sobota, 20 lutego 2016

Zakładnik - Pierre Lemaitre, czyli a to wszystko podobno dla rodziny

Moje odkrycie chyba sprzed dwóch lat: Pierre Lemaitre jeżeli chodzi o wydane w Polsce kryminały już za mną. Pozostała jeszcze powieść historyczna (której nie mniej jestem ciekaw). I zdania nie zmieniam - chyba nikt ze znanych mi pisarzy współczesnych nie potrafi mnie tak zaskoczyć jak on. Tam gdzie inni historię by zakończyli, uznając, że i tak jest już interesując dla czytelnika, on tak naprawdę się dopiero rozkręca, robi jedną woltę, potem kolejną i zwykle prawie do finału potrafi trzymać nas za gardło. Niby nic nadzwyczajnego - akcja dzieje się u niego wcale nie w jakimś zawrotnym tempie, ale mimo to potrafi jakoś tak zbudować napięcie, że ciary łażą po plecach. A najfajniejsze jest to, że trudno czegokolwiek być pewnym - bohater wydaje nam się kimś z natury dobrym? Bezlitosnym mordercą? Oj, żebyśmy się nie zdziwili...


W "Zakładniku" punktem wyjścia jest sytuacja psychiczna mężczyzny, który jest bez pracy. Coraz bardziej sfrustrowany, z obniżającym się poczuciem wartości, wydaje się na tyle zdeterminowanym, by zacisnąć zęby i pracować nawet jako robotnik. I nagle zdarza się cud: dostaje szansę na dobrze płatną posadę zgodą ze swoim wykształceniem, przechodzi przez pierwszy etap rekrutacji i nawet między słowami dostaje nadzieję, że jego akcje w zestawieniu z młodymi i ambitnymi konkurentami, nie są wcale przegrane. Teraz to już na pewno zrobi wszystko, by zwiększyć swoją pozycję w konkursie. Co z tego, że pracodawca wymyślił sobie tak skomplikowany proces: mają od kulis zarządzać reżyserowaną sytuacją uwięzienia i przesłuchiwania zakładników. Przecież wystarczy dowiedzieć się coś więcej o ludziach, którzy będą po drugiej stronie kamery, poznać ich słabe strony. Cena jest nieważna - przecież potem z pensji wszystko zwróci. Kłamstwo, szantaż, wynajmowanie detektywów... Choć nie podoba się to bliskim, mężczyzna jest coraz bardziej nakręcony na sukces, nie widzi żadnego innego wyjścia. 
To wszystko dopiero początek fabuły i gwarantuję Wam jeszcze przynajmniej kilka niespodzianek. Rozważaniom o tym jak trudno być bezrobotnym i ile można poświęcić, żeby pracę zyskać, towarzyszą w książce nieustanne medialne doniesienia o tym jak kryzys dotyka coraz większą ilość ludzi. Zarządy firm zwalniają ludzi, szukają oszczędności, a potem gratulując sobie dobrze wykonanego zadania, przyznają sobie wielotysięczne premie. Mamy więc do czynienia z ciekawym pomysłem na bohatera i fabułę, ale i niezłą zagrywką psychologiczną autora - nawet jak nie lubimy tej postaci, nie rozumiemy jego decyzji, to z drugiej strony trudno nam go potępiać. Staje się jakby symbolem i wojownikiem walczącym o godność wszystkich, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Jeżeli nie będzie miał pracy, to chociaż przytrze nosa wszystkim tym milionerom w garniturkach, dla których kryzys oznacza niewielkie uszczuplenie konta, a nigdy utraty całego dorobku życia.  
Naprawdę brawurowo rozegrane!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz