niedziela, 30 stycznia 2011

Zakazane imperium, czyli gdzie się podziali dobrzy bohaterowie?

Tym razem postanowiłem zrobić malutki wyjątek i napisać parę słów o czymś co przecież znam dopiero częściowo (dopiero 3 odcinki), ale przy oglądaniu tego serialu uruchomiło mi się kilka refleksji. Zakazane Imperium to nowy serial stacji HBO - podobno jedna z najdroższych produkcji telewizyjnych. Żeby jeszcze bardziej podkręcić ciekawość publiki do reżyserii pierwszego odcinka ściągnięto Martina Scorsese. Akcja toczy się w czasach prohibicji w Atlantic City (ale pojawiają się też postacie z Chicago np. Al Capone). Głównego bohatera gra Steve Buscemi (naprawdę pasuje do tej roli) - to polityk i skarbnik miasta, a jednocześnie gangster, który wraz ze swoim bratem (szefem policji) trzęsie miastem ściąga łapówki i mnoży swój majątek na sprzedaży nielegalnego alkoholu. Mafia - porachunki, interesy, przemoc i polityka, no i wielkie pieniądze a do tego
nieźle poprowadzona akcja (agenci federalni, którzy stają na głowie by imperium gangsterów, konkurencja z innych miast oraz rozgrywki wewnętrzne) zobaczymy jak będzie do końca sezonu, ale na razie jest bardzo ciekawie i tempo jest bardzo dobre! Ciekawie zarysowane postacie (głównie mężczyźni) i ogromna dbałość o oddanie klimatu i życia w tamtym okresie - to sprawia, że film świetnie się ogląda. Sceny z miasta sprawiają wrażenie bardzo naturalnych (dużo podobno jednak było w tym roboty speców od komputerów) - kończą się chyba czasy gdy w filmie zwracaliśmy uwagę na śmieszne detale, które przegapili spece od scenografii z tektury :)
Ale oglądając ten film pojawiła się refleksja - już od dawna większość seriali sięga (aby zainteresować widza i zaproponować coś nowego) po najbardziej dziwne pomysły - nie tylko miejsce akcji (np. zakład pogrzebowy) ale i bohaterów. Nawet to co już znane musi zaskakiwać - policjant okazuje się psychopatycznym mordercą (Dexter), gospodyni domowa żeby utrzymać rodzinę hoduje i sprzedaje trawę (Trawka), mafioso ma dylematy jakby siedział u psychoterapeuty (Rodzina Soprano), a seriale historyczne w coraz to nowych sceneriach oferują więcej krwi, przemocy i anatomii (Rzym, Spartakus). Nawet sceneria szpitalna musiała zrodzić kogoś tak mało sympatycznego jak dr House. Zakazane Imperium nie jest inne - nawet agent federalny, który prowadzi dochodzenie przeciw mafii pokazany tu jest jako bezwzględny, fanatyczny, ale też jako niesympatyczny sadysta, dla którego praca stała się obsesją. Pozytywnych bohaterów tu po prostu nie ma, a sympatią mamy najwyraźniej obdarzyć któregoś z mafiosów, bo oprócz tego iż robią nieuczciwe interesy to przecież mają dobre serce i ludzkie odruchy. 
I to ciekawe - największy rozgłos i zainteresowanie zdobywają właśnie te produkcje gdzie dwuznaczność moralna bohaterów jest równie ważna jak sama akcja serialu. Widz zaczyna kibicować i sympatyzować (z braku jakichkolwiek postaci pozytywnych) z tymi, którzy podział na dobro i zło, zasady moralne przesuwają daleko poza istniejące dotąd granice. Czy to dobrze? Czy tak musi być? Prowadzenie obok negatywnych postaci kogoś pozytywnego (i nie jako nudnego i słabego, który zaraz przegrywa) to przeżytek?
Na szczęście nie do wszystkich gatunków ta moda jeszcze w pełni nie dotarła. Jak mam ochotę obejrzeć jak dobro wygrywa ze złem, a sprawiedliwość z nieuczciwością to sięgam nie tylko po seriale sprzed lat, ale nawet po nowe sezony udowadniające, że się da i na dodatek może to być ciekawe...
Taaaak. Po prostu uwielbiam kryminały.
Co nie zmienia faktu, że seriale z dobrym bohaterem zwyciężającym w każdym odcinku chyba niestety odchodzą do lamusa.
trailer

13 komentarzy:

  1. Warto też wspomnieć o innym serialu - Mad Men, gdzie też brak pozytywnego bohatera i gdzie na porządku dziennym są zachowania nieakceptowalne dzisiaj. A sam serial jest bardzo ładną "pocztówką z minionych czasów". Więcej o tym: http://zakleterewiry.blogspot.com/2010/09/mad-men-czyli-ameryka-przed-rewolucja.html

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo dziękuję. kolejna osoba zwraca mi uwagę na ten serial więc muszę mu sie przyjrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. przeczytałam Twoją recenzję na filmwebie i postanowiłam zajrzeć do źródła. bardzo podoba mi sie Twoj styl pisania i obserwacje, myślę, że zajrzę tu jeszcze nie raz w poszukiwaniu ciekawych filmów

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. :) miło mi bardzo, zapraszam nie tylko do zaglądania ale może i współtworzenia :)
    łatwo pisać streszczenia lub się wymądrzać powtarzając opinie innych ale ciekawiej czasem przelać na papier lub klawiaturę własne uczucia i przemyślenia
    im więcej osób tym ciekawiej bo jest szansa na wymianę opinii i dyskusję

    OdpowiedzUsuń
  5. Blogspot chyba nie obsługuje trackbacków, więc wrzucę linka do mojej recenzji "BE": http://camera.art.pl/?p=166

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawa recenzja - tym bardziej że znasz całość sezonu, ja dopiero powolutku poznaję poszczególne wątki :) rzeczywiście pierwszy odcinek był (zresztą jedyny reżyserowany przez Scorsese) "mocniejszy" potem się robi bardziej obyczajowo - to nie znaczy że mniej ciekawie. Oglądam z przyjemnością choc smieszy mnie juz że Atlantic City to głównie deptak nadmorski... kurcze to nasz Sopot lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli faktycznie zmiana akcentów z sensacyjnych na obyczajowe ci nie wadzi, to oglądaj ciąg dalszy - nie zawiedziesz się. Swoją drogą, ja ani przez moment nie miałem wrażenia, że "BE" to film sensacyjny - bez względu na fakt, iż opowiada o gangsterach :)

    OdpowiedzUsuń
  8. witaj

    Słuszne spostrzeżenie a propos głównych bohaterów seriali. Moim zdaniem, widzom przejadł się tylko dobry, krystalicznie czysty bohater, który pokonuje każde zło. Z resztą jest on moim zdaniem mało realny, a taki na poły zły, w połowie dobry o "gołębim" sercu jest bardziej prawdopodobny.
    Serial oglądałem, opisałem i czekam na drugi sezon.

    OdpowiedzUsuń
  9. ja też czekam na drugi sezon... ale wiesz ta moja dość krótka refleksja to temat do dyskusji - nie chodzi mi bowiem o bohaterów przezroczystych i niepokonanych... dobry tez może być pokazany jako niedoskonały ale wiedzieliśmy że jest dobry (ostatni przykład choćby Gran Torino). Ale to przechodzi do lamusa, a zalewają nas filmowe postacie w których zło się relatywizuje. Morderca, bandyta, mafioso, czarny charakter pokazany w sposób "przyjazny" i ludzki (no bo czasem zdarzy mu się mieć ludzki odruch), na dodatek w konfrontacji z obrzydliwymi i fanatycznymi przedstawicielami "dobra" to teraz norma. Sam się na tym łapię. Tu nie chodzi o to, który bohater jest bardziej prawdopodobny i życiowy, ale o to którzy jest "ciekawszy"... A małolaty fascynują się nie tak jak nasze pokolenie walką ze złem tylko tym żeby nie dać się złapać... dziwne czasy

    OdpowiedzUsuń
  10. racja, tyle, że dla mnie, powiedzmy w pełni rozwiniętego emocjonalnie rodzica, męża to fikcja, to scenariusz napisany dla potrzeb rozrywki, który akceptuje i się nim rozkoszuje. Smutnym faktem jest to, że młodsza widownia może wyciągać z takich bohaterów to czego nie powinna.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny serial, jeden z najlepszych jakie widziałem, na pewno obejrzę drugi sezon. Recenzja również na moim blogu. A Mad Men, o którym tu ktoś wspomniał - cóż, klasa sama w sobie.

    OdpowiedzUsuń
  12. sezon drugi juz wkrótce, więc też ostrzę sobie zęby. Mad Men musze upolowac od pierwszego sezonu, a gdzie nie puszczaja to juz 2 albo 3... ech maniactwo serialowe :)

    OdpowiedzUsuń