wtorek, 24 lutego 2015

Izrael oswojony - Ela Sidi, czyli wcale nie tak jednolity jak by się nam wydawało


Prawie cały luty zapełniony notkami filmowymi, może więc chociaż w marcu uda się wprowadzić trochę urozmaicenia. Póki co mam jeszcze trzy premierowe filmy do opisania, a potem może zrobię serię książkową... Na dziś rzecz przeczytana jeszcze w ubiegłym roku - ale jakoś nie mogłem się zebrać do napisania o niej zbyt szybko. To nie znaczy, że to kiepska książka, bo czyta się ją dobrze, a dowiedzieć się z niej można więcej. Po prostu się nie zeszło. Mając mało czasu na pisanie łapię pierwszy szkic notki z brzegu, a omijam to co wymaga trochę dłuższego skupienia.
Ale już pora. To właśnie z "Izrael oswojony" dowiedziałem się o rozwodach, które potem tak mną wstrząsnęły w filmie Viviane chce się rozwieść. I całej masy innych rzeczy.

To chyba największa zaleta tej książki - Ela Sidi, Polka, która mieszka tam już ponad 20 lat, oprowadza nas po różnych zakątkach pokazując Izrael, który jest zaskakująco różnorodny, pełen paradoksów, sprzeczności. Ani to przewodnik, ani reportaż, ale zbiór pogrupowanych w różne zagadnienia obrazów i historii, które albo zostały przeżyte przez autorkę, czy też zasłyszane gdzieś u znajomych. Każdy z takich tematów, okraszony jest zwykle całkiem sporą ilością źródeł informacji, liczb, statystyk i przykładów, które są dowodem na to iż różne stwierdzenia wcale nie są wyssane z palca. Trochę to utrudnia lekturę, bo danych do przyswojenia jest dużo więcej niż zwykle bywa w książkach opisujących oblicza jakichś krajów, ale w końcu nie musimy wszystkiego wkuwać na pamięć.
Od zwyczajów religijnych, podziałów i różnic między różnymi odłamami i grupami (wiele z nich wcale nie ma ochoty integrować się z resztą), przez politykę, życie codzienne w Izraelu, historię różnych fal emigracji (w tym z Polski), atmosferę kibuców, konflikt izraelsko-palestyński, służbę wojskową, którą musi przejść każdy, aż po rzeczy tak prozaiczne jak jedzenie, klimat, pracę, odpoczynek, czy życie rodzinne.
Po przeczytaniu całości rzeczywiście miałem poczucie jakbym troszkę więcej już wiedział, pozbył się trochę błędnych stereotypów (typu: każdy, wszyscy itp.). I budzi się jeszcze większa ciekawość. Innej mentalności, kultury, innego kraju. Narodu, który żyje trochę w cieniu historii, ale jednocześnie już dawno przestał żyć tylko i wyłącznie nią. Narodu, który wciąż (choć i tam coraz więcej jest osób niewierzących) swą tożsamość łączy z religijnością. Nowoczesność i liberalizm wciąż mieszają się tu z konserwatywną tradycją, pełnym paradoksów prawem, a dzielnice jednego miasta mogą się różnić od siebie niczym dwie bardzo odległe planety. 
       
Bez specjalnego upiększania, ale i bez krytykowania, żartobliwie, chwilami szokująco (szczególnie jeżeli chodzi o wpływ sfery religii na życie osób świeckich), z mnóstwem odniesień do własnych doświadczeń (a więc poniekąd osoby, która już wrosła trochę w tę społeczność, choćby przez męża). Na pewno ciekawie. 
Spokojnie mogę więc polecić. Cegła, ale jakże zacna. 
Polecam zainteresowanym bloga Pani Eli Gojka w Izraelu i wywiad z nią.  
A ja sobie w plany tegoroczne dopisuję jeszcze Pawła Smoleńskiego. Izrael na razie poza zasięgiem podróży w realu, to odwiedzę go ponownie w lekturze.

8 komentarzy:

  1. Ostatnio Izrael przewija mi się w wybranych przeze mnie książkach - a to w "Wyborze Ireny", a teraz w "Podróży Teo". A ja cały czas tak mało wiem o tym państwie, choć przecież tyle się o nim mówi... Mam chęć sięgnąć po tego typu książkę - by nieco usystematyzować wiedzę i bliżej poznać ten kraj pełen sprzeczności, a przy tym tak różnorodny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla mnie naprawdę ciekawa lektura, spory nacisk na współczesność, na to jak wygląda życie z punktu widzenia normalnego mieszkańca

      Usuń
  2. No to polecam literaturę izraelską, oczywiscie jesli jeszcze nie czytales: "Neuland" Eshkol Nevo, "Moja babcia z Rosji i jej odkurzacz de z Ameryki" Meir Shalev, kryminaly A.D. Mishani, Amoz Oz... Sporo tego i bardzo dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oza znam, czytałem też troszkę Kereta, ale rzeczywiście niewiele więcej. Ciekawe czy oni znają naszych współczesnych autorów. Kiedyś społeczność polska była tam bardzo silna, dziś chyba kolejne pokolenia już kompletnie nie znają języka, dominują podobno zaś Rosjanie (nawet 15% populacji), w tym wielu z nich wcale nie identyfikujących się z kulturą żydowską

      Usuń
  3. Też pisałam o tej książce. Bardzo mi się podobała, bo pomogła wiele nurtujących mnie rzeczy zrozumieć. A pomysł na wakacje w Izraelu ciągnie się za mną wiele lat. Ta książka tylko go umocniła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i najlepiej tak do kogoś, nie? a nie z biurem podróży...

      Usuń
    2. Z biurem podróży nie lubię.U mnie jest problem taki że wtedy, kiedy mogę jechać, w Izraelu jest niemiłosiernie gorąco (ja pracuje w szkole i w grę wchodzi tylko lipiec lub sierpień). Cokolwiek powyżej 28 stopni budzi we mnie przerażenie. :-D Mam chyba przodków Wikingów albo innych Eskimosów.

      Usuń
    3. chyba wielu Polaków ma to w genach :) nawet w ciepłych krajach i w pięknym słońcu, najmilej nam przecież jest w cieniu i z chłodnymi napojami

      Usuń