sobota, 27 lutego 2016

Ardeny, czyli połącz dramat, chłód norweski i Tarantino

W oczekiwaniu na rozdanie Oscarów pobawmy się w typowanie:
Najlepszy film: chyba Zjawa, choć wolałbym Spotlight
Najlepszy aktor pierwszoplanowy: czyżby jednak DiCaprio?
Najlepszy aktorka pierwszoplanowa: ciekawe, nie widziałem 45 lat i kto wie czy nie będzie to Rampling, ale zaryzykuję: Brie Larson
Najlepszy aktor drugoplanowy: Christian Bale
Najlepszy aktorka drugoplanowa: Alicia Vikander lub Rachel McAdams ze wskazaniem na tę pierwszą
Najlepszy reżyser: George Miller?
Najlepszy scenariusz oryginalny: Spotlight
adoptowany: Pokój
nieanglojęzyczny : Syn Szawła, choć i Mustang ma szanse
Charakteryzacja: Mad Max; Muzyka: Morricone; scenografia: Mad Max; efekty: Przebudzenie mocy; kostiumy i zdjęcia: Carol; animowany: W głowie się nie mieści, choć to wybór oczywisty, chyba lepiej byłoby gdyby wygrał ciekawszy animacyjnie Chłopiec i świat; dokumentalny: Amy.

Oglądać całą noc, czy nie. To zawsze jest dylemat. A na dziś film, który już od kilku tygodni na ekranach kin studyjnych. Ciekawy, surowy, ale jakoś mam wrażenie, że trochę wtórny.


photo.titleSkandynawowie przyzwyczaili nas do klimatów chłodnych (nie tylko krajobrazowo, ale i emocjonalnie), do przemocy. I dlatego idąc na ten film, z góry nastawiałem się na coś w stylu "Łowców głów", tylko raczej na poważnie. Tymczasem przez prawie godzinę oglądaliśmy dramat psychologiczny, w którym niewiele się działo.
photo.titleKenneth wychodzi na wolność po odsiadce, a tymczasem jego brat postanowił w tym czasie się ustatkować, sporządnieć - jemu się pofarciło, bo choć robili włam razem, tylko jednego złapano. Każdy być może poszedł by swoją drogą, ale Kenneth nie chce nudnego życia za kilka groszy - nie daje spokoju bratu, by znowu coś razem wykombinować. Jak tu powiedzieć: nie, gdy ma się sporego kaca moralnego - w trakcie odsiadki Dave poderwał dziewczynę brata. Teraz razem mają stracha: jak tu powiedzieć prawdę i nie dostać w zęby. Ciągnie się to, ciągnie i już wydaje się, że akcja nie ruszy z miejsca, a potem wystarczyła iskra, by ostatnie pół godziny filmu pozostawiło nas zbierających szczęki z ziemi. I to jest ten ostatni element układanki, o jakim wspomniałem w tytule notki - Tarantino byłby dumny z jatki, jaką urządzili twórcy i z tych dziwaków, których nam podsunęli w drugiej części filmu, jako tych, którzy przejmą trochę ciężar akcji.  
Rzecz naprawdę dziwna, raczej chyba nie dla każdego. I nie chodzi bynajmniej jedynie o przemoc, ale o to, że ta historia wydaje się jakoś strasznie schematyczna i przewidywalna. Ta strzelba musi wystrzelić i dziwimy się tylko, że dzieje się to tak późno. A marzenie o zmianie życia i wyrwaniu się ze złych wpływów? Cóż - może jakbyś chłopie zwiał do innego miasta, zamiast po brata podjeżdżać pod więzienie...


1 komentarz: