środa, 19 stycznia 2011

Funny Games, czyli przemoc w białych rękawiczkach

Ten film wali po głowie obrazem przemocy tak bezmyślnej i bez konsekwencji, że odradzam go wszystkim przyzwyczajonym do szczęśliwych zakończeń. Ktoś spyta - po co wiec go oglądać? Cóż - kino opowiada nie tylko dobre historie, kino ma także pobudzać do myślenia. A ten film mimo, że jest ociekający okrucieństwem opowiada o czymś ważnym - o tym co może się zadziać z umysłami młodych ludzi wychowanych bez zasad, norm, a cały obraz świata budujących na tym co zobaczą w mediach.
W skrócie - bogate małżeństwo Anna i Georg jadą z synkiem na weekend do domu nad jeziorem, tu poprzez sąsiadów poznają dwóch młodzieńców: Petera i Paula. Pojawiają się oni następnie w domu małżeństwa pod błahym pretekstem rozpoczynając pewną prowokacyjną i pozbawioną znanych nam zasad grę.
To co najbardziej potworne, że mimo swego okrucieństwa robią to zupełnie na chłodno, prawie bez emocji, traktując to jako zabawną grę w które wszyscy muszą podporządkować się ich regułom. Po dokonaniu zbrodni, najspokojniej w świecie wyruszają w poszukiwaniu kolejnej zabawy - bez wyrzutów sumienia, bez jakiejkolwiek refleksji... W białych rękawiczkach. A nasze refleksje? Widz w tej grze jest traktowany jako jedna ze stron, do naszych emocji młodzieńcy odwołują się kilkukrotnie, ale tylko po to by mrugnąć okiem, że niby bawimy się wspólnie. Film Michaela Hanke jest więc trudny do zniesienia, powala nie tyle sama brutalność, ale jej brak jakichkolwiek przyczyn, lekkość z jaką przychodzi.
Czego szukamy w kinie? Czy zastanawiamy się nad przemocą, która nas zalewa z ekranu? Czy wystarczy mieć pilota, żeby przewijać co bardziej krwawe fragmenty? Może komuś przy projekcji kolejnego filmu z rzeką posoki, z fruwającymi kulami, z setkami trupów przyjdzie do głowy refleksja i przypomni się Funny Games... Przemoc wcale nie jest zabawna. Polecam bo film bardzo ciekawy choć dla ludzi o mocnych nerwach.
"Nie chodzi o to, czy i jak pokazywać przemoc, ale pozwolić widzowi uświadomić sobie własny stosunek do przemocy i do sposobu, w jaki została pokazana. W Funny Games chciałem pokazać przemoc taką, jaką jest naprawdę, to znaczy niemożliwą do strawienia. Z powrotem nadaję przemocy jej realność." Michael Haneke
ps. Czy Amerykanie muszą zawsze robić własne wersje tego co nie zostało nakręcone u nich? Co to zmienia? Bo oczywiście nakręcili własną wersję - pewnie różni ją jedynie to, że bohaterowie żyją w USA i są przystojniejsi... Nie zamierzam tego sprawdzać, wystarczy mi oryginał. Ma już swoje lata, ale przekaz jak najbardziej na czasie.

10 komentarzy:

  1. Kiedyś znajomy powiedział, że nie idzie na Cześć Tereska, bo ma dosyć dresiarstwa na oknem. To samo można powiedzieć o Funny Games, jeżeli miało się styczność z opowiadaniami recydywy z wesołymi chłopcami z dziarą koło oka.
    Mi ten film właśnie przypomina opowiadania gitów o tym, jak dręczyli ofiary, zanim te nie zostały zbite lub zgwałcone. Można, ale czy koniecznie? I tak większość obejrzy to z sympatią do sympatycznych młodych filozofów, którzy puszczają oko do widza. Podobnie jest z Pianistką, którą można ubrać w ładne interpretacje, ale i tak na końcu zostaje ciekawość, jak pani oglądająca pornole podnieca się chlastaniem ciała żyletką. W kategorii przemoc znacznie lepiej wypada stary dobry Władca Much w reż. Brooka, a z nowości Prorok
    http://www.filmweb.pl/Prorok
    Pozdrawiam
    M.I.T.

    OdpowiedzUsuń
  2. A widziałeś Nienawiść?
    http://www.filmweb.pl/film/Nienawi%C5%9B%C4%87-1995-8106
    Przepiękny film, w którym przemoc decyduje o losach bohaterów.
    M.I.T.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prorok już u mnie na liście jest do obejrzenia, władca much jest powtarzany w tv i będę na niego polował bo widziałem go lata temu... na razie w kolejce jest kilka innych rzeczy, oglądam czasem poddaąc się ciekawości, czasem własnemu nastrojowi... no i jeszcze polecna skandynawskie muszę znaleźć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o "nienawiść" słyszałem ale jakoś nie było okazji żeby go obejrzeć oprócz zwiastunów... przypomniałeś więc wpisuję do kajeciku.
    a wracając do funny games myślisz że ktoś może poczuć sympatię do bohaterów? mnie coraz bardziej dołowali Ci chłopcy... tak jak jeszcze ktoś mógł się jarać "Urodzonymi mordercami" i stać po stronie bohaterów tak tu wogóle nie widzę do tego podstaw. ale to subiektywne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nienawiść to jeden z moich ulubionych filmów, Top 10, może nawet podium. Gdybyś miał wymienić, w ramach zabawy, 10-20 swoich ulubionych filmów, to co byś wybrał?
    M.I.T.

    OdpowiedzUsuń
  6. strasznie trudne - raz, że ustawienie tego w kolejności to zadanie nie na jedno posiedzenie przy kompie - kreślenie i ciągłe zmiany :) a dwa co to znaczy ulubione - takie do których wracam po raz 10 z przyjemnością (a są lekkie) jak Forrest Gump, Wielki błekit, Braveheart, Władca pierścieni czy takie które nawet jak się widziało raz tak sie wryły w pamięć że są ważne - Jezus z Montrealu, Misja, Siedem, Mechaniczna pomarańcza, czy 12 gniewnych ludzi. ulubione ze względu na widowiskowość i ich nowość jak np Matrix czy też raczej ze względu na przesłanie? To co zachwycało kiedyś jak Stowarzyszenie umarłych poetów dziś już nie powala, Inne filmy choć może już zbladły nadal są dla mnie ważne bo oglądałem je w jakimś określonym momencie życia... A Twoja lista? Z moich obejrzanych w tym roku i zrecenzowanych na pewno żaden nie zasługuje by wszedł do "top 20"

    OdpowiedzUsuń
  7. Takie, które zabrałbyś ze sobą w 20-letnią podróż na Marsa. Które możesz oglądać po raz dziesiąty i zawsze Cię wciągają. Wszystko jedno, z jakiego powodu.

    Z filmów, które widziałem kilka razy i zawsze chętnie zobaczę, tak z pamięci wymieniłbym
    Władcę Pierścieni (skoro wspomniałeś),
    Nienawiść, Brat 2 (reż. Bałabanow), Córki Mafii (Bodrow), Pusty Dom (Kim Ki Duk), Harmonie Werckmeistera (Tarr), Nakarmić kruki (Saura), Samotni (Ondriczek), Chungking Express (Wong Kar Wai), Zanim spadnie deszcz (Manchevski), Rok Diabła, Rublow (Tarkowski), Szymon Pustelnik (Bunuel), Czym sobie na to wszystko zasłużyłam? (Almodovar), Yol (Güney), Kret (Jodorowsky), Opowieści kanterberyjskie (Pasolini), Le Franc (Mambéty Diop), Życie jest muzyką (Akin), Idioci (Trier), Kola (Sverak), Powiększenie, Światła (Schmid), Smak Wiśni (Kiarostami), Kto tam śpiewa (Sijan), Wiatr W Oczy (Loach), Wsi moja sielska, anielska (Menzel), Zawieście Czerwone Latarnie (Yimou), Kandahar (Makhmalbaf), Hamam - łaźnia turecka

    OdpowiedzUsuń
  8. No i Żywot Brajana i Rękopis znaleziony w Saragossie M.I.T.

    OdpowiedzUsuń
  9. No i Kolory Raju chcę zabrać na Marsa :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. kilku z tych tytułów chyba nawet nie widziałem, chętnie zobaczę, kilka mnie wcale nie powaliło - np Wiatr w oczy, Brat czy Kola. to ja wolę zabrać na Marsa coś w stylu Babel albo 21 gram - coś pięknego :) z nowych rzeczy walący obuchem To nie jest kraj dla starych ludzi. Rok diabla uwielbiam :) Żywot Briana też bym zabrał :)))Kandahar będzie w niedzielę więc zamierzam zobaczyć - ostatnio nabrałem ochoty na kino rosyjskie - świetne były Wyspa albo kompania 9. ale zdarzają im się wpadki np nagradzany Ładunek 200 (chyba taki był tytuł) to kino tak pokręcone że ogląda sie już z niesmakiem... Von Triera uważam trochę za przereklamowanego choć faktem jest że jego filmy na długo zapadają w pamięc (Przełamując fale).
    ale fajna lista się robi... może jednak kiedyś jakis maraton filmowy uda sie nam zorganizować gdzieś wspólnie, co? jak mi się będzie przypominać to będę tu wrzucał ale kiedyś zrobi się jakąś listę rekomendacji tutaj... jak na dwa tygodnie działania bloga sporo osób zagląda ale nikomu nie chce sie dodawać komentarzy, może z czasem pojawi sie wiećej osób - wtedy każdy układając listę 25 filmów może dorzucić coś ciekawego

    OdpowiedzUsuń