niedziela, 30 czerwca 2013

Gwiazdozbiór psa - Peter Heller, czyli na nowo nazwać to co się zapomina

2,5 roku blogowania można by podsumować jakaś wyjątkową notką, ale jakoś nie mam na to specjalnie ani czasu ani ochoty. Może jutro będzie więcej czasu - pojawi się rozstrzygnięcie rozdawajki (jeszcze do północy macie szansę!), na dniach może skrobnę też jakieś małe zestawienie tego co najciekawsze w pierwszym półroczu. Szkiców notek porobionych mam całkiem sporo, więc materiału póki co nie zabraknie... Niektórzy się dziwią jak znajduję czas na książki, filmy i jeszcze codziennie wrzucam notkę, ale gdy już wejdzie się w pewien rytm, to czas znaleźć można. A samo pisanie? Cóż może nie są to profesjonalne recenzje, ale dla mnie są ważne - tak wiele wrażeń i myśli szybko ulatuje, więc ich notowanie jest najlepszym sposobem na to by je uchwycić. Tu jeszcze mam okazję się nimi dzielić z innymi :) 
Dziś o książce, która mnie mocno zaskoczyła. Z początku głównie używanym tu językiem, specyficznym stylem narracji. Pourywane myśli, zdania, dziwna ich budowa, interpunkcja, surowy, bardzo oszczędny sposób opisywania wydarzeń czy otoczenia. Trochę tak jakbyśmy weszli do czyjejś świadomości i musieli dostosować się do czyichś skojarzeń, wspomnień, bo dla niego są oczywiste, więc opowiada o nich hasłowo. Gdy już się człowiek przyzwyczai, to powieść zaskakuje też samą historią, rozłożeniem w niej punktów nacisku.

książka do kupienia m.in. tu
Gdy bowiem słyszymy hasła: zagłada świata, jednostki, które walczą o przetrwanie na jego gruzach itd. to spodziewamy się przede wszystkim akcji, zarysowania post-apokaliptycznego tła, budowania napięcia. A tu, może i trochę tych wszystkich elementów znajdziecie, ale ważne jest coś zupełnie innego: ludzka samotność, niepewność o przyszłość, zmaganie się ze wspomnieniami i z tym by wciąż znajdować jakiś sens i chęć do życia. Po co? Dla kogo? Jak daleko można się posunąć w obronie własnego terytorium, gdy lęk podpowiada nam, że każdy człowiek jest dla nas nie tyle szansą na wymianę informacji, czy towarów, ale wrogiem, który mi zagraża.  

Niewiele dowiemy się o tym co spowodowało tajemniczą epidemię grypy, która zniszczyła prawie całe Stany, znamy jedynie migawki ze wspomnień naszych bohaterów. Możemy też jedynie domyślać się tego czym spowodowane są zmiany w przyrodzie i postępujące ocieplenie klimatu. Autor nie zagłębia się w analizy naukowe. On wrzuca w ten świat kilka jednostek, by pokazać nam jak różnie człowiek próbuje sobie radzić w takich sytuacjach. 

Główny bohater żyje wraz ze swym sąsiadem, zaciekle broniąc swego terenu - obaj są zupełnie różni, denerwują się nie raz na siebie, ale jeden drugiemu zapewnia coś ważnego - poczucie bezpieczeństwa. Sąsiad jest specem od broni i świetnie zorganizował ich system obrony, bohater zaś pilotuje niewielki samolocik, więc jest "systemem wczesnego ostrzegania". To co dla pierwszego stało się sensem życia, dla drugiego jest nieodmiennie pustą koniecznością. Hig bowiem wciąż szuka czegoś co przekracza wegetację ich dwóch na tym odludzie. Lot jest dla niego ucieczką, poszukiwaniem wolności, ale i pogoni za czymś nieuchwytnym - marzeniem, że uda się nawiązać kontakt z innymi ludźmi, że nie wszyscy mają mordercze zamiary wobec nich. Jego przyjaciel od razu by strzelał, Hig natomiast wciąż ma dylematy - chciałby najpierw wyciągać pomocną dłoń, mimo że nauczony dotychczasowym doświadczeniem, powinien być z tym bardzo ostrożny.  Serce pełne empatii, a tu trzeba kierować się zasadami z pola walki...

Ciekawa opowieść o tęsknocie za drugim człowiekiem, za codziennym kontaktem i bliskością, niekoniecznie wymuszoną ochroną przed innymi. Dużo tu rozważań o przeszłości, o poczuciu winy, tęsknocie i o tym jak żyć, gdy straciło się wszystkich bliskich. Gdzie szukać siły, sensu? 
Można by rzec - nie tyle akcja, co raczej trochę melancholijna i przepełniona smutkiem powieść psychologiczna. Ten klimat burzy trochę jedynie końcówka i motyw z Arabami. Nie wiem na co to było. Czyżby autor szykował ciąg dalszy? 
Niektórzy mówią, że to takie połączenie Saint Exupery'ego i Hemingwaya (i nie tylko dlatego, że bohater lata i poluje), pewnie by można dorzucić do tego Drogę McCarthy'ego i mamy zarys tego czego można się spodziewać. Nie banalne.

Za książkę dziękuję firmie AIM Media i wydawnictwu Insignis. A kto jest ciekaw tego tytułu zapraszam na bloga - w ciągu najbliższych dni chyba będę możliwość jej zdobycia. 

2 komentarze: