sobota, 18 maja 2013

Drive, czyli samotny jeździec

Kolejna zaległość filmowa. Film, który narobił naprawdę sporo szumu, podzielił widzów i zgarnął też trochę nagród. Ostatnio kompletnie nie mam czasu na kino, pozostaje mi więc zapisywać sobie różne tytuły, czytać Wasze recenzje, a potem polować w różnych miejscach jak jest chwila. 
Nawet nie wiem jak Drive określić. Thriller? Romans? Pierwsza połowa filmu to delikatna, przepełniona wrażliwością opowieść i chłopaku, którego miłością jest jazda samochodem. Niby wszystko zaczyna się od scen kradzieży, gdzie bohater robi za kierowcę, który ma wywieźć rabusiów z danej dzielnicy, zwiać policji, ale całość niczym raczej nie zapowiada tego co otrzymujemy w części drugiej.
A tam to już normalna jatka. Niespecjalnie liczy się prawdopodobieństwo, logika - tu ważna jest zemsta - widz ma ją poczuć i adrenalina ma wypełnić jego żyły na równi z postacią głównego bohatera. Niektórzy porównują reżysera, czyli Nicolasa Windinga Refna do Tarantino. Równie ochoczo sięga on po sceny drastyczne, szokuje i wali nas obuchem po głowie. Ale w zestawieniu z niektórymi scenami z pierwszej połowy filmu, z nastrojową, lekko oniryczną muzyką, moje skojarzenia idą raczej w kierunku Kitano. Podobnie jak tamten miesza bowiem delikatność i wrażliwość bohaterów z okrucieństwem ich zachowania gdy zostają do tego zmuszeni. 
Chłopak (Ryan Gosling) jest wrażliwy, trochę milczący i zamknięty w sobie, nie chce nikomu wchodzić w drogę. Jego miłością są samochody - wtedy odzywa się w nim instynkt i potrafi zdziałać cuda. Wyścigi, kaskaderka - nie robi tego jedynie dla adrenaliny - on po prostu jest w tym dobry, dlatego to wykorzystuje. Do czasu gdy poznaje Irene i jej synka. Jego życie zaczyna się zmieniać, bo raz za razem łamie swoją zasadę, by nie angażować się w sprawy innych...
Nawet nie sama fabuła, ale klimat w tym filmie najbardziej urzeka. Najpierw delikatnie wprowadza się nas w życie bohatera, a potem przyspiesza tempo i zaczynamy czuć się niczym na kolejce w lunaparku. Do tego muzyka i zdjęcia, które raczej nie kojarzą nam się z thrillerami. Przechodzenie od scen spokojnych do wybuchów agresji jest prowadzone tak naturalnie, że jeszcze bardziej szokuje. Jest zwiewnie, lirycznie i brutalnie zarazem...
Niby nic nowego, ale wykorzystano stare pomysły i schematy w taki sposób, że ogląda się z ogromną przyjemnością. Samotny tajemniczy jeździec jeszcze raz dokona zemsty.

5 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii oglądnąłem. Cały czas zastanawiałem się kiedy w końcu zacznie się "to fajne". Aż mi sie w koncu film skończył :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Jatka? Bez przesady. Jatka kojarzy mi się z bezmyślnymi filmami akcji.
    Sceny przemocy w filmie Refna zrobione są z wyczuciem, z pomyślunkiem, może są mocne, ale jest ich niewiele...Ale zgadzam się, że klimat jest silną stroną tego filmu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Scena "jatki" mnie wprowadziła w zagubienie chwilowe i jakiś taki dysonans poznawczy, ale na krótko, bo i tak się w filmie wszystko klei jak trzeba. Klimat, muzyka, zdjęcia no i mój ulubieniec Gosling, który był, że to ujmę w sposób infantylny BOSKI!

    OdpowiedzUsuń
  4. Film jest dziwny. Obejrzałem. Hm. Ale został w pamięci - czyli dobry. A muzyki z niego słucham do dziś. Niby nic ale jednak film świetny. Muzyka czasami bardzo angażuje - tak samo mam z Donnie Darko - chociaż DD w zasadzie spodobał mi się od razu i obejrzałem go kilkakrotnie co zdarza mi się niesamowicie rzadko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Generalnie nie przepadam za tego typu filmami, ale ten przypadł mi do gustu, choć na kolana nie powala.

    OdpowiedzUsuń