czwartek, 28 marca 2013

Last minute - Szymon Hołownia, czyli w kościele zawsze jest wiosna i parę słów z okazji Wielkiej Nocy



Dziś Wielki Czwartek, początek Triduum Paschalnego, znikam więc „z sieci”, to ostatnia notka w tym miesiącu, ale za to mam dla Was nie tylko życzenia, ale i kolejną książkę w ramach prezentu! Co zrobić by przeczytać "Last minute" (albo 11 innych książek)? Nic prostszego - zerknijcie sami. Troszkę żal mi się z tą pozycją rozstawać, bo chętnie bym do pewnych fragmentów wrócił, ale najwyżej dopiszę się na koniec kolejki. 
A zanim parę słów o książce chciałbym jeszcze przekazać Wam życzenia: 

Aby ten czas była dla Was nie tylko wytchnieniem fizycznym i psychicznym,
ale też duchowym zaczerpnięciem u źródła
Patrząc na pusty grób wyzwalamy się z lęku - Zmartwychwstanie Chrystusa jest znakiem nie tylko dla wierzących! W rozpaczy, w ciemnościach, w kryzysie, trzeba wciąż pamiętać, że jest Światło.
Życzę Miłości, pokoju w sercu i nadziei, która pomaga wyjść z największego „dołka” i ciemności, daje siłę do tego by co dzień wstawać i iść do innych ludzi

Dziś szczególnie wspomnijmy też wszystkich znanych i nieznanych nam kapłanów - tak jak my oczekujemy wsparcia od nich, oni potrzebują tego samego od nas.
Dla Was i dla Waszych bliskich dobrego czasu spędzonego razem

Tego dnia wspólnie wielbimy Jezusa, „który przezwyciężył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię” (2 Tm 1,10)

A dopiero teraz słów kilka o książce "Lat minute. 24 godziny chrześcijaństwa na świecie".




Mimo, że książka jest owocem podróży po całym świecie, nie spodziewajcie się reportaży ani przewodnika opisującego piękno danych miejsc. To oczywiście jest miejscami gdzieś w tle (i na zdjęciach), ale w centrum jest coś innego. Szymon Hołownia odwiedza różne miejsca, spotyka się z ludźmi szukając odpowiedzi na to jak wygląda życie Kościoła, życie chrześcijan w dzisiejszym świecie. Czasem są to jedynie jakieś jego refleksje, obserwacje, ale częściej po prostu rozmowy z ludźmi, których spotyka. Różnorodność tych wszystkich obrazów, kultur, warunków, potrzeb, trudności i owoców jakie są opisane, daje okazję nie tylko do refleksji jak to zupełnie inne od tego co znamy z naszego otoczenia, ale też zachwyca bogactwem, inspiruje do jakichś przemyśleń i wypełnia nadzieją. Dla osób wierzących mających w naszym kraju nie tylko stałą możliwość korzystania z sakramentów, literatury (czy to doceniamy?), ale i czasem wybrzydzającym na to, że chcielibyśmy czegoś innego (???) to może być niezła lekcja pokory i okazja do odkrywania na nowo tego co najważniejsze. A dla tych, którzy wieszczą kryzys i koniec Kościoła, chcą chwytać za oręż by walczyć na ulicach z różnymi zagrożeniami to również może być ciekawe spojrzenie na to jak różne oblicza może mieć życie Kościoła i że nie zawsze na dobre wychodzi mu masowość, bogactwo, potęga...

Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha" J 3,8

Czasem możemy się dziwić słowom, które tu padają, może czasem trudno nam zrozumieć taką argumentację, wybory, poświęcenie i drogę jaką wybierają osoby spotkanie przez Hołownię. Ale trudno zaprzeczyć temu, że za każdym razem czujemy, że w tym jest ogromna wiara - nie ciepła i niedzielna, ale taka codzienna, przewracająca czasem całe życie do góry nogami. Ktoś poświęca ileś lat swojego życia, by tłumaczyć Słowo Boże dla niewielkich plemion w Papui Nowej Gwinei, ktoś inny przyjmuje chrzest wiedząc, że grozi mu za to kara śmierci, ktoś wybiera życie za murami klasztoru, a jeszcze inny głoszenie Jezusa łączy z alterglobalizmem. Różne charaktery, różne sposoby zaangażowania, ale ten sam radykalizm. I jak każdy z rozmówców podkreśla nie jakiś ludzki zapał, bo pewnie żadnemu z nich nie starczyłoby sił, serca, cierpliwości - to raczej nieustanne czerpanie ze źródeł wiary, po to by uspokoić swoje rozedrgane serce, szukać swojego miejsca, drogi które przeznaczył dla nas Bóg.
To książka również dla niewierzących, choć pewnie niektóre fragmenty będą dla nich mało zrozumiałe. bohaterowie tej książki to ludzie pracujący na rzecz pokoju, wspierający ubogich, odrzuconych, zapomnianych i będący wyraźnym znakiem sprzeciwu wobec świata zapominającego o wartościach lub odrzucającego wszystkie, oprócz pieniądza, władzy i siły. Czasem w swoim otoczeniu nawet nie mogą, albo nie chcą pokazywać swej wiary wprost. Dopiero zapytani opowiadają o tym kto im daje siłę do tego by robić to co robią.   

Nie wszystkie z 24 rozdziałów odbierałem tak samo intensywnie, ale naprawdę znalazłem tu sporo rzeczy do przemyślenia. Spróbujcie i Wy odpowiedzieć sobie np. na pytanie czy można pogodzić posługę duchową ze służbą w armii, czy można wybaczyć nawracanie siłą i wykorzenianie z rdzennych kultur, albo czy jest sens pełnić posługę duchową, gdy miesiącami nie pojawia się ani jedna osoba.
Chyba właśnie świadectwo o. Andrzeja Madeja z Turkmenistanu było dla mnie najbardziej poruszające, pokazujące ten wymiar wiary, ufności i służby, który często gdzieś nam ginie z oczu. Nie walka, nie nawracanie, nie oczekiwanie natychmiastowych owoców, ale modlitwa i dziękowanie za wszystko. Za drugiego człowieka, za spotkanie, za czas, za zwykłe codzienne rzeczy... Żyć tak, aby ludzie sami pytali, skąd masz ten pokój?
Dużo pewnie można by jeszcze napisać, ale nie chcę Wam odbierać przyjemności czytania. Wybierzcie się w tę podróż przez Guam, Francję, Hongkong, Bhutan, Egipt, Filipiny, Salwador, Honduras, Szkocję, Australię, Azory, Papuę Nową Gwineę, Zambię, USA (polecam ten rozdział o ruchu The Simple Way), Turkmenistan... Różne wyznania, różne kultury, różne oblicza wiary. Kościół, który żyje i mimo różnych zmian i zagrożeń, wydaje się tak samo autentyczną i radykalną drogą ku szczęściu jak dwa tysiące lat temu.

Z tych, które przeczytałem jak dotąd najlepsza książka napisana przez Szymona Hołownię. 
PS Dla tych którzy myślą o zakupie tej pozycji ważna informacje - część kwot ze sprzedaży idzie na wsparcie sierocińca dla dzieci w Kasisi.  
To co? Kto chętny do przeczytania? 
  


5 komentarzy:

  1. No ja oczywiście, ale to już wiesz :)

    Dziękuję za życzenia i z całego serca je odwzajemniam. Głębokiego przeżycia Tych Dni i błogosławionych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym chciała. Bardzo, bardzo bym chciała. :)

    Wesołych świąt (może jakimś cudem nie-śniegowych?) życzę!

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z miłą chęcią zatopiłabym się w lekturze! :)

    Wesołych Świąt, smacznego jajka i mokrego dyngusa! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zaglądałam w wielkim tygodniu na blogi więc nie czytałam Twoich pięknych życzeń.
    Ale ponieważ oktawa Wielkanocna trwa życzę Ci radosnego Alleluja.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dziękuję, i ja dopiero ogarniam różne rzeczy jakie pojawiły się w trakcie mej nieobecności...

      Usuń