szansę tą wojnę wygrać. Ludzie coraz bardziej pogrążają się w beznadziei, jakimś fatalizmie, bojąc się głośno występować przeciw Hitlerowi, ale po cichu przeklinając go za to wszystko w co ich wciągnął. Jak pamiętamy Abell zrezygnował z pracy w policji, nie chciał przywdziać znienawidzonego munduru i uciekł do Holandii. Nawet tam jednak nie zaznał spokoju.

sobota, 7 września 2019

Ukryty pokój - Jørn Lier Horst, czyli wyjaśnijcie to po cichu

Dwóch autorów, którym towarzyszę od początku.  Dziś pierwszy z nich. No dobra, tak naprawdę "Jaskiniowiec" przecież nie był jego debiutem, ale kiedy wydało to wydawnictwo Smak Słowa, chyba nikt nie spodziewał się aż tak dużej popularności. A ja już wtedy czułem, że to dobre policyjne kryminały i czekałem na dokończenie cyklu (bo rozpoczęto od tomu 6).
Co prawda na moje prośby o "Ukryty pokój" do recenzowania wydawnictwo nie odpowiedziało, w przypadku tego autora jednak stwierdziłem, że nie będę czekał - e-book wskoczył na półkę.
Dziś więc piszę po raz 13 o Williamie Wistingu (wszystkie książki w spisie przeczytanych, czyli zakładce na górze) - z ogromną przyjemnością i mając nadzieję, że jeszcze parę spraw Horst trzyma dla nas w zanadrzu. Bo choć schemat śledztwa powtarza się, każda z tych spraw jest wyjątkowa i pokazuje nam różne oblicza policyjnej roboty. Frustrację gdy nie możesz ruszyć do przodu, mozolne zbieranie śladów, zeznań i wreszcie jakiś trop, który prowadzi do celu. To możliwe nawet po wielu latach.

Donbas, czyli patrzcie jak wygrywamy z faszystami i robimy tu raj

Przedziwny film. Spodziewamy się, że będzie to mocna wypowiedź polityczna, sprzeciw wobec agresji Rosji na Ukrainie. I jest. Ale jednocześnie jest tu tyle kafkowskiej wizji, absurdów i przerysowań, że film nie jest jedynie komentarzem do konkretnych wydarzeń, a staje się czymś bardziej uniwersalnym - trochę niczym "Akty i fakty" odsłania przed nami kulisy nie tylko tego jednego konfliktu, ale wszystkich manipulacji politycznych, tego jak łatwo nami manipulować. Nami jako opinią publiczną, nami jako mieszkańcami, przedstawicielami konkretnych narodów, kłamiąc, odwołując się do emocji, stosując metodę kija i marchewki. Siergiej Łoźnica chwilami potrafi wywołać na naszych twarzach uśmiech fundując groteskę, by zaraz go nam zetrzeć z twarzy, gdy zdajemy sobie sprawę jak bardzo to co widzimy może być realne i jakie może mieć konsekwencje.

piątek, 6 września 2019

Kociarz - Kristen Roupenian, czyli empatii nasze smartfony nas nie nauczą

Szkoda, że w Polsce dziś już coraz mniej okazji do takich debiutów. A przecież opowiadania i minipowieści to dobra szkoła dla każdego pisarza. Jak radzisz sobie z budowaniem historii, postaci, czy potrafisz zaskoczyć, powiedzieć coś ważnego czytelnikowi. Opowiadanie opublikowane na łamach „New Yorkera” stało się przedmiotem gorących dyskusji na temat relacji męsko-damskich w dzisiejszym świecie. Kristen Roupenian zaskoczyła fundując obraz młodej kobiety, która nawiązuje bliską relację, choć wcale nie ma na nią ochoty, nic do mężczyzny nie czuje. Czy w dobie głośnego mówienia o molestowaniu, wykorzystywaniu, pokazanie że kobiety też potrafią traktować partnerów instrumentalnie, bawić się nimi, to próba prowokowania dyskusji? Czy młodzi ludzie wyciągają wnioski z różnych kampanii społecznych, a jeżeli tak to jakie - czy przekłada się to na jakąś ostrożność w relacjach? Kto tu jest ofiarą i kto kogo rani?
To tytułowe opowiadanie, czyli "Kociarz" pewnie wzbudzi najwięcej refleksji i kontrowersji, warto jednak spróbować poukładać sobie szerszy obraz bohaterów Roupenian ze wszystkich opowiadań.



czwartek, 5 września 2019

Głupio, jeszcze głupiej, czyli Straż wiejska 2, Jestem taka piękna, Holmes i Watson

Przy okazji premiery filmu Patryka Vegi o naszych politykach i mojego dylematu: iść czy nie iść, postanowiłem zebrać garść produkcji, z którymi mam podobny problem: twórcom wydawało się że będą cholernie zabawne. A potem okazuje się że są przerysowane, toporne, głupie i jeszcze by się znalazło parę określeń, ale śmieszne nie są wcale lub prawie wcale. Jeżeli kogoś śmieszą to mogę tylko współczuć.


Gdy byłem dużo młodszy triumfu święciła Akademia Policyjna. I mimo wad nadal mam trochę sentymentu dla tego humoru. Straż Wiejska 2 (jedynka podobno lepsza, może kiedyś trafię), niestety nie tylko nie ma finezji, to poczucie humoru ma jeszcze sporo poniżej pasa niż tamte komedie sprzed lat. Niby sam pomysł, czyli: przesuwamy granicę i jakaś miejscowość kanadyjska nagle ma znaleźć się w USA, a o odpowiedni przyjazny klimat i edukację co do różnic w prawie, ma zadbać oddział strażników, ma w sobie jakiś potencjał, ale wykonanie leży. Scenariusz, obsada i przede wszystkim niski poziom żartów sprawie, że to seans który można sobie spokojnie darować.  Cycki, narkotyki i poziom inteligencji na poziomie pantofelka.
Kolejne dwa filmy poniżej.

środa, 4 września 2019

Non Stop - Brian Aldiss, czyli życie które przetrwało


Non Stop - okładka Seria Wehikuł Czasu od Rebisu. Tak niewiele książek jakie otrzymuję zostawiam na półce, większość wędruje w kolejne ręce, ale tu chyba całą serię zacznę zbierać. Nie tylko dlatego, że to najsłynniejsi autorzy Sci-Fi, ale dlatego, że to naprawdę ciekawe dobrane powieści, nie zawsze te najsłynniejsze, ale jednak wciąż intrygujące. Non stop Aldissa mimo upływu blisko 60 lat, nadal mogą zachwycać aktualnością. Podobnie jak wielu innych autorów, używał on scenerii kosmicznej do tego by opowiedzieć coś o człowieku, o jego kondycji, o tym jak jego zdaniem będzie zachowywać się ludzkość w sytuacjach ekstremalnych.
Po raz kolejny okazuje się dobra fantastyka się nie starzeje.

poniedziałek, 2 września 2019

Czarnobyl, czyli co wyście zrobili

Gęba mi się cieszy przy najnowszych zdobyczach i odkryciach serialowych. "Na cały głos" raczej drażni, ale za to dwa inne są świetne. "Terror. Dzień hańby", który opowiada przede wszystkim ciekawą i mało znaną historię, a do tego "Owieczki Boże", tak pokręcone i pełne czarnego humoru, że dawno się przy niczym tak dobrze nie bawiłem.
Ale dziś o innym serialu. Dopiero teraz obejrzałem coś, czym zachwycają się wszyscy od kilku miesięcy. HBO odeszło trochę od tego z czym jest kojarzone, czyli krwi i seksu, a postawiło na realizm, odtworzenie bardzo dokładne tego co doprowadziło do wybuchu i tego jak wyglądały próby ratowania sytuacji.

niedziela, 1 września 2019

Kowboj, czyli skąd ten mit

Ostatnia notka z sierpnia już w całości. Zerknijcie jeżeli nie czytaliście. I na notkę i na powieść :) A nawet bardziej na powieść, bo "Żar" na to zasługuje. A dziś coś krótkiego, a potem już tylko leniwy wieczór z lekturą i może jakimś seansem.

Z "Kowbojem" mam trochę kłopot bo nigdzie nie widzę informacji o tej produkcji, żadnego plakatu, posiłkuję się więc jedynie zdjęciem. Obejrzałem to jako miniserial na Ale Kino, choć nie przepadam za samym gatunkiem, ale ze względu na szacunek dla historii kina. I choć wiele tytułów wymienianych było dla mnie obcych, sam seans był dość interesujący.