czwartek, 5 grudnia 2013

Plastikowe m3 - Petra Hulova, czyli pornografia po czesku

Skoro wydawca już zadbał o podtytuł książki (dopisując tytuł sztuki teatralnej, która powstała na jej kanwie) to ja nie muszę. Prawda, że brzmi ciekawie? Gdy niedawno rozdawałem tę pozycję w konkursie, jej tytuł zwrócił uwagę wielu osób. Ciekawe czy spodziewali się czegoś podobnego do twarzy Greya, czy też wcześniej doczytali czego się spodziewać. Z góry bowiem uprzedzam, że książka ta mimo iż obfituje w różnego rodzaju "sceny", raczej nie powoduje podniecenia ani niezdrowych rumieńców, no chyba, że ze śmiechu, lub z zażenowania.



Na spotkaniu z autorką we Wrzeniu Świata, gdy śmiała się, na ile dużo jest jej samej w bohaterce i gdy o książce opowiadała, na tyle mnie to zainteresowało, że mimo pewnych głosów "ostrzegających" nie mogłem się powstrzymać przed kupnem. Zresztą wydawnictwo Afera jeszcze mnie nie zawiodło, dostarczając zawsze dawkę ciekawej literatury.

Tym razem również jest ciekawie. Choć z góry uprzedzam: nie spodziewajcie się jakiejś poukładanej fabuły, ani powieści z miłością w tle. Uczuć tu nie ma prawie wcale. Seks to zaspokajanie jakichś własnych (albo klienta) potrzeb, fantazji, pustki, albo - jak w przypadku bohaterki - sposób na zarabianie kasy. A bardziej od fabuły myślę, że w tych przemyśleniach i wspomnieniach 30-letniej prostytutki liczy się zabawa w budowanie dziwnych skojarzeń, nowych słów, zabawa językiem. O ile ten dziwaczny monolog może chwilami wkurzać, złościć, albo nużyć, to w warstwie literackiej, te 150 stron aż iskrzy od humoru, inteligentnych albo czasem przewrotnych stylistycznie zdań i porównań. Bohaterka skacze z tematu na temat, a większość przykładów czerpie z własnych doświadczeń "zawodowych". Jak sama twierdzi jest już "starzejącą się" w tym zawodzie profesjonalistką, więc dzięki temu ma sporo do powiedzenia na temat zmieniającego się świata.

Jest więc i o facetach (kto do niej przychodzi, jak się do tego zabiera, co mu to daje) i o kobietach (nie tylko o tych które za pieniądze lub dla przyjemności łapią każdą okazję do zbliżeń, ale i o tych, które powoli stygną, nie potrafiąc na nowo rozniecić w sobie żaru, tęskniąc nie wiadomo za czym). I o życiu. Życiu specyficznym oczywiście, bo widzianym oczyma samotnej z wyboru kobiety, która skupia się na tym by wciąż pozostać "atrakcyjną" w swym zawodzie, a zarabiane pieniądze wydaje głównie na zakupy, które sprawiają jej ogromną przyjemność. Plastikowe mieszkanie (bo łatwiej posprzątać) i galeria handlowa. Reszta się nie liczy, bo i tak jej zdaniem nie ma tam nic ciekawego. Ludzie są nieszczęśliwi, sfrustrowani, samotni i tylko udają szczęśliwych, uciekając albo w pracę, albo w inne uzależnienia (choćby w digi-świat)...

Brzmi niewesoło? Ale gdy czyta się to opowiadane na jej specyficzny sposób, trudno się czasem nie uśmiechnąć - może to i przerysowane, ale chwilami zaskakująco celne.
Niektóre fragmenty mogą szokować, albo drażnić (szczególnie te dotyczące seksu z nieletnimi) - tu bohaterka daje się ponieść emocjom, ale też chyba większość z czytelników podobnie będzie widzieć potrzebę granic, tam gdzie niektórzy chętnie by je likwidowali.   

Jak wspomniałem: to przede wszystkim mnóstwo smaczków językowych i zabawa pewnymi skojarzeniami (niektóre naprawdę ciekawe i oryginalne). Czytanie o seksie gdy jest to napisane w sposób tak bezpośredni, zabawny, naturalny, jest na pewno doświadczeniem ciekawym :) Choć trudno mi było np. przyzwyczaić się do nazw narządów (raszpla jako narząd męski i wtykacz jako żeński), jest to rzecz na tyle oryginalna, że nie wiem czy do niej kiedyś nie wrócę. Warto jednak podkreślić, że całej tej zabawy literackiej nie byłoby gdyby nie robota tłumaczki (Julia Różewicz).

Szokujące? Dla mnie raczej nie. 
Chaotyczne? Niestety. 
Prowokujące? Pewnie trochę tak. Ale nie traktujcie zbyt serio tych teorii o tym jak to nasze organy sterują nami myśląc jedynie o zaspokojeniu potrzeb. To nie jest ani diagnoza społeczna, moralitet, ani powieść psychologiczna. Autorka raczej bawi się, drażni z czytelnikiem i zaprasza do gry w budowanie własnych skojarzeń, sprawdzanie granic lub przekonań.
Jeżeli więc nie boicie się eksperymentów - spróbujcie lektury najnowszej książki Petry Hulovej.
Cytatów uznałem, że nie będzie. Trudno z takiego tekstu wyrwać jakiś fragment, bo tu nie chodzi przecież o pojedyncze zdania, ale raczej o ten słowotok, myślogonitwę skojarzeń, dzięki którym wszystkie sceny i ich bohaterowie (np. dupiaste schabybaby albo stryjkotatule) będą najzupełniej na swoim miejscu.

3 komentarze:

  1. Raszpla to może jednak żeński?
    A całość notki znakomita - książkę polecała już moja koleżanka, nie sięgam, na razie, bo nie mam skąd wziąć, ale może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak ale tu raszpla to nazwa członka (przy jej określeniu "heblowanie" może i by pasowało, ale my mamy inne skojarzenia), a wtykaczem nazwano organ żeński . No jakoś moi to nie pasi...

      Usuń
  2. Za kilka dni zaczynam czytać tę książkę. Notka na okładce mnie zachęciła, a recenzja jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń