sobota, 3 grudnia 2011

Wallander, czyli gdy film utkwi ci w głowie

TVP przez ostatnie kilka tygodni przypominało pierwszy sezon Walandera produkcji BBC (mam nadzieję, że puszczą też drugi). Ten 3 odcinkowy miniserial jest naprawdę niezłą próbą oddania klimatu powieści Mankella - można oczywiście dyskutować na ile szwedzka produkcja jest lepsza bo więcej pokazuje samej Szwecji, ale tak czy inaczej Kenneth Branagh w produkcji brytyjskiej zagrał tak, że chyba już zawsze postać Wallandera będzie miała dla mnie jego twarz.
O samych powieściach Mankella pewnie mógłbym pisać długo - dla mnie to od niego zaczęła się miłość do skandynawskich kryminałów. Moda ta eksploatowana już jest u nas troche do przesady, ale jego powieści zawsze trzymają świetny poziom - może też dzięki postaci głównego bohatera? Komisarz Kurt Wallander walczy nie tylko z przestępcami, ale i własnymi słabościami - ma za sobą rozstanie z żoną, kłopoty z córką, chorym ojcem, sam zmaga sie nie tylko z depresją i kryzysem wieku średniego, ale i z wybuchowością czy topieniem skutków w butelce. To postać cholernie wyrazista, prawdziwa i pełna poczucia, że przestaje rozumieć świat w jakim przyszło jej żyć (i pracować).
Szwecja się zmienia. Policjant niby powinien być przygotowany na różne oblicza przestępczości, ale nie raz zaskakuje ich okrucieństwo, okoliczności i motywy zbrodni z jakimi się spotykają - już nie wydaje się proste tak jak dawniej. Nawet najlepszy śledczy czuje się czasem bezradny, stwierdza, że chyba już się do tego nie nadaje... Branagh świetnie wszystkie te nastroje oddaje.
Tu liczy się nie tylko jak kto zabił, ale przede wszystkim dlaczego.To nie kolejny serial, w którym policjant ściga swoim super autem złodziei lub lata po dachach za mordercą. Dochodzenie jest żmudne, często prowadzi na manowce, wymaga nieskończonych przesłuchań, a w rozwiązaniu pomaga czasem po prostu szczęście i połączenie faktów, które widziało się wiele razy, ale ich nie łączyło ze sobą. Dla miłośników kryminałów - wieeelka przyjemność.
Mini serial to jedynie 3 odcinki - wszystkie rozgrywają się w południowej części Szwecji, w Skanii, gdzie Wallander pracuje (Ystad - skąd znamy to miasteczko?). "Fałszywy trop" to historia, w której giną kolejni dość prominentni mieszkańcy okolic - są atakowani z zaskoczenia toporkiem, a potem skalpowani. Co ich łączy? Wszystko wskazuje na to, iż chodzi o handel i wykorzystywanie kobiet. Z jakich pobudek działa morderca, skąd wie o całym procederze tak dotąd głęboko skrywanym? Wallandera męczy też inne zdarzenie - oto na jego oczach dokonała samospalenia młoda dziewczyna - co ją do tego skłoniło? Inspektor prowadzi dochodzenie, którego efektów dopominają się przełożeni, ale nie może zapomnieć dziewczyny. A może śledztwa się połączą?
"Zapora", którą znam z powieści to niezły thriller, bo akcja tu pod koniec nabiera niezłego tempa, a od wyników śledztwa zależy bardzo wiele. Gdyby nie udało się rozwiązać sprawy to nie tylko Szwecję, ale być może cały świat stanąłby w obliczu wielkiego kryzysu polityczno-finansowego. A wszystko zaczyna się od zabójstwa taksówkarza, którego dokonują dwie nastolatki i od trupa znalezionego przed bankomatem (podejrzewa się zawał). Jak te dwie sprawy naprowadzą Wallandera na ślad organizacji, która chce zniszczyć struktury świata rządzonego przez ekonomistów i bankowców? 
"O krok" to śledztwo dotyczące ciał trojga zastrzelonych młodych ludzi. To morderstwo nie będzie ostatnim z serii działań fanatycznego zbrodniarza. I znów mamy poboczny wątek, który odciąga myśli Wallandera od sprawy - jego wieloletni współpracownik i przyjaciel zostaje zamordowany, a na jaw wychodzą skrywane przez niego różne tajemnice. Pracować obok siebie tyle lat i nic o sobie nie wiedzieć? Inspektorowi trudno poradzić sobie z tą sytuacją, ale przynajmniej postanawia sprawę wyjaśnić do końca, by spłacić dług wobec swego kolegi. 
Całość jest dość wierna książkom, ale mimo, że czytałem dwa z tych tytułów to i tak oglądałem z przyjemnością. Niezłe zdjęcia - choć mam wrażenie, że powieści były bardziej mgliście, ponuro i ciemno. Tu momentami ogląda się to tak jak folder reklamowy biura podróży - piękne słońce, wybrzeże, łany zboża, śliczne małe domki, ale tym lepiej widzimy ten kontrast z okrutnymi zbrodniami, jakie próbuje wyjaśniać Wallander. Niezły klimat, muzyka, ale ja lubię te odcinki głównie ze względu na świetnego Branagha. Kiedyś zachwycał mnie w swojej pasji do Shakespeara, potem trochę się rozmienił na drobne - tu jednak pokazał klasę. Można kłócić się czy nie jest zbyt cierpiętniczy i wyciszony, ale jakoś osobowościowo bardzo mi do tej postaci literackiej pasuje. 
trailer tu akurat odcinka drugiego czyli "Zapory"

5 komentarzy:

  1. Angielski serial jest OK ale zdecydowanie bardziej wolę serial szwedzki - ten nie na podstawie książek - ale do którego scenariusz pisał Mankell. Wallandera gra tam Krister Henriksson, jesli nie oglądałes to bardzo polecam. Henriksson jakos lepiej pasuje mi do tej roli aniżeli Branagh ale to może dlatego, ze filmy z Branaghiem obejrzałam dużo później niz ten szwedzki serial.

    OdpowiedzUsuń
  2. u mnie pierwszy był ten BBC - może dlatego, ze szwedzkiego widziałem chyba kiedyś dwa odcinki ale tamten był taki bardziej potężny, agresywny, miał więcej cech negawtynych, a zatracił troszkę to co było u Mankella wyraźne czyli wrazliwość - np. słuchanie muzyki...
    Ale chyba coś w tym jest, że skojarzenia budujemy sobie na podstawie pierwszego obrazu.

    Kiedyś musze jednak zobaczyć więcej z tego szewdzkiego - zwykle jednak te skandynawskie wersje są ciekawsze niż produkty anglosaskie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mówię, że angielska wersja jest zła, bo wydaje mi się że z książek faktycznie zachowało się sporo klimatu, jednak... ten szwedzki serial, wiesz, język, tło w sensie prawdziwej Szwecji, te wszystkie sprawy które się łączą sprawnie w każdym odcinku, postaci wyraźnie zarysowane, z których każda ma swoją historię (głównie postać policjanta Stefana Lindmana) - to wszystko sprawiło, ze jak tylko widzę powtórki tego serialu to oglądam z ciągle silnymi emocjami :)

    Polecam też (już abstrahując od Mankella) szwedzkie produkcje na podstawie Ake Edwardsona z Erikiem Winterem - ostatnio leciały na Ale Kino, zresztą tam również ostatnio było kilka odcinków na podstawie książek Camilli Lackberg.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko dlaczego tak straszliwie późno puszczają ten miniserial?
    Wallandera uwielbiam, Branagha też - serial jest świetny, odpowiednio posępny, odpowiednio wyciszony, ale... ale Branagh jest, moim zdaniem, stanowczo za przystojny do tej roli. I nie zmieni tego ani wymięta twarz, ani kilkudniowy zarost.

    OdpowiedzUsuń
  5. hi hi ja chyba nie zwracam na to uwagi tak bardzo. jeżeli zagrane jest to dobrze (a powiedziałbym nawet szekspirowsko bardzo dobrze) i widzę zmęczonego życiem i służbą faceta to dla mnie jest autenyczny... a przecież ksiązka nie mówi że jest brzydalem - miał powodzenie u kobiet, tyle, że nie bardzo potrafił oddzielać życie od służby

    OdpowiedzUsuń