poniedziałek, 11 lutego 2013

!TO! - Strachy na lachy, czyli cieszę się i trochę marudzę jednocześnie

Strachy na Lachy "!To!" - recenzja Marcina KostaszukaNie mogę się powstrzymać by nie skrobnąć jak najszybciej notki. Strachy lubię od dawna (chyba nawet bardziej niż poprzednią formację Grabaża, czyli Pidżamę Porno) i jak tylko płyta się pojawiła pobiegłem do sklepu. I mam, cieszę się nią i słucham na okrągło. Co prawda część numerów już znam jak nie z koncertów to z radia, ale jednak co płyta to płyta :) Jak ma się wszystkie to i tej nie może zabraknąć. I wiecie co? Zaskoczyły mnie trochę te kawałki. Są takie... lekkie. Nie no, oczywiście nie jest do końca zarzut, lubię gdy numery wpadają w ucho, mają chwytliwe teksty i melodie, jednak chyba miałem nadzieję, że to będzie kilka takich numerów, ale nie prawie cała płyta. Zwłaszcza, że to tylko 10 piosenek. No dobra, nie żałuję prawie 4 dych, ale chyba liczyłem na więcej. To nie musiało być nic porównywalnego z ostatnią świetną Dedakofonią, ale też nie spodziewałem się albumu nagranego i napisanego na takim luzie (takie mam wrażenie), jakby był jedynie przystankiem między poważnymi rzeczami. 
Muzycznie jest fajnie - dużo gitar i chwilami to już zaczyna nawet podążać w kierunku czadowego punk'n'rolla granego kiedyś przez Pidżamę (ach te moje ulubione dęciaki). Nadal jednak potrafią też zwolnić tempo i nagrać kawałki, które gdyby nie lekko surrealistyczne teksty Grabaża, mogłyby pojawiać się nawet na dancingach czy weselach.

Co jest więc nie tak? Może po prostu muszę się bardziej wsłuchać w te teksty, załapać klimat i smaczki ukryte w tych kawałkach. Ale póki co odczucie jest właśnie takie: wpada w ucho, nuci się, ale te teksty w większości nie zapadają mi tak do głowy, nie dają takiej frajdy jak na poprzednich płytach. Jest trochę "publicystyki" i spraw społecznych ("Bloody Poland", "Gorsi" czy ciekawy kawałek pisany z punktu widzenia artysty "I Can’t Get No Gratisfaction") i jak zwykle u Grabaża jest trochę o miłości (ale nie banalnie i słodko). Rymy przez niego pisane mogą wydawać się banalne, ale przecież wcale takie nie są...
Muzycznie się podoba, tekstowo różnorodnie, może więc moje marudzenie wynika jedynie z faktu, że wydaje się za mało? W końcu mojego wrażenia, że jest jakoś lżej, mniej w tym serca i pomysłu (ot kilka spadów z jakichś poprzednich sesji, coś napisanego na kolanie i ze dwa numery do których chłopaki się przyłożyli), inni słuchacze wcale nie muszą podzielić.

Trudno mi wskazać zdecydowanie ulubione, jako kociarz wciąż nucę "Mokotów", ale chyba na dłużej zostanie we mnie "Dreadlock Queen". Ale im dłużej się tego słucha tym częściej kiwa się nóżka też przy innych numerach. Chłopaki mają jednak talent do robienia chwytliwych numerów, nawet jeżeli nie zawsze jest w nich dużo treści...
Przestaję marudzić. Posłuchajcie sami, oceńcie a potem najlepiej wybierzcie się jeszcze na koncert - Strachy wypadają na nich świetnie. Przekonacie się, że potem podobnie jak ja, zaczniecie kupować płyty, by móc sobie te numery nucić w domu, w drodze do pracy itd...  

12 komentarzy:

  1. Ciekwy post, jednek ten zespół nie tworzy muzyki jakiej ja słucham.
    Pozdrawiam i zapraszam.
    Obserwuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strachy i Pidżama to spora część mojej - jakkolwiek górnolotnie to brzmi - młodości :) Pidżamę słuchałam jak lat miałam 16, biegałam na koncerty i raz nawet miałam przyjemność z panem Grabażem piwo wypić, kupa godzin spędzonych na forum PP, szalone czasy. A potem Pidżama się skończyła, byłam wściekła, ale Strachy powoli się zaczęły podobać, z "Dzień dobry kocham cię" na przedzie i "Piłą tango" nieco z tyłu, i myslę teraz, że to fajnie, jakby ta muzyka dojrzewała, nie jest już tak jak było 10 lat temu, jest bardziej dorośle. Tej płyty nie znam, poza kilkoma kawałkami, "I can't get no gratisfaction" - bardzo, z tekstem nieco buńczucznym i takim wprowadzającym nieco tej walki ideowej jaka była w czasie PP - "wszystko powinno być za darmo" ;) Tylko ta walka w porównaniu do PP jest taka spokojna, melodyjna, nie wrzask i punkrockowy hałas ("Ulice", "Wojna", cały "Styropian" aj) ale takie... miłe, lekkie i przyjemne, a przemycenie w tekście ideologii jest skromniejsze i bardziej delikatne. Widzę ich na woodstocku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie by było, bo w tym roku chyba znów się wybiorę :)

      Usuń
    2. Oooo jeździsz na woodstock? :) Ja również :) Na to się nigdy nie jest za starym ;)

      Usuń
    3. niezbyt regularnie, ale zaliczyłem już raz Żary i dwa razy Kostrzyn :) A ostatnio nawet z żoną, która pokochała tą atmosferę (tylko drażniło ją czemu do niej mówią "proszę pani".
      Ale masz rację za starym się nie jest nigdy

      Usuń
    4. Miałam podobnie 2 lata temu w pociągu, młody chłopiec częstował mnie żelkami ze słowami "psze pani", a reszta choć pijana w sztok zachowywała się bardzo po dżentelmeńsku ;)
      Ja również zaliczyłam Żary raz, a Kostrzyn 5 razy, mam nadzieję że i w tym roku uda się pojechać.

      Usuń
  3. z tej płyty słyszałam tylko I Can't Get No... i niestety mi się nie spodobał. Czytałam już w wywiadzie z samym Grabażem że ta płyta jest lżejsza, pogodniejsza itd. No i nie wiem czy po nią sięgnę. Najbardziej lubię jak Grabaż śpiewa o miłości. Teksty takie jak "Dziewczyna o chłopięcych sutkach" to jest po prostu coś pięknego. No a skoro teraz te teksty nie do końca takie genialne, to nie wiem...Przesłucham te piosenki, które wrzuciłeś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akurat tu tych o miłości nie wrzuciłem ale do znalezienia jak najbardziej są :)

      Usuń
  4. muszę przesłuchać! do tej pory twierdzę że najlepsza pyta strachów to "Piła Tango", wydawała mi się tak idealnie dopracowana, skomponowana, wymyślona. Później miałam wrażenie że tworzą już nie tak pewnie, próbując trzymać poziom, lecz jakby brakowało im świeżych pomysłów. wydali składankę z 10 hitami, chyba na dziesięciolecie, chyba od tamtej pory jak zobaczyłam miałam wrażenie że się mimo wszystko trochę wypalają. a tutaj proszę taki pozytywny odbiór, na pewno przesłucham. ;)!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja traktuję !To! jako odtrutkę po genialnej "Dodekafonii". Ulubionym moim utworem jest na niej Bankrut (konkuruje z utworem Gorsi). Nie odnoszę jednak wrażenia większej partii gitar. Dla mnie to w ogóle zbyt dużo na tej płycie popowych klawiszy. Szkoda, że już nie usłyszymy w nowych utworach akordeonu pana Areczka (pasował lepiej do muzyki Strachów, szczególnie tych bardziej poetyckich od klawiszy Toma Horna). Po koncercie w Och Teatrze gdzie przedpremierowo zagrali materiał z tej płyty wyszedłem z niejasnym przekonaniem, że to ostatnia płyta tego zespołu. Obym się mylił...

    OdpowiedzUsuń