piątek, 5 października 2012

Mr. Nice, czyli wesołe (?) jest życie dilera

Prawdę mówiąc trochę zaskoczył mnie ten film. Życiorys Howarda Marksa - chłopaka pochodzącego z małego miasteczka w Walii, absolwenta Oxfordu, a potem przemytnika narkotyków na dużą skalę (podobno w pewnym momencie przez jego ręce przechodziło 10% produkcji haszyszu) rzeczywiście nadaje się na to by pokazać ja na ekranie, ale twórcy chyba trochę za bardzo nie wiedzieli czy potraktować temat poważnie czy na luzie. Scenariusz powstawał o autobiografię, która podobno na zachodzie jest dość popularna, a sama postać Marksa jest tam traktowana jako jedna z ikon lat 60-tych. Czym zyskał sobie taką popularność? Może tym iż złapany kilkukrotnie na przemycie narkotyków wymigał się od wyroku wykorzystując dziwne znajomości i ośmieszając prawo. Facet, który nigdy nie uważał, że to co robi jest przestępstwem, jawnie pali trawę mimo zakazów i w wywiadach podkreśla, że on tylko chce dać ludziom prawo wyboru, na pewno musiał grać nieźle na nerwach konserwatystom i wszystkim organom ścigania. 
Zadziwił mnie ten film, bo mimo dość ciekawego życiorysu, sam film jakoś nie powala - ani tempem, ani akcją, ani humorem, ani jakimś przesłaniem. Balansujemy od komedii po dramat. Od wizji nieodpowiedzialnego farciarza, do aktywisty i propagatora sprawy, któremu podobno nie zależy na kasie. Od napalonego faceta, który posmakowawszy kasy, nie potrafi żyć inaczej, po statecznego ojca rodziny i męża, który składa obietnice, że już nigdy więcej świństwa nie dotknie. Może gdyby twórcy zdecydowali się na jakiś jeden kierunek, film nie byłby jedynie zlepkiem słabo powiązanych ze sobą scenek. Jedne są lepsze, inne ewidentnie cienkie i sam film trochę zaczyna nudzić.
Komediowo jest od scen pierwszego kontaktu z narkotykami, funkcjonowania na haju i sytuacji gdy tylko jakiś fart pomaga mu wyjść cało z różnych kłopotów, dramatycznie zaczyna się dopiero od połowy filmu, gdy powoli dociera do niego, że jednak szczęście nie będzie mu zawsze sprzyjać i że prawo depcze mu już po piętach. Konsekwencje go przerażają. Ale nawet chęć ochrony rodziny, groźba długiego wyroku w więzieniu nie zatrzyma go na długo. To już nawet nie kwestia handlu - on sam nie bardzo potrafi wyobrazić sobie już życia bez towaru. Skąd brać kasę na narkotyki - najszybciej właśnie kupić więcej i handlować. I tak to się kręci. A całą ideologię o tym jakie to szczęście, prawo do wyboru, swoboda, wyzwolenie, haj, walka z obłudą, sprzeciw wobec głupiego prawa, dostarczanie ludziom czegoś cudownego i bezpiecznego itd. dorabia się później żeby nie traktowano nas jako pazernych mafiosów. 

Sam interes pokazany został dość fragmentarycznie (może żeby zbyt wiele nie zdradzać?)  - widzimy głównie telefony do Afganistanu, czy Pakistanu, jakieś samoloty, przejazd przez granice, a potem już tylko kasę. Zresztą sporo tu przerysowań, więc zamiast na serio coraz bardziej to trąci farsą. Nie widać też żadnych uzależnionych, żadnego handlu, żadnych nieszczęść, bo i po co - obrazek by nam zepsuły - mamy widzieć "użytkowników" tylko w garniturkach, na imprezach, czy w willi nad basenem.    
Obejrzałem z ciekawością. Nieźle zagrał Rhys Ifans, rozbawił mnie  współpracujący z głównym bohaterem jeden z przywódców IRA, szalony James McCann (David Thewlis). Wątek ze współpracą z MI-6 i wodzenie za nos sądów ciekawy, ale można go było pewnie lepiej i dłużej rozegrać. Całość - można zobaczyć, ale jednak trochę temat zmarnowany. Taką postać na pewno można pokazać głębiej - w końcu to nie tylko wyluzowany hipis i fartowny kretyn, ale i facet, który zbudował imperium i potrafił przez wiele lat wodzić za nos różne służby. Nadal fenomen tego gościa pozostanie dla nas nie wyjaśniony do końca.
No i zbyt wiele moim zdaniem powtarzanych tu cudownych wizji narkotykowych i wmawiania jak to fajnie odlecieć (bez konsekwencji nawet jak wylecisz autem z drogi).



2 komentarze:

  1. Nie wiem czemu, ale jeżeli w filmie widzę hipisa to nie mogę się oderwać od ekranu i z dziwną fascynacją śledzę jego poczynania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ci ludzie i te czasu mają w sobie coś fascynującego...

      Usuń