poniedziałek, 11 lutego 2013

Kaznodzieja z karabinem, czyli jak różnie można rozumieć pomaganie

Niby materiału na notki sporo, ale pisać nie ma kiedy :(  Dziś więc będzie chyba króciutko. I znowu na tapecie film, bo tego mi się uzbierało najwięcej (a propos filmów jak ktoś lubi Szklaną Pułapkę to polecam GW w kioskach przez najbliższe 4 dni). Będzie o filmie, który jest dość interesujący, ale przemknął jakoś niespecjalnie zauważony. Może dlatego, że nie satysfakcjonował ani zwolenników kina akcji, ani też tych którzy lubią głębokie dramaty psychologiczne. 
A przecież już sama historia (wydarzyła się naprawdę) jest cholernie ciekawa. 
Oto Sam Childers (w tej roli Gerard Butler) - ćpun, rozrabiaka, lubiący popić i poszaleć, niespecjalnie też poważający prawo. Właśnie skończył odsiadkę, le chyba nic go to nie nauczyło. Choć kocha żonę i córkę chce żyć jak dawniej i wkurzyło go to, że w trakcie jego pobytu w więzieniu obie zaczęły bardzo angażować się w życie jednej z parafii. Dopiero gdy o mało nie morduje człowieka coś Samem wstrząśnie.

Ta przemiana na ekranie dokonuje się dość szybko i może trochę zaskakiwać, ale przecież nie o to chodzi czy uda się oddać dobrze pokazać prawdopodobieństwo, tylko o to byśmy dali się wciągnąć w pewną opowieść i oceniali ją dopiero całościowo. Sam rzuca gang motocyklowy, kolegów i wszelkie pokusy, zabiera się ostro do fizycznej pracy na budowach, a z czasem nawet dorabia się własnej firmy. Rodzinę zabiera wreszcie z baraku gdzie wegetowali i kupuje im nowy wielki dom, wszyscy są szczęśliwi i mocno wierzą w to, że właśnie Jezus przemienił ich życie. To właśnie w kościele Sam usłyszy słowo, które pchnie go do Afryki - on chce służyć, pomagać innym tam gdzie jest największe nieszczęście i bieda. Sudan Południowy ogarnięty wojną domową stanie się pewnego rodzaju obsesją - ogrom nieszczęścia i potrzeb będzie go nieustannie ponaglał do tego by robić coś więcej. 
Dwie rzeczy, które wydają mi się ciekawe. Po pierwsze ciągłe szarpanie się Sama z dylematami etycznymi (facet jest z tych co to działa, a potem dopiero myśli) - dla niego budowa sierocińca i strzelanie do tych, którzy chcą go zniszczyć to rzecz oczywista, dość prosto rozumie walkę ze złem. Mamy więc faceta, który zbiera środki na ratowanie dzieci, sam zajmuje się budową, ale gdy trzeba nie unika złapania za kałasznikowa po to by kogoś zastrzelić. Wściekłość i miłosierdzie w jednym impulsywnym człowieku. Żołnierz czy kaznodzieja (potem zbudował własny kościół gdzie głosił Słowo Boże)... Jak to udaje mu się połączyć w sumieniu? Scena konfrontacji z lekarką z obozu dla uchodźców daje do myślenia (od razu przypomniał mi się W lepszym świecie i stawiane tam pytanie o granicę pomagania i przyzwolenia na przemoc). Druga rzecz to wpływ jego zaangażowania, wyjazdów, poświęcenia własnych finansów na jego życie rodzinne. 
Choć pewnie można mieć do twórców pretensje, że ledwie prześlizgnęli się po tej historii i żaden z tych wątków nie został pogłębiony w sposób satysfakcjonujący i tak uważam seans za całkiem udany. Nie jest to film wybitny, ma swoje wady, ale dla tej historii - warto go zobaczyć.
A tych, których fabuła zainteresuje zachęcam do poszukania informacji o fundacji Angels of East Africa albo by zajrzeli tu.   

5 komentarzy:

  1. Pierwszym kaznodzieją ze spluwą był chyba Clint Eastwood w "Niesamowitym jeźdźcu" :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. faktycznie był wędrownym pastorem...

    OdpowiedzUsuń
  3. W tym filmie najbardziej podobała mi się scena jak dzieci-sieroty w jego pokoju (zaprosił je na noc, bezdomne czy coś takiego) modliły się w suahili Baba yetu, uliye mbinguni.... :) to było niesamowite, najpierw kazali im strzelać do siebie nawzajem, a potem ta scena wspólnej modlitwy. Ja oglądałam film z napisami i byłam wściekła, że tłumacz się nie pofatygował i nie przetłumaczył tak ważnego fragmentu. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Generalnie historia wydarzyła się naprawdę, ale film jest mało przekonywujący. Nie powiem, bo obejrzałem go z zaciekawieniem, jednak pozostał niedosyt. Warto zobaczyć tylko dla samej historii. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubie filmy na faktach oparte, ale ten mnie nie przekonuje.
    pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń