czwartek, 13 września 2012

Girls, czyli znowu seks w wielkim mieście

Mam problem z tym serialem. Nie wiem po prostu jak mam go traktować. Jako głupawą i zwariowaną komedię gdzie bohaterowie nie muszą zachowywać się zgodnie z jakimikolwiek normami, czy też jako obraz bardziej na serio, który pokazuje nam dzisiejszych 20-30 latków i ich świat (nawet jeżeli nieco w krzywym zwierciadle). Mówi się o tej produkcji HBO jako o współczesnej wersji "Seksu w wielkim mieście", bo mimo różnicy wieku bohaterek znajdziemy tu sporo odniesień. Na pewno porównywanie z serialami o nastolatkach (np. 90210) nie bardzo mają sens - tu mimo niedojrzałości, pewnego zagubienia bohaterki prowadzą w miarę samodzielne życie, mieszkają poza domem i same się utrzymują. A, że wychodzi im to tak a nie inaczej to już inna sprawa.
Dlaczego mam problem? Nawet nie dlatego, że mnie szokuje w warstwie obyczajowej (wszak po Californication trudno żeby czymś zaskoczyć). Ja po prostu stwierdzam, że chyba już tego pokolenia nie rozumiem. Ich sposobu myślenia, wartości, tego co dla nich ważne, czym żyją, co jest dla nich problemem. To dla mnie równie abstrakcyjne jak oglądanie filmu o jakiejś odległej cywilizacji. 

Cztery młode dziewczyny, ani jakoś super atrakcyjne, imające się różnych prac i próbujące się utrzymać w wielkim mieście, które je przyciągnęło. Pewnie miały jakieś swoje marzenia, plany, ale w tej chwili żyją trochę z dnia na dzień, bo przekonały się, że o sukces, karierę wcale nie jest łatwo. Łapią się staży, szukają pracy, kłócą się o rachunki by zapłacić za mieszkanie. Są zwyczajne. Przynajmniej takie się wydają. Poza tym żyją imprezami, przygodnymi związkami, pogaduchami z przyjaciółkami - w ich świecie od analizowania kto jaki jest w łóżku do decyzji by się o tym przekonać jest mniej niż minuta. 
Wyzwolone, otwarte, ale jakoś mam wrażenie, że w tym świecie wcale nie są szczęśliwe. Przecież ta otwartość często obraca się przeciwko nim, bo faceci tylko cieszą się z tak postawionej sprawy. Wciąż tęsknią za bliskością, za poważnym uczuciem i związkiem, ale też boją się go, lękają zaangażowania i przed tym uciekają. 
Komedia? Raczej nie. Bo przecież w tych krótkich odcinkach, wszystkich dialogach i zabawnych sytuacjach jest sporo goryczy. Jak tu się śmiać z kogoś kto wyprowadził się od rodziców, ale oczekuje, że będą go utrzymywać, z kogoś kto się trochę pogubił i działa pod wpływem chwilowych emocji, kto nie potrafi podejmować racjonalnych decyzji, kto jest zmienny bardziej niż światła na skrzyżowaniu itd.
Oglądam.
Bo jeżeli jest choćby cząstka prawdy w tym obrazie na temat tego co siedzi w głowach dzisiejszych dwudziestolatków, to będę być może lepiej mógł zrozumieć wybory mojej córy za lat kilka.     




16 komentarzy:

  1. oglądaj i na czas staraj się przeciwdzialać. A jak Ci się uda, zdradź potem receptę:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łatwo mówić, trudniej zrobić. Każde pokolenie jednak ma swoje i tylko swoje sprawy, język, muzykę, modę itd. I przychodzi taki czas, że trzeba wypuścić to maleństwo (które już maleństwem nie jest) w świat licząc, że to czego próbowaliśmy je nauczyć będzie mu pomagać w świecie nawet gdy ten żyje zupełnie wg innych wartości...

      Usuń
  2. ... i mam nadzieję, że moja kiedyś będzie mogła powiedzieć tak:
    http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,66725,12473384,Dziecko_jest_tansze_niz_imprezowanie.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś mnie do tego serialu nie ciągnie, choć czytałam już kilka opinii, że interesujący. Zresztą, Seks w wielkim mieście też niespecjalnie mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  4. Obejrzałam pierwszy sezon i, mimo mieszanych uczuć, wciągnął mnie ten serial, choć problemy bohaterek są dla mnie często abstrakcyjne, to serial ma to "coś". Główna bohaterka, Hannah, drażni mnie strasznie, ale jednocześnie uważam, że jest interesująca i inteligentna; każda z nich jest inna, każda pogmatwana...nie porównałabym Dziewczyn z Seksem w Wielkim Mieście, choć rozumiem, że takie skojarzenia mogą się nasunąć; moim zdaniem to dwie różne bajki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tam bohaterki żyły zupełnie innymi problemami, inaczej patrzyły na świat, ale pamiętaj, że to już zupełnie inne pokolenie, stąd też moim zdaniem te odniesienia mogą się pojawiać. Jeżeli nie w podobieństwach, to nawet choćby przez przeciwieństwa. Te seriale łączą nie tylko 4 przyjaciółki.
      a przez to, że jest taki trochę inny ten serial - masz rację - wciąga

      Usuń
  5. Oj, "Seks w wielkim mieście" to to nie jest, tyle mogę na razie napisać. Więcej nie ma sensu, bo napisałam już długi esej o "Girls", wkrótce wrzucę go na bloga więc zapraszam do przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekaw jestem Twojej opinii, na pewno dziewczyny trochę inaczej będą go odbierać.
      Ja nie mówię, że to jest to samo, ale widzę pewne analogie...

      Usuń
  6. Pierwsze słyszę o tym serialu. Sam pomysł wykorzystany już tysiące razy, abstrahując od samego "Seksu w wielkim mieście" była chociażby "Szminka w wielkim mieście". Jak się odgrzewa takiego kotleta, to tylko z dobrą obsadą, ale tych aktorek w ogóle nie znam. Ale spróbuję obejrzeć kilka odcinków, bo generalnie seriale lubię.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem na nie dla tego typu amerykańskich seriali.

    OdpowiedzUsuń
  8. widziałam kilka odcinków, ale ten serial jest dla mnie zbyt naturalistyczny, wolę seriale bardziej odległe od mojej sytuacji życiowej ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. Wytrzymałam 1,5 odcinka...co i tak uważam za sukces i stwierdziłam, że owszem o seksie można, ale w lepszym stylu... dla mnie szkoda czasu

    OdpowiedzUsuń
  10. oglądałam tylko jeden odcinek i jakoś mnie nie zachwycił, ale obejrzę jeszcze kilka żeby się przekonać czy mi się na pewno nie podoba

    OdpowiedzUsuń
  11. Serial wciąga i niestety ma w sobie ziarenko prawdy. No dobra, nie ziarenko, ZIARNO. Dla mnie fabuła jest trochę przerysowana, ale jest w niej więcej prawdziwości i sensu, niż w tych wszystkich amerykańskich serialach dla nastolatek, które mieszkają w willach lub penthouse'ach...

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem czy czerpanie prawdy na temat "dzisiejszych dwudziestolatków" z takiego serialu ma w ogóle sens. Nawet, jeśli to ma być ułamek.

    Niezbyt zaintrygował mnie ten temat, ale rozumiem, że takie seriale potrafią wciągać - w koncu po to są robione. Szukam teraz jakiegoś serialu do oglądania i nie wiem na co się zdecydować - ale raczej nie na Girls, ponieważ przez 'Seks w wielkim mieście' nie dałam rady przebrnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. wiesz, Seks w wielkim mieście był głupawy m.in. przez swój idealny obraz życia (marzenie każdej dziewczyny mieć tyle kasy na zakupy). A tu pisząc o tej prawdzie chyba nie przesadzę pisząc, że jest dużo lepiej - dobrze to uchwyciła Malwina w swojej recenzji. One tu nie są idealne, może i drażnią, ale są cholernie naturalne i szczere nawet gdy robią głupoty. I tak to bywa i w życiu. Może mój tekst na temat rozumienia dwudziestolatków był mało celny - ale powiedz sama - czy to co fascynuje młodych i o czym rozmawiają nie mówi nam trochę o nich samych?

    OdpowiedzUsuń