piątek, 16 września 2011

Dobre serce, czyli walczyć czy się poddać

Ostatnio jakoś dużo notek filmowych się uzbierało, ale tak to trochę jest - na film łatwiej znaleźć dwie godzinki przed snem, książki czytam jedynie w autobusach, a płyt nie ma kiedy słuchać. No nic - taki widać czas, nawet choroba, sprzyjała głównie filmom (trochę się za odświeżanie klasyki wziąłem). Jutro jednak obiecuję recenzję książkową i kolejny konkurs.
A na dziś filmik z całkiem fajnym klimatem i dobrą historią, szkoda tylko, że w którymś momencie zabrakło chyba odwagi twórcom i zaproponowali zbyt schematyczne i przewidywalne rozwiązania. A mogło być tak dobrze. Historia prosta, a mimo do pełna uroku, zabawna i poruszająca jednocześnie. Opowieść o przyjaźni i o poszukiwaniu szczęścia. A to wszystko od twórcy Noi Albinoi i Zakochani widzą słonie czyli Dagura Káriego.
Lucas to bezdomny młody chłopak błąkający się po Nowym Jorku. Jego życie jest puste i naprawdę jest już zmęczony i zrezygnowany. Kiedy po próbie samobójczej trafia do szpitala psychiatrzy stawiają go na nogi, ale czujemy, że to tylko chwilowa zwyżka nastroju i gdy wróci na ulicę znów będzie kiepsko. 
W szpitalu poznaje Jacquesa, starego, samotnego zrzędę i choleryka dochodzącego do siebie po piątym zawale serca. Jacques jest właścicielem małego baru, gdzie przyjmuje tylko stałych gości. Zresztą dla niego wszystko musi być niezmienne, ma swoje nawyki, przyzwyczajenia i uważa, że one właśnie są najlepszym sposobem na życie. Widząc nieuchronny koniec dla siebie postanawia przekazać całą swą wiedzę "życiową" i majątek Lucasowi, który wpadł mu w oko. Może dlatego, że tamten jest niczym z gliny - szczery, otwarty i jednocześnie podatny na wpływy innych. Jaques daje mu pracę i mieszkanie jednocześnie cały czas ucząc go jak ma stać się twardym, zamkniętym na innych i na emocje.
Ta przyjaźń i konfrontacja postaw obu - starego faceta z całych sił pragnącego żyć i młodego człowieka, który jeszcze niedawno nie widział żadnego sensu w tym by żyć - może i brzmi ckliwie i banalnie, ale uwierzcie wcale taka nie jest. Ich utarczki, odmienność w podejściu do ludzi, do obowiązków, dzielenia się tym co mamy, specyficzni klienci, którzy schodzą sie do baru - to wszystko jest świetnie zagrane (szczególnie brawurowy Brian Cox w roli Jaquesa), skrzące złośliwością i humorem. Paula Dano w roli Lucasa wprowadza w ten świat dziwaków dla odmiany ciepło, pewną wzruszającą nieporadność i uczucia, które coraz bardziej odkrywa. Co zadzieje się między nimi dwoma gdy na dodatek na horyzoncie pojawi sie kobieta?  
Fajny klimat (choć pewnie gdyby opowieść nie była kręcona w Nowym Jorku byłaby jeszcze lepsza), fajnie zarysowane neurotyczne postacie bohaterów. Obejrzałem z przyjemnością.

2 komentarze:

  1. Widziałam oba wcześniejsze filmy zarówno Noi jak i Zakochanych i jestem ciekawa tego, o którym piszesz (choć ostatnio coś mi się porobiło i prawie niczego nie oglądam-kryzys jakiś oglądaniowy mnie dopadł).Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. :) a ja chyba aż za dużo, no nie nadążam z notkami, nawet ksiązki trochę poszły w odstawkę. ale teraz na jesieni szykuje się parę wyjazdów to i od ekranu odpocznę (a lektura pewnie ze mną pojedzie)
    Filmik ciekawy choć mam wrażenie że słabszy od dwóch poprzednich

    OdpowiedzUsuń