sobota, 21 stycznia 2012

Ile waży koń trojański czyli za czym tęsknimy

Czemu Juliusz Machulski nakręcił taki film? Przypadek? Po prostu komedia romantyczna z pewnym pomysłem scenariuszowym, którego wybór nie ma żadnego ukrytego znaczenia. A może jest jednak drugie dno? Może to kwestia jakiejś nostalgii, potrzeby by cofnąć się w czasie tak jak bohaterka i spojrzeć jeszcze raz na wszystko z perspektywy gdy wszystko choć dużo trudniejsze wydawało się dużo prostsze? Pokolenie, które pamięta socjalizm na pewno będzie odbierać ten film trochę inaczej.
Generalnie film sprawia wrażenie zrobionego w stylu lat 80-tych - nie tylko dlatego, że częściowo akcja umieszczona jest w tamtych czasach, ale całość gdy porówna się ja ze stylem np. w jakim kręcone są masowo produkcje tvn rożni się bardzo. Ale czy to źle?
Być może dla młodszego pokolenia będzie to nuda, ale ja jednak bawiłem się jednak dość dobrze - choćby wyszukując smaczki dotyczące współczesności, które poukrywał Machulski w filmie (zwróciliście uwagę np. na młodego Tuska, który narzeka, że nie widzi przyszłości i chce wyjechać bo po studiach musi okna myć na linie?) :)
Parę słów o samej fabule: w Sylwestra roku 2000 nasza bohaterka obchodzi czterdzieste urodziny, jakoś mimochodem w żartach pojawia jej się życzenie by być piętnaście lat młodszą. I oto nagle budzi się obok poprzedniego męża w rzeczywistości lat 80-tych, które jak dobrze pamiętamy wcale nie przypominały czasów współczesnych. Swoją miłość pozna dopiero za kilka lat, ale znając przyszłość może przecież wpływać na przebieg wydarzeń, kształtować je czasem nawet wyprzedzając autentyczne wydarzenia... Czyż to nie kuszące? Ale okazuje się, że funkcjonowanie w świecie PRL-u wcale nie jest takie proste - to fajne przypomnienie różnych absurdów - niby to kilkanaście lat, ale ogromna zmiana nie tylko w warunkach życia, ale również w ludzkiej mentalności :)
I to chyba największa przyjemność z oglądania tego filmu. Dbałość z jaką odtworzono różne drobiazgi może nie jest idealna ale na pewno zabawna i tworzy fajny klimat. A sama historia? No cóż - poszukiwanie miłości swojego życia, jakieś zabiegi by różne wydarzenia majace negatywne konsekwencje w przyszłości nie miały miejsca ogląda się jakoś bez większych emocji. Brakuje jakiegoś wiekszego iskrzenia między postaciami, dialogów i humoru, za które tak przecież lubimy Machulskiego. Tu można co najwyżej uśmiechnąć się pod nosem parę razy.  Robert Więckiewicz jest zabawny, zwłaszcza gdy pomyslę ile potem ról zagrał zupełnie inaczej. Danuta Szaflarska - jak zwykle gdy się pojawia przyciaga uwagę, choć tu gra rolę raczej epizodyczną. Ilona Ostrowska wygląda jakby grała w trzeciej części Kogla Mogla... Reszta niestety trochę bez rewelacji.
Komedia? No cóż - na pewno nie w stylu Barei choć i tu głównym punktem uwagi miał być PRL i konfrontacja naszej rzeczywistości z tamtą (jakie komórki???). Raczej sentymentalnie niż śmiesznie. Tęsknimy czasem za młodością, chcemy cofnąć pewne decyzje, ale chyba jednak do tamtych czasów nie tęsknimy. Na szczęście.
Ogląda sie przyjemnie, ale czegoś zabrakło.
No i przepraszam - o co chodzi z koniem Trojańskim? 

7 komentarzy:

  1. Jako dobiegający 40tki bardzo dobrze odebrałem ten film. Może nie był idealny ale oglądało się bardzo przyjemnie, zwłaszcza na tle obecnych komedii romantycznych.
    Na dodatek kiedyś w drodze do pracy zatrzymała mnie ekipa kręcąca ten film i parę minut pooglądałem sobie na żywo - scena w Sopocie z małym Kubicą ;)
    Pewnie podpadnę autorowi, ale mi jednak mimo wszystko bardziej podobał się... "Testosteron" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Film nie przypadł mi do gustu. Mam dużą dvd-tekę, liczącą około tysiąca filmów i seriali, mam również i ten film, ale do niego nie będę wracał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten film nie umywa się do sztandarowych produkcji Machulskiego, ale nie był też bardzo zły. Całkiem przyjemnie mi się go oglądało i przypominało dawne czasy. Niekiedy dobrze odświeżyć sobie rzeczywistość, w której wzrastaliśmy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też dobiegam 40-stki więc może dlatego i ja mam sentyment do takich filmów. Ale fakt iż nie jest to najlepsze dzieło Machulskiego i nie wiem czy do niego będę wracał...
    Większość współczesnych produkcji pseudo komediowych jest tak sztampowa, że wystarczy obejrzec jedną i można samemu wymyslać lepsze scenariusze. Ale fakt, że Testoteron pozytywnie odbiega od tego wzorca...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja myślę, że 'przenoszenie w czasie' nieźle Machulskiemu wychodzi... Fakt, że przenoszenie w przyszłość wychodzi mu zdecydowanie lepiej ('Seksmisja'), ale z przeszłością też nieźle sobie poradził ;)
    Dodatkowym walorem filmu jest wielokrotne budzenie się (lub odzyskiwanie przytomności) głównej bohaterki, dzięki czemu widz nie przepadający za fikcją może sobie ustawić w świadomości, które z fragmentów filmu działy się tylko w jej snach, a które w realu.
    Bo mnie na przykład przeniosło do przyszłości.
    Zacząłem sobie "układać" pomysł na recenzję o filmie, budzę się - a tu widzę, że już ją napisałem.
    Tylko czy ja na pewno jeszcze nie śpię? Hmm...

    OdpowiedzUsuń
  6. strasznie przepraszam :( notka była przez Ciebie rozpoczęta, a ja klikając i potem pisząc w pośpiechu nie zwróciłem uwagi na to, że to nie moje notatki dotyczące treści i obsady... po łapach mnie, po łapach

    OdpowiedzUsuń
  7. Uff... Jednak nie spałem... No to żeby mi to... wężykiem ;)

    OdpowiedzUsuń