środa, 27 lutego 2013

Człowiek z wysokiego zamku - Philip K. Dick, czyli czytane po raz trzeci i wciąż zachwyca

Jak napisać o książce w krótkiej notce by nie zanudzić, a jednocześnie choć w minimalny sposób uchwycić jej fenomen? Powieść Dicka ma już 50 lat, ale wciąż czyta się ją z wypiekami na twarzy (przynajmniej ja). Sięgam po nią chyba już po raz trzeci w życiu i wciąż nie tylko sprawia dużą przyjemność, ale i coś w niej odkrywam.
Najczęściej streszcza się ją w jednym zdaniu - historia alternatywna gdzie Japonia i Rzesza Niemiecka wygrywają drugą wojnę światową i dzielą między siebie strefy wpływów (podzielone są też Stany Zjednoczone gdzie dzieje się akcja). Ale to moim zdaniem cholernie duże uproszczenie tej powieści. Faktycznie - takie jest tło i odgrywa ono ważną rolę w zbudowaniu całej fabuły, ale przecież to nie państwa ani ich przywódcy (choć są wspominani) skupiają naszą uwagę. Osoby lubiące historię pewnie zatrzymają się na rozrzuconych w powieści pewnych wskazówkach - jakie wydarzenia miały wpływ na taki kształt wojny i późniejsze losy świata. Ale to wszystko, choć interesująco opisane nie jest dla mnie w tej chwili tym elementem najciekawszym. Wcale nie dlatego, że potem takich wizji wykreowano wiele i nie budzą już tak dużego zainteresowania. Raczej odkrywam, że klucz do czytania tej powieści leży trochę gdzie indziej.  

Książka do kupienia tutaj

A może każdy będzie to odbierał trochę inaczej? W każdym razie wielopoziomowość "Człowieka z wysokiego zamku" jest bezdyskusyjna. Mamy opisany tam wspomniany już świat, w którym żyją bohaterowie powieści, ale jest też drugi - wykreowany w książce "Utyje szarańcza", która krąży w drugim obiegu. Pewien pisarz opisuje tam świat w którym historia potoczyła się podobnie jak w naszej rzeczywistości - Hitler i Japonia poniosły sromotną porażkę, a w świecie niezachwianą potęgą są USA i kilka bogatszych krajów europejskich. Książka, która przez Niemców jest zakazana fascynuje wielu ludzi, którzy czytają ją trochę tak jak my fantastykę i zadają sobie pytania: co by było gdyby. Jedna z bohaterek powieści  pod wpływem impulsu postanawia dotrzeć do pisarza, który to wymyślił i zadać mu pewne pytania. Coraz bardziej bowiem podejrzewa, że to co napisał nie jest czystą fantazją. Istnieje niestety poważne zagrożenie, że jej wizyta będzie przykrywką do tego by do domu autora dostał się też wyszkolony zabójca, który dostał na niego zlecenie.

Luźno wspomniałem jedynie o jednym wątku, ale jest tu ich kilka i prowadzone są równolegle, na początku nie do końca będziemy widzieć nawet ich związki. Różni bohaterowie - japoński urzędnik, facet prowadzący sklep ze starociami, rzemieślnik, który został wyrzucony z roboty, niemiecki oficer - wszyscy oni uczestniczą w pewnych wydarzeniach mając nadzieję iż sami kreują swój los, mogą na niego wpływać. Niebagatelną rolę w książce odgrywa chińska Księga Przemian Yijing (I Ching), wiele osób tu kieruje ku niej różne swoje pytania i próbuje odczytywać jej znaki. Jak jednak próbować podejmować jakieś decyzje i kierować się własnym szczęściem, gdy jesteśmy jedynie małym pyłkiem w biegu wielkich wydarzeń i w każdej chwili możemy być ogarnięci czymś tak potwornym, że trudno nam sobie to wyobrazić.

Wielka historia - ona jest cały czas w tle, wspomina się o śmierci kanclerza, nowych wyborach, rozgrywkach między różnymi siłami u steru, o potwornych zbrodniach w Afryce, o odbudowie gospodarki Stanów i o tym jak różni się życie w obu strefach okupacyjnych, o tym jak jest rozwiązywany "problem Słowian", o wyścigu w kosmos. Wszystko to jest ciekawe, ale tym razem przy lekturze odkryłem, że dużo ciekawsze jest to kto i w jaki sposób o tych wydarzeniach opowiada. Różnice mentalności i kultur wschodu i zachodu nakładają się tu dodatkowo na pewne cechy kojarzone z konkretnymi nacjami, interpretację, system wartości i charakter człowieka, który te informacje odbiera, a nawet tak banalne rzeczy jak własna sytuacja materialna. Wolność jednostki, dobro społeczeństwa, stosunek do słabszych (np. chorych), pojęcia kary i nagrody, obowiązku, satysfakcji, wracały do mnie tu w różnych scenach, dialogach, przemyśleniach. Te kawałki były równie fascynujące jak cała akcja, wydarzenia, które ukazywały nam kolejne odsłony psychiki naszych bohaterów, stawiając im kolejne wyzwania.
Czy jedyna droga w życiu to poddać się rzeczywistości, pokornie przyjąć narzucony stan rzeczy, próbować się dostosować? Czy każda inna próba musi zakończyć się klęską? Czy bariery między "ciemiężcami", a ludźmi, którzy na własnej ziemi nie czują się wolni mogą w ogóle zniknąć? Takich pytań o wpływ sytuacji na postawę, psychikę, decyzje człowieka można by stawiać tu sporo. I wszystkie one mają przecież charakter jak najbardziej uniwersalny, który możemy odczytywać niezależnie od tej scenografii, która wg. niektórych spycha tę powieść do jakiegoś getta Sci-Fi. Literatura jeżeli jest dobra, przekracza ramy swojego gatunku i tu moim zdaniem tak właśnie jest, nawet więc jeżeli jesteście uprzedzeni do fantastyki i tak zachęcam do sięgnięcia po tę powieść. Może zasmakujecie w Dicku.
   
Ale na zakończenie warto wspomnieć jeszcze o jednej ciekawej rzeczy. Do czego bowiem cała ta historia zmierza? Zakończenie przez wielu jest krytykowane jako nieczytelne, nie związane z akcją itd. I to jest sam smak tej powieści. Jeżeli bowiem istnieje podejrzenie, że ktoś w jakiś sposób zagląda do innego, równoległego świata i opisuje go tak szczegółowo, skąd możemy wiedzieć który z nich jest prawdziwy? A może tak naprawdę jest ich jeszcze więcej?
Czy muszę dodawać, że polecam? A szczególnie jeżeli wpadnie Wam w ręce nowe, piękne wydanie z ilustracjami Wojtka Siudmaka. Uczta!
Książkę przeczytałem w ramach wyzwania Eksplorując nieznane 

6 komentarzy:

  1. To chyba jakaś telepatia :) Ja także zacząłem czytać po raz kolejny "Człowieka z Wysokiego Zamku" aby napisać o tej książce na Zjadaczu Liter. Zgadzam się z Tobą w "całej rozciągłości" i mogę się podpisać pod każdym słowem :) W tej ksiązce podoba mi się właśnie to przenikanie światów, ta wielopoziomowość, przynależność do wielu gatunków, a właściwie bycie gdzieś pomiędzy gatunkami, co pewnie Cię nie zdziwi, jeśli wspomnisz moje uwielbienie dla "Lolity". I pomimo, że jest to trochę inna powieść Dicka od pozostałych, są tak jak zauważyłeś wszystkie elementy jego świata, pytanie o rzeczywistość, o Boga, kto lub co jest prawdziwe, a co nie. Długo by można, reztę chyba napiszę już w omówieniu, bo trochę się rozgadałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z ciekawością przeczytam Twoją recenzję! widzę, że wiele rzeczy mamy takich, które zafascynowały nas obu... Jak będzie kiedyś okazja - polecam się pamięci na jakieś spotkanko i długie Polaków rozmowy

      Usuń
    2. Bardzo chętnie, jestem za i nie widzę przeciwwskazań:) W wirtualu czy realu? Być może obaj lubimy czytać niezbyt proste i łatwe rzeczy, co by do nich móc wracać. Nie ma zbyt wiele takich osób, przynajmniej ja nie znam. Pozdrawiam z mroźnego Podkarpacia :)

      Usuń
    3. rozumiem, że na razie pozostaje nam wirtualność, ale jak będzie w okolicach W-wy to daj znać - służę nawet noclegiem! A jak będę na podkarpaciu też dam znać (częściej bywam w Krakowie)

      Usuń
  2. Dokładni po dwóch latach od waszej mini konwersacji, zapytuję: udało się spotkać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) póki co się nie udało, ale przecież nie wolno tracić nadziei, czyż nie?

      Usuń