sobota, 10 grudnia 2011

Gladiatorka - Russell Whitfield czyli oto nadchodzi Sparta w wersji żeńskiej

Z jednej strony zawsze lubiłem książki osadzone w realiach historycznych - od Mika Waltari, czy Noaha Gordona i od przygodówek do poważnych powieści z kluczem (czy taką nie jest Imię róży?). Z drugiej strony nie lubię gdy pewne pomysły powtarza sie w nieskończoność, czyli kopiuje się pomysły innych, wykorzystuje modę na jakiś temat (po Kodzie Leonarda mnóstwo powieści wykorzystujących podobne motywy). Jak tu ugryźć taką powieść jak Gladiatorka? Filmy takie jak Gladiator czy serial pokazywany przez HBO narobiły smaku na krwawe walki, ale i na ciekawie zarysowane postacie, dobrze pokazane ówczesne realia, ale i ciekawie prowadzoną akcję, pełną konfliktów, zwrotów akcji. Czy ta książka spełni podobne oczekiwania? Ponad 500 stron kusi, ale i trochę przeraża czy nie będzie nudno.
No dobra, musze przyznać, nudno nie jest, czyta sie szybko (akurat wyjazd się trafił, a z powodu przeziębienia sporo czasu spędziłem w pokoju). Ale też nie jest to powieść w żaden sposób nowatorska, wyjątkowa czy powalająca. Ot czytadło, w którym autor skupił się jakimś swoim pomyśle, bohaterce i rozwoju wydarzeń, nie do końca poświęcając nawet czas by opisać nam tło w jakimś się to realizuje. Na pewno byłoby jeszcze lepiej - mamy więc zbiór pewnych scenerii, ale są one trochę oderwane od siebie i nijak nie tworzą spójnej całości czy klimatu. Opisuje szkołę gladiatorek, ale już nie dom właściciela, więcej dowiemy się już o wyglądzie pałacu miejscowego gubernatora (z kilkugodzinnej wizyty bohaterki) niż o warunkach w jakich dziewczyny spędzają ileś miesięcy trenując do walk. Mamy niby opis areny gdzie odbywają się walki, jakichś pojedyńczych punktów na peryferiach (knajpy i domy publiczne), ale o wyglądzie miasta nie dowiemy się prawie nic. Trochę szkoda. Jest za to sporo opisów walk, sporo przemocy, trochę scen erotycznych. Może komuś to wystarczy, ja chyba jednak z czasów gdy takie rzeczy mi wystarczały dawno wyrosłem.   
A co z bohaterami i akcją? Akcja rozwija się dość szybko, jest parę zaskoczeń, nie jest najgorzej, bo inaczej ksiązkę bym odłożył. Postać centralna to Lysandra - młoda dziewczyna ze Sparty, wychowywana tam w bardzo surowy sposób na kapłankę, a wyniku przypadku trafia do niewoli i ma być szkolona teraz na gladiatorkę w szkole lanisty Lucjusza Balbusa. Dziewczyna tak przekonana o własnej wyższości, butna i wyszczekana, że aż trudno ją polubić. Z czasem gdy troszkę ją poznajemy, zaczynamy jej współczuć, kibicować, ale i tak drażnią jej odzywki i zachowania - podkreślanie na każdym kroku o wyższości kultury helleńskiej nad rzymską i wszystkimi ludami "barbarzyńskimi", doszukiwanie się jakiejś swojej wyjątkowości... Nawet gdy los ciężko ją doświadczy, gdy zazna cierpienia o dziwo nadal będzie powtarzać te same myśli i teksty. Ciężko to wytrzymać i momentami rozumiałem wszystkich tych, których dziewczyna doprowadzała do szału. W warstwie psychologicznej postaci autor sam nie bardzo chyba wiedział czy kontynuować kreślenie mocnej i upartej postaci czy dziewczyny z watpliwościami, słabej i podatnej na pochwały - sporo tu sprzeczności  wynikających nie tylko z wydarzeń jakie ją spotykają. Ale na pewno pomysł by skupić się na postaci kobiecej jest ciekawy i książka dzięki temu ma w sobie trochę świeżości - gdyby to była kolejna postać męska, pewnie bym nie dotrwał do końca.
Czy dzięki temu, mimo, że często takie pozycje określano jaką "męskie" po książkę sięgną kobiety? Wszak oprócz ćwiczeń i walk to przede wszystkim opowieść o walce o własną godność, o budowaniu jakichś relacji w warunkach w jakie zostały wrzucone. Niejedna z gladiatorek powtarzała, że żyje im się w szkole, mimo ryzyka śmierci w pojedynku, lepiej niż na wolności. Niby ledwie liźnięty wątek, ale ciekawy.
Na plus na pewno zarysowanie przynajmniej kilkunastu postaci pobocznych - trenerów, niewolników, czy bogatych Rzymian - interesujących, choć warto by było je pogłębić. Ale nie jesteśmy wciąż skupieni na głównej bohaterce. Jest tu i miłość i nienawiść, zemsta i żal, ambicja, upór i załamania... Świat rządzony przez mężczyzn i ich pragnienia, uczestniczenie jako atrakcja w walkach, gdzie widzowie oczekują coraz większych i ekstremalnych przeżyć i kobiety - wydawałoby się słabe i niewiele warte. Ich pojedynki miały być jedynie przystawką do głównych atrakcji. Okazało się, że może być inaczej.
Mimo pewnej przewidywalności czytało mi się dość fajnie, ciekaw byłem jak też autor historię zakończy (w którymś momencie postawiono Lysandrze zadanie by przygotowała całą armię gladiatorek do tego by stoczyć całą bitwę przed Cezarem i ciekaw byłem czy uda sie to zrealizować, zapowiadało się ciekawie)... 
Co jeszcze na plus? Na pewno rysunki na początku - każdy rodzaj broni i rodzaje ubiorów (no właśnie jak wyglądał secutor, a jak retiarius), potem w tekście wytłumaczenie dlaczego określone sposoby walki zestawiano ze sobą. Może dla młodszych czytelników pewne informacje historyczne, niektóre wplecione w tekst ciekawostki np. skąd się wzięło okreslenie "pyrrusowe zwycięstwo" czy "lakoniczny". Tak więc dla młodszych może to być dość wciągająca lekcja wprowadzająca troszkę w starożytną historię... Uwaga jednak dla rodziców: zważywszy na sporo scen tu zawartych zalecałbym jednak przeczytanie najpierw samemu i jednak celowanie w grupę powyżej 16 roku życia...
Podsumowując? To może tak: napotykając na peany w stylu: Wow, najlepsza rzecz jaką czytałem, mogę tylko wzruszyć ramionami i powiedzieć, że albo ten ktoś ma jeszcze dużo ciekawszych rzeczy do przeczytania przed sobą, albo za bardzo sobie wziął do serca to, że dostał książkę do recenzji i czuje się zmuszony do pochlebstw. Ale jeżeli ktoś, podobnie jak ja wie czego oczekiwać i raczej się nie nastawia ani na wielką powieść historyczną, ani jakieś fajerwerki, a po prostu na rzecz napisaną w pewnej konwencji historycznej, gdzie bardziej liczy się (podobnie jak na igrzyskach) wkład, czyli akcja, walki, przemoc, seks i napięcia lub jakaś zagadka (zawsze ma sie na to nadzieję, choć czasem to lipa), to łyknie to szybko i bez większego ksztuszenia się. 
Lekkie, mało skomplikowane, do czytania szybkie, czasem fajnie coś takiego dla odmiany chwycić.  
Gladiatorka będzie jedną z nagród w konkursie - zapraszam wszystkich :)
Za książkę dziękuję wydawnictwu

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam filmy o Gladiatorach, a w tej książce strasznie podoba mi się okładka, pozytywnych recenzji jest coraz więcej, więc chyba nie mam wyboru, jak przeczytać tą książkę. :)
    Serdecznie zapraszam do siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka bardzo ciekawa, a do tego czuję się zachęcona :).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się bardzo ciekawie,chciałabym przeczytać;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie się wstrzymam. Stawiam na dobrą, tradycyjną powieść historyczną, a coś mi się wydaje, że ta mi tego nie zapewni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy w ogóle istniały gladiatorki?

    OdpowiedzUsuń
  6. autor powołuję się na kilka zapisów świadczących iż takie walki się odbywały - w sumie nie dziwota bo szukano róznych atrakcji (bitwa morska na arenie, dziekie zwierzęta itd) ale chyba były dodatkową atrakcja a nie głównym punktem programu. Autor swój pomysł wywodzi z jakiejś stelli przedstawiającej dwie walczace kobiety - skoro rzeźbiarz się pokusił by to przedstawić coś w tym go zafascynowało. Natomiast pewnie nie było specjalnych szkół dla gladiatorek jak sobie to whietfiled wykoncypował...

    OdpowiedzUsuń