sobota, 29 września 2012

Born in the USA - Bruce Springsteen, czyli mit faceta w dżinsach

Już parę razy wspominałem pisząc o muzyce, że jakoś mało mnie kręcą super nowości i coraz częściej z ogromna frajda sięgam po klasykę. I zbieram ją nieustannie. Czyż będziecie się dziwić ostatniemu zakupowi - za niecałe 2 dychy Bruce oraz "Ten" Pearl Jam. Z jaką przyjemnością wkładasz oryginalną płytę do odtwarzacza i możesz cieszyć się pełnią muzyki... Pewnie stare nagrania na kaseciaku tez sobie zostawię na pamiątkę, ale teraz jakość po prostu wymiata - można dać na cały regulator i nic nie trzeszczy (choć przy tej muzie to nawet mi nie przeszkadzało)... Kurcze, to już 28 lat od premiery tej płyty. Ja ją odkryłem dość późno - w połowie lat 80-tych raczej słuchałem polskiej muzy i sporo elektroniki, takie dźwięki mało mnie kręciły. Ale cóż - najwyraźniej dorosłem.


Teraz słucham na okrągło. Przy kompie, przy sprzątaniu i już wiem jaką płytę wezmę do auta na jutrzejszą kolejną delegację :)Ale frajdę sprawiła mi ta płyta. Wiem, wiem, z niecierpliwością i ciekawością czekam aż uda mi się zdobyć za niedużą kasę najnowszy album Bruce'a, ale nie oszukujmy się - przyzwyczaił nas on do pewnego stylu, pewnej muzyki i tego tam szukamy - powtórzenia pewnej przyjemności ze słuchania, świetnego połączenia rocka, bluesa, rockabilly, czy country, żywiołowych, melodyjnych i tanecznych numerów z życiowymi tekstami. A dla mnie ta przyjemność zaczęła się właśnie od tej płyty. 
Co kawałek to przebój. Ile razy już ich słuchałem, a wciąż sprawiają frajdę. To ta płyta budowała w pewien sposób dla nas mit i obraz współczesnych Stanów - niby nowoczesnych, ale podskórnie wciąż czerpiących ze swych korzeni. Bo Ameryka to nie tylko wieżowce, sklepy i high life, to również małe miasteczka, normalni ludzie, którzy żyją tam z pracy swoich rąk. Ten mit wyjaśnia trochę fenomen tej płyty - nie tylko u nas, ale i za oceanem - ileż razy np. w wyborach odwoływali się do Springsteena politycy...   
Chwytliwe melodie, świetne aranżacje (trochę delikatnych syntezatorów chyba pierwszy raz przez jego zespół wykorzystanych) oraz teksty odwołujące się do przeżyć i emocji zrozumiałych dla każdego człowieka. Po prostu genialna płyta. Zresztą przypomnijcie sobie sami!

W podłym mieście ujrzałem świat Pierwszy krok i pierwszy kop
w zad
I wiesz od razu, że pieski twój
los
Już tylko myślisz, jak wsiąknąć w tło
Obywatel USA
Ja, obywatel USA

Coś na sumieniu miałem, nie kryję
Więc mi karabin włożyli na szyję
I z nim wysłali w dalekie strony
Bym „żółtków” kosił bez pardonu
Ja, obywatel USA

Do rafinerii wróciłem, do domu
Gość w kadrach, chciał, lecz nie mógł mi pomóc
A w urzędzie do spraw weteranów
Facet rzekł: ‘Synu, skąd się urwałeś?”...

Mój brat pod Khe Sahn z Wietkongiem walczył
Jego już nie ma, a oni zostali
Kobietę w Sajgonie miał, którą kochał
Wciąż mam to zdjęcie: on, w jej ramionach.

Wlokąc za sobą cień murów więziennych
I gnany żarem ognia rafinerii
Już dziesięć lat się tułam w drodze
Nie mam gdzie pójść, nie mam skąd odejść
Obywatel USA
Ja, obywatel USA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz