piątek, 6 czerwca 2014

Nie ma jednej Rosji - Barbara Włodarczyk, czyli chyba lepiej było w telewizji

/
Rano pisałem o Rosji (film Żyła sobie baba) i wieczorem też Rosja :)

Pamiętacie z TVP reportaże z Rosji pod wspólnym tytułem "Szerokie tory"? Podobało Wam się? Barbara Włodarczyk, wieloletnia korespondentka telewizji w Moskwie, zna Rosję na pewno od różnych stron, ma na pewno też talent, by znaleźć ciekawych rozmówców i dzięki "normalnym" ludziom, pokazać nam to czego pewnie żaden turysta na pierwszy rzut oka nie dostrzeże. Dzięki temu pokazuje nam różne oblicza tego kraju, cały przekrój zarówno społeczny, jak i geograficzny. Od milionerów, aż po bezdomnych, od wieżowców po podziemia, od Moskwy po Syberię. Słucha, wypytuje, a ponieważ jeździ z kamerą, pewnie ma nawet więcej otwartych drzwi, niż ci, którzy pracują jedynie piórem. I oto część z tych reportaży telewizyjnych, teraz ukazuje się w formie książkowej.
Większość tematów mam wrażenie że była tworzona na zasadzie: oto znaleźliśmy jakiś temat (obojętnie czy jest to bezdomność, faszyzm, szkoła dla kadetów, działalność w opozycji, czy sekta głosząca, że Putin jest kolejnym wcieleniem św. Pawła), a potem szukamy rozmówcy, który by nam przybliżył temat. Nie znajdziemy więc tu wywiadów ze znanymi postaciami, a w centrum jest opowieść "zwyczajnego" człowieka, którego tryb życia, praca, lub po prostu zainteresowania czynią ciekawym rozmówcą. 
Nie brakuje absurdów urzędniczych (wioska pokazowa), ale one też opowiadają trochę o mentalności Rosjan, chwilami jest zabawnie, a w innych fragmentach robi się bardzo, bardzo poważnie. Generalnie świetnie się to czyta, kolejne rozdziały nie są długie, ale trochę pozostaje niedosyt. Czemu? Gdy kamera śledzi naszych bohaterów przez jeden dzień, to wydaje się to dość naturalne - telewizja rządzi się swoimi prawami i nikt nie ma czasu na dłuższe rozmowy, spotkania. Ale powiedzcie sami - czy przez jeden dzień można poznać człowieka i pokazać jaki jest naprawdę, czym żyje, co jest dla niego ważne. Na papierze, w tekście, ten jeden dzień zdaje się jakimś bardzo krótkim czasem. Należy na pewno docenić fakt, że udaje się p. Włodarczyk i tak dużo pokazać, skłonić bohaterów do tego by się otworzyli, ale w części reportaży mam wrażenie sporej powierzchowności, ślizgania się po stereotypach, lub szukania najbardziej sensacyjnych, zaskakujących rzeczy. Nie jest ważne, aby z rozmowy, spotkania coś wynikło, ważne jedynie by widz/czytelnik poczuł ciekawość. 
Tylko czy w ten sposób dowiemy się czegoś więcej o Rosji i jej mieszkańcach? Lepiej ich zrozumiemy? Chyba jednak wyżej stawiam ubiegłoroczny zbiór reportaży Radziwinowicza. 
Ale może pojawi się okazja do zmiany zdania, do napisania postscriptum. Być może już pod koniec czerwca, nasz DKK będzie gościł p. Barbarę w swoich progach i będzie okazja podzielić się moimi pytaniami...

4 komentarze:

  1. Domyślam się, że pytałeś retorycznie, bo oczywiście nie da się człowieka poznać w jeden dzień, a nawet tydzień. A już, tym bardziej, gdy ma się pod nosem kamerę. Z doświadczenia wiem, że jakikolwiek sprzęt reporterski bardzo ludzi stresuje i nie ma mowy, żeby się szybko otworzyli. Nawet na widok jednego mikrofonu. Trzeba czasu. Trzeba posiedzieć, pogadać. A co dopiero, gdy wpada ekipa telewizyjna. To już nie jest relacja człowiek - człowiek, ale człowiek - reporter, kamerzysta i jeszcze oświetleniowiec. Przypomniała mi się też Torańska, z która wywiad niedawno czytałam. Trzeba czasu, żeby rozgryźć człowieka. Inaczej będą to tylko efektowne obrazki.
    A Radziwinowicza czytałam z wielkim zainteresowaniem i chociaż, co do jego pisarstwa, niektórzy mają 'ale", ja uważam, że reporterem jest niezłym i potrafi pokazać wiele z rosyjskiej (czasem naprawdę groteskowej i strasznej, jednocześnie) rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. stąd też moje wrażenie pobieżności... I uleciał mam wrażenie ten urok z telewizyjnych reportaży - tej serdeczności i nawet szarmancji (np. to charakterystyczne rosyjskie "otciestwo"). W zamian jest trochę opisów...

      Usuń
  2. Uwielbiam program "Szerokie tory"! Mogę oglądać w nieskończoność. Książkę już kilka razy miałam w ręku w księgarni i kilka razy miałam ją kupić ale za każdym razem odkładałam. Nie wiem może się trochę boje, że mi zaburzy obraz z programu tv? Zazdroszczę ewentualnego spotkania z panią Włodarczyk. Pozdrów ją od mieszkanki z Zielonej Góry, która będąc na bezrobociu i będąc nocnym markiem (kładąc się spać bladym świtem) nastawiała sobie budzik na 12 w południe by obejrzeć, na którymś programie powtórkę cyklu hihi.
    Pozdrawiam Papryczka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Spotkanie w DKK, o którym piszesz będzie miało miejsce 24 czerwca (wtorek) :(
    Sporo się nałożyło na ten jeden dzień...
    Ale szykuj pytania, bo warto je zadać.
    Pzdr

    OdpowiedzUsuń