czwartek, 7 lutego 2013

Jeżeli..., czyli stary świat musi odejść

Czasem sięganie po starsze filmy to niezła jazda bez trzymanki - oglądanie w pewnym momencie wciąga nas w analizę obrazu w odniesieniu do czasów gdy dany film powstawał, rodzi porównaniu i pytania do tego jak to mogłoby być nakręcone dziś. Tak miałem trochę z tym filmem, o którym nie wiedziałem nic. Przeczytałem opis - rzecz miała dotyczyć systemu szkolnictwa (elitarnej szkoły z internatem dla chłopców) i buntu młodych ludzi wobec rygoru i represji. Spodziewałem się raczej czegoś realistycznego (przemoc wobec uczniów, znęcanie się), albo nawiązującego klimatem do "Władcy Much" (okrucieństwo młodych ludzi, którzy nagle wyrywają się z granic jakiegoś systemu)... Tymczasem - totalne zaskoczenie. Bo ten film miesza tak różne spojrzenia i perspektywy, że wcale nie da się go prosto odczytać. Chwilami normalna psychodelia, chwilami robi się poważnie, ale niektóre fragmenty są raczej żartobliwe. Czy całość ma być pewną celną diagnozą, czy raczej pewną fantazją na temat tego do czego zmierza system wspierany przez Państwo (i Kościół) i oparty o tradycyjne wartości. Poprzez wrzucenie w pewne trybiki machiny edukacyjnej młodych ludzi, którzy tam nie potrafią się odnaleźć, próbują się buntować, możemy pewne rzeczy przemyśleć, nawet jeżeli są przerysowane.

Dziwią mnie pewne rozwiązania, które tu się pojawiają np. to, że tak mała jest różnica wieku między starszymi uczniami i nauczycielami, a tak wielka między różnymi klasami, co mają oznaczać niektóre sceny, czemu wydaje się, że głównym bohaterom tak wiele uchodzi na sucho, a potem nagle wymyśla się dla nich kary, którym bez słowa skargi się poddają, czemu niektóre sceny są czarno białe? Oj wiele pytań. Realizm miesza się z groteską, jakieś wizje i marzenia ze scenami z życia szkoły, które aż czasem krzyczą o kontynuację wątku (która nie następuje).  
Film nie składa się w jakąś spójną i klarowną całość, ale mimo wszystko jest interesujący i niektóre sceny pewnie zapadną mi w pamięć na dłużej. Jest w tym jednak coś co przyciąga naszą uwagę, może właśnie dlatego że ten obraz jest tak inny, tak trudno uchwycić jakąś logikę w tej historii. Jedno się czuje na 100% - duch rewolty i chęć obalenia dawnych wartości i tradycji. Wyśmianie pewnych sztywnych reguł, opresyjności i chorych zasad, tradycji, pokazanie celu na który jest ukierunkowane wychowanie (wojna, agresja) - to wszystko zapowiada już zmiany w myśleniu, które niczym zaraza rozprzestrzeniały się od rewolty studentów w Paryżu. Nagrodę Złotej Palmy w Cannes dla tego filmu, brytyjski ambasador podobno nazwał hańbą dla całego narodu brytyjskiego :) 
No i kolejna ciekawostka - chyba jedna z pierwszych ról Malcolma McDowella, który potem tak nas hipnotyzował w Mechanicznej Pomarańczy...     
Dziś na pewno gdyby nakręcono taki obraz wyglądałby zupełnie inaczej, ale może właśnie dlatego warto zerknąć na to co budziło emocje i dyskusje ponad 40 lat temu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz