czwartek, 25 lipca 2013

Ptaszydło - Max Bentow, czyli nasze fobie i lęki


Tym razem wśród szkiców notek wyciągam dwie książkowe i najbliższe dwa dni zagoszczą u mnie kryminały niemieckie. Oba znalazły już w konkursie nowego właściciela, ale ponieważ to nowości z czerwca i lipca, bez problemu znajdziecie je w księgarniach. Oba wydane przez wyd. Dolnośląskie są chyba dostępne też w wersji audio w Audiotece (bo zdobyłem je właśnie na konferencji gdzie promowano wspólny projekt).
Ptaszydło to debiut Maxa Bentowa, ale otwiera cykl z przygodami komisarza Nilsa Trojana, wiec tym, którym jego styl i pomysły podpasują będą mieli ciąg dalszy. Warto dodać, że bliżej temu do thrillera psychologicznego niż do czystego kryminału, jest mrocznie (opisy zbrodni są dość makabryczne) i akcja rozwija się dość powoli. Mi to tempo nie przeszkadzało, bo cenię sobie nie tyle akcję (wiec finał nawet był dla mnie lekkim rozczarowaniem), a klimat, ale zależy co kto lubi. Grunt, że łyknąłem błyskawicznie i raczej z przyjemnością.
Berliński komisarz Nils Trojan to face, który ostatnimi czasy jest trochę przytłoczony swoją pracą - dopadły go stres, lęki, przemęczenie, ale przecież wstyd się przyznać przed kolegami i przełożonymi, że ma się jakieś problemy. Korzysta więc z pomocy prywatnie, przy okazji trochę podkochując się w terapeutce. W wielu kryminałach postać głównego bohatera jest kreślona w podobny sposób - nie żaden superbohater, tylko ktoś ze skomplikowanym życiem osobistym, problemami i słabościami. Może taki policjant wydaje nam się bardziej ludzki? W każdym razie Bentow całkiem fajnie nakreślił nam postać komisarza - da się lubić i człowiek ma ochotę mu kibicować.
W Ptaszydle niby już na początku książki mamy morderstwo (i to bardzo okrutne), ale akcja nie rozpędza się od razu. Zmieniamy punkty widzenia, chwilami nawet patrzymy oczyma psychopaty polującego na blondynki, lub jego ofiar, dzięki temu powoli budowana jest jakaś tajemnicza i mroczna atmosfera. Seryjny morderca dzięki przypadkowi podejmie prywatną rozgrywkę z policjantem, jest wyścig z czasem, parę razy mylone są też nasze (i policjantów) tropy... Niby nic nowego, ale napisane całkiem sprawnie, schematy dobrze wykorzystane, a akcenty odpowiednio poukładane. Samo śledztwo rozpędza się dopiero pod koniec, ale parę razy uda się nam przeżyć mały dreszczyk emocji, doświadczyć ciekawości i przynajmniej nie mamy wrażenia, że sprzedaje nam się ciąg pościgów, strzelanin i bójek...       

Wciągające i mimo trochę dla mnie rozczarowującego i mało przekonywującego finału, lektura na którą nie szkoda czasu. Porównując to z tak modnymi kryminałami skandynawskimi wcale nie jest gorzej... 

7 komentarzy:

  1. Zastanawia mnie ten tytuł. Co prawda wielką fanką kryminałów nie jestem, ale raz na jakiś czas im nie odmawiam, więc staram się wtedy wybierać tytuły dość uważnie, żeby się nie zawieść i nie rzucić książek w kąt. Ostatnio właśnie rozważałam "Ptaszydło", ale nadal w sumie nie jestem do niego przekonana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeżeli czytasz niewiele i wybierasz co ciekawsze to warto wybierać rozważnie... W tym dominuje seryjny morderca i strach przed tym co robi swoim ofiarom, w jutrzejszym (Zimowy morderca) jest ciekawy wątek historyczny, pewnie każda książka miałaby jakiś swój specyficzny smaczek, który jednym przypasuje, innym nie. Jedni wolą współczesne, inni retro, jedni tajemnicę i klimat, inni akcję... Czasem wybiera się pod kątem bohatera (np. świetne kryminały nie z policjantami tylko z prokuratorami). Skandynawskie często ruszają wątki społeczne (ale też historię), ja lubię te, które łączą się mocno z miejscami/miastami, które znam. Ale generalnie kryminały na wakacje to świetny pomysł!

      Usuń
    2. Ja z takich bardziej popularnych to mam za sobą Jo Nesbo "Człowiek nietoperz". Książka może nie powaliła mnie na kolana, ale przyjemnie się czytało. Kiedyś zapewne spróbuję poznać inne tytuły autora, ale na razie mi się nie spieszy. Coraz bardziej rozważam jednak "Ptaszydło" :)

      Usuń
  2. Właśnie skończyłam pisać wstępną wersję recenzji Ptaszydła i muszę przyznać że nasze odczucia w dużym stopniu się pokrywają: wiele znanych schematów, ale fajnie dobranych, akcja względnie wolna, napięcie raczej w drugiej połowie książki. Na lato całkiem dobra. Choć ... do kryminałów skandynawskich absolutnie bym tego nie przyrównywała. W odróżnieniu od kryminałów skandynawskich tu ograniczamy się do zbrodni, brak jakiegoś problemu społecznego, nad którym można by pomyśleć. A w takie obfitowały kryminały skandynawskie, jakie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie nie wszystkie skandynawskie miały kwestie społeczne, ale fakt, że z tego słyną. Dlatego napisałem, że tu bliżej do thrillera niż kryminału... Takie to amerykańskie raczej, nie?

      Usuń
  3. Chyba ulegnę i tej książce. Lubię czytać tego typu literaturę, chociaż muszę przyznać, że przeraża mnie: dokładność z jaką zostają popełnione zbrodnie; jak również fakt, że akcja rozwija się powoli. Mam nadzieję, że jednak nie będzie mi to przeszkadzać, a książkę będę szybko czytać.

    OdpowiedzUsuń